Wszyscy
byli tak zmieszani wypadkiem, że nikt nie zauważył, gdy błyskawicznie się
wycofałam i schowałam w swojej komnacie. Zuko za mną wołał, ale usłyszałam
spokojny, cierpliwy głos Królowej Ursy:
-
Na pewno się przestraszyła. Daj jej ochłonąć, Zuko.
-
Strachajło – prychnęła Azula. Mogłabym się założyć, że teraz dostanie kazanie
od mamy, którym każde dziecko by się przejęło, ale nie ona – Azula była ponad
wszystkim.
Wpadłam
w znajome korytarze. Znowu byłam taka głupia! Z przerażeniem spojrzałam na
swoje palce – i Hama, i Królowa Ursa przestrzegały, by nie chwalić się magią
wody na terenie Narodu Ognia. Przełknęłam ślinę. Zuko to przyjaciel, nigdy by
mnie nie zdradził, powtarzałam sobie. Ale gdyby widziała to Azula? Zadrżałam na
samą myśl.
Ledwo
zamknęłam za sobą drzwi, ktoś odsunął je z hukiem.
-
Dlaczego nic nie mówiłaś? – zawołał z pretensją Zuko, omal mnie nie popychając.
Skuliłam się w sobie. Patrzył na mnie groźnie, a potem się roześmiał. – To było
super! Robisz ta-ak, a woda ta-ak – zaprezentował serię jakiś niekontrolowanych
ruchów, które normalnie bardzo by mnie rozbawiły. – Nie powiedziałaś mi – dodał
zagniewany.
-
Nie mogłam – szepnęłam cichutko. – Królowa Ursa powiedziała, że to zbyt
niebezpieczne.
-
Bała się, że kogoś utopisz?
-
Że ktoś na mnie doniesie, idioto.
Zuko
tak się przyzwyczaił do mojej obecności, że zapomniał o najważniejszej rzeczy w
naszej pokręconej przyjaźni: w świecie poza Pałacem, bylibyśmy wrogami.
-
Ja na pewno tego nie zrobię.
-
Wiem – skinęłam głową. – Ale Azula…
-
Ją możesz utopić – odparł rezolutnie. – Ale skąd ty tyle umiesz? Wiesz, ile
zajęło mi wykrzesanie pierwszego DOBREGO płomienia?
Byłam
tak wzruszona jego zrozumieniem, że tylko usiadłam na podłodze i opowiedziałam
mu o Hamie.
*
Kilka
godzin później młoda, długowłosa służąca zastukała do mojej komnaty i
powiedziała, że Królowa prosi, bym niezwłocznie przyszła do jadalni.
Zatrzasnęłam książkę o Władcy Ognia Sozinie, którą przyniósł mi Zuko, i zeszłam
na dół.
W
środku czekali już wszyscy: Zuko pogrążony w rozmowie z mamą i Azula z oczami
teatralnie wzniesionymi ku górze, rękami skrzyżowanymi na piersi – pretensjonalnie
znudzona i niezadowolona.
-
Kataro, dobrze, że jesteś – Królowa Ursa uśmiechnęła się i wskazała mi miejsce
po swojej lewicy. Z prawej siedział Zuko, a za nim Azula, która tylko zacisnęła
zęby na ten gest. – Wasz ojciec, Książę Ognia Ozai, organizuje wyjątkowo ważną
naradę wojenną.
Wzdrygnęłam
się, ale Królowa udawała, że togo nie zauważyła.
-
To prawda, że Ba Sing Se będzie nasze w kilka dni? – ożywiła się Azula.
-
Stryj Iroh na pewno zwycięży – Zuko uśmiechnął się z dumą.
Nie
miałam pojęcia o geografii. Wciąż przejrzałam zbyt mało książek, by móc
wyobrazić sobie wielki świat. Nie miałam pojęcia, gdzie jest Ba Sing Se, ale
mogłam sobie wyobrazić wszystkie dzieci, które zostaną zabrane od matek,
wszystkie spalone domy i nieszczęśliwe ofiary. Wcale nie chciałam, by Stryj Iroh zwyciężył.
- Czas
pokaże – powiedziała z uśmiechem Królowa Ursa. – Ozai nie chce, by ktokolwiek
mu przeszkadzał. On, dziadek Azulon i inni generałowie będą potrzebowali
spokoju.
-
Zabierzesz nas na naradę? – zachichotała Azula. – Będę grzeczna, obiecuję. Ale
nie wiem, jak Zuko, bo z niego taki niezdara, że na pewno rozzłości generała. I
tata go wyrzuci z domu!
-
Nieprawda! – ryknął Zuko i już miał się rzucić na Azulę, gdy Królowa złapała go
za rękę.
-
Spokój! Azula, nie wolno mówić takich rzeczy! – oburzyła się. – Zabieram was na
Żarzącą Wyspę – uśmiechnęła się i – jak za dotknięciem różdżki – wszystkie spory
ucichły. Nawet Azula się rozpromieniła.
-
Wakacje? – spytał zaskoczony Zuko.
-
Jak najbardziej. Spakujcie się. Popłyniemy jutro z samego rana – zarządziła. - A
teraz do łóżek, ale już!
*
W
środku nocy wymknęłam się z Pałacu i wsunęłam wiadomość w szparę w drzwiach dla
Hamy. Będzie zła, że znów zaniedbuje naukę, ale po opowieściach Zuko, nie
mogłam się doczekać wyjazdu. Obiecał, że zbudujemy zamek z piasku dziesięć razy
większy ode mnie, że wyłowimy setki muszli, a na koniec dnia pójdziemy do
teatru. Nie przyznałam mu się, że nigdy nie byłam w teatrze.
Królowa
Ursa zerwała nas, gdy na dworze było jeszcze ciemno. Na wybrzeżu, kilka
kilometrów od Pałacu, czekał zacumowany jacht z flagami Narodu Ognia – statek dużo
ładniejszy i czystszy od okrętu Najeźdźców z Północy, który czasem wciąż mi się
śnił.
Nawet
nie wiem, kiedy upłynęła podróż. Zuko pokazał mi, jak grać w kości, a potem
wypatrywaliśmy latających ryb na lśniącej, roziskrzonej powierzchni morza.
*
Założyłam
biały top i krótkie spodenki, które miały mi zastąpić prawdziwy strój do
kąpieli. Morze, które znałam, było zbyt lodowate, by móc się w nim zanurzyć. Królowa
Ursa pokazała nam gościniec dwóch sióstr – przedstawiły się jako Lo i Li.
Dostałam
śmieszny pokoik z dużym oknem, słomianym dywanem i poduszkami wysypanymi
muszlami – podobno były zdrowe na kości. Nad łóżkiem wysiał porter Władcy Ognia
Azulona, który natychmiast ściągnęłam i wepchnęłam po łóżko.
-
Dlaczego nie pójdziemy do NASZEGO domu, tylko kisimy się u tych dwóch staruch –
prychnęła z niezadowoleniem Azula.
-
Macie własny dom na wyspie? – spytałam z niedwoierzaniem.
-
Właściwie, cała ta wyspa należy do rodziny Królewskiej – Zuko wzruszył
ramionami. – Czasem przyjeżdżamy całą rodziną, wiesz, ja Azula, mama i tata i
wtedy mieszkamy tam – wskazał palcem na ogromny dom z drewnianą balustradą i
oliwnym ogrodem na skałach, daleko, daleko od nas. Pomyślałam, że u Lo i Li
było po prostu skromniej, przyjemniej, bardziej domowo.
Nagle
Zuko mnie trącił.
-
Kto ostatni na plaży, ten zgniłe jajo! – zawołał i rzucił się pędem w stronę
morza.
-
Przegasz!