Menu

29 stycznia 2015

Zawsze będę (Star Wars, one-shot)



         - Nie ruszaj tamtych kabli! – warknął Han, unosząc zaparowane gogle i mierząc dziesięcioletnią córkę najsroższym ze swoich spojrzeń. Dziewczynka uśmiechnęła się ujmująco, ale tym razem nie rozpuściła irytacji ojca. Posłusznie odsunęła się od uszkodzonego mechanizmu i zajęła przestawianiem dźwigni i wciskaniem guzików.

         Han przetarł zaparowane gogle rękawem starej koszuli i ponownie pochylił się nad otwartym włazem. Silnik podświetlny Sokoła Tysiąclecia zajęczał nieszczęśliwie, jakby miał żal do swojego właściciela za zapomniany przegląd techniczny, błysnął i ponownie zamilkł. Han zaklął cicho, ale podejrzewał, że córa i tak usłyszała i od tej pory będzie powtarzać obelgę przy każdej okazji.

         - Nie ruszaj! – krzyknął jeszcze raz i usłyszał stłumione westchnienie i to samo przekleństwo, które sam przed chwilą powiedział. Chociaż nie był wrażliwy na Moc i nie miał o niej bladego pojęcia, wiedział doskonale, kiedy jego uparta córka go słucha, a kiedy próbuje realizować swoje własne zadania – a w tym przypadku pobawienie się uszkodzonym mechanizmem Sokoła.

         Jaina z rezygnacją usiadła przy włazie i przewiesiła nogi przez krawędź dziury, tak, że machała pozdzieranymi butami tuż koło nosa Hana. Ilekroć próbował się skupić, przekręcić śrubkę albo zespawać kabel, stopy córki migały mu przed oczami. Uśmiechnął się pod nosem, wiedząc, że Jaina celowo go drażni, czeka, aż uda się go zezłościć, a potem zacznie bijatykę albo ucieknie i zmusi, by za nią gonił przez całą rezydencję.

         Zamiast tego, zanim zdążyła się zorientować, poderwał się na równe nogi i złapał ją za kostki, tak, że miała głowę na wysokości jego kolan. Jaina zapiszczała z uciechy i spróbowała się wyrwać, ale bezskutecznie.

         - Ze mną nie wygrasz, dzieciaku! – zawołał, ale pozwolił jej zejść na ziemie i zaraz wdrapać się na plecy. Śmiech rozbrzmiewał w całym pomieszczeniu, odbijał się echem o  ściany i pewnie niósł po całej rezydencji, nawet tam, gdzie Jacen i Anakin byli pochłonięci oglądaniem holofilmów.

         Jaina wybuchnęła śmiechem i spróbowała stanąć na jego ramionach, ale nie pozwolił. Ściągnął ją z pleców i złapał pod ręce, zakręcił, wywołując kolejną salwę pisków i śmiechów. Dopiero, gdy zaczęła zapominać, że w przerwie między jednym krzykiem a drugim, należy zaczerpnąć tchu, postawił ją na podłodze i sam opadł na ziemię.

         Dziewczynka westchnęła, zawiedziona końcem psot, ale usiadła obok niego i położyła głowę na szerokim ramieniu ojca. Ona i Jacen byli wiernymi kopiami Hana Solo, nawet kopiowali jego sławny na całą galaktykę uśmiech.

         - Jestem głodna – oznajmiła po chwili, jakby w nadziei, że dostanie jakieś słodycze, ale ojciec pokręcił tylko głową.

         - Nie przypominam sobie, żeby kuchnia była zamknięta – stwierdził, czochrając rozpuszczone włosy. Jaina miała równie gęste i ładne włosy jak jej matka, księżniczka Leia Organa Solo, ale nigdy ich nie czesała ani nie kręciła, zbyt zagoniona, by mieć czas na takie „babskie bzdury”, jak zwykł mawiać Jacen. Pędziła, żeby wszystko zobaczyć, wszystko przeżyć, wszystkiego doświadczyć.

         - Zrobisz mi coś...? – westchnęła przymilnie, ale pokręcił głową.

         - A Moc łapek nie dała? – dźgnął ją lekko w żebro i wrócił do pracy.

         Siedziała jeszcze chwile, ale zaraz ruszyła w stronę kuchni w poszukiwaniu czegoś, co można by było szybko przyrządzić, a najlepiej zjeść od razu. Han podejrzewał, że zmusi starego, złotego droida Threepio, żeby jej coś przygotował, bo sama była zbyt leniwa, by zajmować się czymś tak prozaicznym jak gotowanie.

         Chwile potem usłyszał odległy trzask drzwiczek i uradowany okrzyk, spowodowany najpewniej odnalezieniem ciasteczek. Han westchnął cicho. Miał w domu trzy niemożliwe żarłoczne bestie, które znalazły każdy schowany smakołyk.

         Pochylił się jeszcze raz nad silnikiem i ponownie podjął się próby naprawy. Jeden z przewodów zaskwierczał ostrzegawczo, błyskając niebezpiecznie. Han cofnął rękę, nie mając ochoty składać ofiary ze swojej krwi, ale już wiedział, że tamten uszkodzony mechanizm, który Jaina chciała reperować, ma związek z problemem z silnikiem.

         Westchnął cicho i skupił się; delikatnie odsłonił pokrywę ostrym pilnikiem i kleszczykami zaczął przekręcać kolejne trybiki. Ciepło buchnęło mu w twarz, w chwili, gdy dotknął czerwonego mechanizmu. Burknął coś pod nosem, mrużąc oczy, ale zignorował dym i nie zamierzał odpuścić.

         Już miał odłączyć jeden z kabli zasilania, gdy usłyszał krzyk, a potem huk upadku.

         Zerwał się na równe nogi, omal nie uderzając głową w krawędź włazu i omiótł spojrzeniem sytuacje. Poczuł, że ręce zaczynają mu się pocić, a serce przyspiesza trochę za bardzo.

         Jaina leżała bez ruchu niedaleko uszkodzonego mechanizmu z przerwanymi kablami. Zdawała się być słaba i bezwładna, skulona w pozycji płodowej, jakby ktoś nią rzucił.

         - Cholera jasna! – wrzasnął Han, biegnąc do dziecka.

         Jaina była uparta, tak samo jak on i Leia, a może nawet bardziej. Nieważne, że prosił, żeby nie dotykała, przestrzegał, że może okazać się niebezpieczne, ona musiała iść po swojemu, zrobić wszystko, węgle własnego widzi misie. Działała zgodnie z zasadą, ja będę pierwsza, której nic się nie stanie, nieważne, że prosił „nie wsadzaj tam nogi”, ona i tak by weszła, nawet gdyby miała stracić całą kończynę.

         Delikatnie uniósł swoją małą dziewczynkę i niepewnie, drżącą dłonią, zmierzył puls. Był. Odetchnął z ulgą, całując jasne czoło. Twarz miała spokojną i senną, zupełnie nieświadomą, jakiego stracha napędziła ojcu. Straciła przytomność, to wszystko. Han próbował się uspokoić, ale palce i tak mu drżały.

         Spróbował ją ocucić. Uderzył lekko blady policzek, modląc się, żeby znów ujrzeć błyszczące oczy córki w kolorze koreańskiej whisky. Drgnęła i zamrugała powiekami, krzywiąc twarz. Spróbowała przysłonić ręką oczy, zaślepiona intensywnym światłem paneli jarzeniowych.

         - Tato...? – bąknęła cicho, prawie płaczliwie.

         Han nie był w stanie mówić; westchnął ciężko i ucałował ją w czoło przejęty i wzruszony, a przede wszystkim wdzięczny, chociaż nie wiedział komu. Jaina poruszyła się lekko w jego ramionach, wciąż obolała.

         - Nie cierpię elektrowstrząsów – westchnęła cichutko, pozwalając, by wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju, który dzieliła z bratem bliźniakiem, Jacenem. Chciała coś powiedzieć, wytłumaczyć się, ale nie potrafiła znaleźć słów. Wydusiła w końcu krótkie : – Przepraszam.

         - Daj spokój, dzieciaku – mruknął Han, naciskając łokciem klamkę i wnosząc ją do pokoju. W duchu przeklinał własną nieostrożność. Gdyby tylko był przezorniejszy, zabezpieczył kable, być może Jainie nic by się nie stało. – Zaraz zadzwonię po droida medycznego.

         Już miał wstać i odejść, gdy chude palce zacisnęły się na jego ręce i delikatnie zatrzymała. Jaina patrzyła na niego ze skruchą i czym na kształt strachu i strasznego poczucia winy; chociaż niczego nie mówiła, zrozumiał.

         - Przepraszam – bąkneła jeszcze raz.  – Powinnam była cię słuchać. Teraz jesteś zły.

        Han skrzywił się lekko. Owszem, był wściekły, ale nie na Jainę. Jeśli czegokolwiek nauczył się od Luke’a Skywalkera, to tego, że nikt nie jest odpowiedzialny za jego uczucia, jedynie on sam. Musiał się nauczyć za nie odpowiadać, rozumieć samego siebie, ale nikogo nie obciążać. W tej chwili był raczej zły na samego siebie, że nie zdołał upilnować dziecka.

         - Powinnaś – przyznał, siadając obok. Pogłaskał dziewczynkę po czole i przez chwilę milczał. – Ale nie jestem zły.

        Wydawało mu się, że w brązowych oczach córki zatańczyły iskierki ulgi. Chciał, żeby Jaina, Jacen i Anakin, byli najszczęśliwsi na świecie. Żeby nie musieli nigdy robić niczego wbrew sobie. Żeby byli zdrowi, bezpieczni... Na pewno nie chciał, żeby jego ukochana córa poznała ból.

         - Więc dlaczego...? Czuję, że coś jest nie w porządku.

         Han uśmiechnął się krzywo. Oczywiście, Moc.

         – Wiesz, że jesteś całkiem jak ja?

         Jaina uniosła brwi całkiem tak, jak czyniła to jej matka za każdym razem, gdy udało mu się ją zaskoczyć. A nie łatwo było zaskoczyć księżniczkę Leie Organę Solo.

         - Zawsze musiałem zrobić wszystko po swojemu – westchnął, pozwalając, by małe, gładkie ręce bawiły się jego dużymi dłońmi. – Spotkałem na swojej drodze wielu ludzi... I teraz, jak tak myślę, to zaskakująco często źle wybierałem. I przez to cierpiałem.

         Jaina zmarszczyła brwi, ale się nie odezwała.

         - Zrobiłem całkiem sporo głupot. Ale wiesz, wszystko się ułożyło. Mam najwspanialszą żonę na świecie i troje genialnych dzieciaków, chociaż mnie nie słuchają – dodał z krzywym, cierpkim uśmiechem. Jaina leciutko się zarumieniła, ale minę wciąż miała poważną i zamyśloną, jakby rozważała słowa ojca.

         - Co chcesz powiedzieć? Jesteś zły, bo jestem jak ty i... robię głupoty?

         - Chciałbym cię chronić. Od całego zła, które siedzi w Galaktyce. Ale przecież nie dam rady. Musisz sama się wielu rzeczy dowiedzieć... Złości mnie, kiedy nie potrafię się tobą zająć jak trzeba, co zrobić. Przyjdzie jeszcze wiele takich sytuacji, że nie będę mógł obronić cię przed bólem...

         - To znaczy, że muszę sama sobie radzić? Bez ciebie? - Jaina wcale nie wydawała się zadowolona; skrzywiła się i popatrzyła na niego z mieszaniną strachu i niepewności. Odszukał jej dłoń i uścisnął.

         - Dzieciaku – Han spojrzał głęboko w oczy córki. – Nieważne, co się będzie działo, ja zawsze będę przy tobie. Nie przeżyję za ciebie życia, nie przecierpię wszystkiego, ale zawsze będę, słyszysz? I zawsze możesz do mnie przyjść.

         Jaina uśmiechnęła się, podniosła się chwiejnie i ucałowała policzek ojca.

8 komentarzy:

  1. Oho, jakie to słodkie. Mała Jaina, czytałam książki z jej udziałem jak była dorosła, muszę chyba trochę nadrobić. Opowiadanie piękne jak zwykle. Interesujesz się mechaniką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej :)
      Również czytałam głównie te, w których jest dorosłą (Nowa Era Jedi, Mroczne Gniazdo, Dziedzictwo Mocy i Przeznaczenie Jedi), a z dzieciństwa w sumie tylko Młodych Rycerzy Jedi, które w sumie są pisane bardziej dla dzieci :)
      Strasznie się cieszę, że Ci się podobało :)
      Nie, niestety moje pojęcie o mechanice jest dość nikłe. Dlaczego pytasz? :)

      Usuń
    2. W sumie dlatego, że pisałaś tu coś o tych kablach w Sokole, a mechanika to do naprawy pojazdów, nie ? Może pomyliłam dziedziny. No nie ważne. Przeznaczenie, wręcz kocham. Team Jaina + Jagged.

      Usuń
    3. Tak, tak, wszystko racja. Nie mam pojęcia o mechanice, po prostu wszystkie te wzmianki były tylko z tego, co przewinęło się w książkach Star Warsów :)
      Oni są genialni <3 Jeden z moich OTP :D Strasznie się cieszyłam przy końcówce Apokalipsy :)

      Usuń
    4. Szczerze powiedziawszy, bardziej stoję przy Vestarze i Benie. A tak w ogóle ogóle,.co to OTP?

      Usuń
    5. Też byli fajni <3
      OTP - One True Pairing czyli para, którą uwielbiasz, wspierasz i której kibicujesz, tak po krótce :)

      Usuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)