Dolores
siedziała w restauracji Epicure w
ósmej dzielnicy Paryża. Była trochę onieśmielona elegancją i wykwintnością;
nawet krzesła były w królewskim stylu. Kiedyś jadała w takich miejscach co
niedzielę, ale przez ostatnie lata nie miała ani okazji, ani pieniędzy.
Zamówiła makaron faszerowany czarnymi truflami i karczochami i czekała, od
czasu do czasu popijając wodę z lodem. Żałowała, że nie wzięła czegoś
mocniejszego. Dłonie drżały jej ze zdenerwowania.
Carla
Vale zostawiła ją na lodzie bez żadnych wskazówek. Powiedziała tylko, że musi
wydobyć od swoich rodziców wszystkie informacje o nowym projekcie Organizacji.
Dolores nie miała wyjścia; posłusznie się podporządkowała, przybrała płaczliwy
ton i zadzwoniła do matki, błagając o spotkanie.
-
Skruszona córka? – zdziwiła się Carla, gdy Dolores zdawała relację z rozmowy. –
Całkiem nieźle, Lola. Widać, jaka z ciebie oszustka. Kłamiesz jak z nut. Własną
mamusię.
Dolores
musiała zacisnąć oczy i policzyć do trzech, by nie wygarnąć Carli.
Matka
zjawiła się piętnaście minut po dziesiątej. Umówiły się na wyjątkowo wczesny
lunch. Dolores, gdy tylko ujrzała ją w drzwiach, zerwała się i pobiegła ją
uściskać, zapominając o swoim zadaniu. Mama pachniała lawendowymi perfumami i
przytulała tak mocno, że Dolores znów poczuła się jak w domu.
-
Lola!
Usiadły
razem, wciąż trzymając się za rękę. Mama wpatrywała się w nią ze wzruszeniem,
pociągając nosem. Bez przerwy mówiła, jakby musiały nadrobić ostatnich kilka
lat. Dolores milczała. Teraz była zdrajczynią nie tylko wobec przyjaciół,
Dantego, Lorcana, ale też wobec własnej mamy.
-
Mogę wrócić do domu? – szepnęła cichutko.
-
Kochanie! – mama zarzuciła jej ręce na ramiona. Była w wyjątkowo płaczliwym
nastroju. Dolores ją rozumiała; też by płakała i cieszyła się ze spotkania,
gdyby jej powrót był prawdziwy i szczery. Zacisnęła zęby. – Zawsze możesz
wrócić!
-
A tata? – zaryzykowała Dolores, sprawdzając, czy mama wie o incydencie z
Malagii.
-
Tata zrozumie – ucięła akurat w chwili, gdy kelner zbliżył się do stolika z
parującym półmiskiem.
-
Omiŝ – Dante rozłożył ręce jak prawdziwy przewodnik, ukazując zatłoczone,
wąskie uliczki miasteczka, nad którym górowały pozostałości pirackiego zamku. –
Miasto, gdzie jest więcej turystów niż mieszkańców.
Zhalia
instynktownie przysunęła torebkę bliżej siebie; w tłumie łatwo o lepkie ręce.
-
Co będziemy robić, Dante? – spytała Sophie.
-
Widzicie, tamtą twierdzę? – Dante wyciągnął palec w stronę ruin w górze. – To
twierdza Mirabella. Wiele lat stacjonowali tu piraci. Ba, legenda mówi, że
piractwo się tutaj n a r o d z i ł o! Piraci kontrolowali stąd całe wybrzeże.
Grabili weneckie statki kiedy tylko mieli ochotę. Fundacja, po analizie
historycznych dokumentów, doszła do wniosku, że ich dowódca mógł być Łowcą i
wykorzystywać Tytana do utrzymania swojej pozycji.
-
A my musimy go złapać – dokończył podekscytowany Lok. – Super!
Dante
skinął głową z uśmiechem.
-
Guggenheim twierdzi, że Tytan był strażnikiem pirackich skarbów – dodał.
-
Ale… - zawahała się Sophie. – Przecież tutaj codziennie roi się od turystów.
Jakim cudem Tytan wciąż by tu żył… Ktoś by go zauważył!
-
To właśnie nasza zagadka – odezwał się schrypnięty głos Cherita z plecaka
Dantego, a zaraz potem wychyliła się białą główka. Jakaś starsza Japonka z
turystycznym przewodnikiem obejrzała się zaskoczona.
-
Cicho, Cherit! Nie rób zamieszania – skarciła go Sophie. – Idziemy na zamek?
-
Teraz? – Zhalia uniosła brwi, odzywając się po raz pierwszy od przyjazdu. –
Niewiele możemy zrobić, gdy wszędzie jest masa ludzi. Zaczekamy do nocy.
-
Ale… - Sophie chciała jeszcze coś powiedzieć, ale przerwał jej Dante.
-
Racja – przytaknął. – Teraz mamy chwilę dla siebie. Drużyno, co powiesz na
chorwacką pizzę?
-
Na jakąkolwiek pizzę - zawsze tak! – zawołał Lok.
-
Dla mnie bez krewetek – zaśmiał się Cherit. Dante już ruszył w pierwszą uliczkę
po lewej.
Dochodziła
druga, gdy twierdza opustoszała. Po ulicach Omiŝa wciąż kręcili się opaleni
turyści, na niewielkim placu jakaś jazzowa artystka dawała kameralny koncert, a
przy kawiarnianych stolikach siedziało roześmiane towarzystwo, popijając rakije. Wspięli się po szerokich
kamiennych schodach, na swojej drodze napotykając jedynie wyliniałego kota z
uciętym lewym uchem.
-
Jaka cisza – szepnął Lok, gdy przełazili przez szlaban ucinający drogę do
twierdzy.
-
Grobowa – odparła Zhalia całkiem poważnie.
Lok
się wzdrygnął.
Schody
pięły się w górę i w górę, czasem zbaczając na szersze tarasy widokowe. Sophie
zatrzymała się tylko raz, by spojrzeć na rozświetlony port przy rzece Cetinie i
aż wstrzymała oddech z zachwytu.
W
twierdzy było kilka pięter z drewnianymi, suchymi schodami, a ostatnie kończyło
się stromą drabinę na najwyższy punkt widokowy. Dante obszedł konstrukcję
dookoła dwukrotnie, a potem wskazał na sczerniałe drewno na kamiennej posadzce.
-
Co to jest? – zapytał Cherit, wylatując z plecaka. Z dala od ludzi mógł
swobodnie się pokazywać. Dante chwycił krawędź drewna i szarpnął. Nie chciało
ustąpić, ale gdy Lok mu pomógł, w końcu puściło, ukazując czarną dziurę.
-
Och – wyrwało się Sophie.
Zhalia
pochyliła się i pociągnęła nosem. Pachniało wilgocią i grzybem.
-
Piwnica z pirackimi skarbami, hm? – spojrzała na Dantego z nieodgadnionym wyrazem
twarzy.
-
Chcecie tam wejść? – przeraził się Lok. – Nie wiadomo, co jest na dole!
-
Krokodyle. I żmije. I pijawki – odpowiedziała Zhalia. Dante uśmiechnął się pod
nosem, szukając w plecaku latarki. Poświecił na dno szybu; zdawało mu się, że podłoga
jest trzy metry niżej.
Kucnął,
oparł się rękami o kamień i skoczył. Wylądował z pluskiem na mokrym, śliskim kamieniu.
Wzdrygnął się, gdy but zahaczył o coś glutowatego i wstrętnego.
-
Skaczcie! – krzyknął. – Na dole czysto!
Pierwsza
zsunęła się Sophie; za nią Zhalia, pod którą ugięła się noga i dla równowagi
musiała klęknąć w brudnej wodzie; Lok, którego przed upadkiem na plecy uratował
Cherit. Dante oświetlił ściany wąskiego korytarza.
-
Idźcie blisko ściany, jeden za drugim – zarządził, ruszając przodem.
-
Fuj – jęknęła Sophie. – Grzyb!
Nagle
usłyszeli koszmarny ryk: głośny, łamiący, potworny, nieludzki, jakby tysiące
warknięć zlało się w jeden przerażający głos. Cherit sfrunął za ramię Loka,
Dante uniósł wysoko latarkę, a Zhalia i Sophie sięgnęły po amulety z tytanami.
:) Sophie, oh Sophie. Rozdział fajny, Loli mi żal trochę...Carla nie wybacza. Już się lękam o Zhalię i co z tego wyjdzie. To przecież Dante...jej syn a Zhalia będzie go próbowała zabić. Nie widzę specjalnie aprobaty. Jakby Klaus i wojna nie wystarczyli...
OdpowiedzUsuńps. czy to będzie tak jak poprzednio? Gdzie Meredith była żoną Dantego, i z tym okropnym wypadkiem?
Poniekąd tak, ogólny zamysł jest ten sam, zmieniają się szczegóły, ale postacie są przeniesione, Meredith, Inez, Lorcan, pojawiła się w sumie Dolores i chciałam lepiej rozwinąć niektóre wątki, żeby stworzyć lepszą bazę pod drugą część.
Usuń"W twierdzi było kilka pięter z drewnianymi..." - jedyny błąd jaki wychwyciłam, powinno być w twierdzy... czyż nie? Czasem muszę pojawić się z komentarzem, żeby było wiadomo, że jestem. Rozdział jak zwykle świetny, ale Ty oewnie znasz moje zdanie, więc nie będę się rozpisywać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Poprawione! Dziękuję, gdzieś tego nie zauważyłam :) Dziękuję za komentarz, bardzo-bardzo się cieszę, że się podobało i pozdrawiam serdecznie ^^
UsuńNie miałam zielonego pojęcia, jaki to fandom, dopóki nie zajrzałam na Google, ale tak czy siak - podobało mi się. Szczególnie to, w jaki sposób przedstawiłaś zachowanie bohaterów, matki. Wyjątkowo. Trafiłam też na 14 część, więc w ogóle jestem zdezorientowana, ale spokojnie, naprawię to :)
OdpowiedzUsuńTak mało osób zna Huntik, a szkoda, bo to świetna kreskówka z fantastyczną fabułą i ciekawymi postaciami, ale znacznie gorszym rysunkiem i promocją. Polecam Ci obejrzeć, bo warto, szczególnie mistrzowski pierwszy sezon.
UsuńOpowiadanie nie wymaga znajomości kanonu, w pierwszych rozdziałach starałam się wyjaśnić mniej-więcej, na jakich zasadach działa świat :)
Dziękuję ślicznie za komentarz :) Pozdrawiam!
Dramione to mniej moja bajka, kiedyś lubiłam, ale obecnie całym sercem jestem za Hermioną i Ronem. A co z blogiem o Scorpiusie i Rose? Nic już tego nie będzie?
OdpowiedzUsuń