8 marca 2016

Światło 18: Czas wyruszać... (Avatar: Legenda Aanga)

            Nie wróciłam nigdy do domu Hamy. Spakowany plecak został na dnie szafy razem z wszystkimi moimi rzeczami. Przed świtem, zanim wypłynęliśmy, zakradłam się do pałacowej pralni i ukradłam trochę ubrań Azuli. Była ode mnie wyższa i chudsza, ale wybierałam te najpraktyczniejsze – ciepłe spodnie i porządne koszule. Nie miałam pojęcia, gdzie możemy wylądować – Zuko chciał przetrząsnąć cały świat, jeśli będzie trzeba. Zdobyłam tyle, ile mogłam. Po sześciu latach miałam niewiele więcej niż gdy tu przybyłam – tylko naszyjnik mamy i nadzieję, że wszystko się ułoży.
            W porcie, kilka kilometrów od Pałacu, cumował już nasz okręt. Stryj Iroh załatwił wielki, metalowy parowiec przygotowany na wszystko: atak piratów, sztormy i skrajne warunki pogodowe. Czekał na nas, buchając czarnym dymem ze wszystkich kominów. Patrzyłam na niego krzywo – identyczne statki napadały na moje plemię. Identyczny statek zabrał mnie z domu. Nie mogła pozbyć się nieprzyjemnego dreszczu.
            Zuko, z zabandażowaną twarzą, również obserwował statek, ale bez żadnych emocji. Rzadko się odzywał, a jeśli już, to wydawał surowe rozkazy załodze. Dla mnie i stryja był po prostu chłodny, jakbyś już nic dla niego nie znaczyli.
            Zarzuciłam czerwoną pelerynę na plecy i przymknęłam oczy.
            Czas wyruszać.
            - Będziesz tęsknił? – spróbowałam, oglądając się na Pałac. Być może ostatni raz oglądał ziemię Narodu Ognia. Zuko nawet się nie odwrócił.
            - Jeśli będę musiał, spędzę wszystkie dni mojego życia, polując na Avatara – splunął i zszedł po mostku na okręt. Westchnęłam ponuro. Zuko nie pożegnał się z ojcem ani z Azulą; udawał, że nic go nie rusza, ale wiedziałam, że będzie tego żałował.
            Powłócząc nogami, poszłam za nim.
            Miałam swoją skromną koję – byle prycza i kilka kufrów. Pomyślałam, że bardziej przypomina to cele więzienną niż pokój. Zuko nie dbał o luksusy, w zasadzie, nie dbał już o nic, tylko o swój honor.
            Gdyby Królowa Ursa go takim zobaczyła, pękłoby jej serce. 
            Wyszłam na górny pokład i stanęłam przy burcie obok stryja Iroh. Odbijaliśmy od brzegu. Czując na sobie ciekawe spojrzenia załogi, zarzuciłam na głowę kaptur. Czując na nosie morską bryzę, nie mogłam się nie uśmiechnąć.
            - Minęło tak niewiele czasu od wygnania – stryj Iroh zapatrzył się na horyzont. Pałac był już wielkości mojego małego palca. Gdzieś w środku przesiadywał Władca Ognia Ozai. Czy w ogóle myślał o swoim synu, który znikał w świecie na straceńczej misji? – Zuko powinien odpoczywać i zbierać siły…
            - Avatar nie widziano od stu lat – przypomniałam. – Od czego on chce zacząć?
            - Od wszystkich świątyń powietrza – usłyszałam za plecami lodowaty głos. Przeraziłam się i odwróciłam zaskoczona. Zuko stał wyprostowany w pełnym mundurze, z włosami zaplecionymi w wysoki kucyk. Twarz miał skupioną, a brwi ściągnięte – właściwie, marszczył się bez przerwy. – Przeszukamy każdą, a potem cały świat. Najdalsze zakątki, wszystkie wioski. Avatar się nie ukryje.
            - Skąd wiesz, że Avatar w ogóle żyje? – jęknęłam. – Zuko, posłuchaj sam siebie! To szalone!
            - Katara ma racje… Potrzebujesz porządnego planu, książę Zuko, a nie pochopnych decyzji…
            - Co innego mógłbym usłyszeć od starego lenia! – prychnął Zuko. - Kapitanie, kurs na zachód!
            Zamrugałam zdumiona. Co Zuko wyprawiał!? Czy był świadomy, ile przykrości robi ukochanemu stryjowi?
            - Przejdzie mu kiedyś…? – zapytałam niemal bezgłośnie.
            - Mówiłem ci, Kataro, nic już nie będzie takie samo.
            - Potrzebujemy cię – spojrzałam w niebo. – Bardzo cię potrzebujemy, Urso.
            Kątem oka przyglądałam się wyprostowanym, napiętym plecom Zuko. Rozmawiał z kapitanem okrętu. Wydawał się taki twardy i pewny siebie, ale czułam, że to tylko gra. Gdyby jego mama z nami była…

Mama, ooh (anyway the winds blow), I don't wanna die
I sometimes wish I'd never been born at all.
...
I'm just a poor boy and nobody loves me.
He's just a poor boy from a poor family,
Spare him his life from this monstrosity.
...


*

            Umierałam z nudów. Przysięgam, na statku nie działo się zupełnie nic. Wiedziałam, że kierowaliśmy się w stronę Zachodniej Świątyni Powietrza, ale czas wlókł się niemiłosiernie. Zuko nie chciał ze mną rozmawiać; gdy zaoferowałam się, że mogę przemyć jego ranę, tylko się obraził. O leczeniu nawet nie wspominałam.
            Chociaż dookoła mnie był ocean, nie mogłam ćwiczyć magii wody. Załoga nie mogła się dowiedzieć, kim naprawdę jestem. Podejrzewali, że Zuko wziął ze sobą pospolitą pokojówkę dla kaprysu. Cześć żołnierzy patrzyła na mnie natarczywie, prawie napastliwie.
            Wkrótce na horyzoncie zaczął majaczyć ląd. Słabo znałam się na geografii, ale Zuko pokazał mi, że to kolonie Narodu Ognia w Królestwie Ziemi. Trzymaliśmy się blisko brzegu, żeby wkrótce wstąpić po zapasy.
            Siódmego dnia dobiliśmy do brzegu tuż przy innym okręcie. Odetchnęłam z ulgą. Podróż była męcząca i dłużyła się niemiłosiernie. Zuko za to klął pod nosem, że musimy zwlekać. Założyłam pelerynę i wyjrzałam za burtę.
            Obok nas stał pstrokaty jacht z wielobarwnymi żaglami. Wyglądał jak piękny paw w porównaniu do naszego metalowego grata. Aż westchnęłam z wrażenia.
            - Śliczna pani! – usłyszałam z pokładu. Pochyliłam się i dostrzegłam chudego człowieczka z drewnianą protezą zamiast nogi. Miał pstrokatą chustę na głowie i śmieszne, cienkie wąsiki. – Chce śliczna pani zobaczyć nasze skarby? Towar z całego świata!
            Roześmiałam się pogodnie. Brakowało mi rozrywki na statku.
            - Nie mamy czasu – odpowiedział za mnie Zuko. Przewróciłam oczami. Po pewnym czasie można było przywyknąć do jego humorów.
            - Daj spokój, Zuko, tylko spojrzymy – złapałam go za rękę i pociągnęłam na brzeg. – Załoga zdobędzie zapasy, a my się rozejrzymy. Stryju Iroh?
            - Idę, idę! – staruszek uśmiechnął się i skrzyżował dłonie na wielkim brzuchu, idąc kaczkowatym krokiem. – Podróżni handlarze zawsze mają na stanie cudeńka!
            - Nie obchodzą mnie cudeńka! To zwykli piraci! – Zuko ciskał pioruny z oczu. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio był w dobrym humorze.
            Puściłam go i ruszyłam przodem.
            - Zuko – przemówił rozsądnie stryj Iroh. – Ci ludzie podróżują po całym świecie i wiele rzeczy słyszeli. Może wiedzą coś o Avatarze?
            Uśmiechnęłam się pod nosem; stryj zawsze wiedział, jak podejść Zuko i go przekonać. Książe przez chwilę toczył walkę sam ze sobą, ale wreszcie się zdecydował.
            - Niech wam będzie! – powiedział, jakby robił łaskę.
            Uniosłam brwi, ale nic nie powiedziałam. Dogadanie się z Zuko z każdym dniem robiło się trudniejsze.
            Pirat pomachał do nas zachęcająco:
            - Witamy! Mamy pamiątki z każdego zakątka świata! Szuka panienka sukien hrabianek z Królestwa Ziemi? A może autentycznych korali wyrabianych przez nomadów powietrza?
            - Chciałam tylko się rozejrzeć – uśmiechnęłam się, a on wskazał mi drogę pod pokład. Już z daleka czułam ciężką woń kadzideł i piżma.
            - A dla panicza co? Może ręcznie rzeźbione…
            - Ja chcę informacji! Gadaj!
            Zuko należał jednak do najmilszych książąt na świecie, pomyślałam gorzko. Pod pokładem panował przyjemny, klimatyczny półmrok. Cała ładownia przepełniona była dziwactwami. Pirat nie kłamał, mieli tutaj wszystko. Z kufrów wylewały się drogocenne, haftowane sukna. Znalazłam niebieską sukienkę z ciepłym futrem przy kołnierzu, podobną do tej, jaką nosiła mama w młodości. Na ścianach błyskała kolekcja mieczy i szpad, a także kilka powykręcanych bumerangów. Jeden z mieczy – szeroki, jak moje udo – wydawał się tak ostry, że mógłby rozciąć mi palec jednym dotknięciem.
            Przeciskałam się dalej z coraz większym zachwytem. Mieli omszały galion przypominający piękną kobietę, której oczy wyglądały jak dwa złote brylanty, a także kamienną rzeźbę smoka zjadającego własny ogon. Na drewnianym kobiecym manekinie wisiały długie sznury mieniących się pereł. Każdej dziewczynie zabłysłyby oczy na taki widok.
            Już miałam dotknąć różowych, gdy zobaczyłam w kącie brzydki, obdrapany kuferek z dziwnymi szkłami. W pierwszej chwili pomyślałam, że to butelki z rumem, ale zaraz przyszło mi do głowy, że są zdecydowanie za małe. Przyjrzałam się bliżej; na samym wierzchu leżała niebieska fiolka przyozdobiona kryształkami z... symbolem plemienia wody na zakrętce! Aż wstrzymałam oddech.
            Uklękłam przy skrzyneczce i wyciągnęłam fiolkę. Obejrzałam się pod światło; płyn w środku był połyskliwy i mienił się w magiczny sposób. Nie odważyłam się jej otworzyć, przekładałam z ręki do ręki z najwyższą ostrożnością. Na sznureczku ktoś doczepił drewnianą etykietkę - Woda z Oazy Duchów. Przymknęłam oczy. Dom! Wspomnienie domu.... Hama na pewno wiedziała, czym jest dziwny płyn, ale... wzdrygnęłam się na samo wspomnienie.
            - Znalazłaś coś ciekawego, Kataro? – odezwał się stryj Iroh. – Mają tutaj posrebrzane pionki do Pai Sho! Uwierzysz? Unikaty prawie!
            - Trzydzieści sztuk złota za jeden – przypomniał pirat, który znikąd wyrósł za plecami stryja. – I nie spuszczę ani miedziaka.
            Stryj Iroh roześmiał się serdecznie.
            - Dla gracza te pionki są bezcenne, mój drogi przyjacielu.
            Pirat wyszczerzył złote zęby, ale nie przypominało to uśmiechu. W półmroku nie wydawał się już tak sympatyczny jak w świetle dnia. Zacisnęłam dłoń na buteleczce.
            - A to… ile?
            - Mam już kupca – wzruszył ramionami. – Szlachcic z Królestwa Ziemi.
            Posmutniałam, ale już miałam odłożyć fiolkę.
            - A jeśli dalibyśmy więcej? – stryj Iroh położył dłoń na ramieniu pirata. – Myślę, że się dogadamy, przyjacielu.
            Pirat pokręcił głową.
            - To stały klient, a ja cenię sobie swój honor kapitana.
            - A jaki honor może mieć gnojek i zbir? – prychnął Zuko, schodząc pod pokład.
            - Znowu ty! Już ci mówiłem, że nic nie wiem o Avatarze! Psychol jakiś…
            - Pani prosi o swoje – powiedział ostro Zuko. – I lepiej, żeby to dostała.
            - Powiedziałem przecież….
            - Ja też powiedziałem! Dasz jej za darmo.
            - Chyba sobie ze mnie żartujesz, człowieku…
            - To nie była prośba – ręka Zuko nagle stanęła w płomieniach. Zanim stryj Iroh zdążył zareagować, pirat sięgnął po swoją szable.

5 komentarzy:

  1. No no no. Wreszcie doczekałem się kolejnego rozdziału i jak zawsze... każda minuta czekania była tego warta. Bałem się że spłycisz wszystko i przeznaczysz jeden rozdział na ogólne opisanie podróży i kolejny "och jesteśmy na biegunie co mam zrobić jechać dalej z księciem czy zostać z rodziną?". Ale zapowiada się, że jednak pójdziesz w ślady serialu i opiszesz trochę ich podróż.
    Jeśli mam być szczery to dopiero ten rozdział buchnął tym klimatem serialu. Nie zrozum mnie źle, poprzednie były równie dobre. Tyle, że działo się coś co mało miało wspólnego z serialem. Taki inne uniwersum. Teraz natomiast całkowicie czuję i magię serialu i jego klimat no i rzecz jasna twój niesamowity talent pisarski.
    A co do postaci no cóż... Katara jak to Katara :P Mi by było żal plecaka :D Szybko bym pobiegł zanim Hama jeszcze wróciła i zabrał co moje hehe. Swoją droga ciekawi mnie czy zwinie również zwój magii wody, czy zastąpisz go tym tajemniczym płynem. Iroh genialny jak zawsze. A postać Zuko jest chyba bardziej złożona niż nam się wydaje. Wredny zadufany książę, który traktuje bliskich jak śmieci... ale jednak dba i zabiega o nich.
    Jednym słowem (nowość...) świetnie :)
    Życzę weny i czekam na kolejny rozdział Avatara, ale i innych opowiadań, bo bardzo lubię czytać twoje prace :)
    Pozdrawiam!
    RayOfLight ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy23:19

    ładnie, ładnie czekam niecierpliwie na następną część. Piszesz niesamowicie! A te porównania!! Ojej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział. Czekam na next 😊

    OdpowiedzUsuń
  5. ojoj, zaczyna się. No ale cóż...trauma różnie się objawia. Czekam na dalszy ciąg i na Aanga i oczywiście na więcej ZUTARY. RWBY mnie dobiło ostatnimi odcinkami, a jeszcze są w międzyczasie opowiadanie, które inni piszą, które łamią mi serce. Ja cię potrzebuję, i twojego pisania i twojego talentu.

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)