Miałam dość rozumu, żeby uciekać.
Wiedziałam, że po odejściu Królowej Ursy nie mam już przyjaciół w Pałacu i w
Narodzie Ognia. Nie mogłam zostać. Tylko z jej polecania traktowano mnie jak
członka rodziny królewskiej – teraz znów byłam przybłędą bez sojusznikiem. Był
jeszcze Zuko, ale nic w mojej sprawie nie mógł zdziałać.
Zresztą, Zuko był do niczego.
- Jak ona mogła tak zniknąć?! –
zapytał mnie któregoś dnia. Popchnął kałamarz i rozlał na pozłacane serwetki. –
Zostawiła nas tu, nie widzisz tego Kataro? Po prostu nas zostawiła!
- Przestań! – oburzyłam się. –
Zachowujesz się jak Azula!
- Ona tylko do mnie zajrzała… Ledwo
pamiętam, co do mnie mówiła! I nagle jej nie ma! Gdyby mnie kochała…
Jakże miałam ochotę dać mu w twarz!
Zaciskałam mocno pięści i przypominałam sobie, że przysięgłam Królowej Ursie
nikomu nie mówić o naszej nocnej rozmowie. Jak Zuko mógł tam głupio myśleć?
Wiedziałam, że zaślepia go tęsknota, ale jak mógł nie pamiętać olbrzymiej
miłości matki. Królowa Ursa bez wahania oddałaby za niego życie!
(I zrobiłaby najgorsze rzeczy).
Ponuro wspominam tamte dni.
Przeniosłam się do pomieszczeń dla służby i podjęłam prace w Pałacu. Kilka służących,
które opiekowały się mną za polecenie Królowej Ursy, wstawiło się za mną i
dzięki temu mogłam zostać. I dopiero wtedy doceniłam, jak cudownie wiodło mi
się w rodzinie królewskiej.
Zostałam praczką. Ależ
znienawidziłam tą pracę! Całymi dniami szorowałam nad balią aż palce mi
grabiały od zimnej wody. Wieczorami ledwo się prostowałam, tak bolały mnie plecy
od ciągłego schylania się i kucania. A po zmierzchu nie mogła odpocząć; na
polecenie Hamy godzinami uczyłam się magii wody.
Ale płacili godziwie. Nie miałam
wtedy pojęcia o wartości pieniądza – u nas na biegunie wszystko wymienialiśmy z
sąsiadami; tata podarował komuś tłuszcz z foki, a w zamian dostał lecznice
zioła. Potem, pod skrzydłami Królowej Ursy, wszystko miałam zapewnione, nawet
nie myślałam o płacenia, phi, za cokolwiek. Pierwsza dniówka była jak prezent
od losu. Byłam taka dumna i taka podekscytowana.
Część oddawałam Hamie, przecież
mieszkałyśmy razem. Byłam jej dłużniczką, nikt mnie tyle nie nauczył o magii
wody – o moim dziedzictwie – ile Hama. Byłam jej niezmiernie wdzięczna. Resztę
zachowywałam z jedną myślą: na powrót do domu. Królowa Ursa nie sprawiła, że
moje kiedyś nadeszło. Musiałam sama o to zadbać.
Z Zuko widywałam się rzadziej.
Bardzo przeżył odejście matki, a nie miał w kim szukać oparcia. Dopiero po
miesiącu spotkaliśmy się z samego rana. Objął mnie mocno i powiedział cicho:
- Przepraszam.
Z perspektywy czasu zobaczyłam, że
odejście Królowej bardzo nas do siebie zbliżyło. Jeszcze mocniej się zżyliśmy,
ufaliśmy sobie bezgranicznie. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie miałam tak
oddanego przyjaciela. Zuko był wspaniałym chłopcem.
Mój dzień stał się nagle bardzo
schematyczny. Mijały miesiące, a ja wstawałam przed świtem i biegłam do pralni.
Chociaż ryzykowałam wydaniem mojego sekretu, pomagałam sobie magią przy pracy.
Lżej mi szło, gdy byłam w swoim żywiole. Hama ukręciłaby mi głowę, gdyby
wiedziała, ale bardzo się pilnowałam, by na nic nie zwróciła uwagi. Popołudniem
spotykałam się z Zuko, a wieczorami ćwiczyłam swój talent.
- Niedługo przekaże ci prawdziwe
dziedzictwo – mówiła Hama, przyglądając się mojej nauce, a ja drżałam z
ekscytacji, nie mogąc się doczekać.
Co to mogło być? Miała mnie nauczyć
wywoływać sztormy? Byłam coraz bliższa opanowaniu sztuki wody. Była moją
ochroną i ewentualną bronią. Nigdzie nie czułam się tak bezpieczna, jak w
pobliżu oceanu.
Ocean był jedyną drogą do domu.
Hama lata temu zwątpiła, że kiedyś
uda jej się wrócić do naszego plemienia. Czas ją zasuszył i utwardził, ale ja
wciąż miałam żywą nadzieję i bardzo chciałam ją zarazić. Jeszcze będzie
przepięknie.
- Hamo, zobaczysz, jeszcze trochę i
się stąd wydostaniemy – powtarzałam z zacięciem.
Ale nocą, gdy było zupełnie cicho,
mnie też nachodziły wątpliwości. Minęło tyle czasu, minęło tyle lat… Dorastałam
i wychowywałam się z dala od matki. Czasem miałam problemy, żeby przypomnieć
sobie jej twarz. Pamiętałam zarysy: szeroki uśmiech Sokki, krzywy nos taty, zapach
cienkiej zupy rybnej. Z dnia na dzień potrzebowałam coraz więcej skupienia, by
przywołać wspomnienie rodziny. Czy oni jeszcze wierzyli, że ich córka Katara
żyje? Upłynęło zbyt wiele dni… Z przerażeniem uświadomiłam sobie, że to już
niemal pięć lat odkąd żyje w narodzie ognia.
Gdzie tak naprawdę jest teraz mój
dom? Wciąż tam, w Plemieniu Wody, gdzie być może już nikt o mnie nie pamięta?
Czy tutaj, w Narodzie Ognia, gdzie mam mojego Zuko i Hamę?
Upływały miesiące. Nikt nie zastąpił
Królowej Ursy, chociaż szeptano, że Ozai weźmie sobie kogoś nowego za żonę i za
Panią Ognia. Został koronowany zgodnie z wolą swojego ojca, na Władce Ognia.
Jego brat, Iroh, nie protestował, choć korona przewidziana była pierworodnemu.
Któregoś popołudnia, gdy cichaczem
wsunęłam się do komnat Zuka, jego nie było. Przychodziłam tu pod pretekstem
zabrania brudnej pościeli. W rzeczywistości spotykaliśmy się potajemnie. Już niemal
nie widywałam się z Azulą – byłam przekonana, że przyjęła moje zniknięcie z
zadowoleniem.
Przysiadłam na brzegu łoża i od
niechcenia wzięłam w dłonie nóż, który Zuko dostał dawno temu od swojego
stryja. Z nabożną czcią przejechałam palcami po inskrypcji: Nigdy się nie
poddawaj. Uśmiechnęłam się pod nosem; co z tego, ze to nóż Zuka. Hasło było
moim napędem przez wszystkie ostatnie lata.
Stryj Zuko był niesamowicie
serdecznym człowiekiem. Poznałam Generała Iroh w najtragiczniejszym dla niego
momencie, wkrótce po tym, jak stracił swojego ukochanego, pierworodnego syna.
Pamiętam dzień, w którym powrócił do domu, jako człowiek przegrany i
zrozpaczony. Byłam już wtedy służącą, więc nie miałam prawa z nim rozmawiać,
ale bardzo, bardzo mu współczułam.
Któregoś dnia przyniosłam mu wrzątek
do herbaty. Posłał mi ciężkie spojrzenie, ale uśmiechnął się ze spokojem :
- Ty musisz być Katara, prawda? Mój bratanek
wiele mi o tobie opowiadał… Dzielna z ciebie dziewczyna – poklepał mnie po
ramieniu.
- Generale…
- Wystarczy stryju – westchnął Iroh
cicho. – Zdaje się, że już nie jestem generałem. Zapewne słyszałaś o Ba Sing
Se.
Uciekłam spojrzeniem, by nie
domyślił się, że wcale nie jesteśmy po tej samej stronie.
- Słyszałam.
- Straszne – westchnął, sypiąc
pachnące zioła do swojego naczynia. Cała komnata wypełniła się przyjemnym
aromatem. – Ale ty chyba już dobrze wiesz, w jak okrutnych czasach żyjemy.
Schowałam nóż do pochwy akurat w
momencie, w którym rozzłoszczony Zuko wpadł do komnaty. Trzasnął drzwiami i
kopnął skrzynię z szatami tak mocno, że aż zatrzeszczała.
- Co się stało? – zeskoczyłam z
łóżka i wyciągnęłam ramiona, ale Zuko tylko na mnie prychnął.
- Nie wpuścili mnie na naradę!
Uwierzysz? Zwykli strażnicy mnie nie wpuścili! Mnie, następcę tronu!
Przewróciłam oczami. Czasami ciężko
było brać Zuko na poważnie.
- Straszne.
- Prawda? – zignorował ironię w moim
głosie i nadal krążył wzburzony po pokoju. – Ojciec by mnie tam chciał, jestem
pewien! Chciałam tam być, przecież to ważne… Ta narada może tyle zmienić w
przebiegu wojny!
- Niczego nie tracisz – usłyszeliśmy
nagle.
W drzwiach stał stryj Iroh i patrzył
na nas z ojcowskim zrozumieniem. Skrzyżował ręce na swoim wielkim brzuchu i
oparł się o framugę. Nawet nie usłyszeliśmy, kiedy wszedł do środka.
- Narady wojenne są w rzeczywistości
strasznie nudne – wyjaśnił, postępując kilka kroków do przodu. – Starszy przemądrzalcy
tylko się nawzajem przegadują. A ich rangi naprawdę są odwrotne do wielkości
mózgów.
Zachichotałam pod nosem, ale Zuko
był zbyt dotknięty.
- Stryju, ja pewnego dnia zostanę
Władcą Ognia. Czy nie powinien już teraz się uczyć? Jak mam potem dobrze
wykonywać swoje obowiązki?
Iroh zmarszczył krzaczaste, siwe
brwi i poklepał bratanka po plecach.
- Tylko masz się nie odzywać! Ani
słowem!
Zuko prawie podskoczył z radości i
uściskał stryja serdecznie. Zanim Iroh zdążył coś jeszcze dodać, Zuko już
pędził w stronę Komnaty Wojny. Sama nazwa przyprawiała mnie o dreszcze; gdy tam
sprzątałam, czułam jakby nad światem wisiał straszny wyrok.
Iroh przywołał mnie gestem i
poprowadził korytarzem.
- Mam nadzieję, że nie nabroi… Im
starszy generał, tym bardziej drażliwy, wiesz? Wszystkim przydałaby się lekcja
pokory… Iść z uniesioną głową, ale i z pokorą do świata – tłumaczył zamyślonym
głosem.
Gdy korytarz się rozwidlał,
uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo:
- Pewnie i tak się tam wślizgniesz,
co?
Stryj Iroh dobrze wiedział, że
służba zna Pałac lepiej od rodziny królewskiej. Odwróciłam się na pięcie i
pobiegłam bocznym korytarzem. Wystarczyło ominąć spiżarnie i przejść przez
starą garderobę Królowej Ilah. Wśród dawnych szat łatwo było odnaleźć ukryty
korytarzyk. Było to tak niskie przejście, że nawet ja musiałam zgiąć się w pół,
ale kończyło się tuż pod sufitem Komnaty Wojny.
Położyłam się tuż przy krawędzi i
wyjrzałam, upewniwszy się, że nie dosięgnie mnie tutaj wzrok żadnego dowódcy.
Przy długim stole zgromadzili się najbardziej zaufani generałowie Ozaia – część
z nich znałam z widzenia, byli częstymi gośćmi w Pałacu. Na samym końcu usiadł
Zuko – dumny i wyprostowany, ściągnął łopatki i uniósł wysoko brodę. Uśmiechnął
się mimo woli. Oto godny następca tronu. Za jego plecami usadowił się Iroh;
widziałam, że błądzi wzorkiem po ścianach, zastanawiając się, gdzie się chowam.
- Obrona Królestwa Ziemi koncentruje
się tutaj – jeden z brodatych wojowników powstał i pochylił się nad szczegółową
mapą świata. Przestawił jeden z kolorowych pionków. – Mają tutaj olbrzymią
przewagę. Te wzgórza są bardzo dobrze ulokowane, ze strategicznego punktu
widzenia. Batalion zmobilizował doświadczonych magów ziemi i największych
wojowników.
Po sali rozniósł się pomruk
zainteresowania.
- Proponuje Czterdziestą Pierwszą Dywizję
– zadecydował, przestawiając kolejne znaczniki.
Jeden z generałów aż się zachłysnął.
- Cztery Jeden to sami kadeci!
- Młodziki, które nawet się jeszcze
nie ochrzciły w boju!
- Jak rekruci mają pokonać potężny
batalion wroga?!
Brodaty uniósł dłoń, uciszając
zgromadzonych.
- Nie mają ich pokonać – powiedział okrutnie
spokojnym głosem. – Odwrócą uwagę, a my przepuścimy atak na tyły wroga, gdy ci
nie będą się niczego spodziewać!
Zakryłam sobie usta dłonią. Wojsko
Narodu Ognia nie było okrutne jedynie dla swoich wrogów, ale dla własnych
oddziałów.
- Tak nie wolno! – odezwał się Zuko,
zrywając się na równe nogi.
- O nie, o nie – szepnęłam zduszonym
głosem. – Miałeś się nie odzywać! Chociaż raz nie możesz się zamknąć?
- Ci rekruci kochają Naród Ognia i
chcą za niego walczyć! – powiedział z wielkim żarem, rozglądając się po
oburzonych twarzach generałów. – Jeśli trzeba, zginą za Władca Ognia z honorem
i dumą, ale nie wolno nam posłać ich na pewną śmierć!
- To mięso armatnie – mruknął ktoś z
boku.
- Jak możecie tak zdradzać własnych
żołnierzy?! – wybuchnął Zuko, a przy stole zapadła tak złowroga cisza, że
słychać było trzask płomieni wokół tronu Ozaia.
- O nie… - przymknęłam oczy i wstrzymałam
oddech.
Władca Ognia Ozai powstał z tronu i
spojrzał na syna z obrzydzeniem. Miałam wrażenie, że wszyscy zgromadzi skulili
się pod tak intensywnym spojrzeniem groźnych oczu.
- Zuko! – zagrzmiał Ozai. Chłopak
rozejrzał się po komnacie, ale zebrał się na odwagę i zbliżył do tronu.
Przyklęknął na jedno kolano i odezwał się słabym głosem:
- Ojcze…
- Jak śmiesz obrażać Wielkiego
Generała, gdy ten wydaje rozkazy?! Jak śmiesz podważać jego autorytet? I jak
śmiesz odzywać się nie pytany w obecności Władcy Ognia?!
Władcy
Ognia, a nie ojca, pomyślałam.
- Ja…
- Upokorzyłeś nie tylko siebie, ale
także i mnie! Nie umiesz się zachować jak przystało na następcę tronu? Czy nie
umiesz milczeć i uszanować godności Wielkiego Generała?
- Ja…
- Obrażając imię Generała, obraziłeś
także mnie i cały Naród Ognia! Jak możesz oskarżać o zdradę mężnego wojownika?
To hańba dla ciebie!
Zuko już nic nie powiedział. Iroh
zaciskał dłonie w pięści, podczas gdy pozostali dowódcy szeptali między sobą.
Wszyscy czekali na osąd Władcy Ognia.
- Staniesz do Pojedynku Ognia –
zadecydował Ozai.
Wśród zgromadzonych zapanowało
prawdziwe zamieszanie.
- Agni Kai!
- Pojedynek honorowy!
- Walka magów ognia!
Zuko wyprostował się dzielnie i
spojrzał na brodatego dowódcę – mierzyli się wzrokiem jak najwięksi wrogowie.
- Nie obawiam się stanąć z Generałem
do walki – wycedził zajadle.
Stryj Iroh schował twarz w dłoniach
i pokręcił głową. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, niepostrzeżenie
wyszedł z Komnaty.
- Zuko… - wyszeptałam. Miałam bardzo
złe przeczucie.
Więc Katara będzie obecna przy tym momencie? Ojej...nie wiem kogo żałować bardziej. Zastanawia mnie też i wyprawa po Aanga czy Katara pojedzie z Zuko? Czy ucieknie wcześniej? Czy opuści go przyłączając się do Aanga i Sokki, ponieważ nierozpoznaje już Zuko?
OdpowiedzUsuńZgadza się, będzie w tym najgorszym momencie. Już w następnych rozdziałach wyjdzie, co dalej z przyszłością obydwojga - a z Katarą nie będzie ani tak, ani tak... Jeszcze długo zanim spotka Sokkę i Aanga <3 Pozdrawiam!
UsuńNie mogę się doczekać walki. Jak czytam twoje opowiadanie, od razu przypominają mi się znajome urywki serialu. Jakby to oglądała, a nie czytała.
OdpowiedzUsuńKatara jest niezwykle dzielna. To moja jedna z ulubionych postaci, ale w sumie chyba nie ma tam osoby, której bym nie lubiła xd Może Azula ;/
Bardzo dobrze napisany rozdział. Tak wiarygodne co do sytuacji i uczyć oddane opisy. Jestem zachwycona. To jeden z najlepszych rozdziałów xd
Pozdrawiam, Hero :*
Następny rozdział o Socce, a kolejny właśnie Agni Kai <3 Haha, a wiesz, że ja przy pisaniu tych rozdziałów jakieś dziesięć razy obejrzałam kawałki z odcinka Sztorm, gdzie mowa o walce i naradzie? Musze, bo nie wszystkie szczegóły pamiętam, a chcę się trzymać kanonu... Tia, próbuję się trzymać kanonu,a zmieniłam życie kluczowej postaci.
UsuńAwww :33 Dziękuję ci bardzo, strasznie się cieszę <3 Całuję!
Świetne opowiadanko . Nie mogę się doczekać aż Katara wróci do domu. Zapraszam do mnie na Moje łucznicze opowiadania.
OdpowiedzUsuńPozdro :*
Katara jeszcze długo nie wróci do domu C: Dzięki i pozdrawiam!
UsuńŚwietne opowiadanko . Nie mogę się doczekać aż Katara wróci do domu. Zapraszam do mnie na Moje łucznicze opowiadania.
OdpowiedzUsuńPozdro :*
Mam takie przeczucie, że albo oboje zostaną wygnani, albo ona pojedzie z Zuko. Będzie super, na pewno. Świetny rozdział, serio. Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńOooo, dziękuję :3 no-no, no niecałkiem. Następny już niedługo, bo ja po półrocznej przerwie jestem w ciągu i już mam cztery rozdziały do przodu. Jak dobrze pójdzie, to dziś w nocy - sen jest dla słabych! - napisze jeszcze dwa i kończymy pierwszą część :D Dzięki, dzięki, pozdrawiam!
UsuńZaintrygowałaś mnie, jestem w totalnej rozsypce. Naprawdę nie wiem jak to się potoczy w takim razie. Nie mogę się doczekać aż dowiem się co trzymasz w zanadrzu.
Usuń