Menu

14 marca 2014

Gonitwa VI (Gwiezdne Wojny)


         Niewysoka, posępna kamienica pachniała zbutwiałym drewnem. Dookoła święciła pustka; w okolicy nie było ani jednej zabawki porzuconej przez zapominalskie dziecko, ani jakiegoś ogródeczka, ani nawet ścigacza. Nic ze słodkiego nieporządku, jaki zwykle panował wokół szczęśliwych, bezpiecznych domostw.
         Ahsoka, jako Jedi wychowany w Świątyni, nie miała prawie żadnego wyobrażenia o codziennym życiu pełnej rodziny. Kiedy tylko jej nowa towarzyszka, Sania, wpuściła ją do niewielkiego, ciemnego mieszkanka na poddaszu, poczuła się trochę przytłoczona wrzaskiem i bieganiną panującą w środku. Rodzeństwo towarzyszki – naliczyła ich pięcioro, ale nie mogła być pewna, bo za każdym razem, gdy próbowała się im przyjrzeć, oni gdzieś biegli - poruszało się szybciej niż tchórzliwi, uciekający Sithowie, chowało się za szafkami i zaraz znowu pojawiało na widoku. Nawet nie próbowała zapamiętać ich imion, chociaż Sania od niechcenia przedstawiła całą gromadę. Zapamiętała jedynie małego chłopczyka z odstającymi uszami i najstarszego z rodzeństwa, wysokiego chłopaka łudząco podobnego do Sani.
         - Przyprowadziłam gościa! – krzyknęła dziewczynka, rzucając się na starą, wypłowiałą kanapę. Wyglądała na zniszczoną, ale była czysta i ładnie zasłana. Dziewczyna przytuliła się do małej poduszki i zarzuciła nogi na podramiennik, krzyżując kostki.
         Ahsoka rozejrzała się po pomieszczeniu ciekawsko. Nigdy nie zastanawiała się, jak wygląda życie zwykłej rodziny robotniczej. Zdawało jej się, że w tym głównym pokoju spały wszystkie dzieciaki. Miejsca było niewiele, a każdy wolny skrawek podłogi zajmowały przeróżne sprzęty i luźne kartki, niektóre poplamione atramentem, inne zarysowane przez któreś z gromadki dzieci.
         Wciągnęła nosem gorzki zapach atramentu. Całkiem jak w drukarni, uśmiechnęła się pod nosem. Teraz, gdy wszystkie informacje można były zapisać na hologramach, czytnikach lub przesłać przez holonet, coraz mniej osób korzystało z przestarzałych listów czy papierowych dokumentów. Pod oknem leżał nawet wałek do drukowania.
          Okno, umieszczone wysoko, od południowej strony, dawało niewiele światła i chyba nie dało się go otworzyć, bo wyglądało na zakurzone i dawno nieużywane. Po lewej dostrzegła niewielkie drzwi do kuchni, a po prawej jeszcze jedne, ale zamknięte.
         - Kogo znowu? – z kuchni dobiegł nieszczęśliwy, udręczony głos, a zaraz potem ukazała się przygarbiona, chuda sylwetka kobiety o wykrzywionej, rozgoryczonej twarzy. Ahsoka jeszcze nigdy nie czuła od nikogo takiego zmęczenia i ponurej złości.   Wzdrygnęła się.
         - Wroga rządu! – odparła dumnie Sania, pociągając Ahsokę na kanapę. Jedi uśmiechnęła się niepewnie, nie wiedząc, co powinna zrobić. Spróbowała pokręcić głową, ale nikt chyba nie dostrzegł jej marnych prób wyprowadzenia całej rodziny z błędu.
         Z kuchni wyłoniła się drobna sylwetka z oczami zapadniętymi i nieszczęśliwymi.
         Kobieta była śmiesznie niska, a przy okazji miała wygląd osoby, która szybko schudła nie z wyboru, a przez stresy i nadmierny wysiłek. Nosiła proste, smutne stroje, które kiedyś chyba były eleganckie i dopasowane, ale z czasem zblakły i teraz wisiały na niej jak na wieszaku. Mimo to, sprawiała wrażenie osoby schludnej i ułożonej, a także bardzo zamkniętej w sobie.
         - Znaczy się przyprowadziłaś kłopoty – burknęła z niezadowoleniem. Ahoska czuła jej wrogość, ale nie wynikającą z niechęci do niej konkretnie, lecz bardziej... do całego świata? – Gość jest niemową czy potrafi się przedstawić?
         - Nazywam się Ahsoka Tano – ukłoniła się lekko, ale z szacunkiem, licząc, że udobrucha nieprzyjazną panią domu, ale ta tylko się skrzywiła i przewróciła oczami. – Nie zajmę wiele czasu, potrzebuję tylko... informacji.
         - Żaden z niej buntownik, dziecko – kobieta zmierzyła Ahsokę pogardliwym spojrzeniem. – Szpieg z krwi i kości.
         Ahsoka wyczuła, że najstarszy z rodzeństwa, ten chłopak, na którego od razu zwróciła uwagę, patrzy na nią podejrzliwie i jest przygotowany na ataku, gdyby wykonała jakikolwiek podejrzany ruch. Instynktownie sięgnęła w stronę paska, ale palce niczego nie odnalazły, jedynie pustkę, która przypomniała jej, jak nierozsądne było odrzucenie rozmów z Twi’lekanką lub którymś ze strażników. Może wtedy odzyskałaby swój miecz i nie siedziałaby teraz, Moc wie gdzie, uznana jakiegoś bojownika, walczącego z rządem, który jej nie dotyczył.
         - Nie, nie, nie! – zaprotestowała, unosząc ręce w obronnym geście. – Mnie nie dotyczą wasze problemy... polityczne. Znalazłam się tu przypadkiem. Jestem Jedi.
         Sania gwizdnęła, a jej matka jeszcze bardziej się skrzywiła.
         - Co tu robi Jedi? – spytała, zanim córka zdążyła jeszcze bardziej się podekscytować nową znajomością. – Poza tym, że demoralizuje moje dziecko?
         Ahsoka skrzywiła się w duchu. Nie cierpiała rozmawiać z ludźmi, którzy traktowali ją trochę protekcjonalnie, trochę pogardliwie i na dodatek sprawiali wrażenie, jakby najchętniej wyrzucili ją z progów swojego domu.
         - Uwierzy mi pani, jeśli powiem, że zostałam porwana, obudziłam się Moc wie gdzie, upijałam się razem z Barabelem, pobiłam walniętą Twi’lekankę i na dodatek zwiałam jakimś popranym żołnierzom – powiedziała na jednym oddechu, tak szybko,  że słowa brzmiały jak seria wypuszczona z karabinu. Kobieta uniosła brwi na taką wysokość, że Ahsoka natychmiast pożałowała swoich słów.
         - Kłopoty – wysyczała przez zęby i wróciła do kuchni, zatrzasnąwszy za sobą drzwi. Ahsoka opuściła ramiona i poczuła, że z każdą chwilą jest w coraz gorszych tarapatach.

*

         Anakin był wściekły. Prawie czuł, jak złość trawi od wewnątrz każdy jego narząd, zatruwa już i tak ciemne myśli i wypala ostatki rozsądku. Najchętniej dałby sobie samemu po mordzie za tą cholerną porywczość. Gdyby się opanował, gdyby nie pozwolił nienawiści sobą zawładnąć, prawdopodobnie szukałby teraz swojego zaginionego padawana, a nie liczył odpryski na ścianach w jakimś obskurnym więzieniu.
         - Jestem idiotą – westchnął, spuszczając głową. Odpowiedziała mu surowa cisza.
         Kiedy kilku strażników siłą wepchnęło go do środka, zachował się jak podrzędny bandyta: szarpał się, wygrażał, próbował walczyć Mocą i chyba nawet złamał jednemu nos. Jak szaleniec; nawet nie zdawał sobie sprawy, że jedynie pogarsza swoją sytuację. Później szukał wyjścia jak opętaniec, ale półprzezroczysta ściana oddzielająca go od reszty świata pozostała tak samo odporna na uderzenia. Potrzebował kilku minut, bo zorientować się, że to pole siłowe, a każde uderzenie powoduje krótkie, ale paskudnie nieprzyjemne wyładowanie. Jego proteza źle reagowała na takie ładunki: już po chwili czuł tępe drętwienie w palcach, Nie miał miecza i zdawało mu się, że Moc całkiem do opuściła.
         Na razie był uznany za niepoczytalnego zabójcę, czekał na proces i na dodatek nie miał kontaktu ani z senator Amidalą ani ze swoim mistrzem. Nie mówiąc już o Smarku, która przepadła bez śladu. Uderzył pięścią w twardą pryczę i zaklął.
         - Nie przejmuj się, człowieku, są gorsze rzeczy niż więzienie – usłyszał gdzieś z boku. Zerwał się na równe nogi, gotów odeprzeć atak, gdy zdał sobie sprawę, ze to tylko jakiś więzień zagaduje do niego przez mały otwór w ścianie. Westchnął ciężko, zastanawiając się, czy aby ta wojna nie uczyniła z niego paranoika.
         - Być może – skinął głową i zbliżył się do okienka. Chociaż dzieliło ich pole siłowe, Anakin cieszył się z towarzystwa. Gdyby dłużej pozostawiono go sam na sam z własnymi myślami, prawdopodobnie wściekłość rozsadziłaby mu czaszkę.
         Mężczyzna w sąsiedniej celi był niewysoki i chudy: Anakin zdążył zauważyć, że jeśli mieszkaniec tej paskudnej, zadymionej planety nie jest wysoko postawionym urzędnikiem, przymiera z głodu. Nieznajomy miał duże dłonie, opuchniętą twarz i kilka rzadkich pasek na prawie łysej głowie. Uśmiechał się ujmująco, trochę zagadkowo, ale z całą pewnością szczerze. Nosił prosty, trochę sfatygowany strój, cały utytłany farbą drukarską.
         - Czym podpadłeś? – spytał swobodnie, pochylając twarz nad barierą między celami.
         Anakin skrzywił się lekko: przyznawanie się do duszenia kobiety – oszustki, ale wciąż kobiety, która nie stawiała oporu – nie było najlepszym początkiem znajomości.
         - Myślę – zaczął wymijająco – że premier mnie okłamuje.
         Ku jego zdziwieniu, towarzysz niedoli zarechotał, jakby usłyszał coś naprawdę zabawnego.
         - Ona wszystkich okłamuje! Mnie, ciebie, rząd, senat, wspólników! – skwitował swobodnie, jakby nie zauważając ostrzegawczych pomruków dwojga strażników, przechadzających się bez celu po korytarzu. – Powiem ci coś, przyjacielu – dodał, głośniej niż było trzeba. – Donar Turia to wariatka. Oszustka, złodziejka, manipulantka.
         Anakin uniósł brwi. Nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie nastawiony do premier podobnie jak on. Kobieta zdawała się roztaczać wokół siebie coś przyciągającego, miała jakiś wewnętrzny magnetyzm. Padme, która zwykle miała dość rozsądku w głowie, by nie ufać ludziom, tym razem zdawała się wierzyć w prawdomówność zarówno premier, jaki i tej Twi’lekanki.
         - Mówi ci coś... – zawahał się. Nie był pewien, czy powinien rozmawiać z nieznajomym, ale póki co był uziemiony i nie mógł pomóc sprawie Smarka inaczej, jak tylko zebrać informacje. – Mówi ci coś nazwisko Cyria?
         - To dobra kobieta - nieznajomy skinął głową. Anakin zagryzł wargi i przeklął swoją naiwność. Liczył, że znalazł sprzymierzeńca, a tymczasem wszyscy dookoła zdawali się nie widzieć ostrego koloru kłamstwa wokół premier i jej koleżanki. – Łowczyny nagród... Chyba współpracuje z jakimś Rodianinem, nazwiska powiedzieć ci nie jestem w stanie. Wiesz, to nieszczęśliwa kobieta.
         Anakin zacisnął zęby. Nieszczęśliwa? Kłamliwa, podła, wulgarna, niebezpieczna – owszem, ale na pewno nie nazwałby Twi’lekanki osobą smutną, zagubioną i niezdarną we własnym życiu. Poszukał we wspomnieniach czarnej otoczki rozpaczy, ale znów ogarnął go ten sam gniew i frustracja z bezradności. A co go obchodziło nieszczęście Twi’lekanki! Wiedziała, gdzie jest Ahsoka i nie powiedziała mu, nieważne, że błagał, groził, namawiał! Nawet, jeśli była ofiarą, co sugerował rozmówca, nie zamierzał niczego usprawiedliwić. Obrzydliwa, podła, kłamliwa.
         - Widzisz, przyjacielu, niektórzy mówią, że premier wyciągnęła ją z jakiegoś burdelu czy co to tam było, co opowieść, to inna wersja – ciągnął mężczyzna. – Teraz biedactwo jej na każde jej zawołanie i robi wszystko, co ta suka jej każe.
         Anakin nie odpowiedział. Gdyby miał postawić, która z kobiet jest bardziej niebezpieczna, bez wahania postawiłby na Twi’lekankę. Była odzwierciedleniem wyrzutka społeczeństwa: pachniała tanim alkoholem, zachowywała się, jak ulicznica i stale w coś pogrywała: z nim, z Padme, z Obi-Wanem może nawet z samą premier Donar Turią. Nie mógł uwierzyć, że sama byłaby pionkiem.
         - Dlaczego pytasz, przyjacielu?
         - Bez powodu – skłamał.
         Usłyszał znajome kroki na korytarzu. Ciche, dostojne stukanie obcasów, krok lekki i szybki, pospieszny, a jednocześnie wyrażający niesamowite poruszenie. Anakin oderwał się od okienka i wyprostował, czekając, aż senator Padme Amidala wejdzie do środka. Przegroda oddzielająca go od korytarza zgrzytnęła i zniknęła, pozwalając kobiecie przejść do celi.
         Padme miała na sobie długą, blado pomarańczową suknię na ramiączkach i ciemną, krótką pelerynkę zasłaniającą ramiona. Włosy natapirowała i ułożyła w strzelisty kok, wyglądający jak dźwignia w ścigaczu. Anakin uśmiechnął się lekko, licząc na chociaż jeden przychylny gest, ale mina Padme wyrażała jasno, że jest wściekła i zawstydzona.
         - Generalne Skywalker – przemówiła ostro.
         - Padme – westchnął, siadając z powrotem na swojej wąskiej pryczy. Już wcześniej zorientował się, że w celi nie ma ani kamer, ani podsłuchów, a jednym świadkiem tej rozmowy mógł być więzień z sąsiedniej celi. Liczył, że kobieta spocznie przy nim, ale jedynie wyprostowała się bardziej, skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła na niego ze zdystansowanym oczekiwaniem. – Wiem, wiem, nie powinienem był...
         - Nie powinieneś? Nie powinieneś? Nie wolno ci! Jako Jedi i jako wysłannik senatu... – Padme pokręciła głową, a kolczyki z posrebrzanych łańcuszków zabrzęczały z pretensją. – Nie wolno ci. Czy ty zdajesz sobie sprawę, jak teraz wyglądasz w oczach prawa? Jak staniesz przed Radą? Annie – dodała tak cicho, że ledwo ją słyszał. – Annie, czy ty wiesz, co ja teraz czuję?
         Anakin zacisnął pięści. Zamierzała zagrać kartą poczucia winy? Nie czuł się winny, jedynie wściekły. Jeszcze bardziej wściekły niż gdy zjawił się na tej żałosnej planecie. Nie chciał sprzeczać się z Padme, nie teraz, gdy miał dość problemów, ale tak bardzo chciał, by chociaż ona go zrozumiała, wsparła.
         - Senatorze, straciłem nad sobą panowanie – wyjaśnił chłodno.
         - Anakin! – warknęła. – Tobie nie wolno stracić panowania. Jesteś na służbie, do cholery! I jesteś Jedi. Ja wiem, ja rozumiem, martwisz się o Ahsokę i ja też, ale...
         - Nic nie rozumiesz – odparł. Pasja zaczynała palić mu gardło i rozchodziła się gorącem po całej głowie. Nie chciał jej obwiniać, ale każdy, kto w tej chwili nie był całkowicie po jego stronie, był jego wrogiem. – Padme, błagam, wyciągnij mnie stąd. Ahsoka... Ja jej nie czuje, rozumiesz? Jakby jej nie było! Muszę ją znaleźć, a ta... – zamilknął, mając na uwadze szlachetność kobiety. – A ta kobieta wie, gdzie jest. Nie przyszło ci do głowy, że może ją torturują? Może zabijają? Może katują? A ja nie mogę nic zrobić! Nie czuję jej! – jęknął z rozpaczą.
         Padme nie wyglądała na wzruszoną. Nadal miała tą samą zirytowaną, niechętną minę: usta lekko wydęte i brwi uniesione na taką wysokość, że jasne czoło całkiem pokryło jej się zmarszczkami.
         - Owszem, nie czujesz Ahsoki, bo jesteś wściekły, Anakinie – odezwała się w końcu. – Jesteś chory od tego. Obi-Wan twierdzi, że dajesz się pochłonąć ciemności.
         Anakin żachnął się z oburzeniem.                     
         - Bzdura! Po prosty muszę ją jak najszybciej znaleźć, a Moc...
         - Nie słuchasz mnie, Anakin. Nie jestem Jedi i nie rozumiem was ani waszej Mocy, ale znam jej potęgę i potęgę ciemnej strony. A ty, Annie, właśnie do niej idziesz, nie widzisz tego? – załamała ręce z rozpaczą. – Obi-Wan mówi, że Ahsoka jest w pobliżu.
         Anakin prawie zachłysnął się powietrzem z wrażenia.
         - Jak to: jest w pobliżu? Padme, znaczy, że ona żyje?
         - Możesz mnie wysłuchać bez przerywania co trzy słowa? – Padme nie była w nastroju. Anakin westchnął, ale zachęcił ją, żeby usiadła przy nim na pryczy. Niechętnie, ale usadowiła się obok i popatrzyła na niego wielkimi, brązowymi oczami. Zobaczył strach, chociaż przysięgał, że nigdy nie dopuści, żeby czegokolwiek się bała.
         - Przepraszam – szepnął. Pokręciła głową i spuściła wzrok.
         - Ja też. Po prostu... To wymknęło się spod kontroli. To nigdy nie powinno się zdarzyć. – wzdrygnęła się, wspomniawszy ślepą furię w oczach Anakina, gdy uniósł rękę i przyzwał do siebie najczarniejszą Moc. – Musisz mnie wysłuchać. Mamy mało czasu.
         - Mów.
         - Obi-Wan twierdzi, że premier kłamie. Kłamała cały czas. Wie o sprawie Ahsoki... A przynajmniej tak mu się wydaje. I ma wrażenie, że Ahsoka jest w pobliżu. Głodna, ale cała i zdrowa – wyjaśniła.    Anakin miał wrażenie, że nawet strażnicy na korytarzu, usłyszeli huk spadające z jego zbolałego serca kamienia. Westchnął i zmrużył oczy, wdzięczny, że Moc zachowała Smarka. Nawet się nie zdziwił, że jest głodna: Ahsoka była głodna przez większą część dnia, zwłaszcza po obiedzie, bo przecież apetyt rośnie w miarę jedzenia.
         - Dziękuję – mruknął.
         - W porządku – Padme zdawała się być już łagodniejsza, ale wciąż zachowała chłodny dystans. Domyślał się, ze tamten wybuch gniewu będzie się ciągnął za nim jeszcze przez długie miesiące. – Posłuchaj, Anakin, nie rób nic głupiego. Wyciągniemy cię stąd, tylko czekaj... i bądź spokojny – dziwnie zaakcentowała ostatnie słowa, ale udał, że tego nie zauważył.
         - Pod warunkiem, że nie oszaleję w tej izolatce – zażartował, ale twarz kobiety pozostała jednolicie surowa. Uśmiech spełzł z jego twarzy, ale wciąż był rozluźniony. Od żony biło jasne, lekkie ciepło, które ukajało go za każdym razem. Dyskretnie tak, by żaden ze strażników nie zauważył, ucałował policzek Padme, ledwo mijając usta.
         Zarumieniła się i odwróciła wzrok. Widział, jak nerwowo unosi rękę i poprawia włosy. Uśmiechnął się półgębkiem. Zabawne, że po tylu latach wciąż peszyło ją, gdy pozwolił sobie skraść jej pocałunek gdzieś poza jej apartamentami.
         - Tu nie ma podsłuchu, prawda? – spytała zdenerwowana. Anakin pokręcił głową: trochę po czasie się zorientowała.
         - Bez obaw.
         - Muszę już iść, generalne Skywalker – wstała i mrugnęła do niego porozumiewawczo. – Zrobię, co tylko mogę w waszej sprawie.
         - Dziękuję, senatorze – skłonił się lekko.
         Patrzył, jak przegroda znów znika, a Padme wychodzi na korytarz. Dygnęła uprzejmie przed strażnikiem, który poprowadził ją dalej, prawdopodobnie do pokojów premier Donar Turii.
         - Nic nie zrobi – odezwał się ponownie mężczyzna z sąsiedniej celi. Anakin prawie zapomniał o jego obecności. – Nie zdoła cię stąd wyciągnąć, przyjacielu.
         - Szczerze wierzę tej kobiecie – uciął Anakin i rozłożył się na swojej pryczy. Po raz pierwszy od dłuższego czasu był naprawdę spokojny. Sprawa Smarka wreszcie zaczynała nabierać kształtów i zaczynał być pewien, ze niedługo oboje bezpiecznie wrócą do Świątyni.

         - Ale Donar Turia nie odpuszcza więźniom – rzucił nieznajomy. – Jedynym wyjściem jej ucieczka – dodał zachęcająco. Anakin byłby głupcem, gdyby nie zrozumiał, co sugeruje sąsiad. Zapomniawszy o obietnicy danej Padme, żeby nie robić nic głupiego, błyskawicznie podjął decyzję. Jeśli jego towarzysz miał plan, czemu nie wydostać się z więzienia szybciej? 

10 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza, jestem pierwsza, jestem pierwsza! YEAH! <3
    To tak. Witam brat-wnuczkę wraz ze starwarsową świtą i komentujemy to cudeńko bo miała cytat z tego i wiem, że tak będzie! Cii...Nic nie mów Jaina xD Jestem nie winna...jutro mi przywalisz jak z Jacenem i Anakinem przyjedziesz :3 Spotkanko z rodzinką i kupią mi chusteczki. Kocham wnuczęta Anakina! Są kochane <33
    Ale teraz komentuję, bo nie można przejść obojętnie! Bynajmniej dla mnie, ale dosyć o mnie. KOMENTUJEMY!
    Do gwiazdki nie muszę czytać bo widziałam (xDD hehehehe xD )więc nie muszę czytać xD
    Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie...(i tak w nieskończoność, ale nie będę zaśmiecać)NIE JESTEŚ IDIOTĄ! Jesteś boski braciszku ^^ Na maxa. Jak mi ktoś się sprzeciwi, to możesz mu dać po mordzie, ale nie sobie! Rozumiesz?! No! I nie wolno Ci tak więcej myśleć.
    Lol. Petardy ktoś se strzela, a ja myślę, że ktoś na arenie w trakcie Głodowych Igrzysk umarł xDD
    On jest w kiciu! Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie...(znowu. Za bardzo nieniuję dziś xDD ) NIE MOŻECIE GO WSADZIĆ DO KICIA! ROZUMIECIE?! WON MI Z ŁAPSKAMI OD NIEGO! Mistrzu! Wyciągnę Cię stamtąd. A jak nie ja to Padme xD No co? Nie wolno mi spędzić trochę czasu z Barriss i Atari? -.-
    Nie może być kaboom z mózgiem Anakina! Ma nowego przyjaciela xD Tylko mi tam Padme nie zdradzaj! Grr...na myśl mi przyszła pewna osoba, przez, którą mam takie myśl, , ale nie wymienię z imienia, bo by mnie zabiła xD
    YAY! Annie znalazł poplecznika! Bo to stara jędza jest! Nwm ile ma lat, ale według mnie stara jest!
    Ale się tu wulgaryzmy pojawiają! Sama prawda! No...to czytam dalej i na końcu jak zwykle skomentuję całokształt.
    Na Moc! Jakie to Boskie! JAK ANAKIN BEZ KOSZULKI WALĄCY CLOVISA PO MORDZIE! *O* Jaram się tym, jak Anakin maszynami ^^
    To ja kończę :*
    Niech Moc będzie z Tobą <3

    Ciocia Kiwi ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łoł, skarbie, jak ty coś napiszesz to mam wielką frajdę z odszyfrowywaniem tego :D Ja kocham moją ulubioną Cioteczkę, najlepsiejszą ze wszystkich... Dobra, nieważne. Zostawmy nasze gadanie na GG :D
      Nowy przyjaciel jest powiązany z rodziną z którą spotkała się Ahsoka... Dość blisko.
      Dziękuję, kochana :* Cieszę się, że ci się podobało :D Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. Czytam, czytam, na początku nie ogarniam (ha, ha, ha. xD), ale potem mi się podoba, a tu fragment z Anakinem i mam ochotę coś rozwalić, sama wpadam w dziką furię, mam wrażenie, że zaraz ją udusi, albo rozwali ściany Mocą, wypali wnętrzności strażnikom, czy Moc wie, co jeszcze zrobi, naprawdę. Idealnie ukazałaś emocje, choć ja go rozumiem, bo sama poddaję się takim wybuchom gniewu, choć przyznam, że z początku byłam wściekła na Padme i wciąż jestem, bo jakby nie patrzeć każdy ma swój cel we wszystkim i powody i każdego powinno się zrozumieć :). Każdy popełnia błędy, a ona wiedziała w co się pakuje, wychodząc za niego.. a jak zaczęła gadać o tym, że jest Jedi, to napadł mnie śmiech. O, matko, ta ironia... jest Jedi, ale ją kocha, co wyklucza go z bycia idealnym Jedi i "nie wolno". No, ale dobra, jest egoistą, mam nadzieję, że niczego nie zniszczy uciekając z kicia... no, Annie, powodzenia i liczę, że się uda. Czekam na kolejny i niech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... Padme nie chce źle, ale to wciąż Padme. Nie, nie kocham jej szczególnie. Chciałaby, żeby było im dobrze i czasem ma prawo trochę się po złościć, gdy jej bajowy związek - no przepraszam, ale trochę tak jest, przecież oni jak spędzają ze sobą raz na jakiś czas kilka dni nie mogą być ze sobą poważnie, tęsknią i sporo idealizują. Przestraszyła się i próbowała fochami go zmobilizować... Tak bardzo kobieto. Anakin nie jest idealny - nikt nie jest, ale w życiu - jakby nie patrzeć - chodzi, by przezwyciężać wady. Pozdrawiam i serdecznie dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Anonimowy16:53

    Fajne :D Ale mam pytanko: kiedy nowy rozdział o Gwevin?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest! Wreszcie napisany po naprawdę długie przerwie. Następnym razem się sprężę :)

      Usuń
  4. Anonimowy20:12

    Super! Uwielbiam Gwiezdne Wojny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha, wspaniałe. Chyba już się wczułam. Tak., tak, ja. Pewnie powiesz wreszcie

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zgodzę się z wypowiedzią, że Annie nie jest idealny... 😜

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh,o gustach się nie dyskutuje, każdy ma swój ideał ;p

      Usuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)