Menu

20 stycznia 2014

Gonitwa III (Gwiezdne Wojny)


         Świadomość powróciła nagle, przynosząc ze sobą tysiące igieł bólu wbijających się w uszkodzoną skroń. Z początku była zamglona i ciemna, przysłonięta strachem i gniewam na samą siebie za brak siły do walki, ale po chwili myśli znów stały się  jasne i swobodne. Ciało Ashoki pozostało bezwładne, ciągnięte za ramiona przez dwóch postawnych strażników w czarnych szatach z zakrytymi twarzami, ale umysł pracował na najwyższych obrotach, rozpaczliwie szukając wyjścia z przedziwnej sytuacji.
         Spróbowała wybadać w Mocy, co się dzieje. Dwoje strażników, którzy ją trzymali, wydawali się być silni i wysocy, prawdopodobnie dysponowali bronią, z którą spotkanie nie było ani odrobinę przyjemne. Przed nimi szedł ktoś jeszcze, ktoś zamroczony i nie w pełni sił, na swój sposób znajomy... Ahsoka wytężyła wszystkie zmysły i rozpoznała tą samą Twi’lekankę, którą poprzednio pobiła. Każdym nerwem czuła jej wściekłość i chęć odegrania się za szybką, niesprawiedliwą walkę, która najpewniej ośmieszyła ja w oczach popleczników.
         Szukała mistrza, który mignął ją gdzieś w barze, ale bezskutecznie, zupełnie jakby – będąc w tych korytarzach, które prowadziły do jej pokoju – nie mogła do odszukać. Przez moment pomyślała, że może był tylko wytworem jej zmęczonego umysłu, w o którym zapłonęły resztki nadziei. Tylko złudzenie, westchnęła. Jestem sama.
         Rezygnacja na pewno rozgniewałaby Rycerzyka, pomyślała i w tej samej chwili podjęła decyzję. Musiała się uwolnić. Tak, jak zawsze, działała pod wpływem chwili, nawet nie przyszło jej do głowy, co zrobi, gdy już pozbędzie się dziwnych strażników, ochroniarzy czy czym tam byli dwaj prowadzący ją przez korytarze. Nawet jeśli odrobina rozsądku, którą ostatnimi czasami Anakin Skywalker niestrudzenie wyplewiał, podpowiedziała jej, żeby przemyślała wszystko, bardzo szybko zignorowała cichy głos, zagłuszonym zewem adrenaliny.
         Wyrwała się i skoczyła do tyłu, lądując pięć metrów dalej. Zastałe mięśnie zabolały, a stawy pyknęły w geście gniewnego protestu, ale zignorowała chwilą słabość. Póki miała przewagę zaskoczenia, walka była jej.
         - Hegh! – zdumiony strażnik sięgnął po blaster, ale była szybsza. Kopnęła w jego nadgarstek, miękko lądując na ziemi i już miała podciąć nogi, gdy złapał ja za ramię i rzucił o ścianę jak szmacianą lalkę. Wyhamowała na moment przed upadkiem.
         - Chodź tu, mała! – Twi’lekanka zaryczała wściekłe i ruszyła. Ashoka sięgnęła w moc, próbując jej wyrwać blaster, ale bez skutku, jedynie zachwiała lufą. Oddała kilka strzałów, ale chybiła: pocisk minimalnie minęły brzuch Ahsoki i wypaliły dziurę w pobliskiej ścianie. – Pożałujesz!
         Strażnik próbował ją odciągnąć i obezwładniać, ale silnie kopnięcie w szyje skutecznie odebrało mu oddech. Nie ustąpił, spróbował wykręcić jej rękę i jednocześnie sięgnął po paralizator. Ahsoka poczuła, że ogarnia ją panika: jeśli teraz pozwoli im się schwytać, straci szansę na ucieczkę.
         Zmusiła się, by czerpać z Mocy jak najwięcej. Wiedziała, że zapłaci cenę za korzystanie z ogromu potęgi, jaką kryła Moc, ale teraz ważniejsza była dla niej upragniona wolność: odrzuciła trójkę od siebie, znosząc palący ogień, który nagle zaczął trawić całe jej wnętrze.
         Czuła, że Moc ją wypełnia: przyspiesza krążenie krwi i napina każdy mięsień. Miała wrażenie, że ktoś podpalił ją od środka, a żywy płomień raz po raz smagał jej narządy. Pojawiło się znajome łaskotanie w okolicach serca i chciwość, żeby sięgnąć po jeszcze więcej.
         Z pomocą Mocy uśpiła całą trójkę: strażnicy padli, ale Twi’lekanka nie dała sobie grzebać w umyśle. Być może była nie w pełni sił, po tym, jak Ashoka rozwaliła jej głowę, ciskając o ścianę, ale wciąż pozostawała niebezpiecznym wrogiem.
         Ahsoka delikatnie drżała, wyprowadzona z równowagi ogromem Mocy, który krótką chwilę płynął w jej żyłach. Wiedziała, że jej ciało jej teraz starsze o kilka miesięcy, a gdyby pozostała dłużej albo sięgnęła po więcej, liczba przerosłaby do kilku lat, albo nawet więcej. Wszystkie włoski na karku stały dęba, a pot spływał po całej twarzy.
         - Dalej – wychrypiała Twi’lekanka, stając w pozycji bojowej. Ahsoka zdawała sobie sprawę, że, choć silniejsza mocą, fizycznie jest łatwa go zgniecenia i schwytania. Musiała za wszelką cenę uniknąć bezpośredniego ataku, przekonać przeciwniczkę, że jest w pełni wyszkolona, zmusić, by ta – błędnie – założyła, że Togrutanka wie, co robi.
         Sięgnęła w Moc, delikatnie, tak, jakby Moc była przyjacielem, a nie najemnikiem, od którego wyciąga się pomoc niemal siłą, płacąc wyczerpaniem i słabością. Dyskretnie uniosła rękę za plecami i przywołała do siebie broń porzuconą przez jednego z strażników. Rycerzyk zawsze powtarzał, że ślepiec ma lepszego cela od niej, ale w tej chwili blaster był jej jedyną szansą.
         - No, co, dziecinko, strach cię obleciał?
         Ahsoka zebrała w sobie resztki sił, przekoziołkowała i uderzyła. Twi’lekanka łatwo sparowała jej cios, wykręcając rękę, nieświadoma, że dziewczyna może w każdej chwili strzelić. Chciała zmusić ją do położenia i poddania, ale Ahsoka była szybsza: wyszarpała nadgarstek i kolanem uderzyła w górną część uda. Przeciwniczka jęknęła, ale nie dała się osłabić: w ręce już trzymała blaster.
         - Teraz – szepnęła Ahsoka i strzeliła. Chybiła, ale strzał oparzył Twi’lekance nogę. Była zbyt zdumiona nagłym atakiem, żeby dotarł do niej ból, ale przyklękła na jedno kolano, złamana i ranna. Ahsoka nie miała czasu na użalanie: złapała blaster przeciwniczki i rzuciła się pędem, ponownie pozbawiona plan.
         Anakin powtarzał, że logika Ahsoki nie kieruje się żadnymi przyjętymi zasadami, ba, nie był pewien, czy przypadkiem jego nierozgarnięta padawanka po prostu robi to, co akurat wyda jej się najodpowiedniejszą opcją. Przyznał kiedyś, że gdyby Togrutanka miała go ratować, wolałby oddać się Sithom niż zdać na jej pokręcony instynkt.
         - Stój...! – wrzasnęła Twi’lekanka,
         Uszkodzona noga rujnowała jej równowagę, ale złapała Ahsokę za barki i ściągnęła na dół. Poleciała w tył, uderzając plecami o podłogę tak mocno, że całe powietrze wyparło z jej płuc. Nie mogła złapać oddechu, myślała, że zaraz wypluje umęczone płuca. Twi’lekanka przygwoździła ją do ziemi, drugą ręką sięgając po kajdanki. Dyszała, chuchając w twarz przegniłym, przesyconym ale oddechem.
         - Puszczaj! – Ahsoka nie zamierza dać się pokonać. Poderwała się do góry, uderzając głową w szczękę Twi’lekanki. Coś chrupnęło. Kobieta zachwiała się na nogach, a Ahsoka dostrzegła coś, co wcześniej – jak przystało na kogoś działającego w myśl złotej zasady „Rób, nie myśl” – całkowicie zignorowała.
         Strzały, które wcześniej oddali strażnicy, wypaliły w ścianie dziurę. Niewielką, bo zaledwie pół metrową, ale wystarczającą, by się przez nią przecisnąć. Ahsoka dopadła jej w trzy sekundy, zdając sobie sprawę, że przed nią roztacza się wolność. Korytarz najpewniej biegł zaraz przy zewnętrznych ścianach budynku, była na obrzeżach całej posiadłości. Za otworem czekała jakieś biedna dzielnica robotnicza.
         Ahsoka nie myślała dłużej, zresztą, nie miała w zwyczaju, podobnie jak jej mistrz, rozważać raz podjętej decyzji. Niech się dzieje co chce, przecież Jedi są fizyczną postacią Mocy, a Moc zawsze jest w sojuszu ze swoimi rycerzami. Odetchnęła i skoczyła.
         Przez moment była dziko, cudownie wolna. Czuła, jak wiatr wdziera się pod jej ubranie, chłosta pomarańczową, poobcieraną skórę i oczyszcza umysł z resztek usypiającego narkotyku. Był gorący i gorzki, przesiąknięty spalinami, a jednak doznała tego szalonego poczucia braku ograniczeń.
         Zamortyzowała upadek Mocą, ale kolana i tak strzyknęły ostrzegawczo.
         Miała szczęście, że wokół było pusto: ani żywej istoty, a nawet jeśli ktoś kręcił się w pobliżu, zniknął natychmiast. Ahsoka miała wrażenie, że powietrze jest aż ciężkie od lęków mieszkańców. Rozejrzała się po okolicy.
         Dookoła niej rozciągała się brudna, wilgotna ulica. Wszędzie wznosiły się niewielkie kamienice z przyciemnionymi, niewielkimi oknami, odrapanymi, pomazanymi ścianami. Rynsztokiem płynęły ścieki, a w każdym zakamarku walały się śmieci i niepotrzebny złom. Prawie czuła, że powietrze przesyca. Oprócz lęku, powszechna niechęć i bieda. Chyba głód.
         Prawie pożałowała, że nie dała się zaprowadzić. Być może logiczniej byłoby dowiedzieć się, po co została porwana i grać na zasadach przeciwniczki, ale nie, ona wolała działać po swojemu. Anakin pewnie powiedziałby, że to kolejny przykład, że „ma poprzestawianie w łebku”.
         Usłyszała krzyki niedaleko, jakby z góry. Pospiesznie ruszyła w stronę jednego z budynku, przylgnęła do ściany i przeczekała, aż oddział czarno ubranych strażników przebiegnie kilka metrów dalej. Prawdopodobnie został wysłany za nią, ale niczego nie mogła być pewna.
         Mniej więcej tak Ahsoka wyobrażała sobie okryty złą sławą poziom 1313 na Coruscant, gdzie Anakin nie pozwalał jej chodzić, a nawet groził kilkugodzinnym nieustannym treningiem i wiecznym szlabanem za samo zbliżenie. Senator Padme Amidala niejednokrotnie powtarzała jej, że w ten sposób Anakin okazuje uczucia, tak działa, gdy się o kogoś boi, zamiast okazać troskę – wpada w złość, bo czegoś nie kontroluje. „On taki już jest” – mówiła, a ciepły uśmiech krążył po kącikach jej ust. Ahsoka czasem zastanawiała się, czemu jej mistrz tak zabiega o misje z panią senator, które zawsze były tak usypiająco nudne i polityczne, i czemu ona zachowuje się, jakby znała go na wylot, ale nigdy nie szukała odpowiedzi.
         Idąc wąską uliczką, zauważyła, że domy wyglądają jakby zaraz miały runąć. Niektóre podpierały metalowe konstrukcje, ale większość była zdana na łaskę żywiołów. Ahsoka podejrzewała, że każda burza rujnowała i tak już biedną dzielnicę. Zresztą, ściany wyglądały na wykonaną z cienkiej płyty kartonowej, podobną do tej na pudełka, w które klony pakowały broń. Im dalej szła, tym więcej niepokoju wyczuwała. Tutejsze istoty nie lubili obcych i nie lubiły siebie nawzajem, zbyt skupione na utrzymywaniu się przy życiu.
         Życie biedaka znała tylko z opowieści i krótkich misji na blokowanych, uwikłanych w dawno rozpoczęte w Wojny Klonów planetach. Poznała w życiu ludzi, dla których każdy dzień był usilnych wyciąganiem ust poza wodę, byle tylko zaczerpnąć oddechu i przetrzymać jeszcze miesiąc, dzień, godzinę; na dole stale działa jakaś siła, ciągnie w dół, tłamsi i odbiera wszelką nadzieję, a skoro ona umrze, już nic nie ma.
         Nic dziwnego, że właśnie w takich środowiskach rodzili się ludzie silni, pogardliwi i nieszczęśliwi. Jej mistrz zwykł mawiać, że z niewolnictwa i z biedy nie można się wyrwać, zakorzenia w człowieku gniew, którego nie da się potem wyplewić. Ciągnie się za nim przez resztę życia i daje o sobie znać w snach. Wiedziała, że mówił o samym sobie, ale nie pytała, świadoma, że temat może być za bardzo bolesny. 
         Jej priorytetem było w tej chwili odnalezienie kogoś, kto mówi w basic i dowiedzenie się jak najwięcej o tej „zaplutej dziurze”. Ulice świeciły pustkami, a im dalej szła – tym bardziej brudna i nędzna stawała się okolica.
         Nagle zza roku wyskoczyła paskudna, czteronożna istota. Dyszała i pluła śliną na wszystkie strony, rozejrzała się nerwowo i zamerdała, czymś, co mogło być uciętym ogonem. Cały jej grzbiet pokrywała gęste sierść, ale łapy miała zakończone ostrymi pazurami. Ahsoce zdawało się, że w zębach ściska kawałek suszonego mięsa.
         - Gos’he!
          Ahsoka obejrzała się gwałtownie, słysząc dziecięcy głosik. Zza jednego z niższych domów wysunęła się wysoka, chuda dziewczynka w przydużych spodniach. Wyciągnęła w stronę potworka rękę i gestem przywołała go do siebie.
         - Stój! – jakiś strażnik wybiegł zza tej samej ulicy, gdzie wcześniej pojawiła się tamta brudna istota. Szedł wojskowym, wyćwiczonym krokiem, ale nawet podkute, ciężkie buty ślizgały się na ściekach i wymiocinach ulicy. – Twój zwierzak ukradł cholerne mięso!
         - Jest głodny – odparowała dziewczyna, pozwalając zwierzęciu zniknąć. – Jak wszyscy!
         - Kradzież jest kradzieżą! – burknął strażnik. – Jako właścicielka musisz zapłacić.
         Ahsoka widziała, że twarz dziecka wykrzywia się, ale dziewczynka nawet nie uniosła ręki, by sięgnąć po monety. Być może nawet nie miała żadnych pieniędzy.
         - Skoro wielce szanowna pani premier kradnie nasze  pieniądze, czemu my mamy być inni?
         - Czy wiesz, że za obrazę premier... – zaczął strażnik, ale dziewczynka śmignęła między jego nogami i rzuciła się biegiem przez ulicę. Ahsoka natychmiast skryła się bardziej w cieniu, ale mała nawet nie zwróciła na nią uwagi.
         Strażnik strzelił. Dziewczynka, co prawda była szybsza, i strzał zgasł na ulicy metr za nią, ale Ahsoka i tak pobladła. Zawsze wierzyła, że służby porządkowe miały bronić słabszych, a nie strzelać do małych dzieci. Nie pozwoliła oddać kolejnego strzału, sięgnęła w Moc i wyrwała strażnikowi blaster.
         - Co jest, do cholery!? – wrzasnął. Broń powędrowała w powietrzu prosto do jej ręki. Jednym ruchem kciuka przestawiła system na ogłuszenie i strzeliła prosto w głowę strażnika. Pierwszy raz w życiu nie minęła celu przynajmniej o pół metra, Rycerzyk może pękać z dumy. Mężczyzna zachwiał się i upadł twarzą w brudną kałużę.
         - Nieźle – usłyszała za plecami.
         Odwróciła się, gotowa do odparcia ataku, ale ujrzała tylko smukłą, małą twarzyczkę tamtej dziewczynki. Zerkała na nią okrągłymi oczkami o pionowych źrenicach i uśmiechała się z zadowoleniem. Na rękach trzymała to samo zwierzę, które było przyczyną całego zamierzania. Ahsoka skrzywiła się lekko, kompletnie nie rozumiejąc udomowienia. Zbyt wiele zwierząt w Galaktyce wykształciło zdolność samodzielnego myślenia, więc trzymanie jakiejś istoty przez inną wydawało jej się odrobinę dziwne, choć w wielu kulturach było bardzo powszechne.
         - Słuchaj, dzieciaku – Ahsoka westchnęła cicho. – Ja pomogłam tobie, ty pomożesz mnie.
         - Się wie – dziecko mrugnęła pogodnie, znów zaskakując Ahsokę. Wśród wyczuwalnej niechęci, nie spodziewała się spotkać kogoś skorego do niesienia pomocy. Może Mistrz Yoda słusznie zachwycał się umysłami dzieci. – Każdy kto stawi się premier ma u mnie plus! – odparła, ale Ahsoka wyczuwała, że ściszyła trochę głos, jakby w obawie, że nie powołane uszy zauważą jej bunt, czy cokolwiek chciała pokazać.
         - Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem? – Ahsoka uniosła brwi na taką wysokość, że cała jej czoło pokryły poziome zmarszczki.
         - Nie do końca – dziewczynka pokręciła głową. – Ale czasem ja i wróg mojego wroga możemy się sprzymierzyć dla obopólnych korzyści.
         - Rozumiem – mimo wszystko, twarz Ahsoki rozjaśnił uśmiech. Tak jak Anakin, ceniła w ludziach szczerość i brak przesadnej kurtuazji. Dziewczyna dała jej do zrozumienia, że jeśli umowa przestanie jej odpowiadać, sprzeda ją bez mrugnięcia okiem, takie prawo, działające w obie strony. – Chodź ze mną, tu jest zbyt wiele... oczu.
         Ahsoka niepewnie ruszyła w jeszcze ciemniejsze zakamarku ulicy. Nie czuła złych intencji dziecka, ale słyszała kiedyś o wykorzystywaniu nieletnich do wabienia przynęt dla gangów. Na wszelki wypadek złapała jakiś krótki pręt, wystarczający, by w razie potrzeby rozłupać czyjąś czaszkę, i schowała za pasem.
         - W ogóle, jestem Sania – dziewczynka uśmiechnęła się, błyskając małymi ząbkami w podekscytowanym uśmiechu. Złapała nową towarzyszkę za rękę i przylgnęła policzkiem do jej ramienia. Dopiero teraz Ahsoka zauważyła, że małolata sięga jej zaledwie do połowy przed ramienia. Kulała lekko na lewą nogę, co starała się ukryć skocznym, lekkim krokiem.
         - Ahsoka – odszepnęła, błądząc wzrokiem po szpetnych budynkach.
         – Wiesz, że pierwszy raz ktoś otwarcie sprał strażnika? – spytała niby od niechcenia, a Ahsoka poczuła, że robi jej się niedobrze. Cudownie. Nie dość, że nie wie, gdzie jest, to jeszcze podpadła lokalnym władzom. Rycerzyk miał rację, że rzadko pozwalał jej jeździć na samodzielne misje, przecież dałaby się poszlachtować przy pierwszej okazji. 

9 komentarzy:

  1. Przemyślenia o Anidali (Anakin+Amidala) Są boskie <3 Miłość tego Jedi i tej o to Pani Senator jest interesująca i piękna ^^
    Te opisy tego bicia się i w ogóle są...aż...nie mogę się wysłowić. Nie mam na to odpowiedniego synonimu. Oddałabym wszystko by pisać tak samo pięknie jak ty. Na serio.
    Nie pamiętam czy to jest jak Ona już odeszła z Zakonu ale chyba tak. I chciałabym Ci zwrócić uwagę. Bo jeżeli jest po tym jak odeszła to na Kiros w 4 sezonie Obi-Wan jej powiedział, że był wraz z matką niewolnikami i sam powiedział jej na Zygerii, że jego matka została sprzedana na takim targu niewolników jak tamte, które znajdowały się na Zygerii ;) To taka malutka uwaga :) No chyba, że mi się pokićkało to już mój błąd :D
    Zwierzątko! *o* xDD
    Ogółem jak zwykle bosko, pięknie, cudnie...jeszcze oj dużo tych synonimów i o wiele lepszych ;)
    NMZBT! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale będzie sporo Anidali, a przynajmniej tak mi się wydaje. Akurat nie są moją ulubioną parą, ba, nawet nieszczególnie za nimi przepadam, także trochę się obawiam, że większa ilość w ogóle mi nie wychodzi. Nie chce zrobić z Padme rozchwianej emocjonalnie histeryczki, a póki co trochę taka mi wychodzi -,- W każdym razie, Anidala będzie jeszcze wiele razy do końca opowiadania.
      I nie marudź, bo piszesz super. Zresztą, zaraz idę czytać kolejny rozdział.
      Nie, opowiadanie dzieje się w dowolnym czasie w czasie Wojen Klonów, ale przed tym, jak odeszła z Zakonu. Wciąż jest jeszcze Padawanką. Ale to nie zmienia faktu, że masz rację, już poprawiłam, mój błąd i dziękuję za zwrócenie uwagi,
      Dziękuję bardzo, kurczę, weź te komplementy, ja po prostu... Nie zasługuję, no. Dziękuję, naprawdę :)
      I z Tobą, Ciociu :P

      Usuń
  2. Ok, dobrze... W końcu znalazłam chwilę na przeczytanie. I znowu jestem oczarowana *o* Wyłapałam kilka literówek, ale 1. nie chce mi się teraz cofać i szukać, 2. sama robię ich więcej.
    Zaczynając od początku (om nom nom, pizza *o*):
    Smarkusiątko! Przebudzenie i ból głowy? Echhh... Chyba jeszcze nigdy nie wpadł do niej kac xD. I od razu atak na porywaczy! Tak, wdała się Anakina jak ja w Posejdona! <3 I ta jej celność... Ona musi mieć coś wspólnego z Percym, ten z łukiem zabiłby pół obozu, ale wroga nie trafi za nic! Hahaha, ogólne przekonanie, że Ahsoka nie umie strzelać, kocham je, przewija się w 80% fanfików (tak pi razy drzwi, matematykiem też nie zostanę). And this epic battle with Twi'lek! Czemu nie wpadło do łba "Gryź, kom i drap!"? Zrób Togrutanko pożytek z paznokci! No i po szczęce, po nogach, po wszystkim, brakowało jeszcze tylko stratowania przez centaury. I genialna ucieczka... Skojarzyła mi się z tym skokiem na niższe poziomy, a wspomnienie poziomu 1313 od razu przywołało wspomnienia tych wszystkich dyskusji o tamtych odcinkach... A potem od razu pojawiło się wspomnienie tego uczucia w sobotę po wyjściu z kina kiedy szybko czytałam opinie o odcinku i ten moment kiedy załamałam się na przystanku ;__; (czemu ja o tym piszę? Wybacz mi głupotę). No i dalej, pierwsze co to załatwić jakiegoś strażnika czy czo to było! #typowa #Ahsoka I przemyślenia o Anakinie i Padme... Jak się młoda dowie to Skywalker nie pozbiera się przez tydzień *zaciera dłonie z szatańskim uśmieszkiem* I ta mała... Teraz takie "W Pustyni i w puszczy" wydanie: Ahsoka & Sania! Di immortales, pada mi coś na łeb, wybacz ;__;
    Rozdział cudowny! Kocham, kocham, kocham! Masz talent :3 Dobrze genialny, geniuszu, kończę kłaniając się z szacunkiem, życzę weny i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówki... Zdecydowanie moje przekleństwo. Postarałam się już poprawić te, które wyłapałam, ale pewnie jeszcze coś zostało. W każdym razie, postaram się je wyeliminować.
      To jeszcze dziecko, skąd miała znać kaca, no powiedz?
      Hmmm... W sumie nie wiem skąd, ale mam w głowie wizję Smarka, który macha mieczykiem nie najgorzej, ale za to strzelać, latać nie umie za grosz.
      Rozumiem. Mówiąc szczerze, mnie tamte odcinki jakoś ominęły. Obejrzałam je potem hurtem, mając świadomość, co się stanie i jakoś nie zaliczyłam żadnego poruszenia, ale pewnie gdybym oglądała na bieżąco strasznie bym przeżyła...
      Dziękuję za opinię. I przestań, nie wierzę w coś takiego jak talent, a już na pewno go nie mam. Wciąż się uczę...
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Krema17:57

    Super =) Uwielbiam Ahsokę. Było parę błędów, ale spoko. Czekam na nowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję =) Nowość prawdopodobnie dzisiaj (sobota) albo jutro, ale wciąż jeszcze kończę (i skończyć nie może)

      Usuń
  4. Jest, mam neta. <3 i kac książkowy, ale mniejsza o to. xD
    Rozdział jest po prostu cudowny! Wszystko tak świetnie opisane, a ta dziewczynka rozbraja. A Anakin chyba wysiada... jak mógł nie wyczuć padawanki? Dat demyt. Tak jak Obi-Wan nie wyczuwa Ventress w Spisku na Cestusie. xD Padło mi na mózg, już ledwo ogarniam, sorka. ~.~ Lalaa, boski po prostu, c u d o w n y ! :3
    Ahsoka nie umie strzelać... przypomniało mi się, jak czytając "Poza Galaktykę", zostawili Anakina(14lat) z działkiem laserowym... myślałam, że spali statek. xD Nie lubię tej Twi'lekanki, a ten zwierzak jest fajny... po książkach z mirdem żaden zwierzak nie wyda mi się już obrzydliwy... Em, co by tu... no po prostu jesteś Mistrzem nad Mistrzami. <3 Czekam na kolejny, równie kosmiczny rozdział. ^-^
    Niech Moc będzie z Tobą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko... Kurna, właśnie się zorientowałam, że on mógł ją wyczuć. Jakoś mi umknęło przy pisaniu, że przecież wyczuwa ją w Mocy. No nic, jakoś to wyjaśnię w następnych najwyżej. I następnym razem włączę myślenie przy pisaniu. Zresztą, ostatnio też pisałam, że Ahsokę podsadzał, żeby przelazła przez mur i po skończeniu sceny ogarnęłam się, że mogła użyć skoku wspomaganego Mocą -,- Dzięki za zwrócenie uwagi :)
      Hah, pamiętam to :) Akurat z tej książki utkwiło mi w pamięci to i jeszcze spotkanie Lorany z bratem... Nieważne :)
      Dziękuję bardzo za opinię ^^ Ciesze się, że się podobało.
      I z Tobą.

      Usuń
  5. Nadal tak średnio czuję Ahsokę... no coż ona jak nie ona. Mimo wszystko rozdział jest bardzo interesujący.

    OdpowiedzUsuń

Widzisz jakieś błędy? Akcja jest za szybka albo za wolna? Za długie, za krótkie zdania? Ignoruję kanon albo przekręcam jakieś fakty? Daj znać, będę bardzo wdzięczna. Uczę się pisać i każda wskazówka jest na wagę złota, dziękuję za każdą krytykę, zniosę nawet najsurowszą ocenę, śmiało. Każda krytyka jest dla mnie na wagę złota :) Serdecznie dziękuję za komentarze, w razie czego - odpowiadam prawie na każdy.
Koniecznie daj znać, które opowiadanie ma być jako następne! :)