15 stycznia 2015

"...żeby z Tobą być" cz. 24 (Ben 10, gwevin)

            Verdona przyłożyła fioletowe dłonie o długich palcach do szorstkiej powierzchni i zacisnęła oczy. Ben aż się cofnął, gdy srebrno-różowe światła rozbłysły wokół włazu. Zaklęcia Czarodziejki pękały jedno  po drugim jak łamane, suche patyki. Rozdziawił usta i wpatrywał się w nieziemską postać babci. Na jej plecach falował ogon, a ciało otaczała tajemnicza, różowa mgiełka energii. Czasami zapominał, że Verdona jest w rzeczywistości nadludzką istotą, jedynie skrytą pod cienkim przebraniem kobiety.

            Gwendolyn nigdy nie dysponowała taką mocą, głównie dlatego, że nie wykorzystała swojego daru, nad czym tak bardzo ubolewała babcia. Kuzynka potrafiła czarować, ale jej umiejętności malały, gdy do gry wkraczała Verdona. Jej moce go poraziły… i przeraziły.

            Właz pękł i rozbłysnął się na milion metalowych kawałków, a Verdona odsunęła się cicho, jakby płynęła w powietrzu. Nawet się nie zdyszała.

            W kurzu dostrzegł ogromne transformatory energii lśniące od siły skumulowanej energii. Gdy spojrzał na zbiorniki, oczy rozbolały go od jasności. Zupełnie jakby patrzył na słońce albo gwiazdy.
            Przypomniał sobie, że statek Ragnaroka potrafił wysysać energię z gwiazd, a potem sprzedawał ją za pieniądze, o jakim nie śniło się najchytrzejszych oszustom we wszechświecie. Wciągnął powietrze ze świstem, zdając sobie sprawę, że chociaż statku już nie ma i wróg nie może zniszczyć Słońca, to moc zdolna zniszczyć planetę wciąż jest do wykorzystania. Przeklął w duchu siebie i wszystkich Hydraulików, którzy – po pierwszym i po drugim schwytaniu Ragnaroka – nie znaleźli jego kryjówek i nie skonfiskowali broni.

            Ledwo zdążył się rozejrzeć, gdy z dymu wyłoniła się kobieca postać w fioletowym kombinezonie ze srebrnymi klamrami i w czarnych, błyszczących butach na grubych obcasach.

            - Niegrzeczne jest wyważać drzwi – zauważyła chłodno, a jej dłonie rozbłysły różową maną. Ben nie zdążyłby się obronić, gdyby nie Verdona – z nią Czarodziejka nie miała żadnych szans. Anodytka dysponowała prawdziwą mocą – a nie czarami, magią i oszukańczymi sztuczkami.

            Czarodziejka runęła na ziemię, a srebrne włosy rozsypały się po jej twarzy. Ben już miał atakować, ale zawahał się w pół kroku, uświadamiając się, że jest o krok od powielenia swoich dawnych błędów. Czarodziejka znów tylko się z nimi drażniła, miała ich zatrzymać, nie dopuścić do tego, który naprawdę przewodził – do Ragnaroka.

            - Zajmę się nią, Verdono!

            Z całych sił uderzył w zielono-czarną tarczę zegarka, odpalając Omnitrix. Wrzasnął, a jego grzbiet wygiął się pod nienaturalnym kątem, a twarz spłaszczyła się i poszerzyła.

            - JETRAY!

            Czerwony, ogromny nietoperz o wściekle limonkowych oczach pofrunął tuż nad sufitem i strzelił jadowicie zielonym laserem w stronę oszołomionej Czarodziejki. Poczuł, że ogarnia go złośliwa satysfakcja – po raz pierwszy zdobył choć maleńką przewagę nad przeciwniczką. Zatoczył koło i wylądował przed Verdoną, która przygląda się jego popisom z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

            - Zostaw mi ją – zarządził.

            - Chcesz zgarnąć największą frajdę dla siebie, Ben? – obruszyła się. – Szczerze mówiąc, myślałam, że ta wasza Czarodziejka jest lepsza, skoro tyle razy was wykiwała.

            Jetray zatrzepotał skrzydłami, ale nie mógł zaprzeczyć, że Czarodziejka raz za razem dawała im popalić i wciąż, jak powiedziała babcia, była o krok przed nim. I, chociaż nigdy w życiu nie powiedziałby tego głośno, gdyby nie obecność Verdony, teraz też by zwyciężała.

            - Nie o to chodzi, Verdono – powiedział cicho. – To Ragnarok jest teraz najgroźniejszy. A ty… jesteś silniejsza – wyrzucił z siebie, sam nie wierząc, że to powiedział.

            Doskonale zdawał sobie sprawę, że Ragnarok przewyższał ich wszystkich, jego, Gwen, Kevina, już wiele lat temu. Jedyną osobą na tym statku, która była w stanie go powstrzymać, była jego babcia, chociaż wolałby, żeby było inaczej.

            - Owszem, jestem – Verdona zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. – Ale nigdy nie sądziłam, że dożyję dnia, gdy Ben Tennyson przyzna, że czegoś nie może.

            - Teraz nie chodzi o to, żeby grać pierwsze skrzypce, ale żeby ocalić ziemię – warknął Ben. – Czarodziejka nie może zatrzymać nas obojga, gdy trzeba działać. Ja się nią zajmę, a potem cię dogonię.

            Po raz pierwszy w życiu Verdona spojrzała na swojego wnuka z uznaniem.

            - Pokaż jej, Ben! – zawołała, po czym przemknęła przez ładownie jak błyskawiczny, srebrno-różowy strumień.

            Ben wzbił się w powietrze i strzelił laserem wzdłuż sufitu. Czarodziejka – z bezgraniczną wściekłością na twarzy – stanęła na nogi, a jej ramiona otoczyła różowa energia.

            - Dalej, Czarodziejka! – zawołał prowokująco. – Tylko na tyle cię stać?

            - Przestaniesz się śmiać, Tennyson – wydyszała. – Gdy twoja mała planetka rozsypie się w popiół!


            Włosy zafalowały wokół jej bladej twarzy, a oczy zaszły złowrogą mgłą. Ben nie dał jej ani chwili więcej – ruszył do ataku.

*
Dzisiaj wyszło króciutko, głównie dlatego, że spieszę się na zajęcia z angielskiego za godzinkę. I porobiły się takie dziwne przerwy, które potem spróbuję usnąć.
A w następnym spotkanie Gwen i Kevina :)

9 komentarzy:

  1. misiu19:18

    Coś czuję, że na to spotkanie będę musiała troszkę poczekać. A może nie? Ostatnio dodajesz częściej, więc może Cię natchnie i wrzucisz mi szybciutko nowy rozdział. xd
    Ben przyznaje się do słabości? No, tak jakby. Ale i tak bym się tego po nim nie spodziewała.
    Verdona znowu ma u mnie plusa. Tym razem za całokształt. Jak na siebie to była całkiem uprzejma, brawa jej.
    Piszesz mi w odpowiedzi, że jestem blisko. Ja tu się cieszę, że nareszcie sprawdzę jak bardzo, a Ty co? Pomijasz to, o co mi chodzi. Umiesz trzymać człowieka w niepewności, a przynajmniej mnie. W końcu jednak dostanę odpowiedź na wszystkie moje pytania.
    Całuję i duużo (więcej, niz kiedykolwiek) weny Ci życzę. :* Pa pa, do następnej notki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :* Strasznie się cieszę :)
      Oj, staram się pracować nad systematycznością (co w sumie nieźle mi idzie, bo od nowego roku konsekwentnie robię, to co sobie zaplanuję w każdej sprawie), ale - nauczona doświadczeniem, że głupio rzucać słowa na wiatr - nie jestem pewna, kiedy kolejne.
      Chciałabym napisać ich spotkanie najlepiej, jak potrafię, ale gdy o tym myślę - żadna wersja mi sie nie widzi. A ja tak uwielbiam gwevin <3
      Ciekawa jestem, ile razy do końca opowiadania Verdona zaminusuje albo zaplusuje i jaki będzie końcowy wynik :D
      Devlin, bo strzelam, że o to ci chodzi, będzie w jeszcze następnym rozdziale i tam wyjaśni się, gdzie się zagubił.
      O, dzięki, dzięki :* Przyda się, na pewno się przyda!

      Usuń
  2. Anonimowy17:15

    Rozdział po prostu zajebisty już chcę więcej czekam na kolejny i życzę dużo wnny a i zapraszam do siebie na http://rose-i-scorpius-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, jak często mówię, przydaje się nie tyle wena, co czas. Mam tyle rzeczy do zrobienia, że moja doba powinna mieć czterdzieści osiem godzin :) Dzięki za informację, zajrzę :)

      Usuń
  3. Nie jestem fanką fan fiction z Ben 10, gdzie bohaterowie są już dorośli i w ogóle, ale to jest wyjątkowo ciekawe i takie inne niż wszystkie. Nie zamierzam spekulować co wydarzy się dalej, bo kiepsko mi to wychodzi. Poczekam, zobaczę. Niestety nie mam żadnych złotych rad ani nic w tym guście :D

    Sama piszę opowiadanie, ale trochę z innej bajki. Też z bohaterami z Ben 10, ale bez paringu Gwen x Kevin.
    Kwiaty zła (Ben 10 Ultimate Alien)
    Może cię zainteresuje, może nie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci, że przeczytałaś i cieszę się, że skomentowałaś :* Obiecuję, że w tym tygodniu (piątek-sobota) dodam kolejną część, mam nadzieję, że nie zawiodę.
      Dzięki za info, nowe blogi zawsze :) Na pewno zajrzę i jak znajdę czas, to przeczytam ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Anonimowy14:14

    Super opowiadanie, uwielbiam ben 10, a Gwevin to moja ukochana para. Ciekawa historia. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja shippuję Gwevin <3 Bardzo się cieszę, że Ci się podobało :) Niedługo postaram się napisać następny rozdział

      Usuń
  5. Misiu11:55

    Wiedziałam, że będę musiała troszeczkę poczekać na nową notkę, ale dwa lata to troszkę dużo, nie sądzisz? Fajnie było wrócić do Twojej historii po takim czasie ale ponownie pojawiła się ciekawość co będzie dalej. Mam nadzieję że jeszcze odkopiesz to opowiadanie i poznam zakączenie.

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)