poprzednia część:
Kilkanaście lat później
Smok
przemknął ze świstem ponad chmurami, zakołował i wzbił się jeszcze wyżej, w
stronę zimowego, prawie białego słońca. Powietrze była tak lodowate, że niemal zamrażało
płuca od środka. Chłopiec na jego grzbiecie kulił się, zmarznięty, coraz
mocniej opatulając się brązowym, ogromnym futrem. Oddychał głęboko, czując, że
im wyżej się wznosi, tym większy ogarnia go spokój. Dookoła była tylko lodowata
błękitno-biała pustka, a gdzieś na horyzoncie jarzące koło tak ogromne, że
mogłoby pochłonąć jego, smoka i całą niezmierzoną wodę.
Czkawka
westchnął cicho i pomyślał, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi.
Smok
chuchnął gorącym powietrzem i zapikował w dół tak mocno, że hełm prawie spadł z
głowy chłopca. Pędził z oszałamiającą prędkością, jakby przekroczył wszelkie
granice i pokonał wszelkie ograniczenia. Jeszcze chwila i roztrzaskałby się o
ostre, morskie skały. W ostatnim momencie poderwał się i wyrównał lot, unosząc
się tuż nad wodą.
-
Nie szarżuj tak, staruszku – zachichotał Czkawka, na co smok tylko prychnął i
wypuścił kolejny obłąk gorącego, gryzącego dymu. Chłopiec odważył się puścić
łuski smoka i odchylił delikatnie do tyłu, patrząc na skrzącą się powierzchnię
wody. Wśród lodowych odłamków pływały srebrzyste rybki, tak małe, że ledwo je
mógł je dostrzec. Miał wrażenie, że niektóre patrzą na niego swoimi rybimi,
apatycznymi ślepiami bez wyrazu.
Latanie
było prawdziwą w o l n o ś c i ą. Nagle przestawał istnieć cały świat,
pozostawał tylko on i ogromny, niepokonany smok. Mógł przemierzyć cały ocean,
mógł znaleźć się w każdym miejscu, mógł odkryć to, co dla innych pozostawało jedynie marzeniem. Patrzył na
ziemię z góry, był nagle kimś wyjątkowym, kimś ponad, kimś, kto może wszystko.
Smok
skręcił w lewo i podleciał w stronę skalistej, surowej wyspy. Czkawka
niechętnie przypatrywał się kamienistemu brzegowi, o który z hukiem rozbijały
się spienione fale. Znalazłby dziesięć tysięcy milszych miejsc na odpoczynek,
ale smok najwyraźniej był już zmęczony lotem.
Chłopiec
zsunął się z grzbietu i ostrożnie postawił nogę na wyślizganych, wilgotnych
skałach. Wyspa była malutka. Zdążyłby ją obejść w dwadzieścia minut, może nawet
mniej. Z jednego brzegu widział drugi kraniec, a dookoła ani skrawka zieleni.
Same skały, wyzierające z morza jak zęby.
Zrobił
kilka przysiadów, żeby rozprostować ścierpnięte po długim locie nogi i ziewnął.
Smok skulił się tuż przy brzegu i zmrużył wielkie, złote ślepia. Chyba drzemał.
Pierwszym, czego Czkawka nauczył się przy tresurze smoków, było, żeby nie
przeszkadzać im, gdy śpią. Wtedy dopiero robią się a g r e s y w n e. Wolał
przez tydzień łowić ryby dla maluchów niż spotkać wściekłego smoka.
Przysiadł
na zimnym kamieniu i wparł łokcie na kolanach. Był w paskudnym humorze od
samego rana. Czasami miał dość, że od dziecka otaczały go tylko nieme, ogromne
bestie. Matka, pogrążona w ich świecie, czasem też zapominała, że czasem trzeba
porozmawiać. Nie lubiła mówić i nie umiała słuchać; a gdy tylko pytał, kim był
ojciec, robiła swoją udręczoną, zbolałą minę i temat się kończył.
Czkawka
próbował zapomnieć o dziwnym braku w jego sercu i tęsknocie za czymś, czego
nigdy nie miał. Pilnował małych smoków, latał nad ogromnym oceanem, konstruował
siodła i lejce, ale za każdym razem, gdy zaczynał robić coś mechanicznie, jego
myśli uciekały w stronę innych ludzi, których prawie nie znał. Prawdą było, że
poza matką i smokami nie miał żadnych przyjaciół. Nawet nie widział zbyt wiele
osób w swoim krótkim, nudnym życiu.
-
Czkawka, wybrałam dla ciebie dobre życie – szeptała czasami przepraszająco i
całowała go w czoło z jakimś dziwnym wzruszeniem. Wycierał się z niesmakiem, całkiem
nierozumiejąc, o co jej chodzi. Czuł, że miał wspaniałą matkę, chociaż nigdy
nie maił porównania.
Innym
razem patrzyła, jak połykał zimną zupę rybną i zamykała oczy.
-
Synku, jesteś szczęśliwy? – pytała smutno, jakby ona sama bardzo cierpiała. Nie
lubił takich pytań, bo zaczynał czuć się nieswojo. Czasem zastanawiał się, czy
inne dzieciaki też mają takie problemy ze swoimi rodzicami.
Przyglądał
się szaremu, bezdennemu oceanowi i myślał, co teraz robi matka. Opuścił ich
siedzibę bez słowa, po kolejnej urwanej, ogólnikowej rozmowie o ojcu,
prawdziwym domu i innych ludziach, którzy gdzieś tam – tego Czkawka był pewien –
żyli i być może za nimi tęsknili.
-
Nie męcz mnie już – powiedziała Valka, siadając ciężko na drewnianym krześle. –
Kiedyś zrozumiesz, jak będziesz starszy…
Czkawka
wyszedł. Nie chciał wiedzieć, co zrozumie, a nawet wcale nie chciał r o z u m i e ć. Miał ochotę żyć tak, jak żyją
zwyczajne, pospolite dzieciaki, których matki nie są potężnymi opiekunkami
smoków, jak nazywała samą siebie Valka. Czy też muszą pilnować, żeby małe smoki
nie zjadały sobie nawzajem ogonów? Też mają szansę polatać? Też czują się tacy…
stęsknieni?
Nie
mógł narzekać na swoje życie. Dookoła miał tak wiele kompanów, mógł latać, mógł
tworzyć, mógł być absolutnie wolny. Matka czasami powtarzała, że ma więcej
swobody niż ktokolwiek w jego wieku. Odparowywał wtedy, że umiałby to docenić,
gdyby znał kogokolwiek, kto miał trochę ograniczeń.
Kolejna
fala rozbiła się o skałę i ochlapała smoka. Ten poderwał ogon i spróbował
strzepnąć krople, ale zimno skutecznie go obudziła. Podniósł się ciężko i
obdarzył Czkawkę niechętnym, znużonym spojrzeniem. Valka zawsze powtarzała, że
był to stary, doświadczony smok, którego drażniły podrygi takich młokosów.
-
Nie wracamy jeszcze – zadecydował Czkawka i poprawił kaptur. W niedopasowanym,
ogromnym futrze wyglądał jak ogromny kret, ale płaszcz grzał go niezależnie od
pogody i rzadko przemakał.
Chociaż
wiedział, że w siedzibie smoków czekała na niego przejęta, zmartwiona Valka,
nie mógł jeszcze wrócić. W głowie miał za dużo pytań o swojego ojca, o swoją
rodzinę, próśb, żeby pokazała mu miejsce, skąd pochodziła. Wgramolił się na
grzbiet smoka i położył na szyi, żeby nie spaść przy gwałtownym starcie.
Smok
wzbił się w powietrze, rozchlapując lodowatą wodę. Zabił gwałtownie skrzydłami
i wzleciał tak wysoko i tak szybko, że Czkawka poczuł, że skóra schodzi mu z
czaszki. Wskazał gdzieś na horyzont i nakierował smoka na miejsce, gdzie – jak mu
się zdawało – widział jakiś niekształtny, zamazany ląd.
Ostry,
porywisty wiatr dął mu w twarz i szarpał krótkie, nierówno przycięte włosy.
Musiał mrużyć oczy, by zobaczyć nieznaną mu wyspę. Nigdy wcześniej nie doleciał
tak daleko i czuł, że czeka na niego coś wyjątkowego. Ach! Gdyby tak odkrył
jakiś nowy gatunek smoka albo znalazł inne gniazdo. Mama na pewno by się
cieszyła, a chciał jej wynagrodzić swoje nagłe wyjście.
Smok
opadł lekko na polanę pomiędzy drzewami. Czkawka ściągnął futro i przerzucił je
przez grzbiet smoka, rozglądając się ciekawie. Dookoła były tylko wysokie,
grube dęby z powykrzywianymi korzeniami, które tworzyły rodzaju toru przeszkód
na ścieżce. Czuł zapach wilgotnej trawy i żywicy. Tutaj, na lądzie, za ścianą z
drzew, było dużo cieplej niż na otwartej przestrzeni, gdzie wiatr hulał w
najlepsze.
-
Ładnie tu, co? – rzucił to smoka, ale ten przejawiał taką samą chęć do rozmowy
jak jego mama.
Pod
stopami czuł szeleszczące liście, krótkie, łamliwe gałązki i jakieś dziwne,
wysuszone owoce przypominające kształtem orzechy. Przez korony drzew
przedzierało się nieśmiało słońce, które nagle wydało się Czkawce ciepłe,
jesienne i miłe jak pocałunek matki, zupełnie inne niż to skrzące koło nad
szarym bezmiarem oceanu.
Obszedł
polanę dookoła, brnąc z złoto-brązowych liściach. Zastanawiał się, czy znajdzie
tu jakieś smoki. Wydawało mu się idealnym miejscem na gniazdo – ciepłe, pełne
zakamarków do ukrycia, a woda i ryby dość blisko, by polować na nie każdego dnia.
-
Rozejrzyjmy się trochę!
Czkawka
uwielbiał nowe miejsca. Odkąd nauczył się sam latać na smokach, przemierzał
okoliczne wyspy i zwiedział je za każdym razem, gdy dopadała go nuda. Z zasady
unikał ciemnych, groźnych lasów, bo nie należał do chłopców, którzy kochali
chojrakować, ale był zwyczajnie ciekawy świata. Smoki były fascynujące, świat
był fascynujący, ludzie były fascynujący – chciał znać to wszystko.
Nagle
usłyszał jakiś stukot. Przywarł do ciepłego, pachnącego siarką cielska smoka i
czekał, próbując wychwycić każdy, nawet najcichszy, dźwięk. Wilki? Niedźwiedź?
A może, odpukać!, dziki? Smok wydawał się spokojny, usiadł przy drzewie, przymknął
oczy i dyszał we włosy Czkawki.
Dźwięk
nie ustawał. Czkawka próbował go rozpoznać; był już pewien, że to nie dzikie zwierzę. Nauczył się, że nieoswojone smoki potrafią być naprawdę niebezpieczne, a
jeszcze gorsi mogliby być kłusownicy, którymi tak straszyła go matka. A gdyby
to był ktoś… ktoś w jego wieku, z kim mógł porozmawiać, kto nie zionie ogniem,
kto nie poświęca całego czasu na dbanie o smoki.
Ostrożnie
przeszedł przez polanę i schował się za grubym, potężnym dębem.
Między
drzewami stał anioł. Czkawka rozdziawił usta i oniemiały wpatrywał się w
długie, jasne włosy zaplecione w niestaranny, luźny warkocz, w piękną,
zaróżowioną buzię, w miedzianą opaskę na czole, w kolczastą spódniczkę i
zdobione naramienniki. Nigdy wcześniej nie widział równie pięknej dziewczyny
(właściwie, niewiele ich w ogóle widział). Z daleka nie widział za dobrze, ale
mógłby przysiąc, że przy tak obłędnych oczach chowały się nawet gwiazdy.
Anioł
nawet go nie zauważył, tylko zamachnął się i wykonał serię ostrych cięć
toporem. Czkawka cofnął się zaniepokojony. Może niewiele wiedział o świecie,
ale pięknie, zniewalające anioły raczej nie zabijały powietrza gigantycznymi
toporami. Za każdym razem, gdy dziewczyna podnosiła broń, miał wrażenie, że nie
wytrzyma ciężaru i złamie się w pół.
Ćwiczyła
szybko i precyzyjnie, zupełnie, jakby robiła to od dawna. Czkawka pomyślał z
zażenowaniem, że chyba nie dałby rady dźwignąć chudymi ramionami tak ciężkiej
broni. Włosy anioła unosiły się i opadały w rytm jej ruchów, grzywka niesfornie
podskakiwała, a rumieńce nabierały kolorów.
-
Jaka ona piękna – sapnął Czkawka.
Nigdy
wcześniej nie rozmawiał z obcym. Oboje z matką nauczyli się milczeć i pracować
w ciszy, ale on tak strasznie marzył, żeby poznać świat innych ludzi. Jak żyją,
co jedzą, gdzie polują… Patrzył jak zahipnotyzowany na anioła i zdecydowała, że
dzisiaj jest właściwy czas, żeby stworzyć nowe znajomości.
Wrócił
szybko do smoka i podrapał łuskowatą, ciepłą głowę.
-
Hej, hej! Pobudeczka!
Smok
niechętnie otworzył jedno oko i dmuchnął gorącym powietrzem na twarz Czkawki.
Chłopak zakrztusił się, przyduszony nieprzyjemnym dymem.
-
Spokojnie, kolego! Słuchaj, leć gdzie chcesz! Albo sobie śpij. Ja znikam, a ty
po prostu bądź tu wieczorem i wrócimy do domu… Rozumiesz?
Smok
znów dmuchnął i zapadł w sen. Czkawka uśmiechnął się, zastanawiając się, jak
stary musi być jego przyjaciel, skoro najchętniej całe dnie drzemałby w słońce.
Odetchnął głęboko. Zastanawiał się, jak powinien zagadać do anioła.
Wrócił
do swojego dębu. Anioł najwyraźniej się zmęczył, bo nie słyszał już świstu, z
jakim topór przecinał powietrze. Przykucnął i patrzył.
Dziewczyna
siedziała na potężnym korzeniu i oddychała głęboko. Ręce miała skrzyżowane,
jedną nogę zarzuciła na drugą, a oczy przymknięte. Czkawka pomyślał, że ma tak
cudownie rozmarzoną minę, jakby śniła najmilszy sen świata. Chciał ją narysować.
Pochylił
się i nacisnął kolanem na suchy patyk. Trzask wyrwał anioła z zamyślenia.
-
Kto tam?! – wrzasnęła, sięgając po broń.
Czkawka
ostrożnie się podniósł. Chciał poznać anioła, ale niekoniecznie siłę rażenia
jej topora. Powoli wyszedł
zza drzewa i uśmiechnął się w najgłupszy z możliwych sposobów.
-
Cz..cześć.
_____________________________
I jest. Druga część opowiadania o Czkawce wychowanym wśród smoków.
Poprzednia była w czerwcu, więc trochę czasu minęło.
Następna na pewno szybciej :)
A już niedługo crossover Kraina Lodu/Strażnicy Marzeń
_____________________________
I jest. Druga część opowiadania o Czkawce wychowanym wśród smoków.
Poprzednia była w czerwcu, więc trochę czasu minęło.
Następna na pewno szybciej :)
A już niedługo crossover Kraina Lodu/Strażnicy Marzeń
Super. ;)
OdpowiedzUsuńBiedny Czkawka. Taki samotny i zagubiony. Żal mi go, ale na szczęście ma jeszcze smoki.
Mam nadzieje, że Astrid polubi Czkawke i razem odnajdą Szczerbatka. Oby chłopak zaraził ją miłością do smoków.
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
Czkawka będzie próbował wkręcić się do wioski, ale nie będzie to takie proste :) Dla wszystkich będzie obcy i podejrzany. Szczerbatek pojawi się prawdopodobnie dopiero za kilka rozdziałów... myślę, że za dwa-max trzy. Serdecznie dziękuję za komentarz :* Pozdrawiam!
UsuńDzień dobry ^^
OdpowiedzUsuńJej, jak ty cudownie piszesz! Od razu, po pierwszych zdaniach zachwycił mnie Twój sposób pisania!
Te opisy, gry słów, płynność… tego właśnie szukałam w Internetach! :D
Co do fabuły, zaintrygował mnie ten wątek. Bo w sumie różne są wersje, ale o tym, że Czkawka dopiero co poznaje Astrid jeszcze nie widziałam. Zakończyłaś w takim momencie… jak tu nie czekać na kolejny rozdział? :D
Pisz szybko :)
Pozdrawiam ~
Och, dziękuję bardzo :) Miło mi i strasznie się ciesze, że Ci się spodobało.
UsuńPrzerzucając Czkawkę do Valki, miałam problem z paroma szczegółami. Jak poznaje Astrid, czy zna Berk i wreszcie jak doprowadzić do zranienia Szczerbatka, skoro Czkawka nie chce zabijać smoków, by stać się kimś ważnym... W następnym rozdziale Czkawka po raz pierwszy zobaczy Berk.
Dziękuję bardzo za opinię i zapraszam ponownie ^^
Kolejny rozdział w połowie października (?)....
Pozdrawiam.
Dzień dobry ^^
OdpowiedzUsuńJej, jak ty cudownie piszesz! Od razu, po pierwszych zdaniach zachwycił mnie Twój sposób pisania!
Te opisy, gry słów, płynność… tego właśnie szukałam w Internetach! :D
Co do fabuły, zaintrygował mnie ten wątek. Bo w sumie różne są wersje, ale o tym, że Czkawka dopiero co poznaje Astrid jeszcze nie widziałam. Zakończyłaś w takim momencie… jak tu nie czekać na kolejny rozdział? :D
Pisz szybko :)
Pozdrawiam ~
Dzień dobry ^^
OdpowiedzUsuńJej, jak ty cudownie piszesz! Od razu, po pierwszych zdaniach zachwycił mnie Twój sposób pisania!
Te opisy, gry słów, płynność… tego właśnie szukałam w Internetach! :D
Co do fabuły, zaintrygował mnie ten wątek. Bo w sumie różne są wersje, ale o tym, że Czkawka dopiero co poznaje Astrid jeszcze nie widziałam. Zakończyłaś w takim momencie… jak tu nie czekać na kolejny rozdział? :D
Pisz szybko :)
Pozdrawiam ~
Hej!
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny - nie, żeby to kogoś miało zdziwić. Nie mam pojęcia, skąd ty bierzesz pomysły na te wszystkie opisy, ja z trudem kreślę o czymś jedno zdanie. Czytając o Czkawce, naprawdę widzę Berk, przejrzyste niebo i chłopca na smoku, jesteś w tym naprawdę dobra.
Mam prośbę - to nic ważnego, serio, jak jesteś zapracowana, to możesz to zignorować (brzmi tak, że człowiekowi robi się mnie żal? Hm, będę jeszcze musiała nad tym popracować, bo naprawdę to nic ważnego). Kiedy patrze, jak piszesz, to nie mogę wyjść z podziwu. Też mam bloga, ja i moja koleżanka, tyle tylko, że nie mam pojęcia, czy to jest czegoś warte. Gdybyś mogła na to rzucić okiem ( kronikiroduvale.blogspot.com - jest tam tego z czternaście rozdziałów, bo piszę dosyć krótko, jakbyś już znalazła czas, to przeczytaj jeden, reszty nie warto, chodzi mi głównie o styl), byłabym bardzo wdzięczna.
Jeszcze jedno - piszę jako "Anonimowy" nie dlatego, że się wstydzę blogu, czy siebie, czy coś w tym stylu, tylko dlatego, że jestem jednym, wielkim informatycznym zerem. Potrzebowałam lat, żeby się nauczyć, jak zrobić folder, a co dopiero, żebym się domyśliła, co tutaj oznaczają te wszystkie tajemnicze skróty (AIM? URL? Wiem, co to Konto Google... pozornie. Możliwe, że nie wiem, więc piszę tak dla świętego spokoju).
I tak, wiem, że mogłam to wszystko streścić w jednym zdaniu - ale ja tego po prostu nie potrafię.
Pozdrawiam
Maddy V.
Witaj :)
UsuńJejku, aż się speszyłam, gdy czytałam Twoją opinie :) Bardzo dziękuję i miło mi, że moje bazgroły się podobają.... Bardzo mi miło, a jednocześnie trochę się zawstydziłam, bo... (elokwentna jestem jak neandertalczyk, cholera -,-). Ślicznie dziękuję, każdy komentarz to ogromna motywacja i satysfakcja :) i postaram się, żeby następny rozdział też był jak najlepszy.
Zapracowana? Haha :D Teoretycznie, powinnam być zapracowana, bo w końcu trzecia klasa i dostałam już jedynkę z geografii (co to w ogóle za pomysł, żeby odpytywać we wrześniu?!), ale i tak oglądam po raz któryś odcinki Chirurgów, które znam na pamięć... Zdecydowanie nie jestem zapracowana ^^'' A wracając do tematu, na pewno zajrzę. Już się ucieszyłam, bo naprawdę uwielbiam Huntik i Dante jest w porządku, dlatego już przeczytałam pierwszą część i na pewno przeczytam wszystkie kolejne :) Nie wiem, czy jestem właściwą osobą do wyrażania opinii, bo nie bardzo znam się na rzeczy, ale jak wszystko przeczytam to na pewno naskrobię parę słów :) Zaraz biorę się za czytanie :D
Hmmm... Przyznam się szczerze, że dla mnie większość z tych skrótów to też jedno wielkie "o co chodzi...?" Jeśli jesteś zalogowana do swojego konta google albo bloggerowego, to Twój nick powinien być ustawiony automatycznie w "odpowiedz jako". Jest też opcja druga, gdzie wystarczy kliknąć na nazwa/adres url i okienku, które wyskoczy wklepać nick i, można, dodatkowo link do swojego bloga (tam, gdzie url).
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam, Jo :)
To może zacznę od błędu, bo to raczej błąd: "Czkawka próbował go rozpoznać, ale był już pewien, że to nie dziki zwierzę" - nie dzikie zwierzę? Dobra, a niech będzie, że się czepiam, mogłabyś napisać ile lat później dzieje się akcja. Bo zabrzmiało to trochę chaotycznie jak Czkawka się odezwał, przed chwilą przeca był bobasem. Mogę jeszcze napomknąć o tym, że rozdział jest okej, tyle że jest krótszy od prologu, a powinno być chyba na odwrót, nie? Jeśli Cię uraziłam to przepraszam, ale powiedziałaś, że znosisz wszelką krytykę...
OdpowiedzUsuńCo Ty! Żadne "uraziłaś", wręcz przeciwnie - jestem naprawdę szczerze wdzięczna za wszelką krytykę i już naniosłam poprawki, a na drugi raz będę pamiętać, żeby sygnalizować takie przeskoki w czasie. Jeśli chodzi o te różnice w długości, to zrezygnowałam z prologu i całość jest już po prostu - rozdział I, rozdział II.... Także dziękuję Ci serdecznie za komentarz i wszystkie uwagi, wzięłam sobie do serca i zapamiętam :) Pozdrawiam ^^
UsuńSUPER EXTRA :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńtego sie nie da opisac wiec powiem AWESOME (sory ze tak pisze ale pisze z komy )nie moge się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuń~Ąuna_x_Kirito~
Heh, i ja zawsze mam problem z pisaniem na komórce komentarzy, preferuje tradycyjną klawiaturę :) Dzięki śliczne za komentarz!
UsuńTo niesamowite! Żeby wpaść na taki pomysł, trzeba mieć głowę nie od parady. Poza tym jak widzę po mnóstwie opowiadań baardzo lubisz pisać i równie dobrze Ci to wychodzi.
OdpowiedzUsuńPo pierwszym rozdziale nie wiem czemu, ale byłem przekonany że to koniec, taki szorcik i tyle. No ale na szczęście myliłem się :)
Jest mega!
Pozdrawiam ;)
Rumienię się, cholera, autentycznie się rumienię. Owszem, lubię pisać, coś tam sobie skrobać, ale jeszcze prawie nic nie umiem, ciągle zaczynam się uczyć.
UsuńNie, to opowiadanie co prawda nie będzie długie, ale będzie miało paręnaście rozdziałów. Pozdrawiam i pięknie dziękuję :)
Jeśli to jest "dopiero się uczenie" to ja nie wiem jak wygląda pisanie już... po "dopiero się uczeniu"... Dla mnie to jest opowiadanie (i styl pisania) z wyższej półki.
Usuń