5 grudnia 2014

Łowcy cz.13: Nowa Łowczyni (Huntik)

            Zhalia wysiadła z taksówki naprzeciwko nowego, święcącego od ulepszeń lotniska. Dźwignęła na ramię zieloną, wypchaną torbę podróżną i ruszyła w stronę ruchomych schodów. Czarne, plastikowe japonki zsuwały jej się ze stóp przy każdym kroku. Oparła się o poręcz i kilka razy obróciła w palcach amulet z Tytanem. Chociaż był to dopiero początek jej specjalnej misji, już czuła się jak zwycięzca.
            Złamanie zabezpieczeń systemu Fundacji Huntik było banalnie proste, a zmienienie szczegółów misji Dantego – dziecinną igraszką. Mogłaby robić takie rzeczy obudzona w środku nocy, półprzytomna, z zamkniętymi oczami. Szybko usunęła nazwisko Scarlett Bryne i wstukała swoje dane, jeszcze zanim ktokolwiek dostał materiały. Jeden ruch, wejście do systemu i najtrudniejszy etap misji został zakończony. Bach, była już częścią drużyny Dantego! Co prawda, na razie na miesiąc, może dwa, ale czuła – a nawet była pewna – że na tym się nie skończy.
            Była jedną z niewielu samotnych  podróżnych wśród rozkojarzonego, łzawego tłumu. Ludzie żegnali się i witali, śmiali się i machali, gdy ktoś znikał za bramkami. Zaczął się okres wakacyjny, okres wycieczek i podróży rodzinnych. Zhalia skrzywiła się pod nosem.
            Przepychała się między ludźmi, z łokciami rozstawionymi przy bokach, w razie, gdyby ktoś próbował naruszyć jej świętą przestrzeń osobistą.
            Zerknęła na zegarek; jeszcze pół godziny do odlotu i równe trzy minuty do umówionego spotkania z Dante Vale’m i jego śmieszą drużynką. Usiadła na czarnej kanapie w ustalonym miejscu i czekała, rytmicznie uderzając palcem o sprzączkę torby.
            Chwilę później zobaczyła rozwrzeszczaną grupę.
            Dante Vale kroczył przodem, wyprostowany, z rękami wepchniętymi głęboko w kieszenie żółtego płaszcza. Za nim przepychała się dwójka nastolatków – dziewczyna w wysokim kucyku i ziewający chłopak. Był tak zaspany, że wpadł na jakąś siedmiolatkę z niebieskiej sukience, wytrącił jej loda i nawet tego nie zauważyła. Zhalia pamiętała twarze ich obojga, ale nie zaprzątała sobie głowy kłopotliwymi imionami.
            Dante zobaczył ją jako pierwszy – zatrzymał się w pół kroku, jakby właśnie zobaczył zmarłego, ale po chwili jego twarz rozjaśnił szeroko uśmiech.
            - Zhalia Moon – skłonił się i pomógł jej wstać. No proszę, dżentelmen, skwitowała krótko.
            - Dante Vale – uśmiechnęła się czarująco, trochę wymuszenie. Nigdy nie lubiła się uśmiechać, ale była naprawdę dobrą aktorką.
            - Nie spodziewałem się, że… że to będziesz ty – podrapał się po karku i spojrzał na nią zadziornie. Nie przeczytał materiałów, zauważyła błyskawicznie. Nawet nie sprawdził, kogo mu przydzielili. A podobno taki z niego profesjonalista.
            Sophie Casterwill odkaszlnęła głośniej niż było to koniecznie.
            Zhalia po raz pierwszy przeniosła na nią spojrzenie, a zaraz potem zerknęła na zaspanego Loka. Dziewiąta rano. Gdzieś słyszała, że nastolatkowie potrzebują niemal tyle samo snu, co małe dzieci. Sama zawsze cierpiała na bezsenność. W sierocińcach noce było płaczliwe; młodsze dzieci bały się ciemności i potrafiły zawodzić całymi nocami. Później musiała się uczyć, pracować nocami, że stać w miejscu, w którym stała teraz.
            -  Mam nadzieje, że nie jesteś rozczarowany.
            - O nie! Wręcz przeciwnie! – wydawało jej się, że Dante do niej mrugnął porozumiewawczo.
            - To dobrze, bo mamy robotę do wykonania.
            Sophie odkaszlnęła po raz kolejny.
            - A tak! Pamiętasz moją drużynę? Sophie Casterwill – poklepał dziewczynę po plecach i pokiwał głową z uznaniem. – Lepsza niż tysiąc encyklopedii. A to Lok Lambert. Dopiero się uczy, ale to talent jakich mało!
            Zhalia nie mogła wybrać, które z dzieciaków bardziej się ucieszyło i bardziej się zarumieniło, słysząc takie pochwały. Nic nie powiedziała; przypomniała sobie tylko, że jej nigdy nie chwalono,  tylko słyszała, co mogła zrobić jeszcze lepiej. Wyszła na tym lepiej niż ci, którym wiecznie schlebiano.
            - Do dzieła.
*
            W tym samym czasie pod inne lotnisko również podjechała wynajęta taksówka.
            Na przednim siedzeniu, gdzie zazwyczaj nikt nie siedział, rozwaliła się Carla Vale. Bez skrępowania założyła nogi na deskę rozdzielczą i odchyliła fotel do tyłu, prawie rozkładając się na tylne miejsce. Dolores nie bardzo wiedziała, co zrobić z nogami, ale nie miała odwagi się odezwać. Kierowca, gdy raz zobaczył Zabijace Spojrzenie Carli Vale, też nieszczególnie kwapił się do zwracania uwagi.
            Meredith usiadła z drugiej strony. Wyciągnęła z podręcznej torebki przewodnik. Dolores wyciągała szyję i zerkała, ale na próżno – nie zdołała zobaczyć, o jakim mieście będzie czytać. Westchnęła wściekle i przeklęła w myślach.
            Czuła się więźniem od chwili, gdy przybyła do domu Carli Vale. Zabrano jej telefon (a przy tym usłyszała kpiące, zjadliwe „Co, chcesz dzwonić do Organizacji po wsparcie, bo coś nie wyszło z twoją kiepską historyjką?”) i traktowano jak wroga na łasce. Wszystko to nie byłoby tak bolesne, gdyby kiedyś nie należała do najbliższych Carli Vale i jej syna.
            Kochała ich wszystkich tak bardzo! Dantego, Lorcana, Meredith, Metza, nawet Carlę. Nie chciała dłużej donosić, ale wszystko zrobiła nie tak. Kilka lat temu, gdy ojciec zagroził, że odetnie ją od wszystkich środków, że ją wydziedziczy i wyrzuci z domu bez niczego, spanikowała i natychmiast zmieniła zdanie, porzucając Fundację Huntik. Długo pluła sobie w twarz za tak koszmarnie błędną decyzję, ale chciała zadość uczynić, teraz, gdy nadchodziło zagrożenia dla Łowców, pomagała. Westchnęła cicho, przygnębiona ciszą w samochodzie. Jeszcze długo potrwa, zanim będzie mogła normalnie oddychać w swoim starym towarzystwie.
            - Lola.
            Głos Carli z jakiegoś powodu zaczął przyprawiać Dolores o palpitację serca.
            - T-tak?
            - Zgadnij, kto aktualnie robi staż w Paryżu.
            Dolores zmarszczyła brwi. Paryż? Jak to Paryż? Dlaczego Paryż? Ich ostatni trop – nędzna buda zielarza – prowadził do Malagi. Próbowała rozgryźć tok myślenia Carli Vale, ale niczego nie wymyśliła. Nie śmiała spytać, świadoma, że i tak niczego by jej nie wyjaśniona. Próbowała sobie przypomnieć, czy Organizacja ma jakąś istotną bazę, ale nie pamiętała takiej lokacji. Ich najważniejsze centrum znajdowało się daleko, w Pradze. Jedynym, co kojarzyła z Paryżem, była letnia rezydencja Octerów – ulubiona willa jej rodziców, nic istotnego. Czego Carla tam szukała? I o co chodzi z tym robieniem stażu?
            - Staż? – powtórzyła tempo   Dolores.
            - Lorcan. Może mógłby nam pomóc?
            Dolores mogłaby przysiąc, że Carla uśmiecha się parszywym uśmiechem sadysty.
            Nic nie odpowiedziała, tylko zacisnęła mocno zęby. Lorcan był jej przyjacielem, kompanem w drużynie, ukochanym, kimś, kto jej ufał i kogo porzuciła, gdy tylko pojawiły się pierwsze kłopoty. Na myśl o spotkaniu, poczuła, jakby ktoś mocno strzelił ją w tył głowy albo jakby przewróciła się na oczach całej szkoły – zażenowana, zawstydzona, oszołomiona.
*
            W środku samolotu było ciepło i duszno, a pasażerowie wciąż się wymijali w wąskim przejściu, przydeptując sobie nawzajem stopy. Sophie pomyślała, że gdyby to nie stary Guggenheim decydował o sposobie transportu, siedziałaby teraz w wygodnym, przestronnym samolocie Fundacji przeznaczonego na ich własny użytek. Dante wolał trzymać się wskazówek Fundacji, która cięła koszty, od kiedy był na cenzurowanym przez ich nieudaną misję.
            - Co ona tu robi? – wysyczała Sophie przez zęby, sadowiąc się na małym fotelu samolotowym. Torebkę położyła pod nogami i ściągnęła fioletową koszulę, odsłaniając nieopalone ramiona.
            - Kto? Zhalia? Pomaga nam – odparł trzeźwo Lok.
            - Jasne, akurat nam pomaga! Spotykamy ją  d r u g i  raz w takim krótkim czasie. Nie wydaje ci się to podejrzane?
            - Przypadek? – Lok wzruszył ramionami, próbując daremnie rozplątać słuchawki.
            - Nie wierzę w przypadki!

            Sophie znała siebie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, jak wyczuwać ludzi. W Zhalii było coś, czego nie rozumiała, co budziło w niej sprzeciw i co sprawiała, że rozsądek pokrzykiwał, aby uważać, tak na wszelki wypadek.

11 komentarzy:

  1. trochę żal mi Dolores. Jest niczym z tych wszystkich piosenek, pełnych żalu i przepraszających za wszystko co zrobiła. Hurt Christiny Agurelii, Ruchome Piaski, Piosenka Księżycowa i wiele wiele innych. Zhalia :D Zhalia jest wspaniała. Chociaż pewnie i ją czeka los podobny Dolores, chociaż historia jest inna. Znaczy ona jest szpiegiem w Fundacji, ale nie z tego samego powodu co Dolores. Carla....ojej to będzie trudna przeprawa. Moja Nińcia aniołek Zhalii od razu wybaczyła, ale tutaj będzie ciężko, oj ciężko,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sometimes I just wanna hide 'cause it's you I miss / And it's so hard to say goodbye / Would you tell me I was wrong? / Would you help me understand? Nie znałam za dobrze tej piosenki, nie wiem nawet, czy kiedyś ją słyszałam, a jeśli tak - niezbyt pamiętałam, ale jest taka wzruszająca, że aż się smutno robi... :c I chyba faktycznie pasuje.
      Podobny... Może trochę, ale jej sytuacja jest inna. Ojciec Dolores jest naprawdę dobrze ustawiony w Organizacji - jej szpiegowanie było bardziej opowiadaniem tacie o tym, co robiła z przyjaciółmi... Zhalia doskonale wie, co robi, i tak strasznie utrudnia sytuację... :c
      Carla oprócz paskudnego charakteru, ma też doskonałą pamieć...
      Dziękuję ślicznie za komentarz :*
      Zapraszam ponownie!

      Usuń
  2. Zhalia i Dolores, kobiety tragiczne, uwielbiam je i dalej będę śledzić uważnie ich poczynania. Opowiadanie bardzo mi się podoba, zresztą jak każde Twoje ( dokopałam się do twoich starych blogów i szczerze je uwielbiam. Mam pytanie, czy ta historia będzie podobna do tej ze starszego bloga czy po prostu zostawiłaś niektóre imiona? Tak czy inaczej, masz fankę. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. O mamo, naprawdę, te starocie? x.x Rozumiem, że chodzi Ci o huntik.blog.onet.pl
      Mam do nich ogromny sentyment, ale czasami jak przeczytam, to momentami aż faceplame z zażenowania. Miałam ledwie dwanaście lat (miesiąc po urodzinach założyłam bloga) i... no, bardzo to pokrętna historia była :) Zmieniałam scenariusz milion razy, bo za tym mnóstwo wpływów - głównie Lości i Chirurdzy.

      Podobieństwa są i to duże, bo to tak jakby odrestaurowana wersja.

      Meredith jest dawną kobietą Dantego, tak jak wcześniej, ale dla odmiany Lorcan pozna Inez dopiero teraz (za kilka rozdziałów) i to Dolores (nowa, która początkowo miała zastąpić Inez, ale nie umiałam się jej pozbyć :c) jest jego nieudanym zauroczeniem. Wątek matki Zhalii również się pojawi, ale troszkę inaczej, bo wtedy... za bardzo zamieszałam :)
      Postacie są praktycznie te same - ale ich wątki starałam się poprawił jak umiałam najlepiej :)
      Działa to tak głównie dlatego, że po zakończeniu tamtej historii - która dokonała się już nie na huntik.blog.onet.pl, ale na lowcy.ubf.pl - zaczęłam pisać kontynuację. Konsekwencje dania trzynastolatce amuletu. (To chyba najbardziej kretyński tytuł jaki można wymyślić x.x) Zbyt wiele wątków nie pasowało i się nie zgadzało, więc stwierdziłam, że napiszę obie serie od nowa.

      Mam nadzieję, że Ci się spodoba 'nowa wersja' :D
      Bardzo Ci dziękuję za komentarz i nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Ci się podoba. Zapraszam ponownie! ^^

      Usuń
    3. Spoko, będzie świetnie. Dobrze, że nie "pozbyłaś" się Inez, bo ją bardzo lubię ( Lorcana też). Mam nadzieję, że napiszesz szybko. Co do starego bloga to się nie zgadzam, uważam, że był naprawdę dobry. Dzięki za odpowiedź. Jeszcze raz pozdrawiam.

      Usuń
    4. Dolores miała być 'nową' Inez, a Lorcan w pierwszych szkicach jest najpierw 'Christopherem', a potem 'Antoniem', ale wszystkie te plany się rozsypały. I chyba dobrze, że tak się stało :)
      Nowość... Nie chcę mówić, żeby nie rzucać słów na wiatr, ale niedługo będzie kolejna cześć, mam już półtorej strony. Sobota zaplanowana od dawna, zapowiada się świetna zabawa, ale w niedziele zamierzam dokończyć :D
      Dziękuję pięknie za komentarz :*
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Anonimowy17:26

    Super. Bardzo lubię Zhalie. Świetnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hah, cudowne. Jak mówiłam skończyłam czytać Łowców, więc powiadamiam. Z niecierpliością czekam na kolejne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, chyba czytasz wszystkie moje opowiadania <3
      Dziękuję ci <333 Najlepsza!

      Usuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)