Nie wróciłam nigdy do domu Hamy.
Spakowany plecak został na dnie szafy razem z wszystkimi moimi rzeczami. Przed
świtem, zanim wypłynęliśmy, zakradłam się do pałacowej pralni i ukradłam trochę
ubrań Azuli. Była ode mnie wyższa i chudsza, ale wybierałam te najpraktyczniejsze
– ciepłe spodnie i porządne koszule. Nie miałam pojęcia, gdzie możemy wylądować
– Zuko chciał przetrząsnąć cały świat, jeśli będzie trzeba. Zdobyłam tyle, ile
mogłam. Po sześciu latach miałam niewiele więcej niż gdy tu przybyłam – tylko naszyjnik
mamy i nadzieję, że wszystko się ułoży.
W porcie, kilka kilometrów od
Pałacu, cumował już nasz okręt. Stryj Iroh załatwił wielki, metalowy parowiec
przygotowany na wszystko: atak piratów, sztormy i skrajne warunki pogodowe. Czekał
na nas, buchając czarnym dymem ze wszystkich kominów. Patrzyłam na niego krzywo
– identyczne statki napadały na moje plemię. Identyczny statek zabrał mnie z
domu. Nie mogła pozbyć się nieprzyjemnego dreszczu.
Zuko, z zabandażowaną twarzą,
również obserwował statek, ale bez żadnych emocji. Rzadko się odzywał, a jeśli
już, to wydawał surowe rozkazy załodze. Dla mnie i stryja był po prostu
chłodny, jakbyś już nic dla niego nie znaczyli.
Zarzuciłam czerwoną pelerynę na
plecy i przymknęłam oczy.
Czas wyruszać.
- Będziesz tęsknił? – spróbowałam,
oglądając się na Pałac. Być może ostatni raz oglądał ziemię Narodu Ognia. Zuko nawet
się nie odwrócił.
- Jeśli będę musiał, spędzę
wszystkie dni mojego życia, polując na Avatara – splunął i zszedł po mostku na
okręt. Westchnęłam ponuro. Zuko nie pożegnał się z ojcem ani z Azulą; udawał,
że nic go nie rusza, ale wiedziałam, że będzie tego żałował.
Powłócząc nogami, poszłam za nim.
Miałam swoją skromną koję – byle prycza
i kilka kufrów. Pomyślałam, że bardziej przypomina to cele więzienną niż pokój.
Zuko nie dbał o luksusy, w zasadzie, nie dbał już o nic, tylko o swój honor.
Gdyby Królowa Ursa go takim
zobaczyła, pękłoby jej serce.
Wyszłam na górny pokład i stanęłam
przy burcie obok stryja Iroh. Odbijaliśmy od brzegu. Czując na sobie ciekawe
spojrzenia załogi, zarzuciłam na głowę kaptur. Czując na nosie morską bryzę,
nie mogłam się nie uśmiechnąć.
- Minęło tak niewiele czasu od
wygnania – stryj Iroh zapatrzył się na horyzont. Pałac był już wielkości mojego
małego palca. Gdzieś w środku przesiadywał Władca Ognia Ozai. Czy w ogóle myślał
o swoim synu, który znikał w świecie na straceńczej misji? – Zuko powinien
odpoczywać i zbierać siły…
- Avatar nie widziano od stu lat –
przypomniałam. – Od czego on chce zacząć?
- Od wszystkich świątyń powietrza –
usłyszałam za plecami lodowaty głos. Przeraziłam się i odwróciłam zaskoczona.
Zuko stał wyprostowany w pełnym mundurze, z włosami zaplecionymi w wysoki
kucyk. Twarz miał skupioną, a brwi ściągnięte – właściwie, marszczył się bez
przerwy. – Przeszukamy każdą, a potem cały świat. Najdalsze zakątki, wszystkie
wioski. Avatar się nie ukryje.
- Skąd wiesz, że Avatar w ogóle
żyje? – jęknęłam. – Zuko, posłuchaj sam siebie! To szalone!
- Katara ma racje… Potrzebujesz
porządnego planu, książę Zuko, a nie pochopnych decyzji…
- Co innego mógłbym usłyszeć od
starego lenia! – prychnął Zuko. - Kapitanie, kurs na zachód!
Zamrugałam zdumiona. Co Zuko wyprawiał!?
Czy był świadomy, ile przykrości robi ukochanemu stryjowi?
- Przejdzie mu kiedyś…? – zapytałam niemal
bezgłośnie.
- Mówiłem ci, Kataro, nic już nie
będzie takie samo.
- Potrzebujemy cię – spojrzałam w
niebo. – Bardzo cię potrzebujemy, Urso.
Kątem oka przyglądałam się
wyprostowanym, napiętym plecom Zuko. Rozmawiał z kapitanem okrętu. Wydawał się
taki twardy i pewny siebie, ale czułam, że to tylko gra. Gdyby jego mama z nami
była…
Mama,
ooh (anyway the winds blow), I don't
wanna die
I sometimes wish
I'd never been born at all.
...
...
I'm just a poor boy
and nobody loves me.
He's just a poor
boy from a poor family,
Spare him his
life from this monstrosity.
...
*
Umierałam z nudów. Przysięgam, na statku
nie działo się zupełnie nic. Wiedziałam, że kierowaliśmy się w stronę
Zachodniej Świątyni Powietrza, ale czas wlókł się niemiłosiernie. Zuko nie
chciał ze mną rozmawiać; gdy zaoferowałam się, że mogę przemyć jego ranę, tylko
się obraził. O leczeniu nawet nie wspominałam.
Chociaż dookoła mnie był ocean, nie
mogłam ćwiczyć magii wody. Załoga nie mogła się dowiedzieć, kim naprawdę
jestem. Podejrzewali, że Zuko wziął ze sobą pospolitą pokojówkę dla kaprysu. Cześć
żołnierzy patrzyła na mnie natarczywie, prawie napastliwie.
Wkrótce na horyzoncie zaczął
majaczyć ląd. Słabo znałam się na geografii, ale Zuko pokazał mi, że to kolonie
Narodu Ognia w Królestwie Ziemi. Trzymaliśmy się blisko brzegu, żeby wkrótce
wstąpić po zapasy.
Siódmego dnia dobiliśmy do brzegu
tuż przy innym okręcie. Odetchnęłam z ulgą. Podróż była męcząca i dłużyła się
niemiłosiernie. Zuko za to klął pod nosem, że musimy zwlekać. Założyłam
pelerynę i wyjrzałam za burtę.
Obok nas stał pstrokaty jacht z
wielobarwnymi żaglami. Wyglądał jak piękny paw w porównaniu do naszego
metalowego grata. Aż westchnęłam z wrażenia.
- Śliczna pani! – usłyszałam z
pokładu. Pochyliłam się i dostrzegłam chudego człowieczka z drewnianą protezą
zamiast nogi. Miał pstrokatą chustę na głowie i śmieszne, cienkie wąsiki. – Chce
śliczna pani zobaczyć nasze skarby? Towar z całego świata!
Roześmiałam się pogodnie. Brakowało
mi rozrywki na statku.
- Nie mamy czasu – odpowiedział za mnie
Zuko. Przewróciłam oczami. Po pewnym czasie można było przywyknąć do jego
humorów.
- Daj spokój, Zuko, tylko spojrzymy –
złapałam go za rękę i pociągnęłam na brzeg. – Załoga zdobędzie zapasy, a my się
rozejrzymy. Stryju Iroh?
- Idę, idę! – staruszek uśmiechnął
się i skrzyżował dłonie na wielkim brzuchu, idąc kaczkowatym krokiem. –
Podróżni handlarze zawsze mają na stanie cudeńka!
- Nie obchodzą mnie cudeńka! To
zwykli piraci! – Zuko ciskał pioruny z oczu. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio
był w dobrym humorze.
Puściłam go i ruszyłam przodem.
- Zuko – przemówił rozsądnie stryj
Iroh. – Ci ludzie podróżują po całym świecie i wiele rzeczy słyszeli. Może
wiedzą coś o Avatarze?
Uśmiechnęłam się pod nosem; stryj
zawsze wiedział, jak podejść Zuko i go przekonać. Książe przez chwilę toczył
walkę sam ze sobą, ale wreszcie się zdecydował.
- Niech wam będzie! – powiedział,
jakby robił łaskę.
Uniosłam brwi, ale nic nie
powiedziałam. Dogadanie się z Zuko z każdym dniem robiło się trudniejsze.
Pirat pomachał do nas zachęcająco:
- Witamy! Mamy pamiątki z każdego
zakątka świata! Szuka panienka sukien hrabianek z Królestwa Ziemi? A może
autentycznych korali wyrabianych przez nomadów powietrza?
- Chciałam tylko się rozejrzeć –
uśmiechnęłam się, a on wskazał mi drogę pod pokład. Już z daleka czułam ciężką
woń kadzideł i piżma.
- A dla panicza co? Może ręcznie
rzeźbione…
- Ja chcę informacji! Gadaj!
Zuko należał jednak do najmilszych
książąt na świecie, pomyślałam gorzko. Pod pokładem panował przyjemny,
klimatyczny półmrok. Cała ładownia przepełniona była dziwactwami. Pirat nie
kłamał, mieli tutaj wszystko. Z kufrów wylewały się drogocenne, haftowane
sukna. Znalazłam niebieską sukienkę z ciepłym futrem przy kołnierzu, podobną do
tej, jaką nosiła mama w młodości. Na ścianach błyskała kolekcja mieczy i szpad,
a także kilka powykręcanych bumerangów. Jeden z mieczy – szeroki, jak moje udo –
wydawał się tak ostry, że mógłby rozciąć mi palec jednym dotknięciem.
Przeciskałam się dalej z coraz
większym zachwytem. Mieli omszały galion przypominający piękną kobietę, której
oczy wyglądały jak dwa złote brylanty, a także kamienną rzeźbę smoka
zjadającego własny ogon. Na drewnianym kobiecym manekinie wisiały długie sznury
mieniących się pereł. Każdej dziewczynie zabłysłyby oczy na taki widok.
Już miałam dotknąć różowych, gdy
zobaczyłam w kącie brzydki, obdrapany kuferek z dziwnymi szkłami. W pierwszej chwili pomyślałam, że to butelki z rumem, ale zaraz przyszło mi do głowy, że są zdecydowanie za małe. Przyjrzałam się bliżej; na samym wierzchu leżała niebieska fiolka przyozdobiona kryształkami z... symbolem plemienia wody na zakrętce! Aż wstrzymałam oddech.
Uklękłam przy skrzyneczce i wyciągnęłam fiolkę. Obejrzałam się pod światło; płyn w środku był połyskliwy i mienił się w magiczny sposób. Nie odważyłam się jej otworzyć, przekładałam z ręki do ręki z najwyższą ostrożnością. Na sznureczku ktoś doczepił drewnianą etykietkę - Woda z Oazy Duchów. Przymknęłam oczy. Dom! Wspomnienie domu.... Hama na pewno wiedziała, czym jest dziwny płyn, ale... wzdrygnęłam się na samo wspomnienie.
- Znalazłaś coś ciekawego, Kataro? –
odezwał się stryj Iroh. – Mają tutaj posrebrzane pionki do Pai Sho! Uwierzysz?
Unikaty prawie!
- Trzydzieści sztuk złota za jeden –
przypomniał pirat, który znikąd wyrósł za plecami stryja. – I nie spuszczę ani
miedziaka.
Stryj Iroh roześmiał się serdecznie.
- Dla gracza te pionki są bezcenne,
mój drogi przyjacielu.
Pirat wyszczerzył złote zęby, ale
nie przypominało to uśmiechu. W półmroku nie wydawał się już tak sympatyczny
jak w świetle dnia. Zacisnęłam dłoń na buteleczce.
- A to… ile?
- Mam już kupca – wzruszył ramionami.
– Szlachcic z Królestwa Ziemi.
Posmutniałam, ale już miałam odłożyć fiolkę.
- A jeśli dalibyśmy więcej? – stryj Iroh
położył dłoń na ramieniu pirata. – Myślę, że się dogadamy, przyjacielu.
Pirat pokręcił głową.
- To stały klient, a ja cenię sobie
swój honor kapitana.
- A jaki honor może mieć gnojek i
zbir? – prychnął Zuko, schodząc pod pokład.
- Znowu ty! Już ci mówiłem, że nic
nie wiem o Avatarze! Psychol jakiś…
- Pani prosi o swoje – powiedział ostro
Zuko. – I lepiej, żeby to dostała.
- Powiedziałem przecież….
- Ja też powiedziałem! Dasz jej
za darmo.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz,
człowieku…
- To nie była prośba – ręka Zuko
nagle stanęła w płomieniach. Zanim stryj Iroh zdążył zareagować, pirat sięgnął
po swoją szable.
No no no. Wreszcie doczekałem się kolejnego rozdziału i jak zawsze... każda minuta czekania była tego warta. Bałem się że spłycisz wszystko i przeznaczysz jeden rozdział na ogólne opisanie podróży i kolejny "och jesteśmy na biegunie co mam zrobić jechać dalej z księciem czy zostać z rodziną?". Ale zapowiada się, że jednak pójdziesz w ślady serialu i opiszesz trochę ich podróż.
OdpowiedzUsuńJeśli mam być szczery to dopiero ten rozdział buchnął tym klimatem serialu. Nie zrozum mnie źle, poprzednie były równie dobre. Tyle, że działo się coś co mało miało wspólnego z serialem. Taki inne uniwersum. Teraz natomiast całkowicie czuję i magię serialu i jego klimat no i rzecz jasna twój niesamowity talent pisarski.
A co do postaci no cóż... Katara jak to Katara :P Mi by było żal plecaka :D Szybko bym pobiegł zanim Hama jeszcze wróciła i zabrał co moje hehe. Swoją droga ciekawi mnie czy zwinie również zwój magii wody, czy zastąpisz go tym tajemniczym płynem. Iroh genialny jak zawsze. A postać Zuko jest chyba bardziej złożona niż nam się wydaje. Wredny zadufany książę, który traktuje bliskich jak śmieci... ale jednak dba i zabiega o nich.
Jednym słowem (nowość...) świetnie :)
Życzę weny i czekam na kolejny rozdział Avatara, ale i innych opowiadań, bo bardzo lubię czytać twoje prace :)
Pozdrawiam!
RayOfLight ;)
ładnie, ładnie czekam niecierpliwie na następną część. Piszesz niesamowicie! A te porównania!! Ojej...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Czekam na next 😊
OdpowiedzUsuńojoj, zaczyna się. No ale cóż...trauma różnie się objawia. Czekam na dalszy ciąg i na Aanga i oczywiście na więcej ZUTARY. RWBY mnie dobiło ostatnimi odcinkami, a jeszcze są w międzyczasie opowiadanie, które inni piszą, które łamią mi serce. Ja cię potrzebuję, i twojego pisania i twojego talentu.
OdpowiedzUsuń