21 lutego 2016

Światło 12: Łódź, która nie wypłynie (Avatar: Legenda Aanga)

Zanim przejdę do rozdziału, chciałabym Wam podziękować :) Tym kilku osobom, które wciąż tutaj zaglądają... Wow, naprawdę nie spodziewałam się, że ktoś tu jeszcze został po tak długiej przerwie... Przepraszam, że w ogóle się nie odzywałam. Nie sądziłam, że ktoś jeszcze w ogóle pamięta o tym blogu, a jednak kilka osób się odezwało <3 To cudowne, dziękuję, dziękuję, dziękuję :)


            Południowe Plemię Wody było końcem świata. Wyrzucona na skraj lądu malutka osada, pozbawiona stałego kontaktu w innymi krajami, przypominała zapomniane, lodowe pustkowie. Sokka nie odczuwał tego do momentu, gdy do brzegów jego ziemi dobili Żołnierze Narodu Ognia, Najeźdźcy i zabrali mu ukochaną siostrę. Chociaż był wtedy zaledwie dzieciakiem, pamiętał każdy szczegół, zwłaszcza czarny śnieg, który znienacka posypał się z nieba. Gdy zamykał oczy, bez trudu przywoływał okrągłą buzię Katary, czerwoną od mrozu.
            - Idę szukać mamy – powiedziała mu wtedy.
            Czasem w nocy zastanawiał się, co by było, gdyby ją powstrzymał. Mógł przecież kazać siostrze zostać albo lepiej: iść z nią i bronić rodziny! Nikt go nie winił, ale on sam pluł sobie w brodę – nie był dość silnym bratem, skoro odebrali mu małą Katarę.
            Przez długie sześć lat nie zapomniał o siostrze. Rana bolała, jakby miała się nigdy nie zagoić, ale nauczył się żyć z myślą, że kiedyś ją odnajdzie. Gdy patrzył na zachód, wiedział, że Katara gdzieś tam jest i że na niego czeka. Wolał nie wyobrażać sobie, jak dziewczynka przetrwała; chciał tylko wierzyć, że jeszcze kiedyś się spotkają.
            - Dziecko samo w Narodzie Ognia – rozpaczała matka, gdy Katara zniknęła. – Ja już straciłam swoją córeczkę…
            Sokka nigdy tam nie pomyślał. Jeśli nie mama, przynajmniej on musiał być dzielny. Trzymał się każdego dnia; pracował, uczył się walczyć i polować. I codziennie się śmiał. Czasem miał wrażenie, że gdyby nie przymrużyć oka na świat, zupełnie by zwariował. Kiedy był najbardziej skołowany i przyduszony, wyobrażał sobie chwile, gdy wreszcie odnajdzie siostrę.
            Nigdy nie widział okolicy. Nie umiałby powiedzieć, czy to Biegun, czy Kraj Ognia, czy Królestwo Ziemi. Pamiętał tylko, że Katara stała przed z nim szeroko uśmiechnięta i rozkładała ramiona, szczęśliwa i bezpieczna.
            - Sokka! Sokka! – wołała w jego głowie, a jemu nagle przybywało sił i znów był gotowy się wyprostować i pokonać każdą przeciwność.
            Jeszcze kilka dni, jeszcze kilka tygodni, powtarzał sobie. Planował wyruszyć w daleki świat. Godzinami studiował mapy, chociaż wiedział, że są przestarzałe. Przygotowywał się do swojej wielkiej podróży, chociaż nigdy nie przyznał się ojcu ani matce. Sprowadzi Katarę do domu, niech będą spokojni. Całą i zdrową!
            (Nawet, jeśli minęło tyle lat…)
            Największy kryzys przyszedł, gdy wojownicy z wioski podjęli mobilizacje wojskową. To ojciec, wódz plemienia zadecydował, że pora wyruszyć na front. Już dawno zapowiadał Socce, że przyjdzie czas, gdy trzeba będzie porzucić odległy Biegun i otwarcie stawić czoła wrogowi. Przygotowali skromne okręty, tak nędzne, w porównaniu do potężnych, żelaznych parowców Narodu Ognia.
            - Chcę płynąć z wami – oznajmiał ojcu wielokrotnie, ale odpowiedź zawsze była taka sama:
            - Jesteś jeszcze za młody, żeby ruszać na wojnę, synu. Każdy mężczyzna musi znać swoje miejsce. Ja wypływam na wojnę, ty musisz zostać tutaj, w osadzie, by chronić…
            - Katary nie umiałem ochronić!
            Ojciec posłał mu ponure spojrzenie.
            - Jeżeli Katara gdzieś tam jest… to wierzę, że jeszcze się spotkacie. Czasem pozostaje nam tylko nadzieja, synu.
            I, chociaż obaj byli mężnymi wojownikami, tata przykląkł na jedno kolano i mocno objął Sokkę, jakby ten wciąż był dzieckiem. Przytulił go z całych sił, swoje jedyne ocalałe dziecko. Serce mu pękało, że musi zostawiać rodzinę w imię obowiązku żołnierza. Sokka stał sztywno, ale silne ramiona ojca sprawiły, że coś w środku pękło. Zanim zdążył się powstrzymać, po policzkach płynęły mu ciepłe łzy.
            Popatrzył przez ramię ojca na swoją łódź. Chybotała się przy brzegu, z dala od statków pozostałych wojowników. Chciał ją zabrać na wyprawę wojenną razem z ojcem. Wyobrażał sobie, jak staną ramię w ramię przeciwko Narodowi Ognia i jak odnajdą Katarę.
            A teraz…  Jego łódź miała nigdy nie wypłynąć.
            - Musisz być dzielny – powiedział mu ojciec zanim wypłynął. Sokka pamiętał jego plecy, gdy odchodził ramię w ramię ze swoim wiernym przyjacielem, Bato.
            Przejął obowiązki wodza; to on decydował, jak rozdzielić upolowane mięso i kto jako następny wypływa na połów. Był jeszcze dzieciakiem, nie miał nawet czternastu lat, ale podołał. Osada przetrwała, nawet gdy wszyscy mężowie przepadli na froncie.
            W dniu swoich czternastych urodzin Sokka popatrzył na swoją łódź. Wszyscy chłopcy, którzy stawali się mężczyznami, wypływali na morze i odbywali swój Taniec Kry. Sokka dokładnie pamiętał, jak wuj Bato i ojciec wspominali własne rytuały. Bez tego nikt nie był prawdziwym wojownikiem.
            Patrzył na horyzont, ale nie wypłynął sam.
            Żaden Taniec Kry nie mógł sprawić, że zostanie prawdziwym mężczyzną.
            Dopiero gdy odnajdzie Katarę, zostanie wojownikiem.

            

8 komentarzy:

  1. No jasne, że jesteśmy, piszesz cudownie i zawsze miło się czyta.... Co prawda nie zaglądałam tu codziennie podczas Twojej nieobecności, ale starałam się zerkać co jakiś czas, bo nie chciałam przegapić twoich tworów, które bardzo lubię. Z resztą przywiązałam się do opery mimo wszystko. Rozdział jest dobry, nawet bardzo. Wzruszyłam się i już.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrzę na statystyki z ostatniego okresu i nie mogę się nadziwić, że naprawdę była jakaś aktywność <3 Teraz pracuję i wracam do dawnej formy, ha, jak dobrze pójdzie to będzie dwa/trzy posty w tygodniu. Teraz mam ferie, więc dużo więcej czasu na wszystko :3 Dziękuję, kurczę, nic tak nie motywuje jak takie komentarze <3 Dziękuję, dziękuję!

      Usuń
  2. No jestem zaskoczony... po tak długiej przerwie, wróciłaś i idziesz jak burza. Utalentowana burza ^^
    No cóż, zawsze będę dobrze wspominał Avatara, bo to część mojego dzieciństwa i to dość spora.
    A to opowiadanie to idealna historia wpasowująca się w jego klimat.
    Naród ognia zawsze interesował mnie najbardziej, a już w ogóle historia jego królewskiej rodziny (głównie królowej). Pomysł na porwaną Katare jest zachwycający!
    No i pięknie przekazujesz te emocje. Zrezygnowana matka, obwiniający się Sokka, wojowniczy ojciec. Ale i w pałacu... bezwzględny król, kochająca królowa, dobry Iroh, porywczy Zuko.
    Nie wiem jak to jest, ale potrafisz się tak wstrzelić w moje gusta... Wybierasz produkcje, których jestem zagorzałym fanem i robisz z nich coś pięknego. Dlatego deklaruję się, że będę twoim czytelnikiem do samego końca.
    Uwielbiam uczestniczyć w czymś tak wspaniałym, a twoje opowiadania z pewnością do takich rzeczy należą ;)
    Pozdrawiam i życzę dalszej, tak błyskawicznej, weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem zaskoczona xp Chyba trochę przeginam, ale jak coś napiszę, to nie chce, żeby leżało, zaraz wrzucam. A podobno powinno się odczekać tydzień i przerobić jeszcze raz...
      O jejku, jak ty mi zawsze słodzisz <3 Autentycznie. Cukier w komentarzach :p a ty wiesz, że ja sie odchudzam. Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3

      Usuń
  3. Rozdziały tak szybko ^^ Och, jak mi się to podoba. Sypiesz nimi jak z rękawa co jest przyjemne, bo można poczytać coś wspaniałego. Nigdy nie zapomnę twojego bloga bo chyba jako jedyna prowadzisz tak świetnego bloga z kilkoma opowiadaniami. I to jeszcze o Awatarze i JWS - jestem podwójnie zakochana w tym blogu <3
    Sokka jest dzielny, odważny i silny. Tak samo jak w serialu, tak i tutaj, zajmuje honorowe miejsce w moim serduszku. Jest wspaniałym bratem, który jako jedyny mocno wierzy, że odnajdzie zaginioną siostrę. Nie poddaje się, walczy do końca. Przeciw wszystkiemu :**** ^^
    A ten tytuł "Łódź, która nie wypłynie", jest cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak <3 W najbliższym czasie na sto procent utrzymam takie tempo... Może was nie przemęczę nadmiarem (?)
      Jejku, dziękuję, nic mnie tak nie motywuje i nie cieszy, jak takie cudowne słowa <3 To bardzo, bardzo wiele dla mnie znaczy. Ściskam :3

      Usuń
  4. Szybko :) Sokka chce odnaleźć Katarę, oh zaczyna robić się coraz ciekawiej i ciekawiej. Nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wkrótce wyruszy, ale Katara też w tym samym momencie zacznie swoją tułaczkę ;p

      Usuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)