25 stycznia 2014

Gonitwa IV (Gwiezdne Wojny)



         Uwielbiał radosne podniecenie, które ogarniało go za każdym razem, gdy winda ruszała i pędziła w górę z prędkością, od której cała zawartość żołądka podskakiwała i wirowała. Uwielbiał pukać do drzwi i czekać, aż wreszcie wejście rozsunie się z cichym sykiem i odsłoni domowe zacisze. Uwielbiał czuć zapach perfum Padme sprowadzanych prosto z dalekiego Naboo.
         Wyszedł z windy, rozglądając się podejrzliwie, ale nie zauważył niczego dziwnego. Niektóre zachowania Jedi stały się jego nawykami do tego stopnia, że naturalnie badał otoczenie Mocą, szukał zagrożenia i zawsze trzymał rękę na mieczu.
         - Annie! - Padme rzuciła mu się na szyje, ledwo zdążył przekroczyć próg jej apartamentów. Prawie się przewrócił, ale w porę odzyskał równowagę, złapał ją i okręcił dookoła, rozbawiony, ale przede wszystkim wzruszony, nagłą wylewnością. Zachowywała się, jakby nie widzieli się całe lata, a nie kilka tygodni, nie, żeby miał coś przeciwko takim powitaniom. – Annie, jak dobrze że jesteś!
         Miała na sobie prostą, granatową suknię pozbawioną pleców, a włosy upięła w śmieszny koczek z boku głowy przyozdobiony milionem szpilek. Mógł się tylko domyślać, że niedawno wróciła z posiedzeń senatu albo innego ważnego spotkania, na którym politycy psioczyli na system, kanclerza i przede wszystkim, Jedi. Zmarszczył brwi, przytulając ją mocniej. Za każdym razem, gdy uświadamiał się, że spojrzenia obcych dyplomatów błądzą po jej nagich ramionach i podziwiają jej urodę, rozpalała go dzika zazdrość. Nigdy nie przyznał się głośno, ale najchętniej zachowałby cały jej wdzięk dla samego siebie.
         - Hej, Padme – uśmiechnął się lekko, upojony wizją wspólnej nocy, i wtedy wyczuł, że coś jest nie tak. A nawet bardzo nie tak.
         Senator trzęsła się w jego ramionach, zupełnie jakby coś wyprowadziło ją z równowagi. Prawie czuł, że rozdygotane serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Zdawała się być na skraju jakiegoś dziwnego, histerycznego płaczu i w każdej chwili mogła wybuchnąć niekontrolowanym szlochem, którego bał się bardziej niż samego hrabiego Dooku i całej armii droidów.
         Stanowczo odsunął ją od siebie i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
         – Co się dzieje, Padme? – zapytał, trochę ostrzej niż zamierzał. Jeśli Padme prawie płakała, tracił panowanie nad wszystkim, ba, wpadał w panikę i za wszelką cenę chciał powstrzymać jej łzy. Wyprowadzony z równowagi, zawsze pozwalał, by gniew przejął nad nim kontrolę.
         Padme spojrzała na niego z bladym uśmiechem. Całą twarz pokrywał jej rumienień ekscytacji, którego nie rozumiał. Oczy miała roziskrzone, czerwone i wilgotne, ale szczęśliwe jak nigdy wcześniej. Podobnie patrzyła na niego kilka lat wcześniej, gdy jeszcze nosił padawański warkocz, w dniu, gdy zawarli tajemne małżeństwo.
         - Annie, nic się nie dzieje. Wszystko jest... idealnie. – szepnęła, ale wciąż sprawiała wrażenie roztrzęsionej i wyprowadzonej z równowagi. Zacisnęła dłonie na jego sztucznej protezie, starając się powstrzymać drżenie palców.
         - Przerażasz mnie – jęknął, pozwalając, by poprowadziła go w stronę niewielkiej kanapy. Posadziła go stanowczo, a sama przycupnęła na brzegu. Odetchnęła i roześmiała się, zerkając ku niebu z niewysłowioną radością. Nie wiedział, czy ma do przekazania jakąś niesamowitą wiadomość czy może bawi ją jego niepewność.
         - Musimy porozmawiać – ponownie się uśmiechnęła i spojrzała spod rzęs, próbując być tajemnicza. Nie cierpiał, gdy przybierała sztucznie poważny ton i zamiast przejść od razu do sedna, okrążała temat jak mięsożerna Anooba okrąża swoją ofiarę. W takie gierki mogła się bawić w senacie, na debatach, gdy chciała porwać tłum albo powstrzymać wprowadzenie nowej ustawy, a nie, gdy prawie szalał z niepokoju. – Annie, nie uwierzysz!
         Właściwie, już całkiem nie wiedział, czy Padme jest podekscytowana czy przerażona. Raz zachowywała się jak histeryczka, a zaraz potem cieszyła się jak kilkuletnia dziewczynka obdarowana koszykiem słodyczy.
         - Padme? – nerwowo podrapał się po karku, błagając, by żona w końcu przeszła do sedna.
         Jego dawny mistrz, Obi-Wan Kenobi, miał rację, powtarzając, że poznanie Mocy jest błahostką w porównaniu do zrozumienia kobiecej logiki. Nigdy nie pojmował działania samic – obojętnie jakiego gatunku – i za każdym razem, gdy wydawało mu się, że potrafi je rozpracować, one robiły coś całkowicie nielogicznego.
         Zmarszczył brwi, sięgając głęboko w Moc. Czuł w niej coś nowego, coś czego nie umiał rozpoznać i co go przerażało. Zupełnie jakby jakaś istota, nowy byt, dołączył do obecności Padme w Mocy. Na próżno próbował go wybadać i zrozumieć, stale umykał jego zmysłom, pozostawiając go w drażniącej niewiedzy.
         - Annie – Padme złapała go rękę i poprowadziła dłoń na swój brzuch. – Czujesz?
         Zmarszczył brwi, świadom, że wpatruje się w niego wyczekującym spojrzeniem. W rzeczywistości, czuł jedynie śliski materiał sukienki. Jeszcze raz poszukał w Mocy i ponownie rozgniewał się przedziwną obecnością, która zdawała się być bardzo wrażliwa na Moc. Spojrzał w brązowe, błyszczące oczy Padme i zrozumiał.
         - Będziemy mieli dziecko, Annie – wyszeptała tak cicho, że z jej ust wydobył się tylko ciepły szmer. Patrzył na nią jednocześnie zdumiony i przestraszony i przetwarzał jej ciche wyznanie. Jakie dziecko? Co to, w ogóle, znaczy „dziecko”? Takie małe, czerwone, kwilące? I kto będzie je miał?
         - Annie? – Padme pochyliła się nad nim i ucałowała, przemawiając do rozbieganych myśli logiczniej i rozsądniej niż jakiekolwiek słowa.
         Uśmiechnął się, głęboko wzruszony, łaskocząc jej policzek. Nie musiał nic mówić, przecież domyśliła się wszystkich obietnic, których nigdy nie wypowiedział, a które złożył – przysięgał sobie zawsze ją chronić, dbać, kochać, miłować i przede wszystkim: być. Być mimo wojny i mimo obowiązków Jedi.
         - Anakinie – odezwała się nagle Padme dziwnie zmienionym głosem. Odsunął się, nie rozumiejąc, czemu żona nagle użyła ochrypłego, przemądrzałego męskiego głosu. Brzmiała zupełnie inaczej... – Anakinie! – powtórzyła ostrzej.
         Mówiła całkiem jak... Obi-Wan Kenobi.
         - Co jest? – położył jej ręce na ramionach i odsunął na długość ramion, mając kompletny mętlik w głowie. Co się z nią działo, podpuszczała go czy... czy to może Moc? Twarz Padme wydłużyła się i zmężniała, nawet wyrosła na niej gęsta, krzywo przystrzyżona broda, stała się dziwnie podobna do oblicza mistrza Obi-Wana Kenobi’ego.
         Przebudził się.
         Anakin zmarszczył brwi i, przetarłszy oczy, zamrugał kilkukrotnie, zdając sobie sprawę, że jego plecy są niemiłosiernie zbolałe od krzywej pozycji w czasie snu. Odetchnął, z żalem żegnając słodką fantazję.
         - Nie sposób cię obudzić – westchnął teatralnie Obi-Wan, na wszelki wypadek potrząsając ramieniem byłego ucznia, by się przekonać, czy na pewno wyrwał go ze snu.
         Artoo zapiszczał potakująco ze swojego miejsca na myśliwcu.
         Anakin uniósł się na łokciu, zdając sobie sprawę, że jego chwilowa drzemka w statku wydłużyła się odrobinę za bardzo. Zamierzał tylko odpocząć, znużony stałymi kłótniami z łowcami nagród i wygrażaniem, byle tylko zdobyć jakieś informacje o Ahsoce i miejscu jej pobytu, zaraz potem chciał wrócić do poszukiwań. Sądząc po wzmożonym ruchu w hangarze, przespał kilka godzin i właśnie zaczęło świtać, a całe towarzystwo ruszało w drogę.
         Zadrżał na myśl, że ktoś, kto maczał palce w porwaniu Ahsoki, może właśnie zniknąć.
         - Mistrzu, co ty tu właściwie robisz?
         - Rada nie była zachwycona twoim nierozsądnym postępowaniem – Obi-Wan oparł się o burtę statku i skrzyżował ręce na piersi, jakby oczekiwał, że Anakin zacznie się tłumaczyć jak zbesztany dzieciak.
         Czasami ciężko było mu zapomnieć, że to już nie ten sam chłopiec, którego poznał na Tatooine. Nawet w czasach niepokoju, gdy Skywalker każdego dnia stawiał czoło nowym wyzwaniom, on czuł się za niego odpowiedzialny. Mistrz Yoda zwykł mawiać, że są więzi, których zerwać nie sposób i nawet śmierć tego nie czyni. Być może coś na kształt takiej relacji połączyło ich, gdy zgodził się przyjąć Anakina jako swojego ucznia. Tym razem, tak samo jak w wielu poprzednich sytuacjach na wspólnych misjach, czuł się w obowiązku uświadomić ucznia o jego bezmyślności.
          – Teraz, w czasie wojny, każdy Jedi jest potrzebny i Rada nie może sobie pozwolić na odejście chociażby jednego Jedi! Opuszczenie stanowiska, bez żadnej konsultacji z kimkolwiek...
         - Znam tę śpiewkę, mistrzu. Ale Ahsoka... Ty nie rozumiesz! – Anakin wyskoczył z myśliwca, lądując miękko na posadzce w hangarze.
         Zachwiał się na nogach, wciąż otumaniony snem. Ospały umysł wciąż jeszcze reagował dość powoli. Gdzieś w głębi siebie żałował, że nieprawdziwe fantazje pozostały tylko urojeniami. Ile by dał, by mieć przy sobie Padme. Ona, jako senator i dyplomatka, na pewno znalazła by jakieś rozwiązanie i pomogła mu znaleźć Smarka. – Muszę ją ratować.
         - Twoja padawanka jest Jedi! Tak samo nierozsądna jak ty, ale wielokrotnie udowodniła, że potrafi sobie poradzić nawet w najbardziej kryzysowych sytuacjach. Anakinie, wyjazd bez żadnego przygotowania był po prostu głupi! – Obi-Wan podrapał się delikatnie po brodzie, ignorując wymowne wywracanie oczami swojego ucznia. Anakin znał doskonale ten ton i wiedział, że jego właśnie mistrz zaczyna swoje umoralniające kazanie, którym próbował wpoić mu najważniejsze zasady działania zgodnego z protokołami i kodeksami.
         Czynił to od lat. Bezskutecznie.
         Właśnie, Ahsoka była Jedi, tak jak on, Obi-Wan, Yoda czy Plo Koon, fizycznym wcieleniem Mocy, rycerzem i strażnikiem pokoju. Miał świadomość, że ograniczania czy nadmierna opiekuńczość nie służy jej treningowi, ale on, zamiast wyszkolonego żołnierza, widział w niej dzieciaka z wielgachnymi oczyskami i piskliwym głosem.
         W czasie bitwy o Christophsis, Rada Jedi wepchnęła mu, trochę na siłę, uczennice, która szybko stała się przyszywaną córką. Była niemiłosiernie rozwydrzona i uparta, nawet bardziej od niego, ale nawet nie zauważył, kiedy nie mógł się bez niej obejść. Potrzebował drugiego pilota, informatora, nawigatora, wspólnika, towarzysza, kompana. Przywykł do jej nieustającej gadaniny, zaakceptował dziewczynę z całym bagażem wad. I na pewno nie zamierzał pozwolić, by ktokolwiek tknął jego padawana.
         - Zostań przy statku, Artoo – poprosił, widząc, że mistrz odchodzi. Robot zapiszczał protestująco, ale posłusznie nie ruszył się z miejsca.
         Anakin przeciągnął się, rozprostowując ospałe mięśnie i wtedy zdał sobie sprawę, że wciąż pozostał jeszcze w złudnym świecie snów i marzeń. Przed nim, jakieś dziesięć metrów dalej, stała senator Padme Amidala. Założyła prosty, skromny strój pilota, a włosy ściągnęła w tak ciasną kitkę, że wytrzeszczone oczy prawie wychodziły jej z orbit, ale Anakin wszędzie, w każdym zakątku galaktyki, obudzony w środku nocy, rozpoznałby tę twarz.
         - Razem z senator Amidalą przyjechaliśmy ci pomóc – wyjaśnił Kenobi, kierując się w stronę kobiety. Opierała się o ścianę i przeglądała coś w niewielkim komunikatorze, podobnym do tego, jakim posługiwali się rycerze Jedi.
         - Przepraszam, co? – warknął Anakin, nie do końca wiedząc, czy jego mistrz jest po prostu skończonym durniem i przywiózł do takiej obskurnej planety senatora, a co ważniejsze, jego zonę, czy może on sam ma po prostu świadomy sen.    
         - Przyjechaliśmy ci pomóc. – powtórzył Kenobi. – Senat od dawna planował wysłać kogoś do tutejszej premier, a teraz nadarzyła się okazja. Słuchaj Anakinie, ty i ja w tej chwili jesteśmy jak ochroniarze dla senator Amidali. Musiałem to załatwić, żeby Rada nie kazała ci wracać...
         - Jestem wolnym człowiekiem i nikt nie ma prawa mi niczego nakazywać! – odburknął Anakin, zupełnie nieświadomy, że brzmi jak młodzik, który nawet nie zdobył swojego kryształu. – Angażowanie w to senator Amidali było nierozsądne! Tu jest niebezpiecznie.
         - Cieszę się, że tak o mnie dbacie, generale Skywalker.
         Odwrócił się i napotkał poważne, zacięte oczy Padme. Poczuł się trochę jak jeden sopli lodu na powierzchni planety Hoth. W tej chwili nie dziwił się politykom, że ulegali jej sugestiom, skoro każdego na dzień dobry częstowała takim spojrzeniem.
         Westchnął ciężko. Powinna zrozumieć, że po prostu się o nią martwi i robi wszystko, żeby nie musiała się narażać. Czasem miał wrażenie, że Padme na złość jemu stale ryzykuje i wplątuje się w niebezpieczne sytuację. Obecność żony wśród towarzystwa pełnego łowców nagród, bandytów, prostytutek wcale mu się nie podobała.
         - Po prostu rozsądnie oceniam sytuację, pani senator – skłonił się lekko, zastanawiając się czemu zaczyna odgrywać to przedstawienie. Co prawda nawet Obi-Wan nie wiedział o ich słodkim romansie, ale miał świadomość, że przyjaźnią się od lat i przy nim mogli sobie darować oficjalne tytuły. – Nie rozumiem, co pani chce tu zdziałać. To świat bandytów i łowców nagród.
         - Cała Republika boryka się z takimi problemami – odparła chłodno Padme. – Jako senator jestem zobowiązana pomóc tej biednej planecie. Jeśli nie my zadbamy, to zajmą się nimi Separatyści. Każdy sojusznik jest na wagę złota, generale Skywalker.
         - Przecież to jakaś ściema – Anakin pokręcił głową. – Przykrywka, żebym mógł swobodnie szukać Ahsoki! I znajdę ją nawet i bez waszej misji. Nie potrzebuje nianiek.
         - Generale Skywalker, działamy na waszą korzyść, rozumiecie?
         - Pani senator...
         - W porządku – Obi-Wan uniósł pojednawczo ręce, znudzony przysłuchiwaniem się wiszącej w powietrzu kłótni. Nie bardzo rozumiał, czemu obecność senator z Naboo tak wyprowadziła jego ucznia z równowagi, ale przywykł, że Anakin prawie nigdy nie zachowuje się tak, jakby się człowiek spodziewał. – Wyjaśnicie sobie później całą sprawę, zwracamy na siebie uwagę.
         W hangarze roiło się od pilotów i przemytników, którzy w większości całkowicie się ignorowali, ale wystarczało, że któryś zauważył zalążek sprzeczki, a już zbierała się cała gruba obserwatorów, czasem skorych do bójki, a przynajmniej pełnych nadziei na obejrzenie dobrej walki, po której uczestnicy będą mieli twarze podobne do mielonego mięsa.
         Kilku gapiów przyglądało im się z cienia ścian. Gdyby którykolwiek zauważył miecze świetlne przy bokach Jedi, szanse na odnalezienia Ahsoki zmalałyby drastycznie. Anakin podejrzewał, że za uprowadzeniem jego uczennicy stoi jakiś łowca nagród albo zawistny przestępca. On i Ahsoka pojmali ich tak wielu, że nawet nie pamiętał nazwisk większości. Teoria, że któryś z nich kierował się zemstą i położył swoje brudne łapy na Smarku, była całkiem sensowna i pewnie nawet Obi-Wan ze swoim chłodnym, logicznym umysłem przyznałby mu rację.
         - Tam można się czegoś napić – Anakin wskazał ręką wejście do baru. Obi-Wan pokiwał głową, instynktownie zostawiając parę trochę z tyłu. Padme chciała ruszyć za nim, ale poczuła uścisk sztucznej dłoni na nadgarstku.
         - Chyba powinniśmy porozmawiać.
         Popatrzyła na niego groźnie w sposób, który tak uwielbiał. Żadna z jej sobowtórów, które tak niesamowicie odwzorowywały ruch podnoszenia filiżanki albo poprawiania włosów, nie umiała zmarszczyć brwi tak, jak Padme w tej chwili. Taką minę miała, gdy stawała w obronie słabszych i gdy przeciwstawiała się całemu światu. I kiedy się na niego złościła.
         - Annie, co ty sobie wyobrażasz? Znikasz w środku nocy i lecisz, stang, na jakiś wygwizdów – warknęła w sposób bardzo niesenatorski. – Mogłeś mnie uprzedzić! Myślisz, że ja się nie boję? Umieram za każdym razem, gdy robisz coś takiego! Martwiłam się o ciebie – dodała trochę łagodniej.
         Anakin uśmiechnął się lekko, przyzwyczajony do wyrzutów za swoją bezmyślność. Na Tatooine matka beształa go, bo zawsze kręcił się tam, gdzie zaczynały się kłopoty. Później pałeczkę przejął jego mistrz, Obi-Wan Kenobi, trując na każdej misji o rozsądku i innych bzdurach. Nawet Smark, ta małolata, powtarzała, że jest skończonym narwańcem.
         - Przepraszam – westchnął. – Ty nie rozumiesz, Ahsoka... To jest jeszcze dziecko!
         - Powinieneś był mnie uprzedzić, Annie. Jedna słowo i nie spędziłabym kilku godzin. próbując się dowiedzieć, gdzie wywiało mojego męża! – dodała, trochę za głośno.
         Ruszyła za Obi-Wanem, sadząc wielkie, przysadziste kroki. Próbowała go dogonić, ale mistrz był już przy barze, pogrożony w spokojnej rozmowie z barmanem. Chociaż nie była wrażliwa na Moc, wyczuła strach Anakina.
         Odszukała jego rękę i uścisnęła.
         - Znajdziemy twojego padawana, obiecuję.
         Skinął głową, ale wolał nie drążyć tematu. Gdzieś w jego sercu żyła obawa, że jeśli powie głośno „Na pewno”, złośliwy los postanowi dać mu po mordzie i owszem, spotka Ahsokę, ale zimną i martwą. Pozwolił się poprowadzić w stronę baru, gdzie już wszyscy patrzyli na niego nieprzychylnie. Każdy, kto zadawał zbyt wiele pytań, wzbudzał powszechną niechęć.
         - Wyjaśnicie mi wasz głupi plan? – spytał, ignorując karcące spojrzenie mistrza. Minęły już czasy, gdy przejmował się wymownym unoszeniem brwi czy zabijającym wzrokiem, chyba, że była to Padme.
         - Żeby dać sensowny powód twojej obecności tutaj – zaczął Obi-Wan, popijając sok juuna, który przyniosła śliczna kelnereczka. Powiódł spojrzeniem po jej obojczykach i zgrabnych ramionach, ale nie zagadał.
         - Jestem wolnym człowiekiem i moje obecność tutaj jest w pełni legalna, nie potrzebuje powodu – przerwał Anakin, ale Padme powstrzymała go gestem dłoni. Był odrobinę przewrażliwiony na punkcie swojej niezależności.
         - Nie rozumiecie, generale. Obecność Jedi na neutralnej planecie może być jawnym sygnałem, że Republika potajemnie próbuje ją przekonać do przyłączenia do wojny. Separatyści są przeciwni zabiegom tego typu.
         - A teraz zamiast jednego Jedi jest dwóch i na dodatek senator, gdzie tu sens? – Anakin nigdy nie ukrywał, że polityka była dla niego czarną magią. Orientował się na poziomie podstawowym, ale gdy przychodziło do zrozumienia, całkiem się gubił.
         - Nasza misja jest oficjalna, generale, i nie ma na celu przeciągać planety, tylko pomóc uporać się z jej problemami, rozumiecie? Nie mamy nic wspólnego z wojną tylko poszukamy sposobu na pozbycie się tej całej... – Padme obrzuciła towarzystwo wymownym spojrzeniem.
         Anakin ściągnął brwi, ale więcej nie poddawał w wątpliwość pomysłu Obi-Wana i Padme. Być może powinien być wdzięczny, że o niego zadbali, ale w tej chwili los Smarka przekładał ponad wszystko inne. Misja, trochę naciągana, jedynie utrudniała mu całą sprawę. Jeśli Ahsokę porwał – bo nie miał wątpliwości, że ktoś ją uprowadził – separatysta czy też Sith, na wiadomość o obecności Jedi zniknie w mgnieniu oka.
         - Jednocześnie spróbujemy się dowiedzieć, gdzie jest Ahsoka. – dokończył Obi-Wan. - Powiedz, Anakinie, dowiedziałaś się czegokolwiek? – spytał cicho, wiedząc, że ewentualne przyznanie się do braku efektów dodatkowo zmartwi Anakina. Co innego mieć świadomość we własnej głowie, a co innego wypowiedzieć głośno.
         - Raz – westchnął mężczyzna, przecierając twarz. – Rozmawiałam z jakimś Mandalorianinem i chwilę... poczułem ją.
         Przez moment była w Mocy tak wyraźna, jakby miał ją jakieś dziesięć metrów za plecami. Czuł jej zmęczenie, a potem nagłą nadzieję. Gdy się odwrócił, jedyną niepokojącą rzeczą, jaką zobaczył, to plecy Twi’lekanki, z którą wcześniej rozmawiał. Wyszła za dwoma wysokimi strażnikami w czarnych szatach, którzy chyba kogoś ciągnęli. Podejrzewał, że jakiś bywalec klubu spił się trochę za bardzo i awanturował do tego stopnia, że potrzebna była interwencja. Zaraz potem obecność Ahsoki oddaliła się i zniknęła.
         - Ale chyba się myliłem, mistrzu, nigdzie jej nie ma – wyznał cicho, świadom, że wszyscy zrozumieli, co chciał powiedzieć.
         - To wszystko?
         - Nie do końca. – Anakin poczuł znajomy ból w miejscu, gdzie proteza łączyła się z ciałem. – Właściwie, spotkałem dziwną dwójkę. Jakaś kobieta mówiła, że Ahsoka jest im potrzebna.
         - Znasz nazwisko? – Obi-Wan zmarszczył brwi. Przynajmniej mieli trop.
         Anakin pokręcił głową.
         - Widziałem ją dzisiaj, ale zniknęła. Na pewno na nią wpadniemy. Wie, gdzie są poukrywane przejścia i z kim się zadawać... I jeszcze jakiś łowca, mówił, że szukam zemsty... Martwię się, mistrzu.
         - W porządku – Obi-Wan pokiwał głową. – Skoro możesz ich rozpoznać, mamy jakiś trop, to już coś.
         - Skontaktuje się z premier. Donar Tuia to szanowana polityk – wyjaśniła Padme, wstając i ruszając do statku. Nie cierpiała takich obskurnych miejsc, kojarzyły jej się z najgorszymi pomiotami Sithów w galaktyce, wzdrygała się i starała trzymać jak najdalej. – Być może od niej dowiemy się czegoś na temat Ahsoki albo przynajmniej łowców nagród w tym regionie.
         Przyjechała tutaj jedynie na prośbę mistrza Kenobi’ego. Kiedy zbudziła się w pustym łóżku, pomyślała, że Anakin dostał kolejne zlecenie od Rady Jedi. Miała żal, że sam jej nie powiedział, ale przyzwyczaiła się, że obowiązki generała armii klonów wymagają opuszczania domu, czasem nawet bez słowa. Dopiero dwie godziny później dowiedziała się, że Anakin przepadł bez wieści, decydując się na samozwańcza misję ratowania swojego padawana, Ahsoki Tano.
         „Nawet nie wiadomo, czy trzeba ją ratować”, stwierdził Obi-Wan Kenobi, gdy proponował, żeby poleciała jako przykrywka dla jego ryzykownych poszukiwań. Wszyscy wiedzieli, że odległa planeta zwana Saną, jest skupiskiem najczarniejszych charakterów w galaktyce i Republika nie miała żadnego interesu w rozmowach z władczynią, premier Donar Tuią. Dla bezpieczeństwa Anakina, którego w tej chwili obejmował immunitet dyplomatyczny, jako, że oficjalnie przybył by rozmawiać razem z nią i swoim mistrzem, była gotowa zająć się sprawą. Przekonała kogo trzeba i mogła lecieć, mimo sprzeciwu kilku senatorów.
         Anakin już miał za nią ruszyć, gdy usłyszał głos Obi-Wana.
         - Anakinie... Pamiętaj, że strach przytępia twoje instynkty.
         Skywalker spojrzał na niego ze złością, ale nie odpowiedział. Mistrz być może miał rację, gdyby stosował się do jednej z najważniejszych zasad rycerza Jedi, mówiącej o braku przywiązania, jego umysł byłby teraz jasny i swobodny. Ale przecież chodziło o jego Smarka, jak mógł się nie martwić. 
____________
Nie umiem pisać Anidali -,-
Dziękuję wszystkim za komentarze, niesamowicie mnie motywują, jesteście kochani :*

22 komentarze:

  1. Omnomomnomonomonmonomonomnom... Anidala *.* Po prostu Cię kocham! Czytasz mi w myślach, narzekam na niedobór tejże witaminy. xD Ale jednocześnie Cię nienawdzię. Czemu to tylko sen?! *beczy* Małe dzidzi Anniego i Padme. :< No ale ważne, że Anakin widzi się ze swą żoną! *jara się* Po prostu wielkie: Awwwwwwwwwwwwwwww! *.*
    Nie wiem czemu, ale skaczę po pokoju. xD To może wpłynąć na ten komentarz. xD
    Rozdział bardzo mi się podoba. *.*
    Przepraszam za braki komentarzy przy II i III.
    NMBZT
    Pozdrawiam
    Euphoria <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Najlepszego dla Ilonki! Mimo, że jej nie znam. xD

      Usuń
    2. No przecież w prawdziwym życiu nie mogło by tak być, jeszcze za wcześnie na dzieciaka... Dzieciaki. ^^ To opowiadanie dzieje się w czasach wojen klonów, przed odejściem Ahsoki i przed zemstą Sithów. Ja osobiście nie wielkię Anidali, ale od czasu do czasu fajnie jest napisać takie... coś. Mam tylko nadzieję, że początek nie wyszedł za słodko^^ A skakanie jest zdrowe, chyba. Cieszę się, że się podobało, dziękuję za komentarz. Życzenia przekażę :) Niech Moc będzie z Tobą.

      Usuń
    3. Ty tak na serio? No krew mnie zalewa kiedy ktoś uważa że Wojna Klonów animowana to kanon! Bo przecież ta bajka nie jest na podstawie komiksów i filmów.. a myślisz o czym jest oryginalna trylogia Star Wars? O dzieciach Anakina i Padme.
      No troche sie wyniosłam, ale smutno mi kiedy mam wrażenie że wszyscy zapomnieli o filmach Georga Lucasa.

      Usuń
  2. No bez jaj! Po raz pierwszy nie jestem pierwsza ;-;
    Najlepszego Ilonce i tak jak Iga nie znam jej, ale zawsze coś, nie?
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA*piszczy na cały kosmos* ANIDALA <33333 Kocham. Kocham...gdyby nie Oni nie miałabym brato-wnuczki, która jest zdolna jak nie wiem ^^
    Annie zazdrosny...słodkie *O* *rzyga tęczą*
    Ej ty, ty....ANIDALA wyszła Ci fajnie...WHAT?! I to nie jest "what does the fox say" tylko WHAT?! SEN?! BEZ JAJ! Och...dobra. I tak Cię lubię.
    Dziadobi shut up! Przestań mojemu mistrzowi prawić kazania no! Bo Ci nie powiem co zrobię!
    Emm...napisałaś KLOON A miało być KOON.
    Widzisz co narobiłeś Debilu Kenobi? Przez Ciebie Padme jest zła na niego! :c
    Kłótnia <3 Ale Oni się zbyt kochali by mogli się na siebie fochać wiecznosć <3
    No i tak o to przeczytałam całą notkę. BOOOSKAAA....CUUDOO... nie mam określenia. Czekam na kolejne z niecierpliwością :*
    NMBZT! :
    Ciocia Kiwi ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przekażę życzenia, na pewno się ucieszy.
      Dziękuję za wszystkie ciepło słowa, Ciociu ;*
      Ktoś musi wykształcić w Anakinie jakiś rozsądek, a cóż zrobić, że to nieprzyjemne zadanie przypadło na Kenobiego.
      Szczerze mówiąc, zawsze w dialogach słyszałam "klun", nie wiem, skąd mi się to "l" tam wzięło, nieważne, zaraz poprawię^^ Dzięki za uwagę. Lubię kłótnie zakochanych, zwłaszcza, gdy jedna strona martwi się o drugą. To jeden z głupich motywów, które strasznie mnie bawią i które uwielbiam.
      Dziękuję za opinię, nowość powinna być niedługo^^ Pozdrawiam i niech Moc będzie z Tobą, Ciociu.
      Twoja brato-wnuczka.

      Usuń
  3. Kocham Cię. Najpierw czytam tę Anidalę i płaczę ze wzruszenia, a potem nagle się śmieję. Nie mów, że nie umiesz, bo umiesz! I to świetnie. Ja bym tak pięknie nie potrafiła tego opisać. Przemknęło się kilka 'Ashoka', ale to mi nie przeszkadza, te błędy zostają przyćmione przez fenomenalną treść. Kłótnia Anakina i Padme mnie rozwala, poczułam się jakbym czytała prawdziwą książkę, naprawdę. Cudownie. Och i Ach! Obi-Wan zawsze mnie rozwala, ale nie był taki święty! Mam mu przypomnieć, jak dobrowolnie odszedł z rady Jedi, by rządzić na innej planecie razem z grupką dzieciaków? (Uczeń Jedi) Qui-Gon był nim wtedy taki zawiedziony, uch. Ale wszystkie wady każdego z bohaterów czynią ich wyjątkowymi. Jejku, no po prostu brak mi słów! I ta senna reakcja, szkoda, że nie zemdlał, ahahasa. Tu prostytutki... klony mają dziwki (Nie pytaj, książka). Cóż, brak mi słów. Rozdział g e n i a l n y ! Czekam na kolejny.
    Niech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie umiem, bo trochę przesłodziłam, a z Padme najpierw wyszła mi rozchwiana emocjonalnie histeryczka.
      I znowu ta "Ashoka", nie wiem, skąd mi się to wzięło, podobnie jak "Kloon", ale staram się wyzbyć. To, co znalazłam już poprawiłam, mam nadzieję, że więcej nie będzie.
      Ale Obi-Wan musi udawać świętego, bo ktoś musi dawać wzorowy przykład narwanemu Anakinowi. Dziękuję za opinię ^^ I z Tobą, pozdrawiam.

      Usuń
  4. Hahaha też nie umiem pisać Anidali! *pjona* Ale Tobie tylko się wydaje, że nie umiesz, a ja serio nie umiem. Jestem Ostatnia? Świetnie, marudziłabym, ale przez Hestię mam troche inne nastawienie xD. Dobra, rozwaliła mnie pierwsza reakcja na dziecko! "Jakie dziecko? Co to dziecko?" xDDDD Teraz będzie pamiętał, żeby zainwestować w zabezpieczenia! *troll* Padme transmutuje w Obi - Wana!!! Aaaaaaaaaaa! Wiejemy ludzieeeeee!! T.T Anaki spał w statku? Czytałam takiego ff, ale tam zasnął pod statkiem i Ahsoka wyciągała go za nogi. Kłótnia Anakin vs Padme... Padłam! I jeszcze te przemyślenia o Ahsoce, słodko :3 Dobrze, nie mam weny T.T Mam nadzieję, że ją znajdą, ale wiesz... Taką poobijaną itp czy coś... No wiesz jaka ze mnie sadystka. Dobrze, kończę bo naprawdę mózg mi nie działa :< Czekam na kolejny, bo to było po prostu boskie! *o* Weny, weny, weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piątka, żółwik, czy co tam chcesz^^ Czekam na tą wspomnianą Anisokę, kiedy się wreszcie przewinie u Ciebie...
      Za każdym razem, gdy piszę opowiadanie - a piszę często, bo na ewentualne one-shoty jest to jeden z moich ulubionych tematów, zaraz obok powrotu po latach, który przy opowiadaniach o zhante z Huntika wyczerpałam chyba na wszystkie możliwe sposoby - podobne do tego snu, faceci wychodza mi nierozgarnięci. Zawsze sobie tak wyobrażam, że jest zdumiony i nie bardzo rozumie. A kobieta albo wzruszona, jak Padme, albo wściekła i przerażona (to akurat z takiego zakurzonego JaggedxJaina). Dobra, nieważne.
      Znajdą ją, w końcu ją znajdą, ale to jeszcze trochę, kilka... kilkanaście części, na moje oko.
      Dziękuję za opinię^^ Pozdrawiam i niech Moc będzie z Tobą :)

      Usuń
  5. Anonimowy16:52

    Super!!! *.* Czytałam wszystkie części, ale mam pytanie: Gdzie jest pierwsza? Ciekawi mnie, jak Ahsoka została porwana. Kiedy przeczytałam to, że dziecko to tylko sen Anakina, to chciało mi się śmiać. Szczególnie ten fragment jest genialny: "Co to w ogóle znaczy "dziecko"? Takie małe, czerwone, kwilące?" XD Jeszcze raz: SUPER, SUPER, SUPER!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za opinię, cieszę się, że się podobało^^
      Porwanie Ahsoki jest głównym motywem całego opowiadania i wyjaśnienie, kto jak i dlaczego rozciągnie się jeszcze na wiele części. Pierwszą część można znaleźć pod adresem: http://opera-lalek.blogspot.com/2014/01/gonitwa-prolog-gwiezdne-wojny.html/ lub w zakładce NAWIGACJA w odpowiednim miejscu poświęconym opowiadaniu Gonitwa.
      Pozdrawiam i serdecznie dziękuję za komentarz.

      Usuń
    2. Anonimowy19:14

      To ja dziękuję ^.^ Nie wiedziałam, że odpiszesz. Już zabieram się do czytania pierwszej części. Super piszesz!

      Usuń
    3. Staram się zawsze odpisywać na komentarze^^ W razie wszelkich pytań tutaj, albo na GG, postaram się dać odpowiedź jak najszybciej. Dziękuję, miło mi :) Pozdrawiam.

      Usuń
  6. Ech, jak tylko się podszkolę z SW to coś czuję, że będę czytać kolejne twoje opowiadanie. Przeczytałam pierwszą część, ale z racji tego iż nadal nie jestem wszystkiego pewna, wolę się dokształcić i potem szpanować wiedzą ^^

    Pojawił się u mnie nowy rozdział. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudny! A sen Anakina opisałaś tak realistycznie. No po prostu świetnie! Takie male, czerwone... :D Taa. Tego bym się spodziewała po Anakinie. Żadnego poszanowania dla dziecka ;) Świetnie piszesz. Ciekawe, co będzie z Ahsoką! No zapewne ją znajdą, ale i tak. Anidala <3 Umiesz pisać, umiesz :D Gruba Twilekanka to coś niespotykanego. Masz rację, Nie wyobrażam sobie nawet :) No to ja czekam na następny rozdział z niecierpliwością!
    Zapraszam na:
    http://starwarsbestbistory.blogspot.com/
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. najlepszego dla Ilonki.

      Usuń
    2. A znasz jakiegoś mężczyznę, który zachwycałby się nad małym dzieckiem? Ja nie :) Zresztą, sama należę do grupy, którą maluchy rozczulają tylko gdy mają te swoje trzy lata i nie ślinią każdej napotkanej rzeczy... brrr... Nieważne ;)
      Nie, nie umiem :P Dziwne to to wyszło.
      Dziękuję, na pewno zajrzę.
      Przekażę życzenia^^
      Pozdrawiam.i dziękuję za komentarz. NMBZ!

      Usuń
    3. I te oczywiście musiałam zgubić... Grrr...
      Więc jeszcze raz NMBZT!

      Usuń
  8. Hej! Odpowiedziałam ci pod twoim komentarzem :). Wybacz, że późno, nie wyświetlił mi się "za kulisami" :D Chyba, ja sprawdzam dokładnie więc tak mi się wydaje xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki^^ W sumie jestem coraz bardziej pewna tego zakupu, a twoja opinia jeszcze bardziej mnie przekonała. Chociaż Midge też jest niesamowicie urocza, więc mam dylemat^^

      Usuń
  9. A co ja Cię tak za każdym razem krytykuję? No po protu nie mogę, fabuła wspaniała, ok. Tyle, że nie czuję bohaterów....

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)