25 lutego 2016

Światło 14: Uzdrowicielka (Avatar: Legenda Aanga)

            Nie mam pojęcia, jak dotarłam do mieszkania Hamy. Szlochałam, podtrzymując się ścian. Nawet nie widziałam, gdzie idę, po omacku odnajdywałam gładki mur otaczający pomieszczenia służby. Wpadłam do środka jak burza i dopadłam siedziska przy piecu.
            W uszach rozbrzmiewał mi straszny krzyk Zuko. Jeszcze długo miałam go słyszeć w najgorszych koszmarach – powracające echo tragedii. Nie zdążyłam się z nim zobaczyć; na trybunach zapanowało takie zamieszanie, że nie mogłam przedostać się na arenę. Ponad ramieniem jakiegoś człowieka widziałam, jak straże pochylają się nad trzęsącym się Zuko i delikatnie zabierają go na noszach. Ozai stał niewzruszony i obserwował, jak jego syn wije się z bólu. Nie widziałam jego twarzy, ale mogłabym przysiąc, że wyrażała mściwą satysfakcję.
            Stryj Iroh złapał mnie pod ramię i wyciągnął z areny. Gdybym zbyt długo się tam kręciła, wzbudziłabym podejrzenia. Nie odezwał się słowem, tylko prowadził mnie poza komnaty rodziny królewskiej.
            - Stryju… - szeptałam przerażona. – Zuko… Zuko! Co mu się stało? Przecież… On! Stryju, Ozai go… Przecież Zuko błagał, jak, ja, stryju Iroh! Musimy coś zrobić! – zanosiłam się, zachłystując się powietrzem. Miałam wrażenie, że udławię się od własnej śliny i łez.
            Iroh postawił mnie pod ścianą i przykucnął przede mną. Pochylił głowę tak, bym nie widziała jego twarzy i oddychał bardzo powoli.
            - To było straszne… - wyjąkałam  słabo. – To było takie straszne.
            - Nie wierzę w to, co widziałem – powiedział w końcu stryj Iroh. – Nigdy nie zrozumiem tego, co uczynił mój brat własnemu dziecku.
            - Czy Zuko… przeżyje? – zakryłam usta dłonią. Musiałam zagryźć mocno wargi, żeby nie zacząć znów płakać.
            - Idę teraz do medyków – powiedział twardo Iroh. Widziałam, ile kosztowało go pozorne opanowanie. Ściskał pięści tak mocno, że aż mu kłykcie zbielały. – A ty znikaj, na razie nic nie możesz zrobić dla Zuko.
            Stryj odszedł w stronę lewego skrzydła, a ja zostałam zupełnie sama. Kręciło mi się w głowie. Szłam bardzo powoli, chwiejąc się na nogach. Zuko, Zuko, Zuko, Zuko, mój drogi Zuko! Umysł mnie zawodził; zupełnie nie potrafiłam zrozumieć, co wydarzyło się na arenie.
            Podkuliłam nogi i kiwałam się w przód i w tył, próbując zebrać myśli.
            Gdyby była tutaj Królowa Ursa… Nie dopuściłaby do tej okropnej walki! Nie dałaby zrobić krzywdy swojemu ukochanemu synowi. Przypomniałam sobie naszą ostatnią rozmowę. Spytała mnie wtedy, czy może mi powierzyć Zuko. Zacisnęłam mocno oczy. Czułam się złamana i bezradna.
            Hama weszła do środka, niosąc wielki kosz z praniem.
            - Jesteś! Podobno chorujesz, a cały dzień się gdzieś włóczyć. W Pałacu wielkie zamieszanie – oznajmiła. Zamieszanie! Gdyby wiedziała, co się naprawdę wydarzyło…
            - Zuko jest ranny – wydusiłam między jednym spazmem a drugim.
            - Kto? – prychnęła Hama, sięgając po durszlak z gorącą wodą.
            - Książe Zuko… jest ranny.
            Hama wzruszyła chudymi ramionami, ale gdy tylko na mnie spojrzała, porzuciła pracę i przytuliła mnie ostrożnie. Bez szczególnej wylewności, ale szczerze. Schowałam twarz w jej siwych, cienkich włosach i oddychałam głęboko.
            - Nie powinnaś żałować wrogiego smroda – powiedziała swoim zwyczajem.
            - Ale… ale to mój przyjaciel! Hamo, czy możemy coś zrobić? Cokolwiek?
            Hama puściła mnie i przespacerowała się po małej izbie. Mieszkałyśmy skromnie, ledwie dwa pokoje. Pierwszy nazywałyśmy dziennym, tutaj miałyśmy piec i stół, tutaj jadałyśmy i tutaj przyjmowałyśmy rzadkich gości. Drugi był znacznie mniejszy, ciemny, Hama czasami nazywała go „naszą norą”. Ledwie zmieściłyśmy tam dwa drewniane łóżka i mały kufer na nasze rzeczy.
            - Nie sądzę… - powiedziała powoli, stając przy piecu. W rondlach bulgotała czarna, gęsta masa, przypominająca trochę kremową zupę.
            - Hamo! Proszę! Nie mogę go tak zostawić!
            Hama zacisnęła zasuszone, pomarszczone usta, ale nic nie powiedziała. Krzywo patrzyła na moją przyjaźń z Zuko. Dla niej każdy z Narodu Ognia był okrutnikiem przesiąkniętym do kości złem i wojną. Do rodziny królewskiej pałała szczególnym wstrętem, obwiniając ich za tragedia magów wody z naszego Plemienia. Próbowałam jej wytłumaczyć, że Zuko tak naprawdę jej wspaniałym człowiekiem i nie ma nic wspólnego z jej wyobrażeniem przyszłego Władcy Ognia, ale nic do niej nie przemawiało. Hama była tak zatwardziała w swojej nienawiści, że nic nie mogło zmiękczyć jej starego serca.
            - Jeśli wiesz cokolwiek… - narąbałam powietrza w płuca i chwyciłam ją za łokieć.
            Hama odwróciła się nagle i złapała mnie za rękę. Zanim zdążyłam się wyrwać, przycisnęła moją dłoń do rozgrzanej blachy pieca.
            - Aaach! – krzyknęłam zdumiona, szarpiąc ramie i kopiąc w niemocy. Hama mnie odepchnęła, aż poleciałam na plecy. Ręka piekła niemiłosiernie, całą skórę miałam pokrytą czerwonymi rankami i obrzydliwymi bąblami.
            - Hamo! – zawołałam, nic nie rozumiejąc.
            - Zaraz zobaczymy, czy możemy coś zrobić dla małego zafajdańca.
            Hama postawiła przede mną balię z wodą i popatrzyła wyczekująco. Popatrzyłam na nią zmieszana, ale wsunęłam oparzoną dłoń pod powierzchnie. Znajomy chłód przyjemnie uspokajał i koił… uzdrawiał!
            Zdumiona nowym uczuciem, skupiłam się na brzydkich bąblach. Czułam, jak chłód wody przenika przez skórę, do żył i nerwów, jak delikatnie leczy oparzelinę. Patrzyłam zafascynowana, jak sama siebie uzdrawiam. Woda wokół ręki delikatnie pulsowała, jarząc się zimnym blaskiem.
            - Niesamowite…
            Hama kiwała z uznaniem głową.
            - Niewielu magów wody ma ten dar… Od początku wiedziałam, że jesteś szczególna.
            Popatrzyłam na nią z przejęciem:
            - Myślisz, że będę mogła tak pomóc Zuko?
            - To jedyne, co przychodzi mi do głowy. I to naprawdę żałosne, że będziesz ratowała własnego wroga… - powiedziała surowo Hama, ale w głębi serca czułam, że wcale tak nie myśli. Nawet ona musiała współczuć Zuko. – Nie sądziłam, że podołasz tej technice…
            - To niesamowite! – westchnęłam, obserwując swoją zdrową rękę. – Hamo, ale na drugi raz… możesz nie wpychać mnie do pieca?
            Hama uniosła brwi, ale nic nie powiedziała, wracając do swojego prania.
            - Czy to jest moje dziedzictwo? Ostatnia magia, jakiej miałaś mnie nauczyć? Ten największy sekret? – dopytywałam się.
            - O nie, moje dziecko. Jest jeszcze dużo, dużo więcej.

            Zrozumiałam, że to koniec rozmowy. Drżąc na całym ciele, ruszyłam do komnat Zuko. Byłam pełna dobrej myśli i nadziei. 

11 komentarzy:

  1. WoW! I w zasadzie na tym mógłbym już zakończyć komentarz, bo rozdział jak zwykle broni się sam za siebie...
    No ale...
    Uwielbiałem stryja Ihro, bo był bardzo dobrze zbudowanym charakterem. Silny, potężny, inteligentny i chyba jego najważniejsza cecha to po prostu dobry (chociaż to rzadka cecha więc...). Również w twoim opowiadaniu jest do mistrzowska postać.
    Hama natomiast to wyrafinowana... znaczy ja rozumiem spotkało ją coś złego, ale ona mnie zawsze przerażała. Jestem ciekaw jak Katara zareaguje na nowe "umiejętności" związane z magią krwi...
    Zuko... po prostu... Zuko ;-;
    Król to potwór... no jak można być tak złym ojcem? No można... po prostu potwór, a królowej mi brakuje :/ Chociaż myślę, że ona nie miała zbyt wielkiego wpływu na męża :/
    Podsumowując, jestem oczarowany i czekam na kolejne części :)
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie skończyłam pisać rozdział z magią krwi. W serialu to był jeden z bardziej ponurych odcinków.
      Jak ja lubię postacie z uniwersum Avatara. Poważnie, tam nie ma źle skonstruowanego bohatera - wszyscy są konkretni, charakterni, trójwymiarowi. Pokuszę się o stwierdzenie, że w Korze już nie udało im się tego powtórzyć...
      Dziekuję ślicznie za komentarz!

      Usuń
  2. Lecisz jak burza, ale go juz wiesz więc nie będę o tym gadać.
    Katara poznała swoją nową moc. Podobnie dowiedziała się o tym, jak w serialu. Tu Hama "wrzuciła" ją do pieca - miałam ochotę wtedy zrobić coś tej starej jędzy - a w serialu, Aang ją popatrzył. No, ale wracając. Jestem pewna na sto, że pomoże to choć trochę w cierpieniu biednemu Zuko. Okropnie mi smutno z tego powodu, no bo Ozai to najgorszy ojciec na świecie. Jeśli w ogóle zasługuje na takie miano. A Iroh jest po prostu cudownym stryjem :D
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, można powiedzieć, że rehabilituje się po tak długiej przerwie - następne rozdziały będą kolejno w sobotę, środę i w sobotę :) I przydałoby się teraz wrócić do innych opowiadań, bo chyba za bardzo skupiam się na tym :33
      Wrzuciła do pieca... Haha, motyw jak z Jasi i Małgosi :D
      Dziękuję pieknie za komentarz i również serdecznie pozdrawiam!

      Usuń
  3. Dobra, żeby nie było, rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam bladego pojęcia co o nim powiedzieć. Jest taki, ehh noo, emocjonujący. To chyba dobre słowo. Jeszcze kilka takich i będę płakać. ZUKO JEST NAPRAWDĘ WSPANIAŁYM CZŁOWIEKIEM, czas uwierzyć Hamo. Trochę się lękam, bo jeżeli ona spróbuje go uleczyć to on się dowie o jej umiejętnościach. Jak znam życie to nie tylko on, także... Kataro bądź dyskretna. Szkoda, że nie można dawać rad bohaterom filmów/książek, których oni by posłuchali w czasie trwania akcji, było by ciekawie. Dużo różnych zakończeń, ale nevermind. No w każdym razie, rozdział boski, czekam na więcej i mam nadzieję, że piszę z sensem i w ogóle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, w następnym odcinku wygnanie. Tyle dramatu na raz, tyle tragedii D:
      Ej, bez kitu, są takie gry. W japonii szczególnie. W Japonii mają wszystko xpp Słodki flirt na tej zasadzie przecież działał, a potem wyszła jeszcze jedna taka gra tej samej autorki, tylko osadzona w klimatach fantasy...
      Dzięki wielkie za czytanie i za śledzenie <3 Dużo miłości czy coś.. See you <3

      Usuń
    2. Gry to może i są, ale wyobraź sobie interaktywne filmy. Postacie, z którymi dla przykładu da się pogadać. Czekam na geniusza, który to wymyśli. Coś w stylu robotów. O jaaa! Ta wizja jest super, muszę sobie to zapisać. Sf, jest super, bo jest inne. O tej drugiej grze nie słyszałam. MUSZĘ TO ZOBACZYĆ.... SEE YOU

      Usuń
    3. Nie czekaj na geniusza, bądź tym geniuszem! Wiesz, może opracujesz nową technikę czy coś, zrewolucjonizujesz cybertechnologie... FUTURE IS NOW!
      Tu masz linka http://www.eldarya.com/ ale po francusku (najgorszy.język.ever)

      Usuń
    4. Mimo wszystko chyba wolę się zająć statkami kosmicznymi. Wiesz, fajnie by było umożliwić ludziom podróże międzyplanetarne, czy coś, najlepiej w miarę bezpieczny i szybki sposób. Zamiast wybrać się na wakacje nad morze wyruszymy w kosmos, odkryjemy galaktykę i może jakiś alienów. To będzie dopiero rewolucja. Tylko nie wiem, czy świat jest na to gotowy. Dodatkowo muszę się zacząć kształcić w tym kierunku i kupić teleskop. Tak proszę, muszę zacząć zbierać na jakiś fajniejszy, a nie zajmować się komiksami, których notabene jest od cholery. No ale nie ważne. FUTURE IS COMING.
      Dzięki, właśnie zdałam sobie sprawę, że nie znam po francusku ani jednego słowa. LOOL... chyba poczekam na jakiś inny. Włoski już prędzej. Mam słownik, mogę się pochwalić. (zobacz.węgierski.to.zmienisz.zdanie.heh)

      Usuń
    5. Oddam ci nasz <3 To niby ja jestem zakupoholiczką i kupuję hurtowo "kupić żeby aby kupić" ale to mój ojciec kupił sobie teleskop i po trzykrotnych obserwacjach schował go do garażu. Albo komuś oddał... Who knows..
      Oj, znasz: MERCI? BONJOUR? AU REVOIR?
      Węgierski jest super :') przejeżdżałam przez węgry parę razy i... niepodobne to do niczego, autentycznie. a teraz oglądam film po niderlandzku - to dopiero jest odlot <3

      Usuń
  4. Katara jest wspaniała w każdej wersji Avatara. Ma dobre serce i jest miłą osobą, jest opiekuńcza ale nie da sobie w kaszę dmuchać i ustawiać się po kątach. Jeśli nie będzie chciała prać to nie będzie. Hamę potroszku rozumiem. W końcu jest niewolnicą i zakładnikiem. Porwali ją i zniszczyli jej dom. Nie ma więc w tym nic dziwnego, że nienawidzi Narodu Ognia.

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)