2 maja 2015

Łowcy cz.15: Spalone drzwi (Huntik)

            - To Tytan? – zawołała przerażona Sophie, zaciskając palce na amulecie z Sabrielą. – Jest rozgniewany!
            - Jest cholernie wściekły! – burknęła Zhalia, rozglądając się nerwowo w ciemności. Wciąż słyszała tylko przerażający, dziki warkot,  tak straszny, że wydawał się nieludzki. – Osłaniajmy się nawzajem! – zarządziła.
            Stłoczyli się w kole, oczekując nadejścia bestii. Czaiła się gdzieś w mroku zgrzybiałych ścian, cierpliwa, drapieżna. Piwnica była tak ciemna, że nie sposób było przewidzieć kolejnego ruchu potwora.
            - Burza… - zaczął cicho Dante, próbując wywołać płomień zaklęciem.
            - Zamknij się! – fuknęła Zhalia. – Spłoszysz go światłem!
            - To będziemy siedzieć po ciemku i czekać aż wbije w nas zęby!
            - Tam! – ryknął Lok, wskazując na najodleglejszy kąt piwnicy.
            Ze środka wytoczyła się obrzydliwe stworzenie, przypominało dziwną odmianą pantery, było czarne, oślizgłe i piekielnie szybkie. Szczerzyło się, ukazując szerokie, białe kły, z których ciekła gęsta ślina. Stąpało powoli i ciężko, ale w każdej chwili mogło skoczyć do gardła.
            Dante instynktownie stanął przed Sophie.
            - Spokojnie… - powiedział najciszej jak potrafił. – Jest przerażone.
            - Ące – poprawił kwaśno Lok. – Przerażające.
            Dante powoli sięgnął do kieszeni i wyciągnął amulet ze skrzydlakiem.
            - Wkroczyliśmy na jego teren, więc próbuje się bronić. Dwoje z nas odwróci jego uwagę, a reszta pobiegnie znaleźć amulet. Będziemy mogli go zapieczętować.
            - Ryzykowny plan – mruknęła Zhalia.
            - Bez ryzyka nie ma zabawy – uśmiechnął się krzywo. – Ty, Lok i Cherit przemkniecie na niższe poziomy, gdzieś tam powinien być ukryty amulet, a ja i Sophie spróbujemy go tutaj utrzymać przez chwilę… Teraz!
            Nie pozwolił nikomu zakwestionować planu – skoczył i wyciągnął amulet ze Skrzydlakiem. Wielki orzeł w metalowej zbroi wzleciał wysoko, aż pod sufit piwnicy i zaraz zapikował na dół, dziobiąc czarną bestię.
            - Rusz się! – krzyknęła Zhalia, łapiąc Loka za nadgarstek i ciągnąc wprost na walczące Tytany. Przemknęła obok szamoczących się potworów i zbiegła po wąskich schodach na dalszy poziom piwnicy. – Szybciej, mamy góra kwadrans, zanim kotek rozszarpie im gardła.
            Na dole było ciemno i tak zimno, że człowieka aż przechodziły dreszcze. W powietrzu unosił się zapach pleśni i wilgoci. Coś szemrało w oddali, jakby drapanie albo gryzienie. Zhalia miała nadzieję, że to nie szczury.
            - Gdzie teraz? – szepnął Lok. Z jakiegoś powodu bał się mówić głośniej w tak dziwnym miejscu.
            - Przed siebie – odparła ostro. – Burza błysków!
            Palce rozbłysły jej jasnym, ciepłym ogniem. Płomień rozświetlił odrapane, zgrzybiałe ściany z odchodzącym tynkiem i zawalonymi cegłami. W oddali majaczył korytarz – wąski, prowadzący niewiadomo dokąd. Zacisnęła zęby i przyspieszyła.
            - Nie ma innej drogi – powiedziała cicho. Nie była pewna, czy tłumaczy się Lokowi, czy samej sobie.
            Korytarz ciągnął się kilkadziesiąt metrów i kończył ciężkimi, drewnianymi drzwiami z żelaznymi okowami i kołatką tak ciężką, że Zhalia nie dała rady unieść jej jedną ręką.
            - Myślisz, że tam jest amulet? – zapytał Lok, badając palcami drzwi.
            - Wszystko na to wskazuje, ale nie mam pojęcia, jak, do diabła, się tam dostać.
            Nagle usłyszeli hałas z góry, gorszy niż do tej pory, jakby ktoś runął z niesamowitą siłą na kamienną ścianę. Lok aż się wzdrygnął.
            - Dante ma kłopoty – jęknął słabo Cherit, nerwowo machając długim ogonem.
            - Tytan wie, że tu jesteśmy. Jego zadaniem jest pilnowanie skarbów, więc dostaje szału, że ktoś próbuje się włamać. Pospieszmy się! – Zhalia przeczesała włosy. – Pomóżmy mi, na trzy wyważymy drzwi.
            - Dobra!
            - Raz-dwa – Zhalia zacisnęła mocno oczy – i trzy!
            Lok rzucił się na drzwi, ale te nawet nie drgnęły. Zatoczył się i zaskomlał z bólu. Miał wrażenie, że ramię stanęło mu w ogniu.
            - Nie becz! Musimy wymyślić, jak otworzyć to cholerstwo. Myśl! – Zhalia znów usłyszała, jak Tytan drapie pazurami o ścianę. Mogła sobie wyobrazić, jak nierówna jest walka z takim monstrum.
            - Już wiem! To drewno! – zawołał Lok.
            - Co to ma do rzeczy? – oburzyła się Zhalia. – Bądź poważny!
            - Nie rozumiesz, drewno się pali! – krzyknął w pośpiechu. Przypomniał sobie wszystkie lekcje Dantego i rady Sophie, zacisnął mocno oczy i skupił całą uwagę na cieple w dłoni. – Burza błysków!
            Zanim się zorientował, całe drzwi stały w płomieniach. Ogień, z początku powoli pokrywający wilgotne drewno, rozjarzył się i spalał centymetr za centymetrem.
            - Niezły jesteś – Zhalia z uznaniem pokiwała głową. Kopnęła z rozżarzone, spalone drewno, wybijając sporą dziurę. – Nie poparz się! – wślizgnęła się do dziwacznej groty i prawie zatrzymała się z wrażenia.
            Nigdy wcześniej nie widziała tylu skarbów w jednym miejscu. Wszystkie muzea świata zabijałyby się o zdobione puchary, gigantyczne obrazy, suknie i tiary z diamentami. Majątek, pomyślała chciwie.
            - Wow – wydukał Lok. Smród spalonego drewna przypomniał Zhalii, po co naprawdę tu przyszli. Straciła już siedem minut, a Dante i Sophie nie mieli więcej czasu. Rozejrzała się. W oddali, za dwoma ogromnymi skrzyniami, dostrzegła postument, a na nim gablotę.
            - Za mną!
           


            Dolores po raz pierwszym od kilku lat odwiedziła dom. Już prawie zapomniała, jak wyglądał kiedyś jej pokój. Mimo, że była tu tylko z rozkazu Carli Vale, to łzy stanęły jej w oczach, gdy weszła do przestronnego holu rodzinnej willi.
            - Witaj w domu, kochanie – mama pocałowała ją w policzek i poprowadziła do salonu. – Myślałam, że już nigdy cię tu nie zobaczę.
            - Też tak myślałam – powiedziała przez zaciśnięte gardło.
            - Rennet, mamy gościa? – Dolores zesztywniała, słysząc znajomy, zachrypnięty głos. Tata! – Kogo znowu przyprowadziłaś?
            - Na pewno się ucieszysz, kochanie! – mama wychyliła się na schody i przywołała ojca ręką. – Mamy niespodziankę!
            Dolores poczuła, że serce podchodzi jej do gardła. Ojciec, w przeciwieństwie do matki, wiedział o wszystkim, co nawyprawiała w Maladze, jak pobiła jego ludzi, uciekła, być może domyśla się nawet, że nawiązała kontakt z Fundacją Huntik. Nagle wszystkie logiczne argumenty jej umknęły – stała w milczeniu, ze zwieszonymi ramionami, jak niegrzeczne dziecko czekające na karę.
            Tata zszedł powoli, słyszała jego ciche kroki, wspierał się na ławce. Liczyła stopnie; pamiętała, że było ich dokładnie siedemnaście. Przy szesnastym go zobaczyła – wysokiego mężczyznę, w bordowej marynarce, z siwymi włosami postawionymi na drogi żel i dwudniowym zarostem.
            Zatrzymał się, jakby zobaczył ducha i tylko patrzył. Nie potrafiła powiedzieć, co czuł – gniew, pogardę, może chciał ją wydziedziczyć, a może ulżyło mu, że jest żywa. Nie widziała nawet jego twarzy, bo płakała.
            Tata złapał ją i przytulił tak mocno, że prawie zgniótł jej żebra.
            - Wróciłaś do domu, dziecko! – szepnął z niewyobrażalnym bólem. – Lola, moja Lola!
            Dolores zacisnęła zęby. Po raz drugi dotkliwie uświadomiła sobie, że znowu okłamuje najbliższych, że za chwile, za dzień-dwa będzie musiała wykraść informację i zniknąć, ponownie wszystkich krzywdząc. Co z ciebie za córka, wyrzucała sobie ze wstrętem.
            Wieczorem nie zadzwoniła do Carli Vale, nie powiedziała, że dostała się do domu z sukcesem, mimo, że ta telefonowała siedem razy. Była na nią tak wściekła, że pewnie zerwałaby umowę i wykrzyczała, że nigdy więcej nie pomoże Fundacji Huntik.

            Gdy mama przyszła ucałować ją na dobranoc, prawie dała sobie w twarz.

9 komentarzy:

  1. auć, Carla to jak postać z Pieśni Lodu i Ognia. Nie patyczkuje się i wykorzystuje nawet rodzinną miłość. Ojojoj Zhalia będzie miała z tą damą ciężko ZWŁASZCZA jeśli Carla jest za Meredith i ją popiera. Mama jest po stronie byłej i pewnie by chciała, żeby się zeszli. Będzie popierała faworytkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mereidth jest starą przyjaciółką i Dantego, i Carli. Z miejsca jest na lepszej pozycji od Zhalii - tej nowej, podejrzanej. Już niedługo będzie pierwsza konfrontacja, za kilka rozdziałów.
      Dzięki wielkie za komentarz :*

      Usuń
  2. Oo jest rozdział . Biedna Lola ;c Mam nadzieję że q następnych rozdziałach będzie więcej Zhante.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, dopiero niedawno się poznali, ale Zhante będzie, będzie. Jeden z moich OTP, po prostu ich uwielbiam :) Dzięki za komentarz!

      Usuń
  3. Za każdym razem kiedy czytam coś Twojego, uświadamiam sobie, że gdybym tylko zaczęła ćwiczyć to może bym Ci dorównała. Ale chyba nie stać mnie na tą ciężką pracę nad wypracowaniem sobie stylu, jaką ty przeszłaś... jak to ładnie napisać, wspaniale to wszystko nam przekazujesz. Z uczuciem, każdy bohater ukazuje nam regularnie cząstkę siebie, powoli, niezbyt gwałtownie dajesz nam dawki informacji. I w sumie za to Cię podziwiam. Za wytrwałość, ciągłą pracę nad sobą i chęci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba jeden z najmilszych komentarzy, jakie kiedykolwiek dostałam i naprawdę, szczerze Ci dziękuję. Zamurowało mnie, gdy czytałam. To fantastyczne uczucie zostać docenioną, zwłaszcza przez kogoś, kogo się ceni. Dziękuję.

      Usuń
  4. Hej, nie bardzo wiem, gdzie mogłabym Cię informować o nowej notce (dawno temu prosiłaś o to, ale przerwałam pisanie), więc robię to tutaj i od razu przepraszam za wszelki spam. Zapraszam na http://www.dramione-by-empiezo.blogspot.com, a na zachętę dodaję krótki fragment " Wyobraźnia podsuwała mu jej obraz. Zaróżowione policzki, brązowe loki opadające na ramiona i pełne, malinowe usta wygięte w delikatnym uśmiechu. To była cała Granger. I miała miękkie wargi, które smakowały malinami. Od tego nieznośnego pocałunku, jednego wybryku, za każdym razem, kiedy całował przyszłą panią Malfoy, liczył, że poczuje tę samą miękkość i słodki smak malin. Jednak Astoria miała chłodne usta i nie smakowała niczym, co przywodziłoby na myśl jakikolwiek owoc. Po jego plecach przebiegły dreszcze, a on sam się wzdrygnął. "

    OdpowiedzUsuń
  5. Zostałaś nominowana do Libster Award (a że znasz adres bloga to nie przypominam) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Strasznie się cieszę <3

      Usuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)