Menu

30 grudnia 2014

Gonitwa XII (Gwiezdne Wojny)


            - Tam jest wejście – syknął Milo, wskazując palcem na potężną bramę otaczającą murem imponujący, marmurowy budynek z wysokimi, rzeźbionymi kolumnami i licznymi kotarami w oknach.  – Główne. Drugie prowadzi od kantyny dla pilotów, ale tam zawsze węszą agenci Donar Turii i werbują ludzi.
            - Po co? – spytała tępo Ahsoka, wciąż oszołomiona swoim wybuchem.
            Milo zacisnął zęby.
            - Pod rządami tej krowy nigdy nie było dobrze. Coraz większe podatki, coraz wyższe ceny, coraz niższe płace. Wstrętna paskuda, żyje jak królowa. Masz pojęcie, ile razy próbowaliśmy pozbawić ją władzy? Ale ona jest sprytniejsza – oferuje worek kredytów, cokolwiek i szuka szpiegów, którzy będą jej donosić o buntach. Czyni ich swoimi sługami, którzy są na każde jej wezwanie, którzy sprzedali by dla niej dusze… Żałośni zdrajcy. Wydostają się z nędzy by wpaść w nędze moralną.
            Ahsoka patrzyła na niego poważnie.
            - Ma pod sobą łowców nagród, którzy liżą jej stopy i znajdują tu azyl. Układa się z najgorszymi szumowinami w galaktyce, tylko po to, by mieć więcej, więcej, więcej – burknął z szczerą pogardą. – Grożą pogłoski, że kumpluje się z Sithami.
            - Sithami? – powtórzyła zdumiona Ahsoka.
            - Mniej więcej kilkanaście dni przed tym, jak tu przybyłaś – zamyślił się Milo. – Cyria, piesek Donar Turii, pewnie ja widziałaś, wielka Twi’lekanka, nie umie utrzymać języka za zębami i kłapnęła coś o jakimś lordzie czy innymi hrabi… To ważne?
            - Bardzo – mruknęła Ahsoka. Instynktownie czuła, że jej przybycie na tą zabiedzoną planetę wiązało się z interesami zakładanej Donar Turii z Sithami.
            - Musimy się przedostać na drugą stronę – Milo wychylił się i spojrzał ponuro na potężną bramę. – Dasz radę zrobić to coś… No, te wasze Jedi-Sztuczki?
            Ahsoka pokręciła głową. Poprzedni wybuch nie tylko ją wymęczył, ale także przeraził – nie chciała na razie używać Mocy, a przy każdym ruchu ręce jej dygotały, nieważne, jak bardzo starała się to powstrzymać.
            - W takim razie cię podsadzę – zadecydował Milo i zniknął w ciemności.
            - Stój! – pisnęła cicho Ahsoka, ale chłopca już nie było. Wytrzeszczała oczy, próbując dostrzec coś w ciemności, ale na próżno – mrok był gęsty i nieprzenikniony. Usłyszała tylko hałas kamieni rzucanej niedaleko, może dwadzieścia metrów od jej kryjówki.
            Milo odwrócił uwagę strażników.
            Ponownie wybuchło zamieszanie, a Milo wyłonił się z ciemności tak szybko, jak zniknął. Złapał ją za nadgarstek (co sprawiło, że Ahsokę przeszedł nieznany dotąd dreszcz) i pociągnął w stronę muru.
            - Właź!
            Wdrapała się na jego ramiona, omal nie łamiąc mu stopą nosa i stanęła chwiejnie, wyciągając ręce ku krawędzi muru.
            - Ugh, pospiesz się, jesteś diabelnie ciężka.
            - Odezwał się. Ramiona jak u motylka – odgryzła się Ahsoka, choć Milo miał krzepę jak mało który chłopak w jego wieku. – Znalazło się delikatnie paniątko.
            Podciągnęła się na rękach i usiadła na szczycie muru. Zerknęła na druga stronę i, wciągając ze świstem powietrze, rzuciła się nieznane. Wylądowała twardo na marmurowym placu wśród krzaków dziwnych, obcych roślin. Rozmasowując stłuczoną przy upadku nogę, pognała do bramy i otworzyła ją od wewnętrznej strony. Milo wślizgnął się do środka, a w tej samej chwili padło na nich lodowate światło latarki.
            - Cieszę się, że przyszłaś w odwiedziny, Jedi Tano – odezwał się zaczepny, słodki głos. Na skraju placu stała śliczna kobieta w kremowej, powłóczystej sukni. Uśmiechała się, odsłaniając równe, białe zęby. Za plecami miała cały oddział uzbrojonych strażników.
            - Donar Turia! – Milo splunął z odrazą.
            Kobieta jakby tego nie zauważyła. Zmrużyła oczy i przyjrzała się Ahsoce.
            - Jesteś mi potrzebna, a wciąż mi uciekasz. Doprawdy, lepiej byś na tym wyszła, gdyby nie musiała wciąż cię gonić. Ale wróciłaś, dobrze, że wróciłaś. Ahsoka, prawda? Cudownie, chodź ze mną, porozmawiamy.
            Ahsoka czuła na sobie zdumione i nienawistne spojrzenie Mila, który nie mógł przełknąć, że Donar Turia zamierzała przeciągnąć kolejną osobę na swoją stronę. Ahsoka niewiele rozumiała i nie odpowiedziała, ale premier wyciągnęła w jej stronę ramię i pociągnęła ją do pałacu.
            - Przykro mi, że spotkało cię tu tyle nieprzyjemności.
            - Eeee…
            - Nie jesteś tu przypadkiem, wiesz? Bardzo mi na tobie zależy, jesteś podobno bardzo utalentowana i bardzo mądra, a mi potrzeba takich ludzi. Widzisz, niełatwo być dobrym rządcą, gdy otaczają cię głupcy i łgarze. Jesteś mi bardzo potrzebna…
            Ahsoka wyplątała się z jej uścisku, nie słuchając słodkiego trajkotania.
            - Co będzie z Milo?
            - Z kim? – Donar Turia zatrzepotała rzęsami i rozejrzała się ze zdziwieniem. – Z tym dzieciakiem?
            - Wypuść go i daj to, czego zażąda, a ja…
            - Pomożesz mi, tak? – roześmiała się podekscytowana Donar Turia. Klasnęła w dłonie i przywołała jakiegoś strażnika, wyszeptała mu instrukcję na ucho i znów pociągnęła Ahsokę do swojego pałacu. – Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, kochanie.
            - Czego ty chcesz? – Ahsoka strąciła jej gładką, wypielęgnowaną rękę ze swojego ramienia. Nerwowo zastanawiała się, o jaką pomoc może chodzić. – Dlaczego tu jestem? Po co jestem ci potrzebna?
*
            Ahsoka, wbrew sobie, założyła nową, bladozieloną sukienkę z granatowymi zdobieniami na rękawach i zjadła pierwszy porządny posiłek od dawna. Donar Turia dopiero wtedy zaprosiła ją na marmurowy taras pełen egzotycznych roślin. Wszędzie unosił się słodki, odurzający zapach kolorowych kwiatów, wyjątkowo rzadkich i wyjątkowo pięknych.
            Donar Turia stała przy poręczy i wpatrywała się w zamyśleniu w nierozkwitnięty, czarny pąk. Ahsoka zbliżyła się do niej nieśmiało. Pomyślała, że ten obłędny taras, pełen rzeźb na poręczach, ekskluzywnych roślin i marmurowych płyt z błyszczącymi kamyczkami na krawędziach, stanowi obrzydliwy kontrast dla nędzy, która wyzierała z każdego kąta pospolitych dzielnic tej planety.
            - Czego  ty ode mnie chcesz?
            - Mogłabym ci niczego nie tłumaczyć, ale… Mamy jeszcze trochę czas do przybycia Mistrza.
            Ahsoka nadstawiła uszu. Mistrza?
            - Zobacz – Donar Turia uśmiechnęła się z blaskiem w oczach.
            Uniosła dłoń, a Ahsoka ujrzała, jak jedno z krzeseł chybocze się lekko, a po chwili delikatnie szybuje ku górze, drżąc lekko. Po chwili opadło z trzaskiem na ziemię, gdy Donar Turii zabrakło silnej woli.
            Ahsoka rozdziawiła usta.
            - Widzisz, jestem wrażliwa na moc, choć nieźle to ukrywam – zachichotała, opierając się o murek. – Moi rodzice nie wysłali mnie do świątyni i chwała im za to, gdziekolwiek teraz są. Prowadziłabym nędzne życie Jedi, pozbawione przyjemności. Nawet nie wiesz, ile ty tracisz, Ahsoko. Życie może być o wiele przyjemniejsze, gdy dasz się trochę ponieść emocjom. Po latach okazało się, że Moc może być przydatna w rządzeniu… Nawet nie wiesz, jak ciężko jest przepchnąć niektóre ustawy!
            Ahsoka cofnęła się o krok, rozumiejąc jej tok myślenia. Jedi nie łaknęli władzy, byli strażnikami pokoju, pragnęli pomagać, a nie rządzić. Donar Tura chciała wykorzystać swój talent do sterowania innymi – wpłynąć na kilku posłów, ministrów czy innych senatorów i uczynić siebie jedyną panią smutnej, wynędzniałej planety.
            - Mistrz chciał mnie sprawdzić, czy nadaję się na jego uczennice – szepnęła Donar Turia, a jej oczy zapłonęły niepokojącym, niezdrowym plaskiem.
            - Jaki mistrz? – warknęła ostro Ahsoka.
            - Byłaś moim wyzwaniem, Ahsoko, wyzwaniem, które wypełniłam wzorowo.
            Ahsoka poczuła ostrzegawcze pulsowanie z tyłu głowy. Coś – nie… ktoś! – nadciągał, ktoś pełen gniewu… Ahsoka znała tego człowieka, na pewno już go spotkała, ale nie mogła sobie przypomnieć, gdzie. Zbliżał się Sith – tego była pewna.
            - Co prawda, było trochę kłopotów. Ten Anakin, chłopczyk trochę za bardzo węszył. I ten drugi, ale obaj przepadli bez reszty. A ta durna senator na zawsze zapamięta, żeby nie wpychać nosa w nie swoje sprawy.
            Zanim zdumiona Ahsoka zdążyła zapytać o swoim przyjaciół, poczuła ostry, urwany ból w plecach, a potem padła na brzuch od ciosu paralizatorem.
            Zdążyła jeszcze dostrzec, że Donar Turia kłania się wzruszona i uśmiecha czarująco.

            - Mój panie, hrabio… Zrobiłam wszystko, co trzeba było, jak chciałeś.

5 komentarzy:

  1. Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! Sokuś się zakochał! ...
    Sorka, ale musiałam xD No wiesz, ten dreszczyk...
    Uuuaaa... Turia wrażliwa na moc? "Wowowo" - jak to mówi moja koleżanka. Tylko że też ta perfidna suu... snobka... Jestem grzeczna *marzyciel* wybrała Ciemną Stronę?! No tak... Bo jest perfidną snobką... ehhh...
    Auć >.< Zabolało >.< Ahsoka, biedactwo ty moje >.<
    Czekam na kolejny!
    NMBZT

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie planowałam wątków romantycznych >.< (Anidala się nie liczy, bo było tylko raz :D)
      Jakby nie patrzeć, ciemna strona jest bliższa wszystkim władcom. Szybsza, łatwiejsza, prowadząca do władzy.
      Dziękuję pięknie za komentarz i niech moc będzie z Tobą :)
      Wszystkiego dobrego.

      Usuń
  2. Jestem 3, ajć >.< No nic, bo nadrabiam. Mam tyle kart z blogami otworzonymi, że głowa mała. Ogólnie to radujcie się wszyscy! Żałoba po Czasie Honoru już mi przeszła. Chęć do pisania wróciła, bo już o-s nie muszę żadnych pisać. Jak mi się zachce to napiszę, o! Ja nic nie muszę :P Ja tylko muszę dodawać nn i mam nadzieję, że dziś napiszę na zapas 3. Bo tyle się za to nie brałam, że łohohoho.
    Laguje mi kompa, aj >.< Dzięki dziewczyny i chłopaku, strasznie mi to pomaga :P
    Zaczynam komentować ^o^
    Milo, zryty wężu nie sycz na Sokę, bo Ci w jaja kopnę >.> Wgl dziś przeholowałam, 10 godzin spania. Nie mogę tak, bo mi się złe sny śnią, grrr -.- Także, Milo, sycz sobie w jakieś sprawie, ale nie bezpośrednio do Ahsoki, bo będziesz mieć tak lanie, że Turii też się dostanie, więc... w sumie, to dobrze i źle... Matko, mózgu, wyłącz się! Mam Cię dość >.<
    ONA JEST CIĘŻKA?! Przecież to chuderlak! Same kości, a Tobie jeszcze ciężko?! To chyba ty masz małe mięśnie! Że też Ahsoka musiała się w Tobie zakochać... znaczy jeszcze nie wiem, ale mam nad sobą Igę, która wiecznie to śpiewa, więc... ufam Idze, no co? >.>
    Faktycznie, krowa xD Hrabia Dooku to pewnie jest! Każdy Sith to krowa... ale ciiii..., ja tego w taki sposób nie mówiłam xD Ja jestem grzeczna ^-^ Ale Święty Mikołaj tego nie widzi -.-
    Także, tego czekam na kolejny, bo ja chcę wiedzieć: Co stało się z moją siostrą?! I co z Anakinem i Obi-Wanem?! Łer Padme?!
    Rozdział wspaniały ^-^
    NMBZT! <3

    Ciocia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Kiwi :D
      A ja nadal nie widziałam ostatnich odcinków, więc nie spoileruj ;P Chociaż po końcówce szóstego sezonu nic już mnie nie zaskoczy ani nie dotknie.
      Pisz, pisz, przesyłam wenę, chęci i wszystko, czego Ci tam trzeba.
      Nie rozwijam wątku zakochania Soki xp
      Bingo, skarbie, Dooku!
      Święty Mikołaj nic nie słyszy, w liscie powiesz, że chcesz być grzeczna, ale okoliczności Cię blokują. Zawsze powtarzam mojemu tacie, że ja CHCĘ być dla niego miła, ale on mi nie pozwala.
      Dziękuję ci ślicznie za komentarz :*
      Jesteś najlepsza.
      Pozdrawiam i zapraszam ponownie!
      Jaina.

      Usuń
  3. Dziękuję Ci ślicznie za takie miłe słowa :*
    Zbliżamy się powoli do końca, gdzie wyjaśni się, jaki cel ma Donar Turia, jaką rolę gra Ahsoka i czy uda jej się odnaleźć swoich przyjaciół :) Bardzo się cieszę, że Ci sie podobało. Pozdrawiam, ściskam i zapraszam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)