Stoik miał zły dzień.
Właściwie, od trzynastu lat miał
same złe dni. Nieważne, co się działo – on i tak był wściekły i zniechęcony.
Nie znosił świata odkąd odebrano mu największy, najcenniejszy skarb - ukochaną żonę i pierworodnego syna.
Dokładnie pamiętał koszmarny moment, gdy wpadł do na wpół
spalonej chaty i ujrzał odlatującego smoka, który zabił i pożarł dwie osoby
najbliższe jego serca. Krzyczał za nim, nawet rzucił się do biegu i pędził tak
długo, aż nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Nie miał pojęcia, ile czasu minęło,
zanim pobratymcy z Berk go odnaleźli – klęczał w lesie i wył, przeklinając
siebie i przeklęte smoki.
Przez pierwsze miesiące cierpiał tak
bardzo, że nawet nie umiał się normalnie funkcjonować. Jego ukochana siostra,
Kaszka, dzień w dzień przynosiła mu obiad – czasem bigos, rzadziej rybę albo
cienką zupę kartoflaną – i wmuszała przynajmniej kilka łyżek.
- Jakbym nie miała dość kłopotów z
własnymi dzieciakami, to mam jeszcze ciebie na głowie! – gderała, ale gdy
podnosił na nią zamglony, nieszczęśliwy wzrok, natychmiast miękła: - No już,
Stoik, Valka nie chciałaby, żebyś się tak zamęczał.
- Jesteś wodzem, do diabła! –
przypominał Pyskacz, wtaczając się do chaty wodza jak do swojej. Zatrzasnął
metalową nogą drzwi i zasiadł przy stole. – Co to za wódz, co tylko siedzi i
siedzi?! Powiedz, Stoik, co to za wódz?
- Żaden – odparł Stoik grobowym
tonem.
- Nie możesz być żadnym wodzem! Weź
się w garść, chłopie, weź się w garść.
Któregoś dnia zrozumiał, że bez
przywódcy osada jest skazana na ruinę. Ludzie zaczynali skakać sobie do gardeł,
bo nie mieli nikogo, kto by ich zjednywał. Brakowało twardej ręki, która
uczyniłaby ich posłusznymi.
Berk potrzebowało Stoika, a Stoik
potrzebował zajęcia, by nie zwariować z tęsknoty. Pracował jak wół – zaczął
odbudowywać wioskę po ostatnim tragicznym pożarze, a potem rozpoczął krucjatę
zemsty. Nie zamierzał odpuścić żadnemu smokowi; zorganizował wojowników i
zamierzał wytępić każde bydle, co do jednego.
Tego dnia doszły go wieści, że
daleko, na zachodzie wyspy gnieżdżą się smoki.
Jeden z pasterzy pracujących przy wypasie owiec przybiegł przerażony z
wiadomością, że widzieli cztery młode smoki. Stoik już szykował topór.
Zwerbował siedmiu najbardziej
zaufanych ludzi z Pyskaczem na czele. Przyjaciel, choć kaleki i z rubasznym
poczuciem humoru, był niezastąpiony i Stoik nie wyobrażał sobie bitwy bez jego
wsparcia.
- Wodzu! – usłyszał, gdy szykowali
się do wymarszu.
Z daleka poznał jaśniutką główkę
małej Astrid – które nie cierpiała, gdy nazywało się ją małą. Stoik naprawdę ją
lubił; była bystra, utalentowana i bardziej zadziorna niż niejeden chłop.
Astrid zawsze była poważnym i kłótliwym dzieckiem, ale przy tym była wcale nie
głupia. Zawsze domagała się, by pozwolono jej dołączyć do polowania na smoki.
Póki co, pomagała w gaszeniu pożarów.
- Nie, Astrid – zaczął, jak zwykle.
– Nie możesz z nami iść, jesteś jeszcze za młoda…
- Ja nie o tym – ucięła i wskazała
ruchem głowy na chudzinę, która wlokła się za nią z oczami szeroko otwartymi ze
zdziwienia i zachwytu. – Znalazłam go w lesie, szuka zajęcia.
Chłopaczyna był mizerny, chuderlawy
i rozczochrany. Stoik od razu zauważył, że jest nieprzytomny i rozkojarzony. Gdzie takiego marzyciela do jakiejś
roboty?, pomyślał kwaśno. Owce mu
uciekną, bo nie przypilnuje, w kuźni jeszcze rękę sobie zmiażdży, bo będzie
myślał o niebieskich migdałach.
` - Ktoś ty? – spytał sucho. Spieszno
mu było do wymarszu.
- Ja? – Chłopiec sprawiał wrażenie,
jakby dopiero się przebudził. – Czkawka.
W tamtym momencie Stoik znienawidził
przybysza. Zacisnął żeby i ściągnął brwi; nie chciał już nawet na niego
patrzeć. Czkawka? Czkawka? Czkawka?
Na bogów, dlaczego ze wszystkich imion świata, nazwali tego chłopca, tak, jak
jego syna? Jego zmarłemu synowi.
- Wodzu, on szuka…
- To niech szuka! – odkrzyknął
Stoik, odwracając się bez wyjaśnień.
Fuknął i odszedł. Czkawka. Też coś!
Na wyspie powiadano, że fantazyjne – to znaczy głupie – imiona odstraszają
gnomy, trolle i wszelkie paskudztwa, które mogły się przyplątać do dzieciaka.
To Valka zdecydowała, że ich syn będzie miał na imię Czkawka. On chciał
Brodzika.
- Stoik – Pyskacz położył mu ciężką
łapę na ramieniu. – Weź tak nie zostawiaj młodego, przecież nie jego wina, że
przypomniał ci…
- Nic mi nie przypomniał! – Stoik
strącił dłoń przyjaciela. – Jak chcesz, to bierz go na czeladnika, ale na
pierwszy rzut oka widać, że to ciamajda, jakich mało!
- Hej! – oburzył się obcy, cały
czerwony ze wstydu i upokorzenia.
Pyskacz wydął usta i zlustrował
wzrokiem chłopca. Wydał mu się sympatyczny, ot wyrostek z piegami i chudymi
ramionami, dobrze mu z oczu patrzyło. Patrzył na Stoika z niechęcią; Pyskacz
łatwo się domyślił, że nie przywykł do takiego traktowania.
- Znasz się na broni? Na jakiejś
robocie się w ogóle znasz? – spytał krótko.
- Coś tam – mruknął Czkawka, drapiąc
się po karku.
- Byłeś kiedyś w kuźni?
- Nie całkiem.
- A na kowala się nadajesz?
- No w sumie.
Pyskacz uniósł brwi; chłopak
zachowywał się, jakby nigdy nie był wśród ludzi.
- Pyskacz, ruszaj się! – Stoik
czekał na czele gromady kilku rosłych wikingów z maczetami i świeżo
naostrzonymi włóczniami. – Wyruszamy na polowanie!
Pyskacz westchnął cicho.
- Bądź u mnie jutro przed świtem i
zobaczymy, z jakiej gliny jesteś zrobiony – rzucił do Czkawki i odszedł.
Usłyszał jeszcze, jak chłopiec pyta,
na co będą polować.
- Na smoki – odpowiedziała Astrid
lodowatym tonem.
- Na smoki?! – wrzasnął Czkawka tak
głośno, że cała osada go usłyszała.
__________________
Mój Boże, jak gorąco! Po prostu patelnia.
Niby lubię lato, ale przy takiej temperaturze momentalnie dostaję migreny, a jeszcze wybieram się na festyn rodzinny, gdzie pewnie nie będzie nawet skrawka cienia. Życzcie mi powodzenia w loteriach, może coś wygram? W zeszłym roku wróciłam z temperówką i ołówkiem :)
__________________
Mój Boże, jak gorąco! Po prostu patelnia.
Niby lubię lato, ale przy takiej temperaturze momentalnie dostaję migreny, a jeszcze wybieram się na festyn rodzinny, gdzie pewnie nie będzie nawet skrawka cienia. Życzcie mi powodzenia w loteriach, może coś wygram? W zeszłym roku wróciłam z temperówką i ołówkiem :)
Nie no, ja po prostu kocham Twoje opowiadania i będę Ci słodzić. Jesteś po prostu niesamowita.... i jak tu się nie wczuć w coś tak cudownego. Po prostu świetny rozdział, chciałabym umieć tak pisać i tworzyć coś tak dobrego. Gorąco może i jest, ale ja nadal chodzę w kurteczce. Właśnie dzisiaj napadł mnie ten straszny ból głowy i oczy, także Cię bardzo dobrze rozumiem. Tak w ogóle to chciałabym taki festyn... u nas właściwie teraz są dni miasta... więc też atrakcje są, ale niekoniecznie fajne.
OdpowiedzUsuńTakże pozdrowienia i powodzenia.
Veina
Jezus, masz pojęcia, jak ja się rumienię? Naprawdę... Jest mi jednocześnie strasznie miło i trochę nieswojo, gdy czytam takie pochwały... Dziękuję. Szczerze dziękuję.
UsuńCzekam na kolejną porcję fanficku o Doctorze ;)
Żartujesz? Ja ledwo oddycham, paraduję w sukienkach albo szortach.
Na festynie było słabo; raz, że gorąco, dwa w tym roku poskąpili atrakcji, głównie dzieciaki na scenie i ich znudzeni rodzice, klaskający bez zaangażowania i co chwila patrzący na zegarek. Za to ciasto było mistrzowskie, łaziłyśmy z dziewczynami i głównie gadałyśmy. A na dmuchaną zjeżdżalnie nas nie wpuścili (a miałam wejść, mimo, że miałam sukienkę!).
Dni miasta? Brzmi fajnie!
Dzięki, ściskam!
Powodzenia na festynie. Trzymam za ciebie kciuki. Normalnie to prawie zawsze wiem co mam napisać w komentarzu. Twoje rozdziały przyprawiają mnie o dodatkowe myślenie nad tym co napisać. Nie mam pomysłu, ale chyba przydałoby się z mojej strony po wychwalać twój talent. Piszesz bardzo genialnie, pewnie niejedna blogerka (w tym ja) chciałaby pisać tak jak ty. Twój zasób słownictwa pewnie jest niekończąca się studnią słów. Mogę tylko pogratulować ci tak wspaniałego opowiadania i wszystkiego co zrobiłaś. Brawo!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny. Przyjemny i lekki. Tylko szkoda, że Stoik taki wnerwiony, ale trudno mu się nie dziwić. Stracił żonę i syna, ale mógłby wykazać choć trochę sympatii co do Czkawki. Nagle mu się zebrało na wspomnienie swojego syna, ale czy przypadkiem cała wyspa nie przypomina mu straconej rodziny? Dom? Kuźnia? No bo, heloł w końcu tu mieszkam i według mnie wszystko co związane z Val i Czkawką (czyli dom, wyspa, dzieci, wikingowie) powinny mu przypomnieć, więc nie wiem skąd nagle taki wnerw do chwycił.
Mam nadzieję, że Czkawka zaaklimatyzuje się w Berk. Czekam na kolejny!
Powodzenia! :*
SuperHero ❤
Dzięki; loterii koniec końców nie było, więc nie miałam szans nic wygrać... Nic, za to były darmowe truskawki.
UsuńJeny, dzięki... Nie wiem, czy sobie zasłużyłam na takie ciepłe słowa, bo jeszcze niewiele umiem, przede mną mnóstwo pracy, ale kurczę, naprawdę dziękuję. Bardzo się cieszę i... no, jeszcze raz dziękuję. Aż się trochę zawstydziłam :)
Stoik do wyspy przywykł, a ten obcy, imię jakiegoś przybłędy, na nowo rozpaliły ogień straty. Rany zaczęły się goić, w pewnym momencie człowiek się godzi, a potem znowu rana się otwiera i na nowo unieszczęśliwia - przynajmniej ja to tak odbieram.
Dziękuję jeszcze raz za komentarz i serdecznie pozdrawiam!
Świetny post ;)
OdpowiedzUsuńA tak z innej beczki...
JAKIE SĄ KODY CSS NA TO MENU DO GÓRY PO LEWEJ STRONIE??? Szukałam w internecie,a nawet próbowałam sama robić,ale nic mi się nie udało. Jakiś specjalny szablon?
~Pozdrawiam! <3
Dzięki :*
UsuńNiestety, nie pomogę - w ogóle się na tym nie znam, dla mnie to czarna magia, nigdy nie zajmowałam się grafiką, a to, co jest na blogu, to pobrany gotowiec. Szablon pochodzi z szabloniarni Dotyk Magii - która ma po prostu przepiękne, przepiękne szablony, dziewczyny robią mega prace i bardzo polecam sprawdzić. Link: http://dotyk-magii.blogspot.com/ Myślę, że one mogą pomóc:) Ewentualnie jeszcze wiem, że land-of graphic mają swojego aska - http://ask.fm/LandOfGrafic. Może one będą wiedziały.
Również pozdrawiam!
W końcu udało mi się wskoczyć na chwilkę na komputer. :)
OdpowiedzUsuńRozdział CUDOWNY jak zwykle. Kurcze, biedny Stoik. Rozumiem co musi czuć. Traci ukochanego syna, a lata później w wiosce zjawia się jakiś chłystek noszący te samo imię.
Polowanie na smoki? Ciekawe czy czkawka będzie chciał powstrzymać ich od samego początku, czy jakoś przełknie fakt, że ci ludzie zabijają te cudowne istoty, z którymi on żyje od dzieciństwa. Znając jego to pewnie to pierwsze. A co z Astrid? Myślę, że raczej młody nie będzie mile widziany w wiosce przez jej mieszkańców, do których dziewczyna raczej się zalicza. Mam jednak nadzieję, że jakoś tam się dogadają.
I co z jego matką? Powie swojej rodzicielce o wizycie w Berk? Kiedyś pewnie tak, ale znając życie, to nie od początku, czym przysporzy wiele problemów. No i najważniejsze czy żona Stoika będzie próbowała przekonać ich do rozejmu z tymi *bestiami* skoro lata temu wolała uciec, niż działać? Pewnie tak i na pewno wraz z Czkawka jej się to uda. Chyba.
Ech, po Twoich rozdziałach zawsze mam w głowie milion pytań, a na każde z nich po kilka możliwych odpowiedzi. Nie wiem jak Ty to robisz, ale przynajmniej mam o czym myśleć podczas nieprzespanych nocy, czy długich jazd do szkoły, a znając Ciebie to o nudę długo nie muszę się martwić, bo odpowiedzi na wszystkie pytania (a raczej ich część) poznam w następnym rozdziale, który ukaże się za X czasu. No chyba, że w czasie wakacji możemy liczyć na małe przyspieszenie na blogu.
Rozdział jak już mówiłam fantastyczny, oczywiście z niecierpliwością czekam na więcej, pozdrawiam i duużo weny życzę. :*
Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszyłam, czytając Twój komentarz... To naprawdę fantastyczne uczucie, takie pobudzające, że ktoś czyta. Dziękuję. Poważnie. Dziękuję. Twoje komentarze są dla mnie olbrzymią inspiracją!
UsuńOj, od razu za X czasu ;P Na ostatniej fascynującej lekcji o wzorach skróconego mnożenia machnęłam cztery strony zeszytowe, także na pewno nie będzie długiej przerwy między rozdziałami :)
Szczerze mówiąc, myślę, że tak! Szczególnie przez czerwiec i na początku lipca... Natomiast potem trzytygodniowe zawieszenie, chyba, że udałoby mi się napisać coś na zapas i włączyć automatyczne publikowanie, w co wątpię. Mam plany trochę reaktywować bloga i ruszyć zakurzone opowiadania - dokończyć "...żeby z Tobą być" i Gonitwę, no i zacząć od nowa to opowiadanie o bliźniakach Levin, które jeszcze nie ma tytułu.
Dziękuję jeszcze raz bardzo serdecznie i do zobaczenia w weekend przy jakimś opowiadaniu!
Stoik miał zły dzień.
OdpowiedzUsuńWłaściwie, od trzynastu lat miał same złe dni.
Niby takie zwykłe zdanie, ale ja bym nigdy w życiu nie ułożyła czegoś takiego, tak trafiającego w sedno... Uwielbiam opowiadania Twojego autorstwa, i kiedy na prawdę w coś się wkręcę, to nie umiem poczekać do następnego rozdziału za żadne skarby świata... Cudowne jest też to, jak bardzo realistyczne wydają się być postacie, że ich wypowiedzi są takie, jak w filmach czy książkach... Ciekawa jestem, co Valka powie na codzienne wędrówki syna do wiosaki...
Pozdrawiam cieplutko!!!
Kurczę, dzięki-dzięki wielkie, naprawde bardzo się cieszę, gdy czytam coś takiego. Jestem strasznie poruszona, bo naprawdę zależy mi na tym, czy jest jakiś progres, czy coś wyszło z tego rozdziału. Poważnie dziękuję :) W następnym rozdziale reakcja Valki ^^
UsuńW sumie to nic dziwnego, że nikt nie rozpoznał Czkawki. Chociaż myślałem, że po tym jak się przedstawił, Stoik zareaguje inaczej. Że zbladnie i nie będzie chciał w to uwierzyć itp. itd. no ale w sumie kto powiedział, że to jedyny Czkawka. Mam nadzieje, że szybko się wyjaśni.. No chyba, że Czkawka wróci i opowie wszystko Val... ale ona też może różnie zareagować. Chociażby przemilczeć sprawę, a chłopakowi zabronić dalszych wędrówek. Chociaż mam nieodparte wrażenie, że Czkawka tak szybko nie wróci do sanktuarium...
OdpowiedzUsuńNo i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!!! :)
Stoik jest głęboko przekonany, że jego syn nie żyje. Byłby głupcem, gdyby miał nadzieję, ze przypadkowy chłopiec to cudem ocalone dziecko. Czkawka ma swój plan, jak zawsze kombinuję :D heh, dziękuję bardzo, bardzo za komentarz i do napisania następnym razem. Pozdrawiam!
UsuńKiedy next? Bo to jest super!
OdpowiedzUsuń