Sokka czuł się jak samobójca, gdy –
z plecakiem, śpiworem i bumerangiem – wsiadał na grzbiet gigantycznego bizona. Ojciec
nauczył go, że wojownik zawsze powinien słuchać swojego instynktu – a
przeczucie podpowiadało mu, że dziwny chłopiec ze strzałkami na głowie pomoże
mu odnaleźć siostrę.
Jego nadzieja przemieniła się w
pewność – wiedział, że Katara żyła. Nie miał pojęcia, kim był dowódca, skąd
znał jego siostrę i dlaczego postanowił mu przekazać wiadomość, ale tamte słowa
były dla niego świętością.
- Wyruszasz na ratunek Avatarowi –
szepnęła babcia ze zgrozą.
Sokka wyprostował się. Myśl o Aangu
plątała mu się gdzieś z tyłu głowy. Wiedział, że nie może go porzucić, że nie
godzi się zostawić bezbronnego wśród wrogów. Zresztą coś podpowiadało mu, że
sam nie będzie w stanie odnaleźć siostry, że potrzebuje towarzysza. Avatara.
- Wyruszam odnaleźć Katarę.
Powinienem był zrobić to już dawno.
Babcia spojrzała na niego poważnie.
- Tamten wojownik… zupełnie nie
rozumiem, skąd znał Katarę.
- Niewiele mnie to obchodzi, mam
pewność, że żyję i zamierzam ją odszukać – odparł zdeterminowany Sokka.
Babcia zawahała się przez moment.
- Katara zniknęła stąd jako dziecko.
Teraz może być już zupełnie inną osobą, może nie być już twoją siostrą…
- Gdy byłem dzieckiem mówiłaś mi, że Avatar
jest ostatnią nadzieją dla świata. Może jest też ostatnią nadzieją dla mnie i
dla Katary.
Ucałował matkę, świadom, że zostawia
wioskę pod jej skrzydłami. Wiedział, że wróci z siostrą, ale nie mógł
podejrzewać, ile będzie musiał przejść.
Sokka nie był pewien, czy postępuje
słusznie. Czuł się jak idiota, chwytając za lejce wielkiego bizona.
- Appa, tak? Jedziemy po Aanga, twojego
przyjaciela – powiedział i zaraz palnął się w czoło. To kupa futra, co on może
wiedzieć. – Hop, hop!
Wzbił się w górę i wyruszył na
wschód za statkiem Narodu Ognia.
Zuko siedział w swojej kajucie,
pogrążony w myślach. Upłynął rok od jego wygnania.
Przez cały ten czas błąkał się po
świecie jak bezdomny. Zaczął od świątyń powietrza, przeszukał je i splądrował.
Później uderzył w kierunku wysp, nawet najmniejszych, niezamieszkanych. Widział
zakątki świata, o których czytali z Katarą w księgach, ale żaden go nie
zachwycił.
Czuł, że boli go żołądek, ale nie
potrafił nazwać swoich uczuć. Wreszcie – po takim czasie – miał prawo wrócić do
domu. Nie potrafił jednak sobie ulżyć, wciąż był spięty i… zraniony. Powrót do
domu nie mógł go zupełnie ucieszyć, bo wciąż pamiętał, że został wygnany, że
własny ojciec go odtrącił.
Zamknął oczy i oparł się o ścianę.
Zwyciężył. Miał Avatara.
Zacisnął mocno zęby. Jakie to
dziwne, że Avatar odnalazł się w domu Katary.
Gdy byli dziećmi obiecywał jej, że pewnego dnia zabierze ją do domu.
Ogarniała go senność, a przed oczami
przewijały się wyblakłe wspomnienia. Rzadko pozwalał sobie na takie chwile
słabości. Prawie nigdy nie wracał myślami do swojej przyjaciółki z dzieciństwa,
ale widok jej współbraci – tak bliźniaczo podobnych do niej – głęboko go
poruszyć, nawet jeśli nigdy by tego
głośno nie przyznał.
Najpierw odrzuciła go matka.
Zniknęła gdzieś w mroku nocy bez słowa. Zuko zacisnął dłonie w pięści. Dzisiaj
oglądałaby jego triumf – jak powraca do domu z obiecanym Avatarem, a przecież
nikt nie wierzył, że mu się uda.
Odepchnął go ojciec, wyzywając od człowieka
bez honoru i odwagi. W najgorszych nocach Zuko śnił o pojedynku Agni Kai. Gdy
się budził, blizna paliła jakby przed chwilą ją wypalono. Zawsze wtedy pojawiał
się stryj i chociaż Zuko klął, żeby się wynosił, parzył herbatę i siedział przy
nim dopóki ten ponownie nie usnął.
Przed rokiem zostawiła go Katara.
Zarzuciła mu, że zapomniał, czym jest dobro, a czym zło. Pamiętał jej słowa
bardzo wyraźnie. Dzisiaj wiedział, że dobro i zło to absurdalny wymysł, że
liczy się zwycięstwo.
Obiecali sobie, że będą ponad wojnę,
a ta rozdzieliła ich szybciej niż by się spodziewali.
- Że też Avatar ukrywał się akurat
wśród jej ludzi…
Sam nie wiedział czemu zdecydował
się odezwać do jej brata. Czuł się zobowiązany po tych latach wspólnej
przyjaźni. Sam siebie zaskoczył, że pamiętał jego imię. Chłopak był wysoki i
dobrze zbudowany, podobny do Katary – mieli takie same oczy i wydęte wargi.
- Mam Avatara – westchnął.
Nagle rozległ się straszliwy hałas. Zuko zerwał się
na równo nogi i zaklał. Oczywiście, że poszło mu za łatwo! Nie docenił Avatara,
nie powinien zostawiać go samego w celi!
Wypadł na pokład i ujrzał, jak jego
żołnierze przewracają się jeden po drugim pod wpływem ostrego wiatru. Sam się
zachwiał. Avatar – oswobodzony z więzów ze swoim latawcem w rękach – wskoczył
na dziób statku i ciskał podmuchami w stronę wroga.
- Stój! – ryknął Zuko, a jego dłonie
zapłonęły.
Wypuścił w stronę Avatara olbrzymi
podmuch, rujnując własny statek. Ten zdołał odskoczyć, wzbijając się w górę.
Zuko znów zaatakował – Avatar potrafił tylko odskakiwać i się chować, jak
tchórz. Jak tchórz bez honoru!
W chwili, gdy Zuko miał przewagę,
coś zachwiało okrętem. Z tylu, na rufie, wylądowało coś tak obrzydliwego, że
Książę aż się cofnął.
Zwierzę miała olbrzymią, szeroką
szczękę, miało krzaczaste, białe futro, a z jego nozdrzy buchało gorąco
powietrze.
- Appa! – zawołał Avatar swoim
dziecięcym głosikiem.
- Wskakuj Aang! – odezwało się
zwierzę albo coś zza niego.
Zuko momentalnie się ocknął. Cisnął
płomieniem w zwierzę, które stanęło dęba, przerażone ogniem. W tej samej chwili
poczuł, że dostaje kijem w kark. Opadł na jedno kolano, a Avatar, odbijając się
jedną stopą od jego ramienia, doskoczył do grzbietu stwora.
- Stój! – wrzasnął Zuko, miotając
ogniem.
Bizon wzbił się w górę i poleciał
wysoko ponad chmury.
- Jak… - Zuko aż się zachwiał. Już
miał go w garści, a Avatar i tak zdołał się wyślizgnąć! – Za nim! – zawołał do
oszołomionej załogi. – RUSZAMY!
KONIEC KSIĘGI I
KONIEC KSIĘGI I
nie mogę się doczekać dalszej akcji!
OdpowiedzUsuńj.
Wiesz że ja też? Tak strasznie chce to napisać!
UsuńOchh, ale mi zrobiłaś smaka. To jest jedyne i najlepsze opowiadanie o Avatarze więc cieszę się, że wróciłaś! Teraz będzie juz mega super akcji i naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy Katara wreszcie spotka brata i Aanga :)))))
OdpowiedzUsuńTak mi smutno, że fanfiki z Avatara poumierały :C
UsuńJuż niedługo! Będzie Aang, Sokka i Jet :D
Jeej nowe rozdziały! Nie mogę doczekać sie pierwszego spotkania Katary i Sokki ;3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny!
Odzwyczaiłam się pisać regulanie, ale będę pracować! Dziękuję za komenatrz <3
UsuńWiesz, że małych Ropuszek nie powinno się wkurzać i ,,zaraz zajrzę'', a potem nie wypowiedzenie się w ogóle boli ich małe, zgniłe serduszka?
OdpowiedzUsuńKiedy będzie kolejny rozdział? Uwielbiam twoje opowiadania i szczególnie czekam na Fullmetal Alchemist. Mam nadzieje że będzie szybko. Nie mogę sie doczekać
OdpowiedzUsuńDroga Autorko!
OdpowiedzUsuńNie odbierz tego, jako hejtu, bo nie on jest moją intencją. Pragnę Ci tylko przekazać, z największą dozą szacunku i cierpliwości, że dla ludzi, którzy obiecują wznowić bloga, a potem go porzucają, jest osobny krąg w piekle.
Mam nadzieję, że przypomni Ci się o ludziach czekających na opowiadania.
Z całuskami i uściskami
Lucek
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO kurczę, dawno mnie tu nie było, chyba odkąd miałaś małą przerwę w pisaniu, myślę, że z rok dobry minął, jak nie więcej przez co możesz już mnie nie pamiętać a widzę, że mam bardzo dużo do nadrobienia, spróbuję znaleźć dla Ciebie czas, bo strasznie za Tobą i tym miejscem tęskniłam, trzymaj kciuki, aby udało mi się zorganizować i do Ciebie jak najszybszej wrócić. :) Pozdrawiam cieplutko. ;*
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa ale masz gwarancję że zostanę do końca ^^ super rozdział
OdpowiedzUsuń