27 listopada 2013

Łowcy cz.8: Zhalia Moon (Huntik)

             Widział coraz więcej – promienie ciepłego słońca, twarz nieznanej mu kobiety wykrzywioną w jakimś grymasie zirytowania, jasną czuprynę Loka wychylającą się nad jej ramieniem i zatroskaną, dziewczęcą twarz Sophie. Zmrużył oczy i spróbował odkaszlnąć, wypluć ten obrzydliwy, trochę słodkawy smak.
            Miał wrażenie, że został przerzuty przez ogra.
         Czuł w gardle mdły smak wody z jeziora, od której robiło mu się niedobrze. Całe śniadanie podchodziło mu do gardła. Na oczach pozostały mu resztki kropel, które przysłaniały widok. Całą twarz wciąż miał mokrą, ale powoli odzyskiwał pełną świadomość. Pierwszym co zobaczył, trochę przez mgłę, były sarnie oczy – błyszczące, mądre i trochę rozgniewane, a jednocześnie tak cudownie piękne.
            Słyszał jakieś słowa, ale nie potrafił ich zrozumieć, a im dłużej patrzył w te ślepia, tym mniej przejmował się jakimś bełkotem. Trzy głosy splatały się w jakąś niezrozumiałą wyliczankę, której wcale nie musiał znać, bo miał przed sobą najpiękniejsze oczy na całym świecie.
            Czyje?
            Wcale nie musiał wiedzieć. Chciał patrzeć.
         - Słyszysz mnie? –  dotarło do niego szorstkie pytanie. Poczuł cienkie palce na policzku, ale ręka – do kogokolwiek należała - zamiast go pogłaskać, po prostu uderzyła w bezsilnej próbie ocucenia.
            Nie sądził, że ktoś o takich oczach, może podchodzić do niego tak... brutalnie. Kobiety rzadko traktowały go obcesowo. Spróbował coś wykrztusić, ale zamiast słów z jego podrażnionego gardła wydarł się tylko niezrozumiały charkot.
         - Słyszę – szepnął w końcu słabo, przecierając oczy. Pochylała się nad nim młoda kobieta. Była cała mokra; woda spływała jej po szczupłej twarzy, swobodnie podrażniała ramiona i skapywała na ziemie. Luźny t-shirt lepił się do ciała, a ciemne, prawie czarne włosy, przylgnęły do skóry.
         - Dante! – usłyszał pełen ulgi głos Sophie. Dziewczyna kucnęła przy nim i patrzyła z niemal namacalną troską, oczy miała przestraszone i zdziwione i był pewien, że gdyby dłużej wszystko szło nie po jej myśli, nadzwyczajnie w świecie by się rozpłakała.
         - Przestraszyłeś nas – Lok pokręcił głową, sprawiał wrażenie, jakby dopiero uspokoił się po jakimś stresie. Cieszył się, że chociaż on nie wygląda jakby zamierzał rzucić mu się na szyje i wyściskać. Opadł ciężko na trawę i skrzyżował nogi w kostkach.
         - Już dobrze – uspokoił ich. Przeniósł wzrok na nieznajomą, zastanawiając się, jak udało jej się pokonać ten cholerny wir i gdzie podziali się agenci Organizacji.
         - Zanim wskoczysz do wody naucz się pływać – mruknęła z politowaniem, pomagając mu podnieść się do pozycji siedzącej.
            Zacisnął zęby. Nie lubił, gdy kobiety się nad nim litowały. Chciał ich pożądania i zalotnych spojrzeń. Był wściekły, że, kimkolwiek jest ta nowa nieznajoma, zrobił na niej kiepskie wrażenie.
         - Umiem pływać – wycharczał, potrząsając głową. Kichnął głośno, zdając sobie sprawę, że zabrzmiał raczej jak sześciolatek, który próbuje przekonać mamę, że może sam jechać na obóz albo wrócić do domu trochę później niż zwykle.
         - Właśnie widziałam – uniosła brwi, patrząc na niego z powątpiewaniem.
         - To była wyjątkowa sytuacja – sprostował, dotykając obolałego gardła.
         Dopiero teraz spojrzał na nieznajomą, nie wiedząc, czy lepiej przeprosić za kłopot czy podziękować za ratunek. Była trochę za chuda jak na jego gust, średniego wzrostu, smukła i krucha. Miała ciemną cerę i ostre rysy twarzy, wiecznie zmarszczone brwi i lekko wydęte usta. Mimowolnie zerknął na prężące się pod koszulką małe, sterczące piersi, ale zaraz znów odwrócił wzrok, zupełnie jakby nie miał śmiałości bezpośrednio jej obserwować. Miała w sobie jakiś szczególny magnetyzm. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek się już spotkali, ale chyba nigdy jej nie widział – zapamiętałby przecież te oczy!
         - Dziękuje – szepnął, wstając niepewnie. Nogi miał miękkie – nie wiedział, czy to przez jej spojrzenie, czy przez to, że przed chwilą prawie się utopił - trochę obawiał się stanąć, ale powoli się wyprostował i już chciał pomóc nieznajomej, ale ona już stała – wepchnęła dłonie do kieszeni czarnych jeansów i mrużyła oczy do słońca. Swobodna i wolna.
         - Pomogła nam z Organizacją – wtrącił się Lok. – Znasz niezłe zaklęcia – przyznał, zwracając się do kobiety. Uniosła brwi, niezbyt wzruszona komplementem, ale skinęła głową. – Byłaś świetna.
         - Tak. Świetna. – wycedziła przez zęby Sophie, nagle zła jak osa.
         - Nie spodziewałam się spotkać tutaj Dantego Vale’a.
         Zesztywniał. Wiedział, że upokorzył się już dość w czasie tego „podtopienia” i nie chciał wyjść dodatkowo na ignoranta, a zanosiło się, że zaraz będzie musiał uśmiechać się z zakłopotaniem i nieśmiało mówić „Wydajesz się znajoma, ale możesz mi przypomnieć, skąd się znamy? I jak właściwie masz na imię?”
            Z opresji uratowało go naburmuszona nastolatka.
         - A ty to kto? – Sophie zmarszczyła nos.
         - Jestem Zhalia Moon – wyjaśniła, kiwając lekko głową.
            Dante nie krył zaskoczenia; uśmiechnął się jednak i pokiwał głową. Zhalia Moon była w Fundacji tak krótko, że większość Łowców nawet jej nie spotkała, ale już zdobyła sławę tej, która zawsze decyduje. Podobno była szybka, sprytna i seksowna. To ostatnie Dante mógł potwierdzić z najwyższą stanowczością.
         - Słyszałem o tobie.
         - A o tobie mówi się wszędzie – stwierdziła. Chciał zapytać, co sprowadza ją w te okolice, czy działa sama czy ma drużynę, jak udało jej się zwyciężyć nad Organizacją, ale ubiegła go i pierwsza się odezwała: - A to kto?
         Spojrzał na Sophie i Loka.
            Dziewczyna wbijała podeszwę japonka w ziemię tak mocno, jakby nie mogła już dłużej ustać. Skrzyżowała ręce na piersiach w sposób, jakby za wszelką cenę chciała je unieść i ścisnąć tak, aby wyglądały na większe. Patrzyła podejrzliwie na Zhalię.
            Lok pozostał Lokiem, Który Jeszcze Nie Wie Jak Być Łowcą. Był wyraźnie zainteresowany Zhalią – była w końcu drugim profesjonalnym Łowcą, którego poznał. Sposób w jaki rozprawiła się z przeciwnikami sprawił, ze urosła w jego oczach do rangi kogoś niesłychanie utalentowanego. Działała błyskawicznie, jej ciosy był szybkie, prawie niezauważalne.
         - Sophie Casterwill i Lok Lambert.
            Nie bardzo wiedział, co powinien jeszcze powiedzieć.
            W odpowiedzi skinęła głową, ale Sophie nie zamierzała kryć zdziwienia. Zazwyczaj ludzie, a zwłaszcza ludzie ze świata Łowców, patrzyli na nią z szacunkiem albo chociaż unosili brwi w niemym geście zdziwienia. Bo przecież byłą samą Casterwill, pochodziła z jednego z najbardziej wpływowych rodów w całej Fundacji. A ona nic, zupełnie, jakby nie dotarło do niej znaczenie tego nazwiska.
            Zhalia wepchnęła ręce głębiej do kieszeni i odchyliła tułów do tyłu, wyciągając twarz do gorącego, czerwcowego słońca. Było w tym geście coś ulicznego, nieporządnego.
         - Do zobaczenia, Dante Vale – powiedziała w końcu. Odwróciła się i ruszyła szybkim krokiem.
            Przez moment miał wrażenie, jakby dostał młotkiem w głowę. Pewnie efekt podtopienia, ale po prostu nie umiał się otrząsnąć. Gdy znikała za drzewami, nabrał ochoty rzucić się za nią i poprosić, żeby została chociaż chwilę, żeby coś powiedziała, może dałaby się zaprosić na jakieś ciasto do tej Łowczyni, Poliny, u której mieszkali. Gapił się za nią jak skończony kretyn, ale to właściwie nieważne, po prostu nie umiał inaczej.
         - Dziękuję! - wrzasnął jeszcze, ale chyba nie usłyszała.
            Ludzie zazwyczaj nie kończyli rozmowy po kilku zdaniach.
         - Dante? – Sophie spojrzała na niego z mieszaniną irytacji i zdziwienia. – Martwiliśmy się o ciebie.
         - Zazwyczaj to ja wrzucam ludzi do wody – uśmiechnął się lekko. – Wiem, że chcielibyście zdziałać coś więcej, ale pozwólcie, że wrócimy i jakoś się... ogarnę – popatrzył wymownie na swój mokry płaszcz i zniósł spojrzenie Loka „Długo tak będziemy nic nie robić?”. – Chyba znaleźliśmy pewną poszlakę... Te wiry znikąd się nie wzięły, prawda?
            - Prawda – rozpromieniła się Sophie. – Wiesz, Dante, zauważyliśmy, że to obrona chwilowa. Nie trwa długo, bo gdy ta… - zawahała się i spojrzała w las. – Bo gdy tamta cię ratowała, już się uspokajało.

7 komentarzy:

  1. misiu17:06

    I nareszcie pojawiła się Zhalia. Przyznam, że wyobrażałam sobię ich rozmowę ciut inaczej, tak jednak jest lepiej.
    Sophie jest strasznie zarozumiała. Na takie spojrzenie trzeba zasłużyć, a nie tylko mieć odpowiednie pochodzenie.
    Czekam na nn i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli miałabym być szczera, ja też inaczej to widziałam.
      Sophie od zawsze była wychowywana w przeświadczeniu, że jest jednym z ostatnich Casterwillów i za samo nazwisko należy jej się szacunek. Jeśli nie oglądałaś Huntika, bardzo polecam, jedna z fajniejszych produkcji.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Sophie idealnie w charakterku. "Dante ona jest zła. z resztą chuda patrz jaka ja dorodna jestem" no ale pan Vale zdaje się być już oczarowany

    OdpowiedzUsuń
  3. Lisa19:03

    Ooo no wreszcie moja ukochana postać, która skradła serce pana Vale Bardzo podoba mi się ten rozdział, chociaż inaczej wyobrażałam sobie pojawienia się Zhalii, ale to jest ok Pozdrawiam i z ogromną niecierpliwością czekam na new ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Carmen17:28

    Sorka, kochanie że dopiero teraz komentuje, ale miałam urwanie głowy. Rozdział genialny. No w końcu nasz wychrystusowany Dante, to tylko facet, cóż mu się dziwić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy18:41

    Świetnie! Więcej Huntika i Zhalii :)

    OdpowiedzUsuń
  6. https://huntiklowcytajemnicdn.blogspot.com/ - zapraszam do mnie!

    Świetne wciągające opowiadania, kocham wracać do tego, co piszesz!

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)