20 września 2014

Nic do stracenia 2: Lata później (Jak wytresować smoka/Jak wytresować smoka 2)

poprzednia część:

Kilkanaście lat później

            Smok przemknął ze świstem ponad chmurami, zakołował i wzbił się jeszcze wyżej, w stronę zimowego, prawie białego słońca. Powietrze była tak lodowate, że niemal zamrażało płuca od środka. Chłopiec na jego grzbiecie kulił się, zmarznięty, coraz mocniej opatulając się brązowym, ogromnym futrem. Oddychał głęboko, czując, że im wyżej się wznosi, tym większy ogarnia go spokój. Dookoła była tylko lodowata błękitno-biała pustka, a gdzieś na horyzoncie jarzące koło tak ogromne, że mogłoby pochłonąć jego, smoka i całą niezmierzoną wodę.
            Czkawka westchnął cicho i pomyślał, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi.
            Smok chuchnął gorącym powietrzem i zapikował w dół tak mocno, że hełm prawie spadł z głowy chłopca. Pędził z oszałamiającą prędkością, jakby przekroczył wszelkie granice i pokonał wszelkie ograniczenia. Jeszcze chwila i roztrzaskałby się o ostre, morskie skały. W ostatnim momencie poderwał się i wyrównał lot, unosząc się tuż nad wodą.
            - Nie szarżuj tak, staruszku – zachichotał Czkawka, na co smok tylko prychnął i wypuścił kolejny obłąk gorącego, gryzącego dymu. Chłopiec odważył się puścić łuski smoka i odchylił delikatnie do tyłu, patrząc na skrzącą się powierzchnię wody. Wśród lodowych odłamków pływały srebrzyste rybki, tak małe, że ledwo je mógł je dostrzec. Miał wrażenie, że niektóre patrzą na niego swoimi rybimi, apatycznymi ślepiami bez wyrazu.
            Latanie było prawdziwą w o l n o ś c i ą. Nagle przestawał istnieć cały świat, pozostawał tylko on i ogromny, niepokonany smok. Mógł przemierzyć cały ocean, mógł znaleźć się w każdym miejscu, mógł odkryć to, co dla innych  pozostawało jedynie marzeniem. Patrzył na ziemię z góry, był nagle kimś wyjątkowym, kimś ponad, kimś, kto może wszystko.
            Smok skręcił w lewo i podleciał w stronę skalistej, surowej wyspy. Czkawka niechętnie przypatrywał się kamienistemu brzegowi, o który z hukiem rozbijały się spienione fale. Znalazłby dziesięć tysięcy milszych miejsc na odpoczynek, ale smok najwyraźniej był już zmęczony lotem.
            Chłopiec zsunął się z grzbietu i ostrożnie postawił nogę na wyślizganych, wilgotnych skałach. Wyspa była malutka. Zdążyłby ją obejść w dwadzieścia minut, może nawet mniej. Z jednego brzegu widział drugi kraniec, a dookoła ani skrawka zieleni. Same skały, wyzierające z morza jak zęby.
            Zrobił kilka przysiadów, żeby rozprostować ścierpnięte po długim locie nogi i ziewnął. Smok skulił się tuż przy brzegu i zmrużył wielkie, złote ślepia. Chyba drzemał. Pierwszym, czego Czkawka nauczył się przy tresurze smoków, było, żeby nie przeszkadzać im, gdy śpią. Wtedy dopiero robią się a g r e s y w n e. Wolał przez tydzień łowić ryby dla maluchów niż spotkać wściekłego smoka.
            Przysiadł na zimnym kamieniu i wparł łokcie na kolanach. Był w paskudnym humorze od samego rana. Czasami miał dość, że od dziecka otaczały go tylko nieme, ogromne bestie. Matka, pogrążona w ich świecie, czasem też zapominała, że czasem trzeba porozmawiać. Nie lubiła mówić i nie umiała słuchać; a gdy tylko pytał, kim był ojciec, robiła swoją udręczoną, zbolałą minę i temat się kończył.    
            Czkawka próbował zapomnieć o dziwnym braku w jego sercu i tęsknocie za czymś, czego nigdy nie miał. Pilnował małych smoków, latał nad ogromnym oceanem, konstruował siodła i lejce, ale za każdym razem, gdy zaczynał robić coś mechanicznie, jego myśli uciekały w stronę innych ludzi, których prawie nie znał. Prawdą było, że poza matką i smokami nie miał żadnych przyjaciół. Nawet nie widział zbyt wiele osób w swoim krótkim, nudnym życiu.
            - Czkawka, wybrałam dla ciebie dobre życie – szeptała czasami przepraszająco i całowała go w czoło z jakimś dziwnym wzruszeniem. Wycierał się z niesmakiem, całkiem nierozumiejąc, o co jej chodzi. Czuł, że miał wspaniałą matkę, chociaż nigdy nie maił porównania.
            Innym razem patrzyła, jak połykał zimną zupę rybną i zamykała oczy.
            - Synku, jesteś szczęśliwy? – pytała smutno, jakby ona sama bardzo cierpiała. Nie lubił takich pytań, bo zaczynał czuć się nieswojo. Czasem zastanawiał się, czy inne dzieciaki też mają takie problemy ze swoimi rodzicami.
            Przyglądał się szaremu, bezdennemu oceanowi i myślał, co teraz robi matka. Opuścił ich siedzibę bez słowa, po kolejnej urwanej, ogólnikowej rozmowie o ojcu, prawdziwym domu i innych ludziach, którzy gdzieś tam – tego Czkawka był pewien – żyli i być może za nimi tęsknili.
            - Nie męcz mnie już – powiedziała Valka, siadając ciężko na drewnianym krześle. – Kiedyś zrozumiesz, jak będziesz starszy…
            Czkawka wyszedł. Nie chciał wiedzieć, co zrozumie, a nawet wcale nie chciał r o z u  m i e ć. Miał ochotę żyć tak, jak żyją zwyczajne, pospolite dzieciaki, których matki nie są potężnymi opiekunkami smoków, jak nazywała samą siebie Valka. Czy też muszą pilnować, żeby małe smoki nie zjadały sobie nawzajem ogonów? Też mają szansę polatać? Też czują się tacy… stęsknieni?
            Nie mógł narzekać na swoje życie. Dookoła miał tak wiele kompanów, mógł latać, mógł tworzyć, mógł być absolutnie wolny. Matka czasami powtarzała, że ma więcej swobody niż ktokolwiek w jego wieku. Odparowywał wtedy, że umiałby to docenić, gdyby znał kogokolwiek, kto miał trochę ograniczeń.
            Kolejna fala rozbiła się o skałę i ochlapała smoka. Ten poderwał ogon i spróbował strzepnąć krople, ale zimno skutecznie go obudziła. Podniósł się ciężko i obdarzył Czkawkę niechętnym, znużonym spojrzeniem. Valka zawsze powtarzała, że był to stary, doświadczony smok, którego drażniły podrygi takich młokosów.
            - Nie wracamy jeszcze – zadecydował Czkawka i poprawił kaptur. W niedopasowanym, ogromnym futrze wyglądał jak ogromny kret, ale płaszcz grzał go niezależnie od pogody i rzadko przemakał.
            Chociaż wiedział, że w siedzibie smoków czekała na niego przejęta, zmartwiona Valka, nie mógł jeszcze wrócić. W głowie miał za dużo pytań o swojego ojca, o swoją rodzinę, próśb, żeby pokazała mu miejsce, skąd pochodziła. Wgramolił się na grzbiet smoka i położył na szyi, żeby nie spaść przy gwałtownym starcie.
            Smok wzbił się w powietrze, rozchlapując lodowatą wodę. Zabił gwałtownie skrzydłami i wzleciał tak wysoko i tak szybko, że Czkawka poczuł, że skóra schodzi mu z czaszki. Wskazał gdzieś na horyzont i nakierował smoka na miejsce, gdzie – jak mu się zdawało – widział jakiś niekształtny, zamazany ląd.
            Ostry, porywisty wiatr dął mu w twarz i szarpał krótkie, nierówno przycięte włosy. Musiał mrużyć oczy, by zobaczyć nieznaną mu wyspę. Nigdy wcześniej nie doleciał tak daleko i czuł, że czeka na niego coś wyjątkowego. Ach! Gdyby tak odkrył jakiś nowy gatunek smoka albo znalazł inne gniazdo. Mama na pewno by się cieszyła, a chciał jej wynagrodzić swoje nagłe wyjście.
            Smok opadł lekko na polanę pomiędzy drzewami. Czkawka ściągnął futro i przerzucił je przez grzbiet smoka, rozglądając się ciekawie. Dookoła były tylko wysokie, grube dęby z powykrzywianymi korzeniami, które tworzyły rodzaju toru przeszkód na ścieżce. Czuł zapach wilgotnej trawy i żywicy. Tutaj, na lądzie, za ścianą z drzew, było dużo cieplej niż na otwartej przestrzeni, gdzie wiatr hulał w najlepsze.
            - Ładnie tu, co? – rzucił to smoka, ale ten przejawiał taką samą chęć do rozmowy jak jego mama.
            Pod stopami czuł szeleszczące liście, krótkie, łamliwe gałązki i jakieś dziwne, wysuszone owoce przypominające kształtem orzechy. Przez korony drzew przedzierało się nieśmiało słońce, które nagle wydało się Czkawce ciepłe, jesienne i miłe jak pocałunek matki, zupełnie inne niż to skrzące koło nad szarym bezmiarem oceanu.
            Obszedł polanę dookoła, brnąc z złoto-brązowych liściach. Zastanawiał się, czy znajdzie tu jakieś smoki. Wydawało mu się idealnym miejscem na gniazdo – ciepłe, pełne zakamarków do ukrycia, a woda i ryby dość blisko, by polować na nie każdego dnia.
            - Rozejrzyjmy się trochę!
            Czkawka uwielbiał nowe miejsca. Odkąd nauczył się sam latać na smokach, przemierzał okoliczne wyspy i zwiedział je za każdym razem, gdy dopadała go nuda. Z zasady unikał ciemnych, groźnych lasów, bo nie należał do chłopców, którzy kochali chojrakować, ale był zwyczajnie ciekawy świata. Smoki były fascynujące, świat był fascynujący, ludzie były fascynujący – chciał znać to wszystko.
            Nagle usłyszał jakiś stukot. Przywarł do ciepłego, pachnącego siarką cielska smoka i czekał, próbując wychwycić każdy, nawet najcichszy, dźwięk. Wilki? Niedźwiedź? A może, odpukać!, dziki? Smok wydawał się spokojny, usiadł przy drzewie, przymknął oczy i dyszał we włosy Czkawki.
            Dźwięk nie ustawał. Czkawka próbował go rozpoznać; był już pewien, że to nie dzikie zwierzę. Nauczył się, że nieoswojone smoki potrafią być naprawdę niebezpieczne, a jeszcze gorsi mogliby być kłusownicy, którymi tak straszyła go matka. A gdyby to był ktoś… ktoś w jego wieku, z kim mógł porozmawiać, kto nie zionie ogniem, kto nie poświęca całego czasu na dbanie o smoki.
            Ostrożnie przeszedł przez polanę i schował się za grubym, potężnym dębem.
            Między drzewami stał anioł. Czkawka rozdziawił usta i oniemiały wpatrywał się w długie, jasne włosy zaplecione w niestaranny, luźny warkocz, w piękną, zaróżowioną buzię, w miedzianą opaskę na czole, w kolczastą spódniczkę i zdobione naramienniki. Nigdy wcześniej nie widział równie pięknej dziewczyny (właściwie, niewiele ich w ogóle widział). Z daleka nie widział za dobrze, ale mógłby przysiąc, że przy tak obłędnych oczach chowały się nawet gwiazdy.
            Anioł nawet go nie zauważył, tylko zamachnął się i wykonał serię ostrych cięć toporem. Czkawka cofnął się zaniepokojony. Może niewiele wiedział o świecie, ale pięknie, zniewalające anioły raczej nie zabijały powietrza gigantycznymi toporami. Za każdym razem, gdy dziewczyna podnosiła broń, miał wrażenie, że nie wytrzyma ciężaru i złamie się w pół.
            Ćwiczyła szybko i precyzyjnie, zupełnie, jakby robiła to od dawna. Czkawka pomyślał z zażenowaniem, że chyba nie dałby rady dźwignąć chudymi ramionami tak ciężkiej broni. Włosy anioła unosiły się i opadały w rytm jej ruchów, grzywka niesfornie podskakiwała, a rumieńce nabierały kolorów.
            - Jaka ona piękna – sapnął Czkawka.
            Nigdy wcześniej nie rozmawiał z obcym. Oboje z matką nauczyli się milczeć i pracować w ciszy, ale on tak strasznie marzył, żeby poznać świat innych ludzi. Jak żyją, co jedzą, gdzie polują… Patrzył jak zahipnotyzowany na anioła i zdecydowała, że dzisiaj jest właściwy czas, żeby stworzyć nowe znajomości.
            Wrócił szybko do smoka i podrapał łuskowatą, ciepłą głowę.
            - Hej, hej! Pobudeczka!
            Smok niechętnie otworzył jedno oko i dmuchnął gorącym powietrzem na twarz Czkawki. Chłopak zakrztusił się, przyduszony nieprzyjemnym dymem.
            - Spokojnie, kolego! Słuchaj, leć gdzie chcesz! Albo sobie śpij. Ja znikam, a ty po prostu bądź tu wieczorem i wrócimy do domu… Rozumiesz?
            Smok znów dmuchnął i zapadł w sen. Czkawka uśmiechnął się, zastanawiając się, jak stary musi być jego przyjaciel, skoro najchętniej całe dnie drzemałby w słońce. Odetchnął głęboko. Zastanawiał się, jak powinien zagadać do anioła.
            Wrócił do swojego dębu. Anioł najwyraźniej się zmęczył, bo nie słyszał już świstu, z jakim topór przecinał powietrze. Przykucnął i patrzył.    
            Dziewczyna siedziała na potężnym korzeniu i oddychała głęboko. Ręce miała skrzyżowane, jedną nogę zarzuciła na drugą, a oczy przymknięte. Czkawka pomyślał, że ma tak cudownie rozmarzoną minę, jakby śniła najmilszy sen świata. Chciał ją narysować.
            Pochylił się i nacisnął kolanem na suchy patyk. Trzask wyrwał anioła z zamyślenia.
            - Kto tam?! – wrzasnęła, sięgając po broń.
            Czkawka ostrożnie się podniósł. Chciał poznać anioła, ale niekoniecznie siłę rażenia jej topora.  Powoli wyszedł zza drzewa i uśmiechnął się w najgłupszy z możliwych sposobów.
            - Cz..cześć.
_____________________________
I jest. Druga część opowiadania o Czkawce wychowanym wśród smoków. 
Poprzednia była w czerwcu, więc trochę czasu minęło. 
Następna na pewno szybciej :)
A już niedługo crossover Kraina Lodu/Strażnicy Marzeń

17 komentarzy:

  1. misiu11:38

    Super. ;)
    Biedny Czkawka. Taki samotny i zagubiony. Żal mi go, ale na szczęście ma jeszcze smoki.
    Mam nadzieje, że Astrid polubi Czkawke i razem odnajdą Szczerbatka. Oby chłopak zaraził ją miłością do smoków.
    Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czkawka będzie próbował wkręcić się do wioski, ale nie będzie to takie proste :) Dla wszystkich będzie obcy i podejrzany. Szczerbatek pojawi się prawdopodobnie dopiero za kilka rozdziałów... myślę, że za dwa-max trzy. Serdecznie dziękuję za komentarz :* Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Dzień dobry ^^
    Jej, jak ty cudownie piszesz! Od razu, po pierwszych zdaniach zachwycił mnie Twój sposób pisania!
    Te opisy, gry słów, płynność… tego właśnie szukałam w Internetach! :D
    Co do fabuły, zaintrygował mnie ten wątek. Bo w sumie różne są wersje, ale o tym, że Czkawka dopiero co poznaje Astrid jeszcze nie widziałam. Zakończyłaś w takim momencie… jak tu nie czekać na kolejny rozdział? :D
    Pisz szybko :)
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, dziękuję bardzo :) Miło mi i strasznie się ciesze, że Ci się spodobało.
      Przerzucając Czkawkę do Valki, miałam problem z paroma szczegółami. Jak poznaje Astrid, czy zna Berk i wreszcie jak doprowadzić do zranienia Szczerbatka, skoro Czkawka nie chce zabijać smoków, by stać się kimś ważnym... W następnym rozdziale Czkawka po raz pierwszy zobaczy Berk.
      Dziękuję bardzo za opinię i zapraszam ponownie ^^
      Kolejny rozdział w połowie października (?)....
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Dzień dobry ^^
    Jej, jak ty cudownie piszesz! Od razu, po pierwszych zdaniach zachwycił mnie Twój sposób pisania!
    Te opisy, gry słów, płynność… tego właśnie szukałam w Internetach! :D
    Co do fabuły, zaintrygował mnie ten wątek. Bo w sumie różne są wersje, ale o tym, że Czkawka dopiero co poznaje Astrid jeszcze nie widziałam. Zakończyłaś w takim momencie… jak tu nie czekać na kolejny rozdział? :D
    Pisz szybko :)
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dobry ^^
    Jej, jak ty cudownie piszesz! Od razu, po pierwszych zdaniach zachwycił mnie Twój sposób pisania!
    Te opisy, gry słów, płynność… tego właśnie szukałam w Internetach! :D
    Co do fabuły, zaintrygował mnie ten wątek. Bo w sumie różne są wersje, ale o tym, że Czkawka dopiero co poznaje Astrid jeszcze nie widziałam. Zakończyłaś w takim momencie… jak tu nie czekać na kolejny rozdział? :D
    Pisz szybko :)
    Pozdrawiam ~

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy20:34

    Hej!
    Rozdział jest świetny - nie, żeby to kogoś miało zdziwić. Nie mam pojęcia, skąd ty bierzesz pomysły na te wszystkie opisy, ja z trudem kreślę o czymś jedno zdanie. Czytając o Czkawce, naprawdę widzę Berk, przejrzyste niebo i chłopca na smoku, jesteś w tym naprawdę dobra.
    Mam prośbę - to nic ważnego, serio, jak jesteś zapracowana, to możesz to zignorować (brzmi tak, że człowiekowi robi się mnie żal? Hm, będę jeszcze musiała nad tym popracować, bo naprawdę to nic ważnego). Kiedy patrze, jak piszesz, to nie mogę wyjść z podziwu. Też mam bloga, ja i moja koleżanka, tyle tylko, że nie mam pojęcia, czy to jest czegoś warte. Gdybyś mogła na to rzucić okiem ( kronikiroduvale.blogspot.com - jest tam tego z czternaście rozdziałów, bo piszę dosyć krótko, jakbyś już znalazła czas, to przeczytaj jeden, reszty nie warto, chodzi mi głównie o styl), byłabym bardzo wdzięczna.
    Jeszcze jedno - piszę jako "Anonimowy" nie dlatego, że się wstydzę blogu, czy siebie, czy coś w tym stylu, tylko dlatego, że jestem jednym, wielkim informatycznym zerem. Potrzebowałam lat, żeby się nauczyć, jak zrobić folder, a co dopiero, żebym się domyśliła, co tutaj oznaczają te wszystkie tajemnicze skróty (AIM? URL? Wiem, co to Konto Google... pozornie. Możliwe, że nie wiem, więc piszę tak dla świętego spokoju).
    I tak, wiem, że mogłam to wszystko streścić w jednym zdaniu - ale ja tego po prostu nie potrafię.
    Pozdrawiam

    Maddy V.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Jejku, aż się speszyłam, gdy czytałam Twoją opinie :) Bardzo dziękuję i miło mi, że moje bazgroły się podobają.... Bardzo mi miło, a jednocześnie trochę się zawstydziłam, bo... (elokwentna jestem jak neandertalczyk, cholera -,-). Ślicznie dziękuję, każdy komentarz to ogromna motywacja i satysfakcja :) i postaram się, żeby następny rozdział też był jak najlepszy.
      Zapracowana? Haha :D Teoretycznie, powinnam być zapracowana, bo w końcu trzecia klasa i dostałam już jedynkę z geografii (co to w ogóle za pomysł, żeby odpytywać we wrześniu?!), ale i tak oglądam po raz któryś odcinki Chirurgów, które znam na pamięć... Zdecydowanie nie jestem zapracowana ^^'' A wracając do tematu, na pewno zajrzę. Już się ucieszyłam, bo naprawdę uwielbiam Huntik i Dante jest w porządku, dlatego już przeczytałam pierwszą część i na pewno przeczytam wszystkie kolejne :) Nie wiem, czy jestem właściwą osobą do wyrażania opinii, bo nie bardzo znam się na rzeczy, ale jak wszystko przeczytam to na pewno naskrobię parę słów :) Zaraz biorę się za czytanie :D
      Hmmm... Przyznam się szczerze, że dla mnie większość z tych skrótów to też jedno wielkie "o co chodzi...?" Jeśli jesteś zalogowana do swojego konta google albo bloggerowego, to Twój nick powinien być ustawiony automatycznie w "odpowiedz jako". Jest też opcja druga, gdzie wystarczy kliknąć na nazwa/adres url i okienku, które wyskoczy wklepać nick i, można, dodatkowo link do swojego bloga (tam, gdzie url).
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam, Jo :)

      Usuń
  6. To może zacznę od błędu, bo to raczej błąd: "Czkawka próbował go rozpoznać, ale był już pewien, że to nie dziki zwierzę" - nie dzikie zwierzę? Dobra, a niech będzie, że się czepiam, mogłabyś napisać ile lat później dzieje się akcja. Bo zabrzmiało to trochę chaotycznie jak Czkawka się odezwał, przed chwilą przeca był bobasem. Mogę jeszcze napomknąć o tym, że rozdział jest okej, tyle że jest krótszy od prologu, a powinno być chyba na odwrót, nie? Jeśli Cię uraziłam to przepraszam, ale powiedziałaś, że znosisz wszelką krytykę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Ty! Żadne "uraziłaś", wręcz przeciwnie - jestem naprawdę szczerze wdzięczna za wszelką krytykę i już naniosłam poprawki, a na drugi raz będę pamiętać, żeby sygnalizować takie przeskoki w czasie. Jeśli chodzi o te różnice w długości, to zrezygnowałam z prologu i całość jest już po prostu - rozdział I, rozdział II.... Także dziękuję Ci serdecznie za komentarz i wszystkie uwagi, wzięłam sobie do serca i zapamiętam :) Pozdrawiam ^^

      Usuń
  7. Anonimowy19:09

    SUPER EXTRA :D

    OdpowiedzUsuń
  8. tego sie nie da opisac wiec powiem AWESOME (sory ze tak pisze ale pisze z komy )nie moge się doczekać następnego rozdziału

    ~Ąuna_x_Kirito~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, i ja zawsze mam problem z pisaniem na komórce komentarzy, preferuje tradycyjną klawiaturę :) Dzięki śliczne za komentarz!

      Usuń
  9. To niesamowite! Żeby wpaść na taki pomysł, trzeba mieć głowę nie od parady. Poza tym jak widzę po mnóstwie opowiadań baardzo lubisz pisać i równie dobrze Ci to wychodzi.
    Po pierwszym rozdziale nie wiem czemu, ale byłem przekonany że to koniec, taki szorcik i tyle. No ale na szczęście myliłem się :)
    Jest mega!
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rumienię się, cholera, autentycznie się rumienię. Owszem, lubię pisać, coś tam sobie skrobać, ale jeszcze prawie nic nie umiem, ciągle zaczynam się uczyć.
      Nie, to opowiadanie co prawda nie będzie długie, ale będzie miało paręnaście rozdziałów. Pozdrawiam i pięknie dziękuję :)

      Usuń
    2. Jeśli to jest "dopiero się uczenie" to ja nie wiem jak wygląda pisanie już... po "dopiero się uczeniu"... Dla mnie to jest opowiadanie (i styl pisania) z wyższej półki.

      Usuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)