28 lipca 2015

Światło 10: Królowa Ursa odchodzi (Avatar: Legenda Aanga)

            Tamtej nocy w ogóle nie spałam. Włóczyłam się po Pałacu i rozpaczliwie szukałam rozwiązania, ale nie miałam pojęcia, u kogo szukać pomocy. Azula by mnie wykpiła, gdybym do niej poszła. Wciąż słyszałam jej okrutne słowa Tata go zabije. Nie potrafiłam odgadnąć, czy naprawdę się nie przejęła, czy nie uwierzyła w prawdziwość słów Władcy Ognia. Hama, gdybym poprosiła ją o radę, powiedziałaby mi, że bardzo dobrze, że szczeniak zdechnie. Jeden dziedzic mniej to większa szansa na wybicie szkodników i zakończenie wojny. Czasem myślałam, że ona też bywa okrutna. A Królowa Ursa? Jak miałabym oczerniać jej męża? Nie śmiałabym. Zostałam sama z najstraszniejszą tajemnicą, jaką kiedykolwiek usłyszałam.
            Schowałam się w swojej komnacie i zastanawiałam się, czy nie zakraść się do Zuka i  nie zmusić go, żeby ze mną uciekł. Chociaż pomysł był szalony, wtedy wydawał mi się całkiem możliwy do zrealizowania. Nawet nie wiedziałam, jak miałabym wyjaśnić Zuko, że własny ojciec chce… chce go… Przełknęłam głośno ślinę. Robiło mi się niedobrze na samą myśl. Ale moglibyśmy uciec. Moglibyśmy!
            Wkradlibyśmy się na statek i popłynęli do domu. Do prawdziwego domu. Na Biegun Północy. Wytarłam wilgotne oczy. Już sama nie wiedziałam, ile minęło odkąd opuściłam dom. Zuko zawsze powtarzał, że kiedyś mnie tam zabierze – a może nasze Kiedyś właśnie nadeszło? Marzyłam o powrocie od tak dawna. Upłynęło zbyt wiele czasu od mojego porwania, z trudem przypominałam sobie, jak wyglądało nasze małe igloo. Zapominałam.
            Powrót do domu byłby dla mnie spełnieniem marzeń, a dla Zuka – ocaleniem. Dalibyśmy sobie radę. Mogłam sobie wyobrazić, jak Zuko zaprzyjaźnia się z Sokką; jak mama cieszy się, że wróciłam do domu; jak we trójkę idziemy łapać pingwiny.
            Musiało się udać!
            Nagle drzwi do mojej komnaty skrzypnęły i do środka wsunęła się postać w czerwonym, długim płaszczu. Prawie krzyknęłam z przerażenia, gdy obcy ściągnął kaptur i ukazał twarz – znajomą, piękną twarz Królowej Ursy.
            - Cicho, Kataro! – szepnęła, widząc, że otwieram usta.
            W jej smutnych, ciężkich oczach kryła się wielka rozpacz i ponure przygnębienie. Zrozumiałam, że już wiedziała. Uklęknęła przede mną i spojrzała mi głęboko w oczy.
            - Kataro, widzimy się po raz ostatni. Dzisiejszej nocy muszę odejść - powiedziała cicho.
            - Co?! – oburzyłam się. – Nie, Królowo! Nie, nie, nie kiedy Zuko… Bo Azulon… Ból po stracie pierworodnego… I Ozai – jąkałam się, nie mogąc znaleźć odpowiednich słów.
            - Wiem – Królowa Ursa spuściła oczy. – Ochroniłam mojego syna.
            - Jak?
            Pokręciła głową, jakby nie była w stanie wydusić ani słowa więcej.
            - Zrobiłam wszystko, żeby go ochronić!
            - To znaczy co? Królowo!
            - Kataro, musisz mnie bardzo uważnie posłuchać. Tylko tobie jednej mogę tutaj zaufać. Nie jesteś już dzieckiem, które zabrałam z tego obskurnego więzienia. Jesteś mądrą, piękną i silną dziewczyną. Obiecałam ci, że wrócisz do domu, ale nie będę mogła dotrzymać tej obietnicy.
            Moje Kiedyś nigdy nie nastąpi.
            - Ale i tak proszę cię, chociaż nie powinnam, żebyś ochroniła mojego syna. Zostań tutaj, tak długo, jak będziesz mogła – wyszeptała ze łzami w oczach. – Zostań i nie dopuść, żeby…
            - Obiecuję, Królowo, obiecuję! – przysięgłam, zanim Ursa całkiem się rozpłakała.
            - Muszę zostawić go samego. Mojego ukochanego syna.
            - Dlaczego? – spytała cicho.
            - Zrobiłam coś strasznego, Kataro, czego być może teraz nie zrozumiesz. To była cena za życie mojego syna. Kiedyś dowiesz się, że na tym świecie jedno życie kosztuje inne życie.
            Zamknęła oczy i oddychała głęboko.
            - Pożegnałam się już z Zuko, ale nie mogę mu powiedzieć… Nie zrozumiałby, że muszę go porzucić. I miałby rację! Bo jaka matka porzuca swoje dziecko! – wyjęczała z ogromnym bólem.
            Pociągnęła nosem i potrząsnęła ramionami.
            - Czy mogę ci powierzyć swojego syna, Kataro?
            Skinęłam głową, w obawie, że głos mnie zdradzi; zadrży i nie zdołam wykrztusić słowa. Królowa Ursa podniosła się z kolan, otrzepała pelerynę i zarzuciła kaptur na głowę. Uśmiechnęła się do mnie po raz ostatni i powiedziała:
            - Już nigdy więcej się nie spotkamy, Kataro. Nie mów nikomu o tej rozmowie.
            - Nie powiem – rzuciłam w ciemność, gdy zniknęła za drzwiami.
            Wpatrywałam się w drzwi, za którymi zniknęła i nie mogłam zrozumieć, czemu odeszła. Moja pierwsza przyjaciółka i największa sojuszniczka z Narodu Ognia. Czułam się opuszczona i przestraszona; wciąż nie wiedziałam, co będzie ze mną i z Zuko.

            O świecie usłyszałam krzyki na korytarzach.
            - Mamo! Mamo…?! – nawoływał Zuko. Nie odważyłam się wyjść i z nim porozmawiać, ale słyszałam, że spotkał się z Azulą. – Gdzie mama? – dopytywał.
            Rozległ się przykry śmiech Azuli.
            - Nikt nie wie. Ale wczoraj umarł nasz dziadek – powiedziała bez krztyny emocji. Zastanawiałam się, czy cokolwiek może ją ruszyć.
            - To nie jest śmieszne! Ty… Ty jesteś chora! I oddaj mi mój sztylet!
            Słyszałam stłumione odgłosy szarpaniny, ciche przekleństwo Zuko i śmiech Azuli.
            - A kto mnie zmusi? – zachichotała. – Może mama? Jej już nie ma, Zuko.
            - Kłamiesz! – ryknął, a potem rozległy się szybkie kroki. Uciekł. 

11 komentarzy:

  1. Biedny Zuko. Tak bardzo mi go szkoda. Ciekawe czy Katara spróbuje uciec z nim na biegun. Pewnie nie, chociaż mogłoby być fajnie. Ursa odeszła... trudno, w końcu zrobiła to dla syna. On szybko się z tym pogodzi, a przecież ma jeszcze Katare. Jakoś to będzie.
    Rozdział jak zwykle cudowny. Ale ma wady. Nie zdążyłam się jeszcze porządnie skupić,a tutaj już koniec. Mam nadzieje, że nadrobisz to przy najbliższej okazji.
    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by było w sumie zakończenie opowiadania... Taki najprostszy happy end, nie? Wracają razem na biegun do Sokki, znajdują Aanga i razem zjeżdżają na pingwinach <3
      Za krótkie, za krótkie... Ach, następnym razem poprawka :D Dzięki wielkie za komentarz, kochana, love <3

      Usuń
  2. Biedny Zuko i mamciu ale obietnica! Plot twist normalnie na miarę ostatniego odcinka Ace Attorney ! Jeku Jejku czy Katara będzie tam gdy Zuko zostanie poparzony? Jak to będzie wyglądało? Bez Ursy mogą ją wrzucić do więzienia! O mamciu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo Agni Kai :D Jeszcze tylko kilka rozdziałów!

      Usuń
  3. Najbardziej martwię się o Katarę! Przecież Ozai nie ma żadnych powodów, by trzymać ją dłużej w pałacu... No i biedny Zuko! Cudowna obietnica <3
    Azula jest okropna... Mimo to ją lubię xD
    Świetny odcinek! Tyle emocji w tak krótkim kawałku! To było świetne! Czekam na następny z niecierpliwością!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katara sobie poradzi, ma dość swojego rozumu <3 Dziękuję ci ślicznie za komentarz :D

      Usuń
  4. Biedny Zuko. Te same sceny z serialu i te same łzy w oczach. To silniejsze ode mnie, jesteś niesamowita. Ujęłaś mnie tak tym rozdziałem, że chyba muszę sobie coś obejrzeć, bo nie wytrzymam. Tym rozdziałem oraz blogiem zabrałaś cząstkę mojego serca. Po prostu wspaniale :*
    Teraz tak ja moja przedmówczyni, martwię się o Katarę. A może Ozai wtrąci ją do więzienia lub co gorsza zabije? Najlepszym rozwiązaniem byłoby po prostu wygnanie Zuka i Katary. Razem znaleźliby Aanga, popłynęli na Biegun, zabrali Sokkę, a potem w Królestwie Ziemi znaleźliby Toph i wszystko byłoby pięknie i ładnie - to tak z mojej niepowstrzymanej łepetyny, która po prostu domaga się jakiegoś ładnego, spokojnego rozdziału, obojętnie gdzie. :)))
    Twój wyszedł ci perfekcyjnie i ogólne pokłony.. Fantastyczna obietnica, która jasno pokazuje jak Katara jest dojrzała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za taki piękny komentarz <3 Strasznie się cieszę i miód na moje serce :33 Love!

      Usuń
  5. Awwwwww... To było... po prostu słodkie!
    Tak, jestem chora. Albo walnięta tłuczkiem, jak kto woli.
    Nie płakałam. I nie chodzi o to, że źle opisałaś ten moment- opisałaś go cudownie!!! Mimo to, dla mnie to było słodkie... Po prostu ten rozdział pokazał mi tę ogromną więź pomiędzy Katarą a Ursą. I to, jak Katara martwi się o Zuko. ( tak, marzę o słodkiej, niczym niezmąconej wizji przyszłości w świecie rządzonym przez pokój, dobro i miłość, choć sama takiej nie stworzę (czytaj: zutara))

    Moje Kiedyś nigdy nie nastąpi.

    Ten fragment chwycił mnie za serce, zupełnie jak scena z Irohem płaczącym nad grobem syna (właściwie to dlaczego na końcu tego odcinka było napisane "cześć pamięci Mako" skoro jego syn nazywał się Lu Ten???)
    A ja się nie martwię o Katarę. Jeszcze nie. Zacznę się martwić wtedy, kiedy Zuko dostanie prezent- niespodziankę na swojej twarzy i zachoruje na znieczulicę, a ona zostanie sama w pałacu. No, chyba że popłynie razem z nim na poszukiwanie honoru...
    A tak z innej beczki, przepraszam za spamik, ale zmieniłam adres bloga, i serdecznie Cię zapraszam na kolejne rozdziały my-collection-of-stories.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W końcu w Narodzie Ognia Ursa była dla Katary matką. Między innymi dlatego Azula tak jej nienawidziła - zazdrościła im tej więzi.
      I ship zutara too, so don't worry. W ogóle wcześniej w tagach było zutara, ale uznałam, że to za duży spoiler :d
      Chętnie zajrzę i zobaczę :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Przeczytałem, wszystkie 10 rozdziałów i... Jestem po prostu w szoku.
    Jak ktoś tak młody może mieć taką świadomość słowa? To jest niesamowite. To wszystko co piszesz jest takie prawdziwe w pewnym sensie.
    Zaskakujące jest też to jak dobrze znasz i manewrujesz historią z serialu. Jest ona świetnie w platana w twój pomysł, który nota bene jest niebotyczny...
    Nigdy nie wpadłbym na taki plan. Katara w narodzie ognia...
    Cóż myślę, że jest bardzo ciekawą postacią. Dziecko rzucone na głęboką wodę. Musiała szybko dorosnąć, jednak mimo to wciąż jest dzieckiem.
    Zuko natomiast jest chyba idealnym przykładem na to, że nie każdy z Narodu Ognia musi być zły. Jest typowym dzieckiem, który nie pojmuje jeszcze tej całej wojny, którą toczy świat. Dla niego wszystko sprowadza się do zabawy, wycieczek i prezentów od starego stryja. Jak dla mnie Zuko jest rozkosznym i kochanym rozrabiaką, takim trochę synkiem mamusi :D
    Natomiast Azula jest zupełnie pozbawiona człowieczeństwa. Tak jak w serialu. Idealnie też odzwierciedliłaś to czego dowiedzieliśmy się później. Azula w jakiś sposób cały czas walczyła o uwagę m.in. matki, która widziała w niej potwora.
    Jeśli chodzi o Sokkę to jest niemalże identyczny jak ten serialowy. Chłopak na którego barki spada bezpieczeństwo całej osady. Trochę za bardzo bierze to do siebie, ale to czyni go jeszcze bardziej autentycznym.
    No i nareszcie Królowa Ursa. Osoba tak ciepła i jak napisałaś najpiękniejsza kobieta na świecie.
    Dobroduszna kobieta, która uratowała małe, bezbronne dziecko z ciemnej celi. Jednak moim zdaniem jej rozdział to rozdział 10. Ta historia jest tak poruszająca... No bo co może przeżywać matka, która musi porzucić dziecko...
    Teraz tak sobie myślę, że trochę to przypomina mi historią Valki i Czkawki...
    My oglądając serial już wiem dlaczego Ursa musiała opuścić pałac. Jednak dla Zuko to musiał być wielki wstrząs. Chłopiec, którego matka jest całym światem, z pewnością nie potrafi zrozumieć dlaczego go opuściła.
    Mam nadzieję, że w kolejnych częściach Ursa się jeszcze pojawi, bo to fantastyczna postać i przepiękna, ale i wzruszająca (tak przy ostatnim rozdziale łezka poleciała <_<) historia.
    No i na koniec.... Hama... Co tu dużo mówić, to straszna kobieta, która nie potrafi zapomnieć o przeszłości, rozdrapuje stare rany prowadząc do dalszej destrukcji świata. Katara widzi w niej niestety sojusznika... ale mam nadzieję, że szybko się otrząśnie.
    Kończąc już powiem, że sposób w jaki piszesz jest obłędny. Mimo tak głębokich i pięknych sfer, które tu poruszasz, rozdział czyta się szybko i przyjemnie. No i co najważniejsze sprawiają, że chce się więcej.
    Cóż mogę powiedzieć... chyba nic oprócz tego, że niecierpliwie czekam na dalsze części i życzę Ci weny oraz czasu, bo to co tu publikujesz to prawdziwe arcydzieła.
    Pozdrawiam...
    RayOfLight ;)

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)