13 listopada 2013

Siostry cz.1: Koniec wakacji (Naruto)


         Stojący na przedmieściach wielki, dwupiętrowy dom od roku stał pusty. Właściciele wyprowadzili się już dawno i przyjeżdżali tylko od czasu do czasu, by zmniejszyć cenę na tabliczce z napisem „Sprzedam”. Kiedy pojawiał się potencjalny kupiec, natychmiast usuwali cały kusz i pajęczyny, a poza tym, dom ich nie obchodził.
         Naruto był naprawdę zdziwiony, gdy w przedostatnim tygodniu wakacji przed dom zajechał elegancki, czarny samochód, a zaraz za nim ciężarówka z meblami. Siedział nad stawem razem z kolegami, obchodząc ostatnie ciepłe dni wolności. Nie spodziewał się, że ktokolwiek kupi ten dom, bo chociaż właściciele kilkakrotnie obniżali cenę, nadal był kosmicznie drogi. Z samochodu wysiadła wysoka dziewczyna z jasnych jeansach i jasnożółtym żakiecie, a zaraz za nią wyskoczyła druga, chyba młodsza i znacznie chudsza. Były do siebie bardzo podobne i Naruto miał wrażenie, że skądś je zna, ale nie potrafił sobie przypomnieć skąd.
         Wyższa miała długie, ciemne włosy sięgające pasa i idealnie prostą grzywkę, Naruto nie potrafił dostrzec twarzy z daleka. Na pewno miała jasną cerę i łagodne rysy, ale wszystko inne było zamazane. Może jednak trzeba by się wybrać do okulisty? Z kolei niższa nosiła proste rybaczki i wściekle zielony podkoszulek, które wisiały na niej jak na wieszaku. Była bardzo chuda, skóra i kości. Była bardzo podobna do tamtej, ale włosy miała zdecydowanie krótsze, sięgały nieco za ramiona.
         Od strony kierowcy wysiadł wysoki mężczyzna o długich, ciemnych włosach. Naruto podejrzewał, ze to ojciec dziewcząt, bo wszyscy byli do siebie podobni. Powiedział coś do córek, wskazując na dom.
         - Naruto! – Kiba popchnął go w stronę wody, po czym sam wskoczył do lodowatej wody. W jego ślady poszedł średniej wielkości, biały piesek, Akamaru. Chłopak zerwał się na równe nogi i rzucił się za przyjacielem, rozchlapując wokół wodę.
         Shikamaru, wpatrzony w niebo zasnute delikatnymi, białymi chmurami, westchnął tylko ciężko, gdy woda zmoczyła nogawkę jego spodni. Teoretycznie mógłby teraz podnieść się z trawy i dać Naruto nauczkę, ale to wymagałoby za dużo fatygi. Nie chciało mu się, postanowił zrobić do kiedy indziej.
         Odkąd byli małymi dziećmi przychodzili tutaj każdego lata. Zacienione jeziorko wśród wysokich trzcin zapewniało spokój. Nikt nie przeszkadzał, mogli się wydurniać do woli. Dawniej biegali po krzakach i wspinali się na drzewa w poszukiwaniu skarbów, ale z biegiem lat im minęło. Naruto czasami żałował, że nikt nie udało im się znaleźć nawet złamanej monety. Ich najcenniejsze znalezisko to pusta butelka po sake, bo na nic innego nigdy nie natrafili.
         Naruto wyszedł z wody cały mokry i opadł na trawę obok Shikamaru, dysząc ciężko. Kiba dał mu nieźle popalić, ale jutro da mu nauczkę. Pokaże, jak naprawdę walczy się w wodzie. Nie mógł się pogodzić, że już niedługo ciepłe dni wakacji się skończą i trzeba będzie iść do tego cholernego liceum. Po co to komu? Na co to? Kiba usiadł przy nich, dając Naruto lekkiego kuksańca. Akamaru nadal harcował na brzegu, próbując złapać małą żabkę, która za każdym razem umykała.
         - Ktoś się wprowadził tam – powiedział Naruto, wskazując niedaleki biały, dom. Kiba zaciekawiony spojrzał we wskazane miejsce i wzrokiem odszukał ciężarówkę z meblami. – Jakieś dwie dziewczyny – dodał, widząc w oczach Kiby, że na pewno będzie próbował zdobyć względy jednej z nich.
         - Ładne? – spytał Kiba, przywołując do siebie psa.
         - Nie widziałem – Naruto wzruszył ramionami.
         - Baby są kłopotliwe – westchnął Shikamaru. – Za dużo z nimi zachodu.
         Wpatrywał się zafascynowany z niebo. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, wszystko stawało się różowo-pomarańczowe, a chmury zsiniały. Nie miał ochoty wstawać z nagrzanej słońcem trawy, wysłuchać kazania matki, że nic nigdy nie robi. Nie znał drugiej tak kłopotliwej kobiety jak ona. Wiecznie niezadowolona, ciągle czegoś chciała...
         - Lecę – Kiba sięgnął po koszulkę przewieszoną przez gałąź drzewa i naciągnął na mokre ciało. Spodnie miał całe przemoczone, bo jak zwykle najpierw wpadł do wody, zapominając, że wypadałoby najpierw je ściągnąć, potem doszedł do wniosku, że skoro już są mokre, to nie opłaca się ich zdejmować. Podobnie Naruto. Shikamaru w ogóle nie wszedł do wody, wymigał się twierdząc, że to zbyt kłopotliwe.
         - Ja chyba też – westchnął Naruto, wciągając pomarańczowy podkoszulek z czarnymi napisami. – Obiecałem pomóc siostrze w przemeblowaniu – westchnął, zakładając ręce za głowę. – Shikamaru?
         - Zostanę jeszcze – chłopak poprawił zwiniętą w kłębek kurtkę pod głową. – Cześć!
         - Hej! – Naruto pomachał na pożegnanie i ruszył ubitą na twardo ścieżką wśród pól. Obok niego szedł Kiba, pogwizdując starą, harcerską melodie. Akamaru biegł przodem, pędząc za wielkimi, żółtymi motylami, które i tak zawsze umykały do góry.
         - Patrz! – Kiba aż się zatrzymał i wskazał na wielki dom.
         - Mówiłem ci, że ktoś się tam wprowadza – Naruto wzruszył ramionami.
         - To Hinata!
         - Jaka znowu Hinata?
         Ale Kiba zniknął, goniąc w stronę domu. Naruto wytężył wzrok, widział już z daleka tą wysoką, długowłosą dziewczynę, wynosiła z ciężarówki tekturowe pudła i zanosiła je do domu. Znał ją tego był pewien, ale skąd? Może kiedyś spotkał ją na jakimś festynie? Albo może na koloniach?
         - Hinatka! – Kiba krzyknął z daleka, podbiegając do dziewczyny. Naruto ruszył za nią, widząc, jak przyjaciel obejmuje onieśmieloną i zdumioną dziewczynę. Nadal nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie i kiedy ją spotkał.
         - Ale się zmieniłaś! Kiedy wróciłaś? Na stałe? Będziesz chodzić z nami do liceum? – Kiba wyrzucał z siebie pytania z prędkością karabinu maszynowego. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, Naruto zastanawiał się, czy może w ten sposób nie chciała zamaskować zakłopotania, pewnie nie zrozumiała ani słowa z wypowiedzi Kiby.
         Dziewczyna miała jasną cerę i łagodne rysy osoby miłej, taktownej i uprzejmej. Policzki lekko jej się zarumieniły od przesadnej wylewności Kiby. Miała zgrabny, prosty nos i białe oczy okolone czarnymi, gęstymi rzęsami. Znał to spojrzenie, ale nadal nie był w stanie sobie przypomnieć, gdzie ją widział. Na szyi nosiła posrebrzany łańcuszek z głową sowy. Pomyślał, że mógłby kupić taki naszyjnik siostrze na urodziny. Nagle zdał sobie sprawę, że patrzy na piersi dziewczyny, które wcale nie były małe. Wręcz przeciwnie. Zarumienił się lekko i podszedł bliżej.
         - Kiba, przedstawisz mnie swojej przyjaciółce? – zapytał z szerokim uśmiechem. Dziewczyna natychmiast spuściła głową i wbiła wzrok w czuby butów, rumieniąc się lekko.
         - Nie wiesz, kto to? – Kiba dał lekkiego kuksańca dziewczynie. – To Hinata Hyuuga!
         Naruto przekrzywił głowę. Ta Hyuuga? Ta która dawała mu ściągać na każdym teście? Dziwna, ponura, wiecznie onieśmielona i przestraszona Hinata? Nie poznałby jej za nic w świecie. Ale wypiękniała! Nadal się rumieniła, ale wyglądała teraz nie jak dzieciak, ale jak kobieta.
         - W-witaj, Naruto – bąknęła cicho. Zawsze się zastanawiał, dlaczego wyłącznie na jego widok się czerwieniła i jąkałą. Może się go bała? Była taka płochliwa, że pewnie nawet najdrobniejszy gest mógł ją przestraszył. Przy Kibie zachowywała się normalnie, a teraz znowu wróciła Hianta, jaką zapamiętał z podstawówki. Zniknęła na kilka lat, wyjechała gdzieś, ale najwyraźniej wróciła.
         Nagle usłyszeli głośne, szczekanie Akamaru. Piesek biegł w stronę swojego pana, ujadając z radością. Ku zdziwieniu Kiby, zamiast usiąść przy nogach właściciela, skoczył na nogi Hinaty, brudząc przednimi łapami jej jeansy.
         - Akamaru! – Hinata uklękła na ziemi, pozwalając psu się obwąchać. – Cześć, piesku, cześć, jak tam żyjesz? – uśmiechnęła się szeroko, głaszcząc białe futro.
         - Stęsknił się za dawno niewidzianą przyjaciółką – Kiba kucnął obok. – Całe spodnie masz brudne, przepraszam.
         - To nic – Hinata wzruszyła ramionami. – Dlaczego jesteście cali mokrzy? – spytała nagle, zdając sobie sprawę, że przez całą radość z ponownego zobaczenia dawnych przyjaciół umknął jej fakt, że obaj wyglądają, jakby ktoś wylał na nich co najmniej trzy wiadra lodowatej wody.
         - A... – Kiba podrapał się po głowie. – Tam niedaleko jest jeziorko, kapaliśmy się.
         Hinata uśmiechnęła się lekko, czując jak subtelny rumieniec pojawia się na jej policzkach. Tęskniła za wszystkimi przyjaciółmi z podstawówki, za Kibą, który zawsze się z niej podśmiewał, za Naruto, w którym jako dziewczynka była do szaleństwa zakochana.
         - Powinnam iść – szepnęła cicho, widząc, że w oknie pojawiała się zniecierpliwiona twarz ojca. Nigdy nie lubił, kiedy zadawała się z „gawiedzią”, zawsze wydawało mu się, że albo ją skrzywdzą, albo ona się ośmieszy. Czasami miała wrażenie, że druga opcja przeraża go dużo bardziej. – Do zobaczenia.         

         - Tak, do zobaczenia – Kiba poczochrał jej włosy i ucałował w policzek na „do widzenia”. Odwróciła się i wbiegła do domu, machając im jeszcze na pożegnanie. Uśmiechnął się pod nosem, pomyślał, że zapowiada się naprawdę ciekawy rok.

1 komentarz:

  1. InoYa19:33

    Fajne, naprawdę fajne opowiadanie. Lubię Hinatkę <3

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)