Menu

7 lutego 2015

Światło 04: Obietnica Kiedyś (Avatar: Legenda Aanga)

            Zuko pochylał się w zamyśleniu nad piękną, ręcznie malowaną ilustracją w książce. Śledziliśmy mapę świata. Objaśniał mi granicę Królestwa Narodu Ognia, a ja pokazałam mu, gdzie się urodziłam i gdzie wrócę.
            - Po co chcesz wracać? – obruszył się Zuko. – Źle ci tu?
            - A tobie byłoby dobrze bez mamy? – odparowałam ze złością. Miękkie łóżko, królewskie śniadania i całe to bogactwo nie mogło mi zastąpić zapachu gotowanych morskich śliwek i ciepłych uścisków.
            - Biegun Południowy… Kiedyś cię tam zabiorę, na Północ zresztą też! – obiecał poważnie Zuko, zaplatając swój mały palec z moim. – Słowo.
            Uśmiechnęłam się szeroko, zatrzaskując atlas map. Gdzieś w głębi głowy odezwała się przygnębiająca myśl, że moi przyjaciela nadużywają słowa kiedyś. Królowa Ursa wciąż obiecywała, że kiedyś wrócę do domu, Zuko powtarzał, że kiedyś zabierze mnie do bliźniaczego Plemienia, ale wszystko to brzmiało odlegle, prawie nieprawdziwie.
            Minęło sześć miesięcy. Dni płynęły szybko, można było przyzwyczaić się do bladych ludzi, czerwonych ubrań i ciepłej, słonecznej pogody, tak niepodobnej do śnieżyc i zamieci Południa.
            Godzinami bawiłam się z Zuko, odwiedzaliśmy miasto, a Królowa Ursa obiecała, że zabierze nas na Żarzącą Wyspę, gdzie plaże są pełne kamyczków, a woda jest tak czysta, że stojąc na głębi wciąż można dojrzeć swoje stopy.
            Nie było źle, radziłam sobie, mając nadzieję, że mama nie tęskni, że czeka w pokoju na mój powrót bez łez. Po raz pierwszy obchodziłam urodziny bez towarzystwa rodziny i po raz pierwszy dostałam tak wiele cennych prezentów.


            Po raz pierwszy odkąd byłam w Pałacu Książę Ozai spędził trochę czasu z rodziną. Królowa Ursa niewiele mi powiedziała, ale usłyszałam coś o Szalenie Ważnym Obiedzie z Szalenie Ważnymi Generałami. Gdy pomagałam jej się przygotować, nie wyglądała na zadowoloną, jakby nie chciała nigdzie iść, a tym bardziej zabierać ze sobą Zuko i Azuli.
            Założyła obłędną, złotą szatę ściąganą pod piersiami i błyszczącą, zdobioną kolię z czerwonymi kamieniami. Pomogłam jej upiąć włosy i podawałam cienkie szpileczki z rubinami na końcach.
            - Spędzisz dzisiejszy dzień sama, Kataro – powiedziała smutno.
            - W porządku – wzruszyłam ramionami, z uwielbieniem zerkając na jej łabędzią, gładką szyję, elegancką linię ramion i długie, szczupłe palce. Bez wątpienia była najpiękniejszą kobietą świata. – Pomogę w kuchni.
            - Dobra z ciebie dziewczynka – Królowa Ursa pogłaskała mnie po czole. Na moje życzenie zaplatała mi boczne pasma na boki, tak, jak robiła to mama.  – Musze już iść.

             
            Przekradłam się cichaczem do pomieszczeń dla służby. Zanim wkroczyłam w jakiś korytarz, długo nasłuchiwałam, czy nikt nie idzie. Irracjonalnie bałam się, że zza jakiejś ściany wyłoni się Ozai. W myślach widziałam jego twarz – okrutną, wykrzywioną w szyderczym uśmiechu, pokrytą bliznami, wstrętną. Bałam się go.
            W spiżarni nikogo nie było. Zwinęłam słodką, dojrzałą papaje i wyszłam na boczny dziedziniec, gdzie zwykle przesiadywaliśmy razem z Zuko. W cieniu cytrusowych drzew kryło się wąskie jeziorko, po których pływały małe żółwiokaczki, jeszcze nieopierzone i prawie ślepe. Rozejrzałam się po pustym dziedzińcu i podeszłam do jeziorka. Od pewnego czasu dręczyła mnie dziwna ochota, której nie mogłam się pozbyć.
            - Hop, hop? – zawołałam, ale nikt nie odpowiedział – krzyk poniósł się echem po dziedzińcu. Służba była zajęta przygotowywaniami do przyjęcia. Po raz pierwszy od dawna byłam całkiem sama.
            - Na wszelki wypadek nie chwal się magią wody, dobrze, Kataro? – powiedziała kiedyś Królowa Ursa. Spojrzała na mnie poważnie, jakby próbując wyczytać, co mam w głowie. – Twoja obecność tutaj… nie jest prosta do wytłumaczenia.
            - Bo jesteśmy wrogami?
            - Nie, Kataro – Królowa Ursa żałośnie potarła palcami skronie. - W pewnym sensie, ale nie my dwie. Spójrz, możemy się przyjaźnić mimo waśni pomiędzy naszymi narodami.
            - To czemu nasze narody nie mogą się przyjaźnić?
            - Dobre pytanie – westchnęła smutno Królowa Ursa. Zamyśliła się i chyba chciała jeszcze coś powiedzieć, ale tylko potrząsnęła głową. – Także, Kataro, powiedzmy, że być może parę osób niechętnie widziałoby maga wody w otoczeniu rodziny królewskiej. Uważaj!
            Zagryzłam wargi. Mój talent, mój żywioł, moja magia była jedną z niewielu rzeczy, która wciąż łączyła mnie z Południem. Zacisnęłam palce na niebieskim naszyjniku zawieszonym na szyi – prezencie od mamy, kolejnym zmyślonym kontaktem z domem.
            Usiadłam na brzegu jeziorka i wyciągnęłam linię ponad granicę z niedużych, bladożółtych kamieni otaczających wodę. Jedna z żółwiokaczek spojrzała na mnie z nadzieją, oczekując kawałka chleba.
            Prawdę mówiąc, magia była dla mnie zagadką. W mojej wiosce nie ostał się nikt, kto mógłby mnie uczyć. Ojciec czasem obiecywał, że gdy wojna się skończy – a raczej, jeśli się skończy – zabierze mnie na Północ i znajdzie mi najlepszego nauczyciela. Umiałam tyle, ile mogłam wywnioskować w opowiadań babci i ile podpatrzyłam na starych, zbutwiałych zwojach.
            Uniosłam dłoń nad powierzchnię i skupiłam się, próbując sobie wyobrazić, że we mnie krąży energia, tak samo, jak woda krąży w bajorze. Jakaś wewnętrzna blokada puściła, a ja poczułam przyjemny, uspakajający chłód.  Kropelki wody uniosły się, tworząc powoli wysoki, strumień. Uśmiechnęłam się i prysnęłam w żółwiokaczki, które spłoszone odpłynęły z głośnym kwakiem, ale zaraz wróciły, wciąż szukając kawałków bułki.
            Podniosłam się na nogi i spróbowałam uformować większy strumień. W pobliżu wody czułam się pewnie, jakbym odnalazła potężnego sojusznika. Z błyszczącymi oczami, podniosłam wysoko ręce i już miałam stworzyć słup, gdy ujrzałam siwą, opaloną kobietę kilka metrów przede mną.
            Zmroziło mnie.
            - Na wszelki wypadek nie chwal się magią wody, dobrze, Kataro?
            Jej szeroki, straszny uśmiech nie pozostawał złudzeń – widziała, jak używałam magii wody, magii wrogiej Narodowi Ognia.
            – Także, Kataro, powiedzmy, że być może parę osób niechętnie widziałoby maga wody w otoczeniu rodziny królewskiej. Uważaj!
            Przełknęłam głośno ślinę.

            - No, no – powiedziała staruszka, klaszcząc powoli w dłonie. – Interesujące.

Ktoś wie, kim jest staruszka? Rozdział napisałam strasznie szybko, bo cały dzień mam mały remont - nowy regał, przenoszenie rzeczy, przenoszenie książek. Wcześniej wszystkie były upchnięte na kilku półkach, a teraz mam dodatkowe miejsce i nagle się tak pusto zrobiło :)
Pozdrawiam :*

10 komentarzy:

  1. Upss...czy ta staruszka to Hama? Tak jakoś mi się kojarzy. Stara jest, i by ją zainteresowało coś takiego. Zukuś jest słodki. Jak na razie, ale jak to idzie kanonem to długo to nie potrwa bo tatuś człowiekiem dobrym i kochającym raczej nie jest. oh, ale ten przyszły angst w jego kontaktach z Katarą, jeśli np zostanie odesłana i tak będzie podróżowała z Aangiem, Oj będzie się działo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Chyba łatwo było zgadnąć ;D Idzie z kanonem, mniej-więcej, trzymam się tego, co w serialu, więc jego słodka, dziecięca słodycz (słodka słodycz, tak, tak, dziś u mnie kiepsko z kojarzeniem) szybko się skończy. Dziękuję za komentarz :* Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Ja również sądzę, że to Hama i mam nadzieję, że nauczy Katarę panować nad magią wody. Krwi nie koniecznie.
    Ciekawe kto pierwszy spełni obietnicę. Zuko, czy Ursa? Mam nadzieję, że ten pierwszy, bo jakoś tak go lubię. Może nawet kiedyś połączy ich coś więcej? Jakoś nie przepadam za Angiem, co na to poradzić? Z całego serca kibicuję jej i Zuko, choć wiem, że ta historia pewnie skończy się inaczej, ale cóż. Sympatii się nie wybiera, je się po prostu ma. Mimo wszystko fajnie by było, gdyby po wygnaniu przez ojca książę od razu stał się dobry i ruszył na Południe wraz z Katarą.
    Jak zwykle pozdrawiam, całuję, ściskam, czekam na nn i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko zobaczyłam Twój komentarz palnęłam się w czoło. Jejku! Skleroza nie boli, ale przeszkadza. Przepraszam, że znowu Cię nie poinformowałam :c Kompletnie wyleciało mi z głowy! Następnym razem się poprawię :/
      Też lubię Zuka - dla mnie najlepsza, najciekawsza postać z całego serialu. Aanga lubię i nie mam nic przeciwko Kataang, ale jednak Zutara zawsze było moim numerem jeden <3
      Takie rozwiązanie mogłoby być ciekawe:D
      Dziękuję bardzo za komentarz i jeszcze raz przepraszam za brak informacji :* Pozdrawiam i ściskam :)

      Usuń
  3. Hama? Bardzo mi się podoba to opowiadanie :P Najbardziej ze wszystkich chyba ;) Może dlatego, że kocham "Legendę Aanga". Ciekawe kto pierwszy spędzi swoją obietnicą. Zuko, czy Ursa? I mam nadzieję, że staruszka nauczy jej magii wody. To byłoby świetne :D
    Pozdrawiam i życzę weny!

    Idka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bingo :D Na prawdę lubię postać Hamy i żałowałam, że jej wątek był z tych jednoodcinkowych. Również kocham Legendę Aanga i utrzymuje, że jest to absolutnie jedna z najlepszych - jeśli nie najlepsza kreskówka z ostatnio powstałych. Dziękuję ślicznie za komentarz, bardzo się cieszę, że się podobało <3 Wenę mam, lenia przegoniłam i w wolnej chwili piszę :) Pozdrawiam również :*

      Usuń
  4. Świetny blog czekam na więcej :) zapraszam również na mojego bloga z opowiadaniem. Co prawda dopiero zaczynam, ale mam nadzieję że się spodoba :) abizgabi.blogspot.com .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :* Z przyjemnością do Ciebie zajrzę :)
      Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie :)

      Usuń
  5. WOWOWOWOWOWOWWOWOWOWOWOOWOW... w końcu moje ulubione <3 spodziewam się że to będzie Hama która nauczy ją posługiwać magią :) czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie,zgadłaś :) Bardzo, bardzo się cieszę, że Ci się podobało <3 Następna część powinna być w tym tygodniu, dwa rozdziały pod rząd, prawie skończyłam pisać. Dziękuję pięknie za komentarz :*

      Usuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)