Astrid
miała serdecznie dość; była tak wściekła, że najchętniej urżnęła by łeb
smokowi. Albo dwóm. Trzem. Jak najwięcej! Byle tylko wyplewić tą przeklętą
zarazę! Ostatnie dwa tygodnie pracowała razem z rodzicami, by odbudować piętro
domu. Przybyła tyle gwoździ, że nawet nie potrafiła zliczyć. Kilka dni temu
cały ich trud poszedł na marne, gdy rozpalony Koszmar Ponocnik zwalił się na
ich dach. Nie zdołali ugasić pożaru przed długie godziny.
Z
samego rana pobiegła do lasu ze starym toporem. Ojciec od dawna go nie używał,
sprawił sobie nowy, a broń rdzewiała w zapomnianym kącie stodoły. Zwinęła go i
odnowiła, dodała nawet miękką skórę na rękojeści. Potrafiła godzinami nic
wymachiwać, wyobrażając sobie, że naprawdę jest w akcji. Nawet gdy ręce mdlały
jej z wyczerpania, zagryzała zęby i po raz kolejny podnosiła topór.
Nigdy
się nie poddawała.
Odpuściła
dopiero, gdy omal nie wypuściła topora na stopę. Usiadła na starym korzeniu,
skrzyżowała ręce, założyła nogę na nogę i odpoczywała, wdychając wilgotne leśne
powietrze. Pot powoli wysychał, a ona odzyskała siły - już miała wrócić do
ćwiczeń, gdy usłyszała trzask łamanej gałęzi.
Gwałtownie
otworzyła oczy i chwyciła topór.
Ktoś
z wioski? Dzikie zwierzę? Smok? Obcy?
-
Kto tam?! – wrzasnęła. Nawet jeśli to jakiś zwierzak, może uda jej się go
przepłoszyć. Wycelowała topór w drzewo i czekała.
Zza
pnia wychylił się chudy, niski chłopak z brązowym futrze i skórzanych
spodniach. Astrid zmarszczyła brwi, ale nie opuściła topora – nigdy wcześniej
go tu nie widziała. Uśmiechnął się głupkowato i uniósł rękę na przywitanie.
-
C-cześć – bąknął rozbrajająco.
-
Ktoś ty?! – warknęła, podtykając mu pod nos ostrze. Zbladł i cofnął się kilka
kroków.
-
Czkawka! Tylko przechodziłem! Spokojnie! Usłyszałem, że ćwiczysz… Bez nerwów –
wyciągnął rękę, jakby próbował uspokoić dzikie zwierzę.
Astrid
zmierzyła wzrokiem cienkie nogi, chude ramiona i dużą głowę. Nie mógł stanowić
zagrożenia. Opuściła topór.
-
Czego tu?
-
Podróżuje – wypalił Czkawka, choć Astrid miała dziwne wrażenie, że wymyślił to
przed chwilą.
-
Szukasz wioski Berk? – spytała ostro.
-
Tak! – twarz chłopca rozjaśnił szeroki uśmiech. – Zaprowadzisz mnie?
Czkawka
czuł się jak kretyn od chwili, gdy wychylił się zza drzewa. Cała rozmowa –
podczas której czuł się jak na przesłuchaniu – była kompletną porażką. Zrobił z
siebie idiotę, a anioł – który nawet nie raczył podać mu swojego imienia –
traktował go najpierw jak wroga, a potem jak przybłędę, kulę u nogi.
-
Niech ci będzie – burknęła. – I tak już wracałam. Czego szukasz w Berk?
Czkawka
rozpaczliwie szukał jakiegoś dobrego powodu.
-
Chce się uczyć! – skłamał w końcu. – Uczyć. Tak.
Anioł
uniósł brew.
-
Dobrze się składa, bo Pyskacz szuka czeladnika. Przydasz się.
-
Ach tak – Czkawka podrapał się nerwowo w kark. Nie miał pojęcia, o czym
rozmawiają normalni ludzie, tacy, którzy nie spędzają całych dni w towarzystwie
gigantycznych bestii ziejących ogniem. Może zapytać ją, czy potrafi latać na
smoku? Może lepiej nie… Niektórzy trochę się ich bali, a nie chciał zniechęcać
do siebie najładniejszej dziewczyny na świecie. Nieważne, że była dla niego
trochę nie miła – urodą zniewalała.
Wcisnął
ręce w kieszenie, by nie machać nimi bezmyślnie. Matka często zwracała mu
uwagę, że to niegrzeczne, a chciał zrobić dobre wrażenie – póki co zdecydowanie
mu nie szło.
Przynajmniej
znajdował jeden plus – powoli docierał do jakiejś małej społeczności, do ludzi,
przed którymi tak broniła go matka. Nigdy nie rozumiał, czego się tak obawiała
– jego anioł wydawał się całkiem niegroźny, pod warunkiem, że nie machał
toporem.
-
Oto Berk! – anioł zatrzymał się nad urwiskiem i wskazał dłonią szeroką wioskę.
Czkawka podążył za jej ręką i ujrzał osadę z wysokimi, drewnianymi budynkami,
okrągłą studnią na środku, kilkoma brukowanymi uliczkami, zagrodami z owcami i
licznymi mniejszymi chatami na obrzeżach. Z kominów unosił się dym, a wszędzie
krzątali się wikingowie w hełmach i skórach. Kilka, czy kilkanaście domów miało
nadpalone dachy i zrujnowane ganki, ale Czkawka nie zwrócił na to uwagi.
Poczuł
się jak w domu.
___________________________________
Kończą mi się ferie :c To smutne T,T
Rozleniwiłam się przez te dwa tygodnie, a teraz będę musiała się porządnie wziąć do roboty. Bo średnia potrzebna, żeby pasek był i w ogóle :c Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.
Rozleniwiłam się przez te dwa tygodnie, a teraz będę musiała się porządnie wziąć do roboty. Bo średnia potrzebna, żeby pasek był i w ogóle :c Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał.