23 lipca 2015

Serca Lód cz.5: Wina Elsy (Strażnicy Marzeń/Kraina Lodu)

            - Przecież mamy dbać o dziecięce marzenia! – oburzył się Jack, gdy Zając chwycił go mocno i zarządził, że pójdą z tym do Świętego Mikołaja. – Obiecał Elsie, że się spotkamy! Puszczaj mnie, zarośnięty króliku!
            - Jack, nie wiemy, co tam może być… - próbowała zaoponować Wróżka. – Nie przyszło ci do głowy, że to niebezpieczne? Nigdy wcześniej nie spotkałam się z czymś takim…
            - I ty przeciwko mnie?!
            - Próbuję być rozsądna! – zatrzepotała ze złością skrzydełkami i okrążyła głowę Jacka. – Powinnam teraz zajmować się ząbkami dzieci, a nie tobą!
            - Kto wam w ogóle kazał się wtrącać?! – Jack szarpnął się mocno i odepchnął Zająca Wielkanocnego. – Pryskam. Nara – rzucił przez ramię i, zanim silna łapa Zająca go dopadła, zniknął w przejściu.
            - Zaczekaj, Jack! – krzyknęła Wróżka Zębuszka. – Sterczymy tu jak głupi, a on pojawia się i znika! – westchnęła z pretensją. – Przecież on mnie kiedyś wykończy.
            - Prędzej mnie szlag trafi – dodał Zając z zachmurzoną miną. Zapatrzył się w przejście; zielona kraina, o której mówił Jack naprawdę go kusiła, ale przecież była Wielkanoc – a on miał swoje obowiązki. Nie zamierzał zachowywać się jak Jack Mróz i olewać wszystko dla własnej zachcianki.
            - Mikołaj? – spytała cierpko Wróżka.
            - Mikołaj – przytaknął Zając Wielkanocny.
*
            Jack Mróz uderzył z hukiem o twardą ziemię polany. Potrzebował chwili, zanim obraz przed oczami przestał się trząść. Rozejrzał się z niepokojem po lesie. Ostatnim razem było tu… jaśniej i cieplej. Niebo było ciemne i burzowe, zwiastowało koszmarny czas. Było mroczne. Mroczne w ten straszny, niebezpieczny sposób, który Jack już kiedyś widział. Potrząsnął głową, odganiając głupie myśli.
            Noc była ponura. Jack zarzucił kaptur na głowę i szedł przez ciemny las, postukując laską o korzenie drzew. Powietrze było dziwnie chłodne, nawet wysłużona, za duża bluza nie chroniła go przed powiewami lodowatego wiatru. Coś było nie tak!
            Wietrzne, chłodne miejsce zdecydowanie nie przypominało zielonej krainy, którą zapamiętał z ostatniej wizyty. Paskudna noc. 
            Pałac stał na wzgórzu. Strzeliste wieże sięgały ciężkim, poszarpanym chmurom. Na placu nie było żywej duszy – ani służących, ani dziewczynek. Nawet fontanna nie działała. Jack chwycił mocniej swoją laską i wzbił się w powietrze, podlatując do najniższej wieży. Zajrzał do środka. W szerokim pomieszczeniu krzątało się kilka starszych kobiet. Gotowały; Jack prawie przylepił nos do szyby, wpatrując się w parujący, gęsty barszcz w kotle.
            Jedna z kucharek krzyknęła z przerażeniem na widok chłopca lewitującego w powietrzu. Złapała się za serce i gapiła się na niego, piszcząc ze zdumienia. Jack pomachał się na pożegnanie i podleciał wyżej.
            Pusty pokój, zbrojownia, więcej pustych pokoi, galeria porterów (Poprzedni władcy byli naprawdę paskudni, pomyślał z niesmakiem). Okrążył wieżę i podleciał do kolejnej. Wszystkie okna były zamknięte. W jednym z pomieszczeń dostrzegł zamieszanie i znajomą, rudą czuprynę. Dopadł do szyby.
            Mała Ania spała w ogromnym łóżku na stosie poduszek, a przy niej czuwało dwoje ludzi – wysoki, brodaty mężczyzna i zgarbiona, smutna kobieta. Jack zgadywał, że to rodzice jego przyjaciółek – król i królowa. Pochylali się nad córką i głaskali ją z tak wielką troską, że Jack zaczął się martwić, czy Anka aby nie jest chora.
            Elsy nigdzie nie było widać.
            Wzbił się wyżej i znalazł ją we wschodniej komnacie. Siedziała na parapecie z podkulonymi nogami, zawinięta w puchaty koc i wpatrywała się zapuchniętymi, załzawionymi oczami w tarczę księżyca.
            Jackowi ścisnęła się serce.
            - Elsa! Elsa! – uderzył pięścią w ścianę.
            Ukryła twarz w ramionach i zachlipała żałośnie.
            - To moja wina! Moja wina!
            Jack zamachał laską.
            - Co jest niby twoją winą! Elsa, wpuść mnie! To ja, Jack! Czarodziej! Co tu się wyprawia! – krzyczał, ale dziewczynka zdawała się go nie słyszeć.
            Gdy uniosła główkę i znów spojrzała w niebo, dotarło do niego coś strasznego. Patrzyła niewidzącym, zamglonym spojrzeniem. Nie widziała go. Przestała go widzieć. Nie widziała go!
            Poczuł, że serce zamienia mu się w lodowatą bryłę.
            I nagle, gdy już miał dać jej znak, wyczarować coś na szybie, dostrzegł cień na ścianie pokoju. Plama odznaczała się wyraźnie, nawet w pół mroku widział kształt człowieka. Jack poczuł, że brakuje mu tchu.
            Cień wysunął się na przód i uśmiechnął się szeroko. Jack dobrze pamiętał ten straszny, triumfujący uśmiech. Poczuł, że robi mu się słabo. Mrok.
            Mrok zbliżył się do małej Elsy i  pochylił się nad jej uchem, a po pokoju rozniósł się lodowaty szept:  Przez ciebie Ania prawie umarła…
            Elsa zaniosła się szlochem, a Jack walił pięścią w ścianę, najsilniej jak tylko potrafił.
            - Zostaw ją! Zostaw ją!
            Mrok tylko się roześmiał i machnął ręką. Jack poczuł, że spada. Wypuścił laskę z dłoni i bezwładnie poleciał w dół.
__________________________________________________
Hej, hej :) Kiedy to czytacie, ja pewnie jestem już na wakacjach i wypoczywam :)
Dwa słowa. Ostatnio pisałam gościnny post na bloga ja-i-frozen o tym, jak każdy fan stopniowo wpada w uzależnienie od Krainy Lodu - wspominam o tym teraz, bo rozdział zgadza się tematyką Frozen. Dla mnie była to super sprawa i olbrzymie wyróżnienie, dzięki wielkie, Dziewczyny! Zapraszam Was tam i w ogóle na bloga Dziewczyn, bo jest fantastyczny i warto spojrzeć, zwłaszcza, jeśli uwielbia się Frozen :) Pozdrawiam serdecznie Aley i Veinę!
No, a jak Wam mijają wakacje? 

6 komentarzy:

  1. Dlaczego Mrok zawsze musi się coś odwalić...
    No w każdym opowiadaniu jest to samo
    Dlaczego Elsa nie widzi "Czarodzieja" ;-;
    Jack taki rebel i ucieka od Zająca i Wróżki
    Zresztą oni od razu nie muszą lecieć do Mikołaja
    Tak trochę Ból i Rozpacz, bo Elsa
    Czekam na następny rozdział :)
    Życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Czemu taki krótki...

      Usuń
    2. Faktycznie, wyszło trochę krótko, ale następny rozdział będzie za to dłuższy. Elsa z rozpaczy przestała go widzieć, teraz będzie już się tylko zamykać w sobie, coraz głębiej i głębiej, tak jak w filmie. Dziękuję bardzo za komentarz!

      Usuń
  2. Długo zbierałam się na ten komentarz, bo tak naprawdę nie wiem co napisać. Zapowiada się bardzo tajemniczo. Trochę szkoda, że już w niego nie wierzy... no ale cóż. Świetny rozdział, jak zawsze. Dzięki za pozdrowienia i także je ślę...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ups. ale wtopa, nie zauważyłem 5 rozdziału.
    Cóż no ale już go mam :D (ale tu już krótko)
    Bardzo mi się podoba. Historia toczy się w niesamowicie ciekawym kierunku, a wyobraźni mogę jedynie pozazdrościć!
    Z niecierpliwością czekam na kolejny (mam nadzieję) rozdział ;)
    Pozdrawiam...
    ~RayOfLight

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)