18 lipca 2015

Swiatło 09: Strata pierworodnego (Avatar: Legenda Aanga)

            Królowa Ursa zarządziła, że wracamy następnego dnia z samego rana. Była blada i przygnębiona, rzuciła tylko, że w stryj Iroh będzie potrzebował jej pocieszenia i pomocy z pogrzebem.
            - Jak to?! – zdziwiła się Azula. – Przecież stryj jest pod Ba Sing Se!
            Królowa Ursa spojrzała na nią ciężko.
            - Iroh wraca.
            - Już? – Azula zastąpiła jej drogę.
            - To znaczy, że wygraliśmy? – dopytywał się Zuko.
            Wstrzymałam oddech. Nieważne, jak bardzo kochałam Królową Ursę i jak mocno zaprzyjaźniłam się z Zuko – zwycięstwo Narodu Ognia oznaczała porażkę wszystkich jego przeciwników, a więc – i mojego ludu. Wzdrygnęłam się na myśl, że ludzie tak okrutni jak Najeźdźcy z Północy mieliby przejąć cały świat.
            Azula była bystrzejsza od Zuko już od najmłodszych lat. Zrozumiała wszystko, wystarczyło, że raz spojrzała w nieszczęśliwe oczy.
            - To znaczy, że nasz stryj jest mięczakiem – powiedziała jadowitym tonem.
            - Azula! – krzyknęła Królowa Ursa. Złapała się za ramię i próbowała odciągnąć na bok, ale dziewczynka się wyrwała i odepchnęła rękę matki.
            - A może nie?! Załamał się, prawda? Siedzi tam i buczy po śmierci syna! Nie jest godny, żeby być następcą tronu!
            - Jak możesz?! – Królowa Ursa zasłoniła sobie usta. – Pomyśl, twój ojciec opłakiwał utratę ciebie tak samo, jak stryj Iroh swojego syna.
            - Nie chcę, żeby mnie opłakiwał – syknęła Azula. – Wolałabym, żeby mnie pomścił. Stryjek powinien zostać i spalić Ba Sing Se na popiół. A ten beksa wraca z podkulonym ogonem!
            Królowa Ursa chwyciła ją za nadgarstki i zmusiła, by Azula spojrzała jej głęboko w oczy. Rzadko widywałam ją tak zdenerwowaną. Tylko Azula potrafiła doprowadzić ją do wściekłości. Właściwie, wciąż sprawdzała, na ile sobie może pozwolić, zanim matka ją zbeszta. Czasem myślę, że po prostu próbowała zwrócić na siebie uwagę, zmusić wszystkich, by skupili się na niej – ale wtedy widziałam w jej zachowaniu tylko nieludzkiego naigrywanie się z cudzej tragedii.
            - Posłuchaj, młoda damo! Twój stryj bardzo cierpi! Stracił jedyne dziecko, swojego pierworodnego, swojego dziedzica! Nie masz prawa oceniać jego postępowania, nie masz, bo nigdy nie przeżyłaś jego bólu! Zastanów się, zanim jeszcze raz powiesz coś tak wstrętnego! Marsz do pokoju i nie wracaj, dopóki nie przemyślisz tych okropnych słów!
            Azula zadarła nosa i przez chwilę mierzyła matkę ciętym spojrzeniem, po czym odwróciła się i tupnęła. Wykrzywiła się z wyższością do mnie i do Zuka i zniknęła, urażona i niezadowolona.
            - Co się dzieje z tym dzieckiem… - westchnęła cicho Królowa Ursa. Przetarła twarz dłońmi i popatrzyła na nas. – Idźcie i wy, przed nami długa podróż.
            Przez resztę rejsu nie wychodziła ze swoich komnat. Ja i Zuko byliśmy zdani na siebie – nie śmiałam się odzywać. Nigdy wcześniej nie pocieszałam nikogo, kto stracił bliską osobę – z dotychczasowych rozmów zdążyłam wywnioskować, że Lu Ten był dla niego jak brat.
            Wyszliśmy na górny pokład, nie odzywając się do siebie.
            - Tak bardzo współczuję stryjowi – wyszeptał Zuko.
            - Musi być mu ciężko – przyznałam, nieśmiało biorąc Zuko za rękę.
            - Lu Ten nauczył mnie wspinać się na drzewa – powiedział, wpatrując się niewidzącym wzorkiem w zachmurzone niebo. – Zobacz, kilka tygodni temu stryj przysłał mi ten sztylet.
            Podał mi do rąk błyszczące, ciężkie ostrze z wydrapanym napisem Nie poddawaj się bez walki. Było ostre i perfekcyjnie wyważone; mogłam sobie wyobrazić, jak celne ciosy jest w stanie zadać wprawiony wojownik tak dobrą bronią.
            - Wtedy radził mi, żebym zawsze walczył do końca… a teraz sam nie dotrwał. Ale wiesz, myślę, że są takie sytuacje, gdzie nikt by nie wytrzymał. Nawet Azula. Ale i tak nie można się poddawać, trzeba iść dalej, prawda?
            - Twój stryj na pewno jest bardzo dzielny – powiedziałam cicho.
            - Oddam mu ten sztylet – wyjaśnił Zuko. – Żeby pamiętał, że zawsze trzeba się jakoś trzymać. Nie poddawać się bez walki.
            - Nigdy – przytaknęłam.


            Gdy tylko dotarliśmy do Pałacu, wymigałam się, że muszę rozpakować kufry i ochłonąć po podróży i pobiegłam do stajni, tam, gdzie pracowała moja mentorka i przyjaciółka – Hama. Dopadłam drzwi i przystanęłam, przestraszona. Była wściekła, gdy odjeżdżałam na Żarzącą Wyspę – powtarzała, że długa przerwa w treningu to nic dobrego; że ja nie mam wiele czasu, a nauki – aż nadto; że wciąż nie nauczyła mnie najważniejszego.
            Hama stała tyłem do wejścia, pochylona i wykrzywiona, grabiła siano.
            - Wróciłam…
            Hama poderwała się przestraszona, spojrzała na mnie ze zdumieniem, a po chwili w pośpiechu porzuciła grabie i złapała mnie za ramię.
            - Jesteś mi potrzebna! – zawołała znienacka, ciągnąc mnie za sobą. Zdębiałam. Żadnego przywitania, żadnego przytulania, żadnych wyrzutów, żadnego… czegokolwiek? Nie mając wyjścia, pobiegłam z Hamą. – Dobrze, że wreszcie jesteś! Ozai i jego żonka są na audiencji u starego Azulona! – wyjaśniła, prowadząc mnie do bocznego wyjścia. – Masz pojęcie, co to znaczy?
            - Nie, Hamo! Uspokój się!
            Pochyliła się, tak, bym tylko ja ją słyszała. Oczy jej błyszczały ze zdenerowania.
            - To znaczy, że coś się zmienia! Naród Ognia wykona następny krok na froncie, a my musimy wiedzieć, co to będzie!
            - Dlaczego? – zdumiałam się zaniepokojona.
            - Bo jesteśmy same na terenie wroga, zdane tylko na siebie. Może na tej naradzie padnie rozkaz, by całą naszą wioskę spalić na pył? Jeśli się tego nie dowiemy, niczego nie powstrzymamy – straszyła mnie Hama z niezdrową zapalczywością. Zadrżałam.
            Później zrozumiałam, że Hama miała obsesję kontrolowania wszystkiego. Przez całe życie bała się zdemaskowania, dlatego wciąż sprawdzała, czy żadne podejrzenie na nią nie padło. Próbowała śledzić narady wojenne i plotki w Pałacu nie po to, by wiedzieć, co dzieje się na świecie – tak, jak mi wtedy wmawiała, ale po to, by zadbać o swoje bezpieczeństwo. Straszyła mnie, bo była opętana i chora z niepokoju.
            Wzięłam jej słowa całkiem na poważnie.
            - Co mam zrobić?
            - Zakradnij się na balkon na tyłach sali i słuchaj! Potem wszystko mi powiesz! Pilnuj… pilnuj, czy nie będzie tam niczego o mnie!
            - Ale…
            - Leć już, narada się zaczęła! 
            Czując, że powierzono mi ważną i cenną misję, popędziłam krętymi korytarzami do sali tronowej. Byłam tu tylko raz, gdy Zuko oprowadzał mnie po Pałacu. Tylko uchylił drzwi, w obawie, że ktoś nas zauważy. To było serce Pałacu – przy samym drzwiach stało siedmiu strażników. Ale bocznych schodów nikt nie pilnował, były zbyt wąskie i zbyt niedostępne.
            Pomknęłam na balkon i przycupnęłam za ciężką, złotą zasłoną. Odetchnęłam, uspokoił oddech i nasłuchiwałam. Głosy były przytłumione, ale całkiem nieźle słyszałam.
            - Kochanie, pokażesz dziadkowi, czego się nauczyłaś? – przemówił obcy, stary głos. Nieśmiało wychyliłam się zza zasłony. Na szerokim podeście siedział bardzo stary mężczyzna, mógł mieć nawet sto lat. Odziany był w czerwono-czarne, królewskie szaty, nosił długą brodę i patrzył srogo na rodzinę u jego stóp. Chociaż siedzieli tyłem, poznałam wszystkich – księcia Ozaia, wyprostowanego i sztywnego,  Królową Ursę, trochę przygarbioną, a na końcu Zuka i Azulę. A więc ten siwy z brodą to na pewno…
            Władca Ognia Azulon.
            Ten, którego lękał się cały świat. Ten, który ciągnął straszną wojnę od tak dawna!
            Azula wystąpiła na środek, ukłoniła się dziadkowi. Stanęła prosto, uniosła ręce nad głowę i wciągnęła powietrze. Trwała tak przez dłuższą chwilę, a potem znienacka!, w ułamku sekundy, przeniosła ciężar na prawą nogę, a lewą wyrzuciła do boku. Cisnęła płomieniem w górę, a zaraz później strzeliła w dół. Wybiła się do góry i strzeliła iskrami tuż przed oblicze Władcy Ognia. Ten uśmiechnął się z uznaniem.
            I ja, chociaż nigdy nie powiedziałam tego Azuli, byłam pod wrażeniem. Zuko co prawda pokazywał mi swoje sztuczki, ale nie umywał się do siostry – brakowało mu jej pewności i nieugiętości. Azula była niezaprzeczalnie lepsza. Ogień w jej dłoniach nie był tylko zdolnością, talentem, ale jej autentyczną częścią, czymś, co czyniło ją tak zuchwałą… i tak niebezpieczną. Wtedy zauważyłam to po raz pierwszy – Azula używająca magii ognia była po prostu niebezpieczna.
            - Jest cudowna – powiedział cicho Ozai. Zastanawiałam się, jaki ma wyraz twarzy. Siedział wyprostowany i napompowany – mogłam się założyć, że pękał z dumy. – Po dziadku ma nie tylko imię, ale i talent.
            Azula wróciła na swoje miejsce z szerokim uśmiechem. Zdawało mi się, że szepnęła coś do Zuko, ale nie mogłam być pewna. W tym samym momencie on poderwał się na równe nogi i krzyknął:
            - Chcę pokazać, czego się uczę!
            Królowa Ursa już chciała wstać, ale Ozai powstrzymał ją twardą ręką. Atmosfera momentalnie zgęstniała, zapanowała niezdrowa cisza.
            Zuko wykonał serię tych samych ruchów, co Azula, ale nie, to nie był ten sam układ. Popis Azuli był… popisowy, pełen gracji, nie do podrobienia. Azula już wtedy dobrze wiedziała, co to znaczy zwyciężać. Zuko zabrakło tej śmiałości i… niecałą minutę później wylądował twardo na pupie. Poślizgnął się na wypucowanej posadzce.
            Zacisnęłam oczy.
            Próbował się jeszcze podnieść, ale nie, wszystko na nic! Wyskoczył w górę, błysnął płomieniem, ale stracił równowagę i runął ciężko na ziemię.
            - Zawiodłem – usłyszałam zduszony głos. Schował twarz w rękaw kimona.    
            Królowa Ursa podbiegła do syna i pomogła mu wstać, z troską przyglądając się zadrapanej twarzy.
            - Nie! Ja bardzo lubię cię oglądać! To wspaniałe, że nie porzucasz walki, chociaż jest zbyt ciężka – powiedziała ze wzruszeniem, wycierając policzek Zuka. Patrzył na nią z olbrzymią, dziecięcą miłością.
            - Książe Ozaiu – przemówił Władca Ognia. Skostniałam od samego słuchania. – Dlaczego marnujesz mój czas? To farsa! Żałosne przedstawienie. Idźcie już, Urso, dość tych żartów!
            Królowa Ursa podniosła się i odeszła w stronę wyjścia, a dzieci ruszyły za nią. Byłam pewna, że zaraz odejdę, gdy nagle Azula szturchnęła brata i… pobiegli schodami w stronę mojej kryjówki. Przerażona, że mnie odkryją i narobią zamieszania; schowałam się za zasłoną, bojąc się oddychać.
            - Ojcze – przemówić cicho Ozai. – Zdajesz sobie sprawę, że po śmierci Lu Tena, ród Iroh wygasł. Mój brat opuścił oblężenie Ba Sing Se. Jest winien naszej porażki w Królestwie Ziemi! Kto wie, kiedy wróci do domu… Kto wie, czy będzie w stanie sprostać roli, którą mu wskazałeś… A ja, ja, ojcze! Jestem tutaj, a moje dzieci żyją!
            - Do czego zmierzasz,  Ozaiu?
            - Zmień swojego następcę! – wypalił Ozai. Zerwał się z klęczek i podbiegł do tronu ojca. – Jestem gotowy! Będę służył tobie, będę służył Narodowi Ognia! Daj mi prawo, a będę lepszym władcą od jutra niż Iroh byłby kiedykolwiek!
            Gniew wstrząsnął Władcą Ognia.
            - Śmiesz mnie namawiać do zdrady własnego syna?! Do zdrady twojego brata?! Mojego pierworodnego?! I to po śmierci jego jedynego dziecka?! Iroh dość już wycierpiał, ale twoja kara… Twoja kara dopiero się zacznie!
            Strzelił ogień. Nawet z tak daleka, schowana za kotarą, czułam gorąc wściekłości Azulona. Zaciskałam mocno oczy, bałam się ruszyć. Słyszałam, że Zuko kręci się z niepokojem… był tak samo przerażony jak ja. Nie wytrzymał; rzucił się do biegu i zniknął na schodach. Tak samo jak ja, nie chciał słuchać tej strasznej rozmowy.
            Chciałam odejść, ale Azula trwała na swoim miejscu. Tak długo, jak tam była, nie mogłam się ruszyć.
            - Ty też poznasz ból, jakiego doświadcza Iroh! Ból po stracie pierworodnego. Poświęcisz własnego i wtedy zrozumiesz swojego brata!
            Zesztywniałam. Ból po stracie pierworodnego. Kilkakrotnie słyszałam przedziwne zdanie, odbijało się echem w mojej głowie. Nie mogłam uwierzyć i nie mogłam zrozumieć, co to ma znaczyć. Pierworodny. Strata. Zuko.
            Rozkojarzona, pozwoliłam zasłonie opaść i odsłoniłam się na jedną krótką chwilę… Chwilę, w której Azula spojrzała w złą stronę. Nasze oczy się spotkały. Patrzyłam jej głęboko w oczy i wiedziałam, że słyszała to samo, co ja, ale wcale nie wydawała się wstrząśnięta. Uśmiechnęła się prowokująco – rzuciła mi wyzwanie. Jaki będzie mój następny krok? Nie zamierzała zdradzać mojej kryjówki, bo zdradziłaby swoją.
            Nosiłyśmy tą samą, straszną tajemnice. Która z nas powie Zuko? Bez słowa wysunęłam się zza kotary i odeszłam w stronę schodów.
            - Nieładnie jest podsłuchiwać, wieśniaro – rzuciła Azula. – Ale teraz przynajmniej wiesz, co będzie z Zuko. Tata go zabije.
            - Nie mów tak! – syknęłam. – Nie waż się tak mówić!
            - Bo co? – prychnęła Azula. Nie wytrzymałam. Zanim rozsądnie pomyślałam, już skupiłam się na wodzie cieknącej po tylniej ścianie z nieszczelnej rury i trysnęłam Azuli w twarz. Była zbyt zdziwiona, by krzyknąć.
            - Bo to.
            Zeszłam ze schodów, zaciskając pięści. Cała się trzęsłam; wszystko było zbyt niemożliwe, by być prawdziwe. Jak miałam ochronić mojego przyjaciela? Jak miałam ochronić Zuko?

            Wypadłam na dwór, ciężko dysząc. Hama mnie zauważyła i zaczęła wypytywać, czy ktoś mówił cokolwiek o niej. Machnęłam ręką i odeszłam bez słowa. Cała drżałam z przejęcia i przerażenia. Schowałam się nad jeziorem i zanurzyłam ręce w chłodnej wodzie, ale nawet ona – mój żywioł – nie mogła pomóc.

12 komentarzy:

  1. Uwielbiam twoje opowiadania! Twój styl pisania, charaktery postaci, opisy, uwielbiam po prostu! Nadal uważam, że rozdziały są krótkie, ale nawet jak napiszesz coś dwa razy dłuższego - będzie to dla mnie za mało :D
    W tym rozdziale było dużo napięcia i smutku. Czy Katara ucieknie wraz z Zuko? Jestem cholernie ciekawa :)
    Bardzo podoba mi się charakter Azuli, jest moją jedną z ulubionych postaci. Niestety zwariowała, no cóż, trudno...
    Czekam z niecierpliwością na notki, życzę weny i udanych wakacji we Francji! :3
    Baju:***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja uwielbiam Azulę, kurcze, mistrzowski charakter, taka postać! Avatar ma mnóstwo genialnych postaci i Azula - nawet Azula z jej szaleństwem - jest jednym z najlepszych i moich ulubionych.
      Lejesz miód na moje serducho, kurcze, jak czytam takie słowa, to aż się głupio śmieje do monitora. Dziękuję! :)
      Wakacje były bardzo udane, dzięki! Pozdrawiam :*

      Usuń
  2. ojej ojej ojej...biedny Iroh, biedny Zuko, biedna Katara....

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Azulę, jej styl bycia i temperament, ale jednak cieszyć się ze straty brata to przesada ;-;
    Zresztą czemu zawsze Zuko, on to miał przesrane od urodzenia XD
    Hama niech sobie w końcu odejdzie, mam jej doooość, Katara zacznij myśleć...
    Za krótki rozdział i za mało akcji :/
    Ale i tak się cieszę :3
    Wogóle ja myślałam, że dzisiaj jest 16, a tu taki zaciesz XD
    Życzę weny i wyczekuję "Serca lód"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Azula nie do końca zdawała sobie sprawę , co się dzieje - będąc dzieckiem, lubiła zastraszać, ale myślę, że nie wierzyła do końca, że Zuko stanie się krzywda. Już niedługo - bo zbliżamy się do zakończenia - będzie więcej akcji, bo nadchodzi straszna chwila dla Zuko.

      Usuń
  4. Cudownie, jestem pod wrażeniem <3 jaki długi rozdział, supe ::)
    szkoda, biedny Iroh, Zuko :'( and Katara,,, sami biedni... <3

    Bardzo dobrze spędziłam czas czytając twoje opowiadanie. Jest dla mnie czymś nowym, gdyż jeszcze nigdy nie widziałam podobnych pomysłów.
    Życzę weny i czekam na "Nic do stracenia" :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, cieszę się, że tak myślisz :) Czasem coś przyjdzie mi do głowy i próbuję to rozwinąć na jakąś historyjkę i jeśli komuś się podoba, to strasznie-strasznie się cieszę :) Dziękuję ślicznie!

      Usuń
  5. Fantastycznie! Jak zwykle z resztą, jestem pod wrażeniem.
    nie lubię Azuli, wręcz nienawidzę, lecz dzisiaj mi się podobała. Jest okrutną, małą wiedźmą, a Ty idealnie oddajesz jej charakter. Nie wierzę, że nawet nadchodząca śmierć własnego brata jej nie rusza. Ale cóż, cała ona. Mam nadzieję, że kiedyś pożałuje takiej postawy. Dziwi mnie, że nie wydała Katary. Zawsze w końcu mogła powiedzieć, że zauważyła ją wcześniej, ale pewnie ma w tym jakiś swój cel.
    Azulon... nie rozumiem go. Rozumie, że jego pierworodny syn cierpi po stracie własnego potomka, a na ten sam los chce skazać Zuko? Co mu biedny chłopak zawinił? Widać po kim mała wiedźma odziedziczyła charakter. :/
    Biedny Zuko. Kurcze, z każdym rozdziałem coraz bardziej mi go żal. Samo posiadanie takiej siostry jest karą. Idealna pod każdym względem Azula daje mu odczuć, że jest od niej gorszy, a do tego teraz chcą go zabić.
    Mam nadzieję, że Katara w porę ostrzeże przyjaciela, lub porozmawia w tej sprawie z królową Ursą. To dobra kobieta, na pewno nie chce krzywdy własnego dziecka.
    Mogli by w końcu uciec. Katara na pewno zabrałaby Zuka ze sobą do swojej wioski. Razem poradziliby sobie z ta podróżą.
    Powtarzam się, ale rozdział cuudowny. Podbił moje serce i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko imię, ale i charakter - racja. Myślę, że Azulon był wzorem dla Azuli, tak, jak jej ojciec. W następnym rozdziale sprawa Zuko się rozstrzygnie. To też byłaby ciekawa opcja - Zuko w Południowym Plemieniu Wody, ale niekoniecznie - zostaje Katara w Narodzie Ognia :) Jeny, dzięki za długi i serdeczny komentarz, strasznie dziękuję :* Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Łojeju... nawet nie wiem co powiedzieć. Rozdział jesr po prostu cudowny. Nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo kolejna cześć :) Dzięki za komentarz!

      Usuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)