Zuko
pochylał się w zamyśleniu nad piękną, ręcznie malowaną ilustracją w książce.
Śledziliśmy mapę świata. Objaśniał mi granicę Królestwa Narodu Ognia, a ja
pokazałam mu, gdzie się urodziłam i gdzie wrócę.
-
Po co chcesz wracać? – obruszył się Zuko. – Źle ci tu?
-
A tobie byłoby dobrze bez mamy? – odparowałam ze złością. Miękkie łóżko,
królewskie śniadania i całe to bogactwo nie mogło mi zastąpić zapachu
gotowanych morskich śliwek i ciepłych uścisków.
-
Biegun Południowy… Kiedyś cię tam zabiorę, na Północ zresztą też! – obiecał poważnie
Zuko, zaplatając swój mały palec z moim. – Słowo.
Uśmiechnęłam
się szeroko, zatrzaskując atlas map. Gdzieś w głębi głowy odezwała się przygnębiająca
myśl, że moi przyjaciela nadużywają słowa kiedyś.
Królowa Ursa wciąż obiecywała, że kiedyś
wrócę do domu, Zuko powtarzał, że kiedyś zabierze mnie do bliźniaczego
Plemienia, ale wszystko to brzmiało odlegle, prawie nieprawdziwie.
Minęło
sześć miesięcy. Dni płynęły szybko, można było przyzwyczaić się do bladych
ludzi, czerwonych ubrań i ciepłej, słonecznej pogody, tak niepodobnej do
śnieżyc i zamieci Południa.
Godzinami
bawiłam się z Zuko, odwiedzaliśmy miasto, a Królowa Ursa obiecała, że zabierze
nas na Żarzącą Wyspę, gdzie plaże są pełne kamyczków, a woda jest tak czysta,
że stojąc na głębi wciąż można dojrzeć swoje stopy.
Nie
było źle, radziłam sobie, mając nadzieję, że mama nie tęskni, że czeka w pokoju
na mój powrót bez łez. Po raz pierwszy obchodziłam urodziny bez towarzystwa
rodziny i po raz pierwszy dostałam tak wiele cennych prezentów.
Po
raz pierwszy odkąd byłam w Pałacu Książę Ozai spędził trochę czasu z rodziną.
Królowa Ursa niewiele mi powiedziała, ale usłyszałam coś o Szalenie Ważnym
Obiedzie z Szalenie Ważnymi Generałami. Gdy pomagałam jej się przygotować, nie
wyglądała na zadowoloną, jakby nie chciała nigdzie iść, a tym bardziej zabierać
ze sobą Zuko i Azuli.
Założyła
obłędną, złotą szatę ściąganą pod piersiami i błyszczącą, zdobioną kolię z
czerwonymi kamieniami. Pomogłam jej upiąć włosy i podawałam cienkie szpileczki
z rubinami na końcach.
-
Spędzisz dzisiejszy dzień sama, Kataro – powiedziała smutno.
-
W porządku – wzruszyłam ramionami, z uwielbieniem zerkając na jej łabędzią,
gładką szyję, elegancką linię ramion i długie, szczupłe palce. Bez wątpienia
była najpiękniejszą kobietą świata. – Pomogę w kuchni.
-
Dobra z ciebie dziewczynka – Królowa Ursa pogłaskała mnie po czole. Na moje
życzenie zaplatała mi boczne pasma na boki, tak, jak robiła to mama. – Musze już iść.
Przekradłam
się cichaczem do pomieszczeń dla służby. Zanim wkroczyłam w jakiś korytarz,
długo nasłuchiwałam, czy nikt nie idzie. Irracjonalnie bałam się, że zza
jakiejś ściany wyłoni się Ozai. W myślach widziałam jego twarz – okrutną, wykrzywioną
w szyderczym uśmiechu, pokrytą bliznami, wstrętną. Bałam się go.
W
spiżarni nikogo nie było. Zwinęłam słodką, dojrzałą papaje i wyszłam na boczny
dziedziniec, gdzie zwykle przesiadywaliśmy razem z Zuko. W cieniu cytrusowych
drzew kryło się wąskie jeziorko, po których pływały małe żółwiokaczki, jeszcze
nieopierzone i prawie ślepe. Rozejrzałam się po pustym dziedzińcu i podeszłam
do jeziorka. Od pewnego czasu dręczyła mnie dziwna ochota, której nie mogłam
się pozbyć.
-
Hop, hop? – zawołałam, ale nikt nie odpowiedział – krzyk poniósł się echem po
dziedzińcu. Służba była zajęta przygotowywaniami do przyjęcia. Po raz pierwszy od
dawna byłam całkiem sama.
- Na wszelki wypadek nie chwal się
magią wody, dobrze, Kataro? – powiedziała kiedyś Królowa Ursa. Spojrzała na
mnie poważnie, jakby próbując wyczytać, co mam w głowie. – Twoja obecność tutaj…
nie jest prosta do wytłumaczenia.
- Bo jesteśmy wrogami?
- Nie, Kataro – Królowa Ursa
żałośnie potarła palcami skronie. - W pewnym sensie, ale nie my dwie. Spójrz,
możemy się przyjaźnić mimo waśni pomiędzy naszymi narodami.
- To czemu nasze narody nie mogą się
przyjaźnić?
- Dobre pytanie – westchnęła smutno
Królowa Ursa. Zamyśliła się i chyba chciała jeszcze coś powiedzieć, ale tylko
potrząsnęła głową. –
Także, Kataro, powiedzmy, że być może parę osób niechętnie widziałoby maga wody
w otoczeniu rodziny królewskiej. Uważaj!
Zagryzłam
wargi. Mój talent, mój żywioł, moja magia była jedną z niewielu rzeczy, która wciąż
łączyła mnie z Południem. Zacisnęłam palce na niebieskim naszyjniku zawieszonym
na szyi – prezencie od mamy, kolejnym zmyślonym kontaktem z domem.
Usiadłam
na brzegu jeziorka i wyciągnęłam linię ponad granicę z niedużych, bladożółtych
kamieni otaczających wodę. Jedna z żółwiokaczek spojrzała na mnie z nadzieją,
oczekując kawałka chleba.
Prawdę
mówiąc, magia była dla mnie zagadką. W mojej wiosce nie ostał się nikt, kto
mógłby mnie uczyć. Ojciec czasem obiecywał, że gdy wojna się skończy – a raczej,
jeśli się skończy – zabierze mnie na Północ i znajdzie mi najlepszego
nauczyciela. Umiałam tyle, ile mogłam wywnioskować w opowiadań babci i ile
podpatrzyłam na starych, zbutwiałych zwojach.
Uniosłam
dłoń nad powierzchnię i skupiłam się, próbując sobie wyobrazić, że we mnie
krąży energia, tak samo, jak woda krąży w bajorze. Jakaś wewnętrzna blokada
puściła, a ja poczułam przyjemny, uspakajający chłód. Kropelki wody uniosły się, tworząc powoli
wysoki, strumień. Uśmiechnęłam się i prysnęłam w żółwiokaczki, które spłoszone
odpłynęły z głośnym kwakiem, ale zaraz wróciły, wciąż szukając kawałków bułki.
Podniosłam
się na nogi i spróbowałam uformować większy strumień. W pobliżu wody czułam się
pewnie, jakbym odnalazła potężnego sojusznika. Z błyszczącymi oczami,
podniosłam wysoko ręce i już miałam stworzyć słup, gdy ujrzałam siwą, opaloną
kobietę kilka metrów przede mną.
Zmroziło
mnie.
- Na wszelki wypadek nie chwal się
magią wody, dobrze, Kataro?
Jej
szeroki, straszny uśmiech nie pozostawał złudzeń – widziała, jak używałam magii
wody, magii wrogiej Narodowi Ognia.
– Także, Kataro, powiedzmy, że być może parę
osób niechętnie widziałoby maga wody w otoczeniu rodziny królewskiej. Uważaj!
Przełknęłam
głośno ślinę.
-
No, no – powiedziała staruszka, klaszcząc powoli w dłonie. – Interesujące.
Ktoś wie, kim jest staruszka? Rozdział napisałam strasznie szybko, bo cały dzień mam mały remont - nowy regał, przenoszenie rzeczy, przenoszenie książek. Wcześniej wszystkie były upchnięte na kilku półkach, a teraz mam dodatkowe miejsce i nagle się tak pusto zrobiło :)
Pozdrawiam :*
Upss...czy ta staruszka to Hama? Tak jakoś mi się kojarzy. Stara jest, i by ją zainteresowało coś takiego. Zukuś jest słodki. Jak na razie, ale jak to idzie kanonem to długo to nie potrwa bo tatuś człowiekiem dobrym i kochającym raczej nie jest. oh, ale ten przyszły angst w jego kontaktach z Katarą, jeśli np zostanie odesłana i tak będzie podróżowała z Aangiem, Oj będzie się działo
OdpowiedzUsuńDokładnie. Chyba łatwo było zgadnąć ;D Idzie z kanonem, mniej-więcej, trzymam się tego, co w serialu, więc jego słodka, dziecięca słodycz (słodka słodycz, tak, tak, dziś u mnie kiepsko z kojarzeniem) szybko się skończy. Dziękuję za komentarz :* Pozdrawiam :)
UsuńJa również sądzę, że to Hama i mam nadzieję, że nauczy Katarę panować nad magią wody. Krwi nie koniecznie.
OdpowiedzUsuńCiekawe kto pierwszy spełni obietnicę. Zuko, czy Ursa? Mam nadzieję, że ten pierwszy, bo jakoś tak go lubię. Może nawet kiedyś połączy ich coś więcej? Jakoś nie przepadam za Angiem, co na to poradzić? Z całego serca kibicuję jej i Zuko, choć wiem, że ta historia pewnie skończy się inaczej, ale cóż. Sympatii się nie wybiera, je się po prostu ma. Mimo wszystko fajnie by było, gdyby po wygnaniu przez ojca książę od razu stał się dobry i ruszył na Południe wraz z Katarą.
Jak zwykle pozdrawiam, całuję, ściskam, czekam na nn i weny życzę.
Jak tylko zobaczyłam Twój komentarz palnęłam się w czoło. Jejku! Skleroza nie boli, ale przeszkadza. Przepraszam, że znowu Cię nie poinformowałam :c Kompletnie wyleciało mi z głowy! Następnym razem się poprawię :/
UsuńTeż lubię Zuka - dla mnie najlepsza, najciekawsza postać z całego serialu. Aanga lubię i nie mam nic przeciwko Kataang, ale jednak Zutara zawsze było moim numerem jeden <3
Takie rozwiązanie mogłoby być ciekawe:D
Dziękuję bardzo za komentarz i jeszcze raz przepraszam za brak informacji :* Pozdrawiam i ściskam :)
Hama? Bardzo mi się podoba to opowiadanie :P Najbardziej ze wszystkich chyba ;) Może dlatego, że kocham "Legendę Aanga". Ciekawe kto pierwszy spędzi swoją obietnicą. Zuko, czy Ursa? I mam nadzieję, że staruszka nauczy jej magii wody. To byłoby świetne :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny!
Idka
Bingo :D Na prawdę lubię postać Hamy i żałowałam, że jej wątek był z tych jednoodcinkowych. Również kocham Legendę Aanga i utrzymuje, że jest to absolutnie jedna z najlepszych - jeśli nie najlepsza kreskówka z ostatnio powstałych. Dziękuję ślicznie za komentarz, bardzo się cieszę, że się podobało <3 Wenę mam, lenia przegoniłam i w wolnej chwili piszę :) Pozdrawiam również :*
UsuńŚwietny blog czekam na więcej :) zapraszam również na mojego bloga z opowiadaniem. Co prawda dopiero zaczynam, ale mam nadzieję że się spodoba :) abizgabi.blogspot.com .
OdpowiedzUsuńDzięki :* Z przyjemnością do Ciebie zajrzę :)
UsuńDziękuję za komentarz i zapraszam ponownie :)
WOWOWOWOWOWOWWOWOWOWOWOOWOW... w końcu moje ulubione <3 spodziewam się że to będzie Hama która nauczy ją posługiwać magią :) czekam na next :)
OdpowiedzUsuńDokładnie,zgadłaś :) Bardzo, bardzo się cieszę, że Ci się podobało <3 Następna część powinna być w tym tygodniu, dwa rozdziały pod rząd, prawie skończyłam pisać. Dziękuję pięknie za komentarz :*
Usuń