27 lutego 2016

Światło 15: Wypalony wstyd (Avatar: Legenda Aanga)

            Zuko pamiętał jedynie ból. Niczego nie widział ani nic nie słyszał, zupełnie jakby świat wokół niego się rozpadł. Chciał krzyczeć, kopać i rozszarpać własne ciało, byle tylko nie czuć już tego straszliwego bólu. Zdawało mu się, że czyjeś ręce chwytają go stanowczo i podnoszą. Krzyczał jeszcze głośniej, jakby ktoś go torturował.
            Książe Zuko…
            Nie wiedział, czy męczy się godzinami czy tygodniami. Wszystko zlewało się w jedną plamę dźwięków i barw. Słyszał głosy, ale nie umiał rozróżnić ani zrozumieć słów. Niczego nie widział; gdy próbował przejrzeć na oczy, katorga jeszcze się nasilała.
            Cierpienie będzie twoim nauczycielem.
             Szarpał się i wił w pościeli, gdy medycy próbowali go uspokoić. Nigdy wcześniej ani nigdy później tak nie cierpiał. Pluł na wszystkie strony, wrzeszcząc jak opętany. To były najboleśniejsze, najdotkliwsze minuty życia. Nie miał pojęcia, co się z nim dzieje – czemu nie widzi, czemu go boli, czemu traci zmysły?
            W gorączce słyszał ukochany głos matki: Zuko, bez względu na to, jak zmieni się twoje życie, nie zapomnij, kim jesteś! Wyciągał na ślepo dłonie i szukał jej twarzy, miękkich włosów, ciepłych ramion, ale napotykał tylko powietrze. Majaczył, wzywając Królową Ursę.
            Ledwo kojarzył, co mu się śni, a co jest naprawdę. Gdy medyk smarował mu czymś twarz, wrzeszczał w niebo głosy. Tak bardzo kręciło mu się w głowie, że widział wszystko poczwórnie. Kiedy zabandażowywali mu twarz, nie miał już sił się bronić.
            Zasnął.
            - Dlaczego nie walczyłeś, Zuko? Żałosne, żeby książę Narodu Ognia przed kimkolwiek padał na kolana. Śmieszny jesteś, Zuzu. Gdzie twoja duma?! Gdzie twój honor?! – zdawało mu się, że słyszy Azulę. Nie przebierała w słowach, ale mógł przysiąc, że jej głos nie jest tak cięty, jak zawsze, że jest… zmartwiony.
            - Mój książę, Zuko, bratanku… - stryj Iroh spędzał z nim najwięcej czasu. Przygotowywał mu ziołowe okłady i cierpliwie zwilżał usta mokrą ściereczką. – Jak mogłem pozwolić ci iść na tą nieszczęsną naradę… gdybym tylko cię powstrzymał!
            Często śniła mu się matka. Przychodziła go odwiedzić, siadała na łożu i ostrożnie brała jego głowę na kolana. Zuko niemal czuł jej zapach. Głaskała go tak długo aż ból zupełnie nie minął, czasem śpiewała, jakby znów był dzieckiem. Gdy tylko próbował spytać, czemu go zostawiła i odeszła, sen pryskał i mama znikała.
            - Och, mój Zuko – mówiła cicho, pochylając się nad nim, gdy najbardziej cierpiał. - To wspaniałe, że nie porzucasz walki, chociaż jest zbyt ciężka.
            - Nie mogłem, mamo, nie mogłem..
            Godzinami drżał w łożu, mokry od zimnego potu, dysząc ciężko. W najgorszych momentach był pewien, że umiera. Czasem śnił mu się pojedynek Agni Kai, rozczarowany wzrok ojca i pogardliwe słowa. Latami miał odchorowywać tamten straszny dzień. We śnie płakał jak dziecko, znów padał przed ojciec na kolana i znów błagał o wybaczenie, ale koniec zawsze był ten sam: upiorny ogień.
            Nawet, gdy był nieprzytomny, czuł, gdy pojawiała się Katara. Przyszła potajemnie, gdy przetrwał już najgorszą agonię. Pamiętał, że długo trzymała go za rękę i głaskała. Dużo mówiła, ale nie rozumiał, o czym – samo słuchanie jej głosu było przyjemne i uspokajające.
            - Bardzo cię boli, Zuko? Tak strasznie się o ciebie martwiłam… Jak tylko się obudzisz, postawię się na nogi – obiecywała, szepcząc mu do ucha.
            Zaraz jednak uciekała, zanim ktoś zorientowałby się, że pospolita służąca nachodzi chorego księcia. Lubił jej wizyty, chociaż czasem zdawało mu się, że płakała. Bardzo chciał złapać ją za rękę, ale nie miał dość sił.
            - Zuko… Życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia.
            Nie był pewien, czy Mai naprawdę do niego przyszła, czy tylko jawiła mu się we śnie. Ale uśmiechnął się, gdy tak do niego mówiła. Mai, droga Mai. Była taka śliczna, gdy tylko sie nie krzywiła. Pojawiła się tylko raz, w towarzystwie Azuli i Ty Lee. Słyszał ich głupie, babskie chichoty, ale Mai… Mai była taka miła.
            Czuł słodki zapach jej olejków do ciała, gdy pochyliła się i pocałowała go w usta. 
            - Wracaj do zdrowia, książę Zuko – powiedziała jeszcze raz i odeszła, a w raz z nią oddaliły się złośliwe śmiechy dziewczyn. Jeszcze długo o niej myślał i czekał, kiedy znów go odwiedzi.
            Piątego dnia po pojedynku Zuko wreszcie się przebudził. Był odrętwiały i oszołomiony, całe ciało miał ścierpnięte, a kończyny bezwładne, jakby należały do kogoś innego.
            - Wody… - wychrypiał zaraz po przebudzeniu. – Wody…
            Pierwsze przy jego łożu pojawił się Stryj Iroh. Był blady i wyglądał, jakby nie spał przez kilka ostatnich nocy. Zuko nie mógł wiedzieć, że czuwał przy jego łożu bez wytchnienia.
            - Bratanku… Napędziłeś nam wszystkim stracha.
            - Stryju, nic nie widzę – wyjęczał, próbując się podnieść.
            Iroh popatrzył z bólem na zabandażowaną twarz. Pod materiałem kryła się rozżarzona, czerwona rana, strasząca czerwonymi bąblami i głębokimi szramami po oparzeniach. Twarz bratanka była napiętnowana na zawsze; za każdym razem, gdy Zuko będzie patrzył w lustro, przypomni sobie o najgorszym dniu swojego życia, o dniu, w którym przeciwstawił się swojemu ojcu.
            - Stryju!
            Iroh odwrócił wzrok, nie wiedząc, jak ma rozmawiać z chłopcem. Bez słowa podał mu lustro i odsunął się. Wystarczyło jedno spojrzenie. Zuko krzyknął z obrzydzeniem, cisnął lustrem o ścianę i zaczął zrywać palcami bandaże. Iroh tylko zamknął oczy i słuchał, jak bratanek klnie.
            - Wypalił mi… Spalił mi… On… - Zuko nie mógł złapać oddechu. Wyglądał jak potwór, jak zdeformowany kaleka. Lewa połówka twarzy wygląda, jakby ktoś zdarł z niej skórę. Mimo bólu, z przerażeniem dotykał zwęglonych strupów. Był wstrętny. Z młodego, przystojnego księcia pozostała tylko jaszczurcza szkarada.
            - Będziesz miał bliznę, Zuko – powiedział cicho Iroh, odrywając palce bratanka od rany. – Ale teraz musisz pozwolić, żeby rana się goiła.
            - Wyglądam strasznie… - szepnął.
            - Wypalony wstyd, Zuko – odezwał się głos zza drzwi.
            Do komnaty wszedł Władca Ognia Ozai. Był odziany w złote, królewskie szaty, dłonie skrzyżował na piersiach i spoglądał na okaleczoną twarz chłopca bez cienia żalu.
            - Powiedziałem ci, że cierpienie będzie twoim nauczycielem – przypomniał. Zuko bardzo starał się powstrzymać, ale dolna warga niebezpiecznie mu drżała. Wciąż czuł się słaby i wycieńczony gorączką i nie potrafił zapanować nad emocjami. – Nigdy nie spodziewałem się, że mój pierworodny syn okaże się tchórzem i odmówi walki. Zhańbiłeś się, Zuko.
            - Ozaiu – Iroh wstał i zastąpił drogę bratu. – Ozaiu, chłopak dość wycierpiał. Zachowaj te mowy na czas, gdy odzyska siły.
            - Gdy odzyska siły, nie będzie tu już dla niego miejsca – powiedział Władca Ognia. Zuko wytrzeszczył zdrowe oko.
            - Jak to, ojcze?!
            - Jako Władca Narodu Ognia uznaję cię za niegodnego tchórza. Zostajesz wygnany i wydziedziczony z mojej rodziny.
            Iroh złapał się za serce i przytrzymał ściany.
            - Nie, Ozaiu, nie możesz mu tego zrobić! – zawołał. – Nie możesz…!
            Zuko nie zdobył się na odwagę, żeby się odezwać. Zdrowe oko zaszło mu mgłą. Wpatrywał się w ojca niewidzącym spojrzeniem.
            - Zostajesz wygnany, Zuko. Nie chcę cię widzieć w moim domu ani na mojej ziemi – kontynuował Władca Ognia stanowczo. – Dopóki nie odzyskasz honoru, dla mnie jesteś martwy.
            - Jak ma odzyskać honor?! – protestował gorączkowo Iroh. – Ozaiu, nie bądź niedorzeczny…
            - Niech znajdzie Avatara – oznajmił tamten, obrzucając brata krótkim spojrzeniem. – Odnajdź Avatara i sprowadź go do mnie, a odzyskasz swój honor.
            - Avatar zaginał sto lat temu! Nikt już nie wierzy w jego powrót! – Iroh trząsł się ze złości. Ozai udawał, że go nie słyszy. Popatrzył jeszcze na oniemiałego syna i wyszedł z pokoju w zupełnej ciszy.
            Był to ostatni raz, gdy Zuko rozmawiał z ojcem przed swoim odejściem. Wyprostowane, niewzruszone plecy ojca wryły mu się w pamięć na zawsze. Nawet się nie obejrzał. Zuko skołowany opadł na poduszki. Wydawało mu się, że nie zdobędzie się nawet na kolejny oddech.
            Iroh nie odważył się go pocieszać. Patrzył z litością na młodego księcia, którego kochał jak własnego syna. Widział jego krzywdę i doskonale rozumiał, że tamten wspaniały, oddany młodzieniec umarł. Teraz już nic nie miało być takie samo.
            - Stryju, wyjdź – powiedział lodowato Zuko.
            - Bratanku…
            - Wyjdź!
            Zanim Iroh zdążył się wycofać, do środka wpadła roześmiana Katara. Była taka szczęśliwa, gdy dowiedziała się, że Zuko wreszcie się przebudził. Tak długo czekała, aż przyjaciel wyzdrowieje i będzie mogło go uleczyć!
            - Zuko! Jak dobrze, że się trzymasz! Posłuchaj, mogę ci pomóc! Jak cudownie, że się obudziłeś, Zuko!
            Chciała go przytulić, ale Zuko odepchnął ją z całych sił i odwrócił się do ściany.
            - PO CO TU PRZYSZŁAŚ?!
            - Zuko… - Katara aż cofnęła się kilka kroków. – Zuko, chciałam cię zobaczyć…
            - Wynoś się! – ryknął zrozpaczony. – Nie patrz na mnie! Nie przychodź tu więcej! Zabraniam ci, rozumiesz?! Nie chcę cię więcej widzieć!
            Katara stała jak słup soli, mrugając oczami. Czuła się, jakby ktoś trzasnął jak kamieniem w głowę. Tyle lat byli najlepszymi przyjaciółmi, a teraz traktował ją z taką nienawiścią?
            - Zuko, mogę uleczyć twoje rany…
            - Nie chcę cię tu, rozumiesz!? Nie chcę, żebyś na mnie patrzyła! Wyjdźcie! Wynoście się!
            Katara chciała protestować, ale Iroh delikatnie pociągnął ją do tyłu.
            - Potrzebuje czasu – rzekł. – Dajmy mu trochę przestrzeni, Kataro.
            Zuko został sam. Chwycił poduszkę i schował w niej twarz. Spróbował krzyknąć, ale głos uwiązł mu w gardle. Wstyd spalał mu wnętrzności. Dyszał ciężko. Stracił twarz, stracił ojca i stracił dom.
            Jak miał spojrzeć twarz Katarze, gdy został z niego zwyrodniały kaleka? Kochana Katara, która nigdy go nie zawiodła… Nie zniósłby, gdyby widziała w nim potwora. Jak miał jeszcze kiedyś porozmawiać ze słodką Mai? Nigdy już nie odzyska dawnego wyglądu – został tylko wypalony wstyd.

            Wygnany… Ojciec go wygnał. Zuko czuł, jak drętwieją mu wszystkie mięśnie. Już nic nie czuł, tylko ten straszny gniew i upokorzenie. 


_____________________
Zgadnijcie, komu się właśnie ferie kończą :cc 
So saaad. Ale było zajebiście <3 Pogoda dopisała, wiecie, ja nie lubię śniegu, a taki marcowo-kwietniowy ciepłochłód jest mi bardzo na rękę. Widziałam Deadpoola i Planetę Singli, byłam na zakupach tyle razy, że mogę zostać szafiarką, czytam sobie Felixa, Neta i Niki (powrót do dzieciństwa, yey, wychowywałam się na tym i na Harrym Potterze :'') ), generalnie, było fajnie... A teraz zaraz Happysad w Lublinie. Idzie ktoś? Ciekawe, czy w ogóle jest tu ktoś z Lublina... W ogóle, kocham moje miasto <33
I dziękuję-dziękuję, tutaj oficjalnie, za wszystkie piękne komentarze :D

4 komentarze:

  1. Rozdział z rana jak śmietana :D
    Miły początek dnia (nawet wizja całego dnia spędzonego w książkach, go nie przyćmiewa :P).
    Cóż... rozdział bardzo emocjonujący, w sumie każdy twój rozdział kipi całą gamą emocji, ale w tym tak możemy wczuć się w uczucia Zuko...
    Wiele razy już pisałem, ale na prawdę Avatar był odważną pod tym względem produkcją. Wypowiadał się na cięższe tematy niż inne animowane seriale. Podobnie jak JWS w świecie animowanych filmów. Może stąd moja sympatia.
    No i Ty na tym blogu kontynuujesz tą ideę. Bardzo mi to odpowiada.
    Ciekawi mnie jak dalej potoczy się akcja. No bo z jednej strony gdyby Katara uzdrowiła Zuko, to trochę straciłoby to na sensie. Jednak z drugiej byłby to wspaniały obrót akcji. Trudny wybór... Jednak jestem pewien, że nieważne jak postąpisz, zrobisz to ze stuprocentową perfekcją.
    Cóż nie ma sensu już opisywać każdej postaci z osobna, bo chyba wszystko jest jasne i wyraziste. Zrobię więc to w niecodzienny sposób... za pomocą emotikon :D
    Zuko :'(
    Ozai >:O
    Iroh :')
    Katara :)
    Azula :O (tu muszę dopisać... jeśli to nie był sen... to strasznie podoba mi się ta ludzka strona Azuli, którą tu rozbudowujesz)
    Swoją droga ciekawi mnie jak rozwinie się przyjaźń Katary z Zuko, czy zakończy się ona na wyjeździe Zuko? A może Katara odpłynie z nimi? No i czy ich przyjaźń przejdzie na wyższy poziom, czy raczej Zuko wybierze Mai'e. No a jeśli Katara zostanie, to czy będziesz kontynuowała wątek Zuko, no i jak dalej potoczy się historia dziewczyny z plemienia wody? :O
    Tego dowiemy się... no mam nadzieję, że dość szybko.
    Tworzysz coś wspaniałego.
    Ps. Nie martw się ja już chyba jestem dwa tyg po feriach... teraz czekam na rekolekcje i święta :D ach no i maturki :3
    Ps.ps Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówiłam, że będę płakać i już mam łzy w oczach. Człowieku, co ty ze mną robisz? Ciekawe ile mi zajmie aż się otrząsnę. Wiesz, że nigdy na świeżo po przeczytaniu rozdziału nie wiem co napisać? Zawsze muszę trochę odczekać i potem też mam niemały problem.
    Rozdział był, w sumie to nawet nie wiem jaki... ciekawy, wstrząsający i po prostu smutny. To co przeżywa teraz Zuko jest potworne. Cały świat powywracał mu się do góry nogami. Nie wyobrażam sobie co musiałabym czuć w takiej chwili. Mam nadzieję, że szybko się pozbiera i nie będę musiała więcej czytać o jego cierpieniach. Bo to boli moje miękkie serduszko. On musi być szczęśliwy, niech ma w nosie swojego "ojca", który powinien dostać nominację do największego ścierwa w całym avatarowym świecie. Wraz z Azulą, którą mimo wszystko bardzo lubię. Jest bardzo rozbudowaną postacią pod względem psychologicznym, z resztą jak wszystkie. Jestem ciekawa co tak naprawdę skrywa pod tą skorupą. Jakie uczucia nią wstrząsają i przede wszystkim co sobie teraz myśli. Mimo wszystko to jej brat, z nim się wychowała i nieważne jak próbuje to ukryć nie zmieni tego. No dobra nieważne, ja tu się produkuję, ale to i tak nic nie zmieni. Znam jakieś tam spoilery. ROZDZIAŁ JEST CUDOWNY BJVZUKZ

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Zukuś, żal mi go bo naprawdę sobie na to nie zasłużył. Pewnie trochę jak każde bogate dziecko rozpuszczony, no ale to jest ogólny problem. To dobry chłopak i zależało mu na dobru innych. Tak wiem, mówiłam to już ale powiem jeszcze raz. Teraz czekam tylko na ciąg dalszy oraz na to, jak Aang pokona Ozaia. Czytając tak twoje opowiadania to naprawdę pomimo zgody i zrozumienia, wolałabym aby Aang gościa odesłał na tamten świat.

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)