31 października 2015

Nowe pokolenie [Harry Potter]

Ugrh, od ostatniego tekstu (z prawdziwego zdarzenia), jaki tu wrzuciłam, minęły trzy miesiące :c Żal się tłumaczyć, anyway, wzięłam się do roboty, cokolwiek by to nie oznaczało. Dziękuję wszystkim, którzy podpowiadali mi, jakim opowiadaniem zająć się w pierwszej kolejności - wzięłam sobie do serca wszelkie rady; i nadal proszę, dajcie znać, co wrzucać najpierw :)
A na razie - żeby blog nie umarł, początek takiego małego projektu - ledwie zarys opowiadania o nowym pokoleniu, nie ma jeszcze tytułów, ale zbudowana fabuła jest i niedługo będzie dalej.
Ja biorę się w garść i coś tam naskrobię, żeby ruszyć intensywnie!
[Btw, ciekawe czy ktoś jeszcze tu w ogóle jest ;c]


            Czerwone włosy, czerwony nos i czerwony krawat Gryffindoru – tak Scorpius Malfoy zapamiętał Rose Weasley, gdy spotkali się po raz pierwszy na zajęciach z zielarstwa.
            Piegowata, szczerbata i głupia jak but, napisał później do ojca. Trochę skłamał, bo Rose była naprawdę bystra, może nawet bystrzejsza od niego, ale taka wiadomość przyprawiłaby tatę o zawał serca albo przynajmniej głęboką depresję. Draco Malfoy pękał więc z dumy; nie wiedział, że Ronald Weasley mniej więcej w tym samym czasie otrzymał podobny list. Wylizany bufon, tato, więcej żelatyny niż mózgu. Jestem tysiąc razy lepsza.
            Rose znienawidziła Scorpiusa, bo był lizusem.
            Scorpius znienawidził Rose, bo zadzierała nosa.
            Od pierwszego spotkania postanowili się nie znosić, a już w drugim tygodniu wybuchła straszna awantura. Rose podpaliła szaty Scorpiusa, na co on zmienił kolor krawata Rose na zielono-srebrne barwy Slytherinu i wmawiał wszystkim, że Rose zawsze marzyła, by być w Najlepszym z Domów.
            Zapytany potem przez zatroskanego profesora Longbottona, czy żałuje, odparł, że owszem, bo taka idiotka jest za głupia, by być w tym samym domu, co on. Biednemu Nevillowi opadły ręce. Próbował przemówić do rozsądku Rose – bo to przecież zawsze była taka mądra, poukładana dziewczynka – ale ta oznajmiła mu tylko, że następnym razem podpali włosy,
            - To brylantyna czy tłuszcz? – dogryzała Scorpiusowi, gdy widywali się na korytarzu.
            - Zazdrościsz mi ułożonych włosów, Weasley? Ty masz na łbie dziką szopę.
            Najnieszczęśliwszy był Albus Severus Potter, który na transmutacji (którą Ravenclaw miał z Gryffonami) wysłuchiwał od kuzynki, jak bardzo oślizgły jest ten oślizgły ślizgon, a na eliksirach (gdzie Krukoni spotykali się ze Slytherinem) musiał znosić gderanie Scorpiusa, że rude to wredne i do tego paskudne, jak miotła po piorunie, a nawet trzech. Słuchał, ale bardzo starał się nie odzywać – chociaż oboje oczekiwali – ba, żadali! – objęcia strony w tym piekielnym konflikcie.

            I Albus Severus był przekonany, że zwariuje zanim ukończy Hogwart, skoro siedem lat ma spędzić w takim towarzystwie. Zdarzyło się jednak coś, co sprawiło, że Rose odpuściła, jeden-jedyny tylko raz, Rose Weasley komuś odpuściła.