- Chyba się chłopcze pomyliłeś –
szabla pirata dotknęła policzka Zuko.
- Obyś tego nie pożałował – szepnął
złowrogo książę. Na jego palcach wciąż tańczył groźny płomień. Jeden
nieprzemyślany ruch kapitana, a cała łajba stanęłaby w ogniu. – Daję ci ostatnią
szansę…
- Zuko! – pisnęłam. Mój głos był
nienaturalny wysoki i zachrypnięty. – Zuko, ja wcale nie chcę tej butelki!
Nawet nie wiem, co to jest…
- Kapitan z przyjemnością ci go da –
powiedział Zuko twardo, wbijając świdrujące spojrzenie w pirata. Naprawdę się
bałam. Zuko zachowywał się jak świr. Uświadomiłam sobie, że teraz jest nie
tylko potężny, ale także bezwzględny i… niepoczytalny.
- Bratanku, pan powiedział, że nie
da nam tej pamiątki – Iroh na próżno próbował załagodzić sytuację. – Nie ma
potrzeby uciekać się… do przemocy. Jaki nietypowy bęben. Naprawdę, przepiękna
skóra. Może założymy orkiestrę w załodze, książę Zuko?
- Dawaj albo będzie gorąco – syknął
Zuko.
- Popełniasz błąd, bucu! – krzyknął
pirat i zamachnął się szpadą. Ostrze przecięło powietrze w miejscu, gdzie
jeszcze przed chwilą była głowa Zuko. Zanim zdążyłam krzyknąć, kula ognia
trafiła w ścianę, wyżerając olbrzymią dziurę.
- Uciekajmy, Kataro! – stryj Iroh
popchnął mnie w stronę schodów na pokład.
- Co Zuko wyprawia?! – wrzasnęłam,
patrząc na ten absurdalny pojedynek.
- Pryskaj stąd, ale już!
Przez dziurę w burcie zaczęła się
przelewać woda. Kapitan wrzasnął i znów natarł na Zuko. Ten cofnął się i z
furią kopnął – w powietrzu rozwiał się czarny dym, a pirat wyglądał, jakby
przypaliło mu te cienkie wąsiki. Zuko wybiegł na górny pokład, a kapitan zanim,
wściekle tnąc mieczem.
- Zuko! Przestań w tej chwili!
Chwyciłam się burty statku. Okręt
piratów niebezpiecznie się chwiał i schodził coraz niżej. Chłopak walczył
zajadle, jakby od tego zależała jego godność – naskoczył na pirata z taką
furią, że aż odebrało mi głos.
- Pożałujesz, że mi się
przeciwstawiłeś!
Mrugałam ogłupiała, patrząc, jak
Zuko roztrąca kolejnych piratów, pokonując jednego za drugim. Rzucał się w
walce tak wściekle, a ja nie potrafiłam zrozumieć – gdzie mój przyjaciel? Zuko,
na którego teraz patrzyłam, nie miał z nim nic wspólnego. Zachowywał się
okropnie! Był taki agresywny, gniewny, napastliwy…
Zrozumiałam, że ja już nie
wytrzymam.
- Zuko! Uspokój się, ci ludzie nic
ci nie zrobili! – napominał stryj Iroh, próbując rozdzielić walczących.
Nie zwracałam już uwagi na nikogo.
Uciekłam ze statku piratów, nawet się nie oglądając. Dotarło do mnie coś
ważnego: wyprawa Zuko nie miała być miłą wycieczką krajoznawczą ani terapią, w
czasie której by się uspokoił. Co ja sobie wyobrażałam… To było polowanie na
Avatara z grabieniem wiosek i paleniem w programie. Aż jęknęłam.
Minęłam
zdezorientowanych żołnierzy, którzy obserwowali walkę księcia z konsternacją,
niepewni, czy powinni interweniować. Nie całkiem ufali Zuko jako przywódcy,
większym szacunkiem darzyli starego stryja Iroh.
Wpadłam do swojej kajuty i zgarnęłam
plecak z rzeczami. Nie miałam żadnych pieniędzy ani kosztowności, ale w tamtej
chwili o to nie dbałam. Schowałam fiolkę z płynem do kieszeni, chociaż miałam
szczerą ochotę cisnąć ją za burtę. Była przyczyną całej okropnej awantury.
Zatrzymałam się tylko na chwile, gdy
dopadły mnie nagłe wyrzuty. Łamałam słowo dane dawno temu Królowej Ursie. A jednak, to nie był już
ten sam Zuko.
Nie mogłam stać po jego stronie, nie
w tej wojnie.
Dorośliśmy, uświadomiłam sobie.
Dopóki byliśmy mali, dopóki bawiliśmy się w Pałacu, nie musieli myśleć, że w
tej wojnie staniemy po różnych stronach. Ale wreszcie nadszedł ten moment, gdy
nasza przyjaźń się kończyła.
Było mi tak przykro. Miałam
wrażenie, że cały mój świat się rozsypuje.
Wiele lat temu, gdy mnie porwano,
usychałam z tęsknoty za mamą, tatą i Sokką. Myślałam, że sobie nie poradzę, ale
jednak – przetrwałam w Narodzie Ognia.
Gdy Królowa Ursa odeszła, także
myślałam, że to mój koniec. Znów dałam sobie radę, co prawda nie mogłam żyć w
Pałacu, ale całkiem przyzwoicie mi się wiodło.
Nawet kiedy Hama okazała się tak
potworną osobą, czułam, że jestem sama na świecie. Ale w tych najgorszych
momentach, zawsze miałam przy sobie Zuko. Był moją rodziną, najdroższym
przyjacielem.
Dzisiaj zrozumiałam, że Iroh miał
rację. Zuko już nie będzie taki sam jak przed pojedynkiem – to był odmieniony
człowiek, którego życia tak głęboko skrzywdziło, że został w nim tylko gniew i
wstyd. Chociaż obiecywałam, że stanę przy nim, kiedy będzie mnie potrzebował,
nie mogłam.
Wyszłam na pokład z plecakiem
zarzuconym przez ramię. Patrzyłam jak statek piratów płonął. Aż wstrzymałam
oddech. Tak miała wyglądać misja Zuko? Czy kiedy natrafimy na wioskę ze śladem
Avatara, to on puści ją z dymem? Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem.
Myślałam, że jest inny. Że nie
ucieknie się do metod Najeźdźców z Północy.
Zuko stał na brzegu nad klęczącym
kapitanem. Mężczyzna łkał, patrząc na swój spalony okręt. Statek powoli szedł
na dno, zatapiając się coraz bardziej i bardziej. Stryj Iroh trzymał się
blisko, obracając posrebrzane pionki do Pai Sho w palcach.
Gdy mnie zobaczył, od razu pojął –
nie musiałam się tłumaczyć.
Zuko odwrócił się z pogardą od
kapitana i machnął na stryja:
- Wracamy na okręt! Katara, za
chwilę odpływamy…
- Odpływacie, Zuko – poprawiłam.
- O czym ty mówisz? – zastąpił mi
drogę. Musiałam zadrzeć głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Zawsze był większy i
wyższy ode mnie, ale teraz, gdy stanął nade mną jak nad gorszym, poczułam się
przytłoczona.
- Ja… nie będę dalej z wami płynąć.
Zostaje tutaj.
Zuko zamrugał zaskoczony.
- Nie mogę tak, Zuko – wyszeptałam
cicho. – Bardzo chciałam ci pomóc, ale nie potrafię.
- Zostawiasz mnie? – Zuko zmarszczył
brwi i spojrzał na mnie groźnie. – Po prostu odchodzisz?
- Tak – szepnęłam. Czułam lodowaty
ucisk w sercu i w żołądku. Porzucałam kogoś, z kim spędziłam ostatnie sześć lat
życia. – Nie widzisz, że ta twoja misja jest chora? Nie wiesz nawet, czy Avatar
żyje, a chcesz przetrząsnąć każdy kraj… Oszalałeś na punkcie Avatara. Już nie
widzisz, co jest dobre, a co złe, Zuko! Co ty zrobiłeś z tamtymi ludźmi!
- Nie okazali mi szacunku…
- Mówisz jak swój ojciec! Już nie
pamiętasz, jak sobie obiecywaliśmy, że będziemy ponad tą wojnę?
- Nie chciał ci dać tego, co ci się
należało… Miałaś do niego prawo! Z racji krwi!
- Nie obchodzi mnie głupi napój! Nie
był wart życia tamtych ludzi… Zuko, jeśli to jest cena odzyskania twojego
honoru, to to jest straszne. Zastanów się, czy nie stracisz duszy – wycedziłam.
Zuko zamarł rozzłoszczony, ale po
chwili złagodniał. Położył mi dłoń na ramieniu i ucałował w czoło.
- Nie zatrzymam cię. Chcesz wrócić
do domu? – głos też miał już inny. Pozbawiony dumy i wściekłości, po prostu…
miękki i szczery. Takiego Zuko pamiętałam i takiego kochałam.
- Tak, Zuko – chlipnęłam. – Będę za
tobą bardzo tęsknić.
- Jeszcze się spotkamy – obiecał. –
Przepraszam cię. Chyba byłem trochę… przykry w ostatnich dniach. Ale musisz
zrozumieć jedno: jeśli nie schwytam Avatara, nie będę mógł godnie żyć –
powiedział twardo.
- Czy ty sam wierzysz w to, co
mówisz? – spytałam z bólem. – Honor to jest coś, co ojciec może ci zabrać, a
potem przyznać. To od ciebie zależy, Zuko! – widziałam, że moje słowa w ogóle
do niego nie trafiają. Książe już dawno zagubił się w tym wszystkim.
- Też będę tęsknił, Kataro – szepnął
cicho i znów mnie ucałował.
- Mam nadzieję, że zmądrzejesz –
uśmiechnęłam się przez łzy. – Nie rób nic głupiego i… mam nadzieję, że będziesz
szczęśliwy.
- Jeszcze się spotkamy – szepnął
Zuko. Chociaż udawał twardego, widziałam, że jemu też nie łatwo się rozstawać.
Teraz obydwoje będziemy samotni, zdani tylko na siebie. – Wierzę, że jeszcze
się spotkamy.
- Do widzenia, Zuko – stanęłam na
palcach i delikatnie go pocałowałam. Nie uśmiechnął się.
Zuko odwrócił się i odszedł
zdecydowanym krokiem. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, gdzie los go popchnie.
Czułam, jakbyś rozstawali się na zawsze – o to, po długich, dziwnych sześciu
latach nasze ścieżki się rozchodziły.
Stryj Iroh przytulił mnie mocno.
- Rozumiem twoją decyzję, Kataro.
Minie trochę czasu zanim Zuko poukłada sobie w głowię i zanim zrozumie wiele
rzeczy. Obiecuję ci, że będę przy nim. Uważaj na siebie, dziecko. Niech ci się
wiedzie.
- Ja – pociągnęłam nosem smutno –
obiecałam Królowej Ursie, że z nim zostanę. Zanim zniknęła, prosiła mnie, żebym
nie dopuściła, żeby skrzywdzili jej syna. A Zuko…
Stryj Iroh zamyślił się głęboko.
- Zuko jest jeszcze młody i taki
gwałtowny. Wierzy, że musi schwytać Avatara, że to jest jego – pożal się –
przeznaczenie. Ale kiedy się już trochę żyje na tym świecie, człowiek przestaje
wierzyć w przeznaczenie. Jeśli tylko mój bratanek będzie miał otwartą głowę,
podejmie słuszne decyzje.
Spojrzałam na stryja podejrzliwie.
- Stryj chyba wcale nie popiera tej
wojny? – spytałam.
Iroh uśmiechnął się smutno.
- Dużo już widziałem, Kataro. Do tej
pory głównie, ile krzywdy wynika z tej wojny. Ja też poniosłem straszną stratę.
Wiesz przecież jak zginął mój ukochany syn – zamilkł na chwile, a gdy znów
podjął, jego głos był dziwnie zmieniony: - Płynę z Zuko nie po to, żeby znaleźć
Avatara, ale po to, żeby nie stracić kolejnego syna.
- Nie mogę zrozumieć, czemu się tak
zachowuje…
- Wydaje mu się, że wcześniej był
słaby. Za słaby. Teraz chce udowodnić światu, ale przede wszystkim samemu
sobie, że jest inaczej. Mój drogi książę… Będzie się musiał jeszcze wiele
nauczyć.
Skinęłam głową i pokłoniłam się z
szacunkiem Iroh.
- Żegnaj, Stryju. Dziękuję… za
wszystko.
Zanim zdążyłam się wyprostować,
stryj pochwycił mnie mocno i serdecznie uściskał. Zanim zdążyłam zaprotestować,
wepchnął mi w rękę sakiewkę z brzęczącymi monetami.
- Nie, nie wezmę tego, to za dużo –
zaprotestowałam.
- Teraz musisz sobie sama dawać radę
– stryj powstrzymał mnie, gdy próbowałam mu zwrócić pieniądze. – Uważaj na
siebie, dziewczynko z plemienia wody.
Mrugnął do mnie i również odszedł.
Długo stałam na brzegu i wpatrywałam się w odpływający okręt. Coś mnie nerwowo
ściskało w gardle. Po raz pierwszy w życiu byłam zupełnie wolna – mogłam zrobić
wszystko. I nie miałam pojęcia, co dalej – nie miałam niczego, zaczynałam z
czystą kartą.
Spojrzałam na polną drogę i
zarzuciłam kaptur na głowę.
Gdzieś przecież dojdę.