Gdyby
ktoś ułożył listę rzeczy, których Zhalia Moon nienawidziła najbardziej na
świecie, na pierwszym miejscu wylądowałoby zmywanie. Stając przed wmontowanym w
blat zlewem wypełnionym ogromną ilością kubków, filiżanek, talerzy i sztućców,
zaczęła odczuwać gwałtowną potrzebę wymordowania całego nędznego świata. Nie
potrafiła się nawet zmotywować, by dotknąć płynu, stała i patrzyła z mieszaniną
obrzydzenia i niechęci, zastanawiając się, czy zna jakieś zaklęcie, które
wyczyściłoby naczynia albo przynajmniej nie zniszczyło. Wzięła w końcu gąbkę i płyn do mycia, oblała
wszystko zielono-niebieską, lepką cieszą i westchnęła ponuro, prawie że teatralnie.
Musiała
znosić cholerną rudą Scarlett Byrne przez cały dzień, musiała znosić narzekania
Sophie, musiała znosić paplaninę Loka, musiała znosić cały ten radosny harmider
panujący w drużynie, a na koniec dnia pani Lambert poprosiła ją o zmywanie.
Mogła robić wszystko. Odkurzać, wycierać, prać, zamiatać, nawet gotować,
chociaż pewnie by wszystkim potruła, ale nie zmywać.
-
Pomóc?
Dante
Vale stał w drzwiach kuchni, uśmiechając się zadziornie. W odpowiedzi tylko
zmarszczyła brwi. Nie miała najmniejszej ochoty patrzeć na jego idiotyczny
uśmieszek, zwłaszcza, gdy przed nią roztaczała się wizja dotykania tych
obrzydliwych, brudnych naczyń.
-
Poradzę sobie.
-
Czy ty zawsze musisz radzisz sobie sama?
-
Czy ty zawsze musisz się narzucać?
-
Ponawiam pytanie. Pomóc ci?
-
Ponawiam odpowiedzieć. Nie.
Dante
miał zamiar nonszalancko założyć nogę na nogę, skrzyżować ręce na piersi i
patrzeć na nią spojrzeniem, od którego kobiety wilgotnieją. Ku jego zdumieniu,
blat okazał się mokry i nawet nie usiadł dobrze, a już podskoczył z mokrą plamą
na spodniach.
-
Dlaczego?
-
Bo ja nie jestem panną z Casterwillów, która nie potrafi wykonać najprostszych
prac domowych - wyjaśniła.
Milczał.
Kątem oka obserwował jak powoli rozprowadza pianę po talerzy, potem spłukuje i
sięga po kolejne naczynie. Nagle jakaś część jego duszy, która pozostała mu z
dzieciństwa, część złośliwego figlarza, podsunęła mu myśl.
-
Zhalio - powiedział przymilnie. - Spójrz na mnie.
Gdy
odwróciła twarz w jego stronę, obrzucając go znudzonym, a może trochę
zirytowanym spojrzeniem, wziął na dłoń trochę piani i rzucił jej prosto w
twarz. Zamarła, oblepiona białą, intensywnie pachnącą mazią i przez chwilę w
ogóle się nie ruszała. Rozdziawiła usta i mrugała, próbując ogarnąć gwałtowną
złość, która ogarniała ją z każdą sekundą. Dante Vale natychmiast pożałował
nierozsądnego czynu.
-
Popełniłeś duży błąd, V a l e – syknęła przez zaciśnięte zęby i chociaż
brzmiała złowrogo, nie mógł się jej bać, gdy miała brodę z piany niczym święty
Mikołaj. - Bardzo duży błąd.
Złapała
jeden z kubków wypełnionych wodą z płynem i wylała mu na koszulkę. Odskoczył,
ale i tak miał już brudną i mokrą górę stroju. Ciecz spływała mu po bluzce i
spodniach, skapując na podłogę.
-
Nie powinnaś była tego robić, M o o n - powiedział powoli, starając się, by
słowa zabrzmiały groźnie. Przez tłumiony śmiech wcale nie wyszło.
Zanim
zdążył odwdzięczyć za plamę na koszulce i spodniach, ona już ochlapała go
pianą. Nie pozostawał jej dłużny, błyskawicznie zabrał miskę i wylał jej cały
płyn i wodę na głowę. Aż się zatrzęsła ze złości, wzięła garść piany i wrzuciła
mu za koszulkę. Spróbował ja uchwycić, ale się wywinęła, omal nie poślizgując
się na mokrej podłodze.
Zhalia
niespodziewania złapała go za nadgarstek i pociągnęła w dół. Nieprzygotowany na
atak, pochylił się, a wtedy ona puściła jego rękę i złapała kark. Drugą ręką
schwyciła butelkę z płynem i wylała mu całą zawartość na włosy. Krzyczał jak
panienka i próbował się wyrwać, ale ona tylko śmiała się triumfująco. Mimo
całej sytuacji, Dante Vale wciąż myślał, że nigdy nie słyszał równie pięknego
śmiechu.
Gdy
go puściła, porwał butelkę z wodą truskawką i wylał jej na ubrania. Pisnęła, bo
woda była bardzo zimna i natarła na niego. Zanim zdążyła się rzucić z
pięściami, przejechała się na kałuży i poleciała na niego.
Zdyszani,
mokrzy i pokryci pianą dłuższą chwile leżeli na kuchennych płytkach.
-
Kto wygrał? - szepnęła między jednym głębokim oddechem a drugim.
-
Nie wiem. - przewrócił się na bok, uniósł, wsparł na łokciu i spojrzał na jej
roześmianą, czerwoną od zmęczenia twarz.
-
Kiedy dogrywka? - spytała prowokująco.
-
Tego też nie wiem - przyznała.
Nie
mogąc powstrzymać nagłej pokusy pochylił się i złożył na jej czerwonych ustach
krótki pocałunek. Delikatny, szybki, niepełny, taki jak cała ich zabawa, pieszczotliwy
i zabawny. Gdy się odsunął, miała minę podobną do tej. gdy ochlapał ją pianą.
Zastanawiał się, czy da mu w twarz, czy tylko wygranie. Milczenie stało się
bardzo uciążliwe.
-
Co jest? Żadnych uwag, złośliwych komentarzy? - spytał niepewnie. - Żadnych
obraz?
-
Fatalnie całujesz - powiedziała beznamiętnie. - To chciałeś usłyszeć?
-
Nie wiem.
-
A ja wiem, że nie.
Jednym
sprawnym ruchem zmusiła go do położenia się płasko na plecach i sama usiadła
koło niego, pochylając się i mocno całując. Był dużo dłuższy od poprzedniego,
namiętny i spragniony. Szukając w ustach drugiej osoby spełnienia, ukojenia i
rozkoszy, trwali tak, skupieni i zakochani.
-
Wreszcie - mruknęła usatysfakcjonowana Zhalia.
-
Co "wreszcie"?
-
Wreszcie mnie pocałowałeś.
-
Moja kuchnia! – Pani Lambert spojrzała na nich zdumiona, z wrażenia aż
zasłoniła dłonią usta. I wcale nie chodziło o to, że leżeli na sobie, ale o
szafki pokryte pianą, o morką podłogę i płyn wylany na blacie.
Jak dzieci :D trochę to do nich niepodobne bo Zhal to jakby kij połkneła, ale słodkie na swój sposób :D
OdpowiedzUsuńNie ukrywam, mam słabość do głupich zachowań dorosłych. Jeśli chodzi o Zhal, to na drugi raz bardziej się po staram, żeby nie wyszła "za sztywna". Pozdrawiam.
UsuńSłodkie DxZ to bonus, ale może dorzucisz ciąg dalszy? Już gdzieś czytałam to opko, zgaduję, że Anna Greta to Flawia? Opowiadanie super, czytałam to długie opko, ale nawet nie zdążyłam skomentować, bo bardzo szybko pojawiało się nowe, no nieważne też jest świetne. Czekam na new. Pozdrawiam Lisa ;p
OdpowiedzUsuńBingo, posługuję się teraz innym pseudonimem.
UsuńNowość pewnie gdzieś środa/czwartek, ale zobaczymy. Kontynuacji tego raczej nie będzie, bo to taka jednorazówka, trochę przesłodzona, trochę naciągana.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
PS musiałam użyć się jako anonim, bo coś nie chcę zadziałać a teraz nie mam czasu żeby to rozkminić, ale zawsze gdy będę komentować podpiszę się ;p
OdpowiedzUsuńNie no, spoko :)
UsuńSystem jest prosty; jeśli nie masz kąta, możesz używać Anonimka albo wybrać opcję Nazwa/adres url. Wtedy podajesz swój pseudonim i jeśli chcesz, adres bloga w wyznaczonych miejscach i już.
Słodkie. Też nie lubie zmywać, dlatego zażądałam zmywarki. xD. Genialne.
OdpowiedzUsuńI dostałaś? ^^ Ja męczę się nad zlewem albo uciekam, gdy burdnych naczyń robi się zbyt dużo. Dziękuje za komentarz :)
UsuńBoskie, no nic jak tylko chwalić... Cała Zhalia... Widać, że jesteś w temacie, a ja jeszcze nie przeczytałam całego bloga. Co robić, co robić, kiedy czas tak szybko leci, że się na nic nie ma czasu
OdpowiedzUsuńCzytam to po raz któryś? Nieee, wcale...
OdpowiedzUsuń